Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Marinette

Podczas mojego szalenie udanego i szybkiego biegu (Tak, tak, Marinette, oszukuj się. Ech, dlaczego akurat teraz zbiera mi się na takie myśli? Nie czas na to!) rozglądałam się w skupieniu na różne strony. Myślałam, że najszybciej znajdę Adriena, ponieważ niedawno się z nim żegnałam, ale niestety nic z tego. Chłopak naprawdę jest bardzo szybki. (A ja, w porównaniu do niego, po prostu sobie truchtam.)

No, nic. Pozostaje mi tylko dalej szukać i modlić się, aby żaden z moich przyjaciół nie był ranny.

Adrien

Przemieszczając się po paryskich budynkach, rozmyślałem nad tym, co ten gang na dziś wymyślił.
Od początku był niebezpieczny. Zawsze jego akcje były dobrze przemyślane, przez co trudno mi było wszystkich mieszkańców Paryża ochronić. No, pomyślcie. Ja jeden na piętnastu uzbrojonych gangsterów.
(Chyba tylu ich tam jest.)

Życie bohatera jest ciężkie. Raz mało co, nie zginąłem, próbując wydostać spod guzów małą dziewczynkę.

Ale nie mogłem narzekać, ponieważ kto przyjdzie na ratunek tym bezbronnym ludziom, kiedy będą w potrzebie?

Pewnie pomyśleliście sobie, że jest jeszcze policja. Niestety policjanci sami sobie nie poradzą.

Przerwałem swoje przemyślenia, zatrzymując się na dachu budynku, za dużym kominem, mając bardzo dobry widok na to całe zdarzenie.
Otworzyłem szerzej oczy.

Patrzyłem z przerażeniem na hotel Le Grand Paris. Prawa ściana budynku była częściowo wyburzona. Gruzy przygniotły ludzi. Teren był otoczony przez wozy policyjne, karetki i straże pożarne. Ratownicy uwijali się od jednego poszkodowanego, do drugiego, próbując, jak najszybciej udzielić wszystkim pomocy. Strażacy wydostawali ludzi spod gruzów. Natomiast policjanci skupili się przy jednym wozie, omawiając chyba plan ataku. Jeszcze bardziej się przeraziłem, widząc Alyę za taśmą policyjną z telefonem w prawej ręce, ponieważ lewą miała zabandażowaną. Uparcie rozglądała się wokoło, zapewne szukając mnie - Czarnego Kota.

Otrząsnąłem się z szoku. Musiałem zacząć działać. Nie mogłem, przecież pozwolić na większą ilość ofiar.
Tylko, jak ja miałem to wszystko rozegrać? Nie mogłem zeskoczyć w miejsce całego zamieszania i pokazać się tym wszystkim ludziom, ponieważ zaczeliby wykrzykiwać moje imię, a bandyci zapewne zrobiłby coś gorszego od wybuchania hotelu, chcąc mnie rozjuszyć. Często próbowali mnie zdenerwować, podczas, gdy chciałem powstrzymać ich działania, wiedząc, że wściekły mogę popełnić jakiś błąd, a to byłby plus dla nich.

Usłyszałem kolejny wybuch, ale tym razem gdzieś w budynku. Ludzie znowu zaczęli krzyczeć, a ja dalej stałem za kominem uparcie,  przyglądając się całemu zdarzeniu i próbując wymyślić, co dalej robić.

Muszę się, jak najszybciej dowiedzieć, co się tam dzieje, postanowiłem.

Wyciągnąłem zza pleców mój kicikij i wybrałem na nim funkcję telefonu. Wydusiłem numer dobrze znanego mi policjanta Stone'a. Odebrał niemal od razu.

- Czarny Kocie, jesteś już na miejscu?

- Jestem, ale nie mogę wkroczyć do akcji, nie wiedząc, co się dzieje - odpowiedziałem.

- No, tak, a więc już tłumaczę. Gangsterzy jakimś cudem dostali się do budynku niezauważeni. Przetrzymują w jednym z pomieszczeń burmistrza i jego córkę. Przypuszczam, że jest wśród nich ich przywódca. Właśnie, przed chwilą zażądali od nas, abyśmy się wycofali, bo inaczej burmistrz i jego córka ucierpią. Podejrzewam, że chcą siłą zmusić burmistrza do oddania jego posady w ich ręce. Szanuję ich liczebność na ponad szesnastu.

Słuchałem tego wszystkiego z uwagą. Kiedy Stone skończył mówić, zapadła cisza. Musiałem, jak najszybciej coś wymyślić, bo inaczej Paryż, za chwilę będzie pod władzą gangu. Nagle wpadłem na bardzo oczywisty pomysł.

- Słuchaj, Stone, zrobimy tak... Ja zakradnę się tam przez szyb wentylacyjny. Następnie poszukam burmistrza i jego córkę. Kiedy ich znajdę, będę musiał jakoś znokautować tych, co ich pilnują. Będę miał ciężką robotę, ale nie martw się, jakoś ich obezwładnię. Później wyprowadzę zakładników z hotelu. No, a następnie, to służby specjalne wkroczą do akcji.

- Na twoje barki, Czarny Kocie, spada wielka odpowiedzialność. Nie wiadomo, czy wszystko pójdzie według twojego planu, ale zgadzam się. Paryż jest z tobą.

- Obiecuję, że nie zawiodę. A i jeszcze jedno. Jak znajdę zakładników, to zadzwonię do ciebie, abyś był na bieżąco. Tak samo zrobię, kiedy już wyjdę z hotelu wraz z burmistrzem i jego córką.

- Powodzenia - dodał, a następnie się rozłączył.

Teraz trzeba dostać się jakoś niezauważenie do szybu. Jak już wspomniałem, nie mogę pozwolić, żeby ktoś mnie zauważył. Trzeba okrążyć hotel i dostać się do niego jakoś od tyłu.

Odwróciłem się w prawo i pognałem po paryskich dachach. Musiałem się pośpieszyć, gdyż każda minuta była cenna.

_________________________________________

Tak oto przychodzę do was z trzecim rozdziałem.
Wiem, pisałam że w tym rozdziale będą potyczki Czarnego Kota z gangiem, ale postanowiłam je przenieść do następnego rozdziału.
A, więc...
Do następnego
Kanexsia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro