#3 Ladybug & Chat Noir
Rano Karin wstała dość wcześnie. Ubrała się w jakieś dresy i jak zwykle, zaczęła się rozciągać i rozgrzewać. Kiedy skończyła, chciała wyjść pobiegać, ale ktoś jej przeszkodził.
- Karin, dokąd idziesz? - powiedział zaspanym głosem Yukki.
- Chciałam się przebiec po okolicy. Nic w tym złego chyba, prawda?
- Prawda, ale z drugiej strony nie znasz okolicy i możesz się gdzieś zgubić. - podleciał do twarzy właścicielki.
- Biegnąc wokół budynku, nie można się zgubić. - powiedziała z poirytowaniem.
- Okej. Możesz iść biegać, ale najpierw coś zjedz! - oparł się o jej nos.
Nic nie mówiąc, posadziła stworzonko na ramieniu, ukrywając je pod kapturem i udała się do kuchni w celu przygotowania sobie jakieś kanapki. Gdy tylko była w pobliżu kuchni usłyszała cudzy głos, którego wcześniej nie słyszała.
- Mmm... Serek. - odparł męski głos.
Zdziwiona zajrzała ukradkiem do pomieszczenia. Ujrzała wysokiego i szczupłego faceta o blond włosach.
- To chyba musi być ojciec Adriena. - powiedziała pod nosem. - Emm... Dzień dobry panu. Jestem...
- Dobrze wiem, kim jesteś. - powiedział chłodnym tonem, trochę bardzo różnił się od wcześniejszego głosu. - Jesteś tą dziewczyną z wymiany, Okumura Karin.
- Skąd pan...
- Wiem? Od Nathalie. W końcu za coś jej płacę, a teraz przepraszam. Muszę wrócić do swoich obowiązków.
Wyszedł, a dziewczyna zastanawiała się nad tym, co się właśnie stało.
- Przyjemniaczek, nie uważasz Yukki? - zaczęła przygotowywać szybkie śniadanie.
Kiedy skończyła i zjadła, wyszła na krótki spacer po ogródku.
- Nie miałaś przypadkiem biegać? - zapytał się wilkopodobny.
- Coś ty taki uszczypliwy się zrobił?
- Nie wiem! Może dlatego, że wyczuwam kota?
Nie minęła chwila, a nad ich głowami przeleciało coś czarnego. Wyglądało jak człowiek w przebraniu kota. Jednak dziewczyna się zbytnio nie przejęła i szła dale przed siebie, aż doszła do hali.
- Wow! Mają nawet halę treningową do akrobacji i nie tylko. - powiedziała z szokiem w głosie.
- Karin, mam świetny pomysł! - wyleciał spod kaptura. - Możemy dokonać pierwszej przemiany.
- Przemiany? Normalnie cię nie poznaję. Gdzie mój słodki i nieśmiały wilczur? - zrobiła słodką minkę.
- No dawaj! Nie daj się prosić. - powiedział, zarzucając spojrzenie szczeniaczka.
- Czujesz to? - zaczęła niuchać. - Taki specyficzny smród? Śmierdziuli... Siarką?!
Nagle ziemia zaczęła się trząść, aż dziewczyna straciła grunt pod nogami. Przez ścianę wdarł się jakiś kolos.
W tym samym czasie w domostwie Dupain-Cheng.
Mary jeszcze spała po wczorajszych doświadczeniach, jednak nie na długo. Obudziła ją jej kwami.
- Mary! Mary! Wstawaj! - zaczęła krzyczeć. - Zaraz spóźnisz się do szkoły!
- Co?! - dziewczyna natychmiastowo się poderwała z łóżka. - J-jak to możliwe?!
- Żartowałam. - Iris zaczęła się śmiać.
- No wiesz ty co?! Żeby budzić mnie w tak brutalny sposób?! - również zaczęła się śmiać.
- Ale teraz na serio. Wstawaj, póki wszyscy jeszcze śpią.
- Po co?
- Chciałabym, żebyśmy dokonały pierwszej przemiany, bo później będzie nam łatwiej.
- Łatwiej? W jakiej sprawie?
- Powiedzmy, że wyczuwam kłopoty i wolałabym, żebyśmy miały to za sobą. - powiedziała z uśmiechem.
- Dobra... Tylko gdzie mamy to zrobić?
- Zaraz się coś wymyśli. - Mary wyjrzała przez okno na krótką chwilę.
- OMGOFR! To nie jest sen. Naprawdę jestem w Paryżu! - zaciesz totalny.
- Esu! Nie ogarniam cię. - powiedziała z entuzjazmem.
Po cichu zeszła na dół do kuchni i przygotowała śniadanie. Usiadła przy oknie i wpatrywała się w przecudną panoramę miasta. Z transu wytraciła ją przelatująca za oknem postać, ubrana w coś, co wyglądało jak kombinezon w "biedronkowym" stylu.
- Widziałaś to?
- Szykują się kłopoty... Musimy szybko coś zrobić! - powiedziała pewnym głosem.
- JEŻU! Ale co? - powiedziała spanikowana Mary, a Illiris zrobiła minę biczpliz. - Dobra, już wiem.
Wybiegła na balkon, a w oddali można było zauważyć dziwne zjawisko.
- Illiris słabo mi...
- Weź się w garść! Powiedz: "Illiris, rozprostuj skrzydła"!
- Illiris, rozprostuj skrzydła?
🐾🗼🐾
- Co to jest? - krzyknęła Karin.
- Będzie lepiej, jak stąd uciekniemy! - wykrzyczał Yukki.
Kolos wymierzył cios w dziewczynę, ale na szczęście uniknęła go.
- Co teraz? - lekka panika była słyszalna w jej głosie.
- Ej ty! Zostaw tę biedną dziewczynę! - usłyszała znajomy męski głos.
Obok niej stanęły dwie sylwetki, damska i męska. Dziewczyna miała dwie granatowe kitki, odziana w czerwony kombinezon z czarnymi kropkami, a na twarzy masa z podobnym wzorem. Chłopak natomiast miał blond włosy, a na nich doczepione kocie uszy. Ubrany był w czarny kombinezon z doczepionym z tyłu paskiem, jako ogon.
- Nie martw się! Pomożemy ci. - odparła dziewczyna. - Kocie, zajmij go czymś!
- Kotaklizm! - jego szpony zaczęły dziwnie świecić na czarno.
- Szczęśliwy Traf! - dziewczyna uniosła do góry swoje yo-yo, a po chwil trzymała w ręce czerwoną piłkę, w czarne kropki.
- Karin, chodź! - wyszeptał Yukki.
Białowłosa schowała się w krzakach.
- Koniec twoich rządów, idź precz Akumo! - powiedziała Biedronka. - Miraculum Ladybug!
W tym momencie wszystko wróciło do normalność; zniszczona ściana była cała, a kolos zmienił się w zwykłego faceta.
- Zaliczone! - powiedzieli Czarny Kot z Biedronką, przybijając żółwika.
Po chwili rozległo się pikanie i Biedronka uciekła. Czarny Kot podszedł do Karin.
- Nic ci nie jest? - zapytał, podając dziewczynie pomocną dłoń.
- Na szczęście jestem cała. Co się przed chwilą stało?
- Tu, w Paryżu, często dochodzi do takich akcji. Przyzwyczaisz się. - chłopak się uśmiechnął, a po chwili spojrzał na swój pierścień. - Muszę lecieć. Trzymaj się!
- Ej Yukki...
- Yep?
- Czy myślisz to samo, co ja?
Nim cokolwiek zdołał powiedzieć, coś złotego i dużego "wleciało" w drzewo.
- Czy to asteroidy?! - powiedział żartobliwie kwami.
- Najpierw kolos, Akuma, Czarny Kot i Biedronka, a teraz jeszcze asteroid?! Jaja se robicie?
- Karin? - odparła osoba na drzewie.
- WHAT THE FA..LAFEL?!
- Karin, pomóż! Utknęłam!
Białowłosa podeszła pod drzewo. Ujrzała swoją przyjaciółkę, która była ubrana bardzo dziwnie.
- Ehh... Jak ja mam cię stamtąd zdjąć?
- Musisz się przemienić. - odparł z entuzjazmem Yukki. - Wystarczy, że powiesz " Yukki, pokaż kły".
- Yukki, pokaż kły.
Gdy już się przemieniła, ubrana była w białe kimono z czerwonymi akcentami, a na nogach długie i czerwone zakolanówki. Na jej twarzy zagościła maska, a włosy ułożone były w dwie długie kitki, sięgające właścicielce za pas.
- Już cię ściągam! - dobyła swojej broni, czyli dwóch wachlarzy. - Przygotuj się!
Machnęła trzy razy, a jej przyjaciółka spadła z drzewa. Teraz Karin dokładnie mogła przyjrzeć się, w co jest odziana. Mała na sobie złotą sukienkę, na nogach białe balerinki oraz białą rękawiczkę. Miała również maskę. Uwagę Wilczycy przyciągnęły jednak najbardziej wielkie złote skrzydła.
- Spójrz, jakim jestem pięknym motylkiem! - powiedziała z ogromnym bananem na twarzy.
- Widzę, ale latać to ty nie potrafisz. - sprzedała kuksańca przyjaciółce. - Co ty tu robisz?
- No bo Iris kazała mi się przemienić i tu przylecieć, ale potem słabo się poczułam i zobaczyłam tego kolosa i dwójkę przebierańców, jak my, w akcji.
- Haha, poranek pełen doznań. - oparła się o Mary. - Czas wracać do normalności.
- Czemu? Bardzo dobrze czuję się w tym wdzianku.
- Bo za niecałą godzinę idę z Adrienem na zwiedzanie Paryża.
- OMO! Ty też? Może się spotkamy po Wieżą Eiffla?
- Zobaczymy. - powiedziała z uśmiechem. - Yukki schowaj kły!
- Kyaa~! To ja lecę! Do później.
Odleciała, a Karin wróciła do domu. Zgłodniała więc poszła do kuchni, a tam spotkała Adriena.
- Widzę, że już nie śpisz. Mam nadzieję, że lubisz kawę.
- Czy lubię? Uwielbiam!
- To się cieszę. Zjemy i będziemy mogli wyjść pozwiedzać.
Tym czasem Mary zdołała wrócić do domu i nie zabić się po drodze.
- Illiris, złóż skrzydła. - odmieniła się.
- Jak na pierwszy raz poszło ci całkiem nieźle. Mam nadzieję, że następnym razem będziemy mieć okazję wykazać się w walce.
- Teraz to ja chcę się zdrzemnąć.
- Nie ma spania! Jemy śniadanie i wychodzimy. - zawołała Marinette wchodząc do salonu.
- Eee?! Nic nie widziałaś, prawda? - odparła z zakłopotaniem.
- A co miałam widzieć? Chodź, zjemy po croissant'cie.
- Pycha!
____________________________________
Hope u like it :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro