Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

Marinette

W czasie, gdy Kot poszedł trochę podenerwować zaakumowaną, ja skradałam się do niej od tyłu. Starałam się to robić najdokładniej, ponieważ chciałam, jak najszybciej uwolnić ją spod władzy akumy.

Gdy byłam za nią jakieś pięć kroków, ta odwróciła się do mnie. Na nic był już Kot, który zaczął ją obrażać, gdyż całkowicie go zignorowała. Patrzyła na mnie tymi przerażającymi, pustymi oczami.

- Am... - Nie dokończyłam, ponieważ z niesamowitą szybkością odwróciła się i rzuciła Kotem o najbliższą ścianę, po której nieprzytomny się osunął.

- Kocie! - krzyknąłam i chciałam do niego podbiec, niestety drogę zagroziła mi zaakumowana.

Wpatrywałam się przerażona w jej postać, która powoli się do mnie zbliżała. Wiedziałam, że powinnam coś zrobić, ruszyć się, zacząć walczyć... Cokolwiek. Ale nie mogłam. Czułam, jakby wzrosło mnie w ziemię.

Zatrzymała się parę centymetrów przede mną. Wpatrywała się we mnie w ciszy. Biła od niej jakaś dziwna aura. Teraz, to już na pewno chciałam się ruszyć, ale tym razem na prawdę nie mogłam.

Przeklęłam w myślach swoją głupotę. Mogłam wcześniej coś zrobić, wtedy kiedy byłam w stanie się ruszyć. A nie teraz, tak nagle mnie olśniło i nic nie mogę zrobić.

Wyciągnęła powoli prawą dłoń w moją stronę. Przejechała wskazującym palcem po moim poliku.

- Marinette... - szepnęła, a z jej ust wydobyło się zimno.

Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.

Co ona właśnie powiedziała?!

Amanda

Mój umysł był w dziwnym stanie hibernacji. Robiłam coś czego nie chciałam. Wysysałam z ludzi całe szczęście, pozostawiając ich szarych, wyprutych z jakichkolwiek emocji.

Czułam wielkie obrzydzenie do siebie, ale niestety nie mogłam nic zrobić. Moje ciało nie reagowało na moje komendy. Pozostawało mi tylko czekać na jakiś cud.

W pewnej chwili przede mną pojawił się Czarny Kot. Tak, ten Czarny Kot, obrońca Paryża. Zawsze podziwiałam superbohaterów, a teraz jeden stał przede mną. Gdybym miała władzę nad własnym ciałem, to pewnie w tym momencie włączyłby mi się fangirling.

Ale, niestety, cały czar prysł, kiedy zaczął mnie obrażać, a moje ciało rzuciło się na niego. Mogłam podziwiać go z bliska i to chyba źle, a może dobrze, ale zaczął mi kogoś przypominać.

Zawsze byłam bardziej spostrzegawcza od innych i uważałam to za moją zaletę. Przydawała się w niektórych sytuacjach...

Podniosłam wzrok w górę i napotkałam wielki billboard. Był na nim model Adrien Agreste. Przeniosłem z powrotem wzrok na mojego przeciwnika.

Chwila?!

Czy on to...

Aaaa, nie wierzę! Walczy ze mną chłopak, za którym ugania się moja kuzynka.

A to oznacza, że...

Nie!

Heh, jestem wielka. W tak krótkim czasie odgadłam tożsamości dwóch bohaterów.

Nagle poczułam, że ktoś się do mnie skrada od tyłu. Całkowicie, ignorując Kota, odwróciłam się. Stała ode mnie jakieś pięć kroków bohaterka odziana w czerwień i czerń - Biedronka.
Wpatrywała się we mnie z przerażeniem i skupieniem. Chyba odkryła, kto jest pod władzą akumy.

- Am... - zaczęła, na co ja odwróciłam się szybko do niej plecami i rzuciłam Kotem o ścianę.

- Kocie! - krzyknęła i chciała do niego podbiec, ale stanęłam jej na drodze.

Zaczęłam powoli się do niej zbliżać. Musiałam się przekonać, czy moje przypuszczenia, co do jej tożsamości są słuszne. Nie wiedziałam, dlaczego, ale moje ciało tym razem mnie posłuchało. Chyba, że samo chciało do niej podejść.

Biedronka stała w miejscu wpatrując się we mnie z przerażeniem i lekkim zdezorientowaniem. No, bo heloł! Każda normalna zaakumowana osoba już, by ją zaatakowała, a ja jak nigdy nic idę sobie w jej stronę.

Stanęłam parę centymetrów od niej i przypatrywałam się jej w ciszy.
Wyciągnęłam prawą dłoń i dotknęłam palcem jej polikczka.

- Marinette... - szepnęłam, na co rozszerzyła oczy.

Tak, to ona. Wszędzie poznałbym moją kuzynkę. Zaczęłam powoli odzyskiwać władzę nad ciałem.
Nie wiedziałam, jak tego dokonałam.
Jestem magiem, czy jak?! Przecież nie można tak po prostu uwolnić się od akumy!

W mojej głowie słyszałam przekleństwa i groźby. Ból ogarnął całą moją czaszkę, ale zignorowałam go. Dążyłam do tego, aby odzyskać całkowitą władzę nad ciałem.

Gdy poczułam, że wszystko jest okay, w mojej głowie zrodził się plan. Nie myślałam nad żadnymi konsekwencjami, czy jakimiś tam bzdetami, po prostu postanowiłam wcielić go w życie.

- Przepraszam - szepnęłam, po czym uderzyłam ją z całej siły w tył głowy.

Osunęła się na ziemię nieprzytomna.

Marinette

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Ostatnie, co pamiętałam to to, jak Amanda walnęła mnie w tył głowy i chyba potem zemdlałam.

Zemdlałam?!

Otworzyłam gwałtownie oczy, próbując wstać. Niestety na marne.
Przywiązana byłam do krzesła w jakieś opuszczonej hali. Rozejrzałam się dookoła. Na krześle naprzeciwko siedział jeszcze nieprzytomny Czarny Kot. Przez okno po mojej prawej wlatywały promienie słoneczne, na ziemi widoczny był kurz.

Przeniosłam wzrok na swoje nogi i odetchnęłam z ulgą, bo ciąż byłam Biedronką. Zmarszczyłam brwi w koncentracji. Dlaczego nie zabrała nam miracul? W co ona pogrywa?

Wtem usłyszałam cichy jęk. Spojrzałam na Kota, który się właśnie wybudził.

- Co się stało i gdzie my jesteśmy? - zapytał, skupiając swój wzrok na mnie.

- Nie mam pojęcia, ale musimy się stąd, jak najszybciej wydostać - odpowiedziałam w tym samym czasie, co zapikały mi kolczyki.
Poruszałam się niespokojnie. - Przetnij liny pazurami, a potem mnie rozwiąż.

- Już się robi, Biedrona - powiedział, próbując przeciąć więzy na nadgarstkach.

Kiedy jego nadgarstki były już wolne, pazurami przeciął liny na nogach.
Wstał z krzesła, szybko i dość chwiejnie, w akompaniamencie pikania jego pierścienia. Spojrzał na niego i rozszerzył oczy zdziwiony.

- Mam jeszcze tylko jedną poduszkę.

- To się pośpiesz.

Podbiegł do mnie i pomógł wyplątać się z lin. W tym samym czasie nasze miracula zapikały po raz ostatni, zwiastując przemianę zwrotną. Natychmiast rzuciłam się na ziemię, kładąc ręce na głowę. Nie myślałam w tej chwili, co właśnie wyprawiałam.

- Marinette... - odezwał się po chwili. - Możesz spojrzeć.

- Nie.

- No, przecież nie gryzę. - Mogłam się założyć, że teraz szczerzył się, jak głupi do sera.

Odetchnęłam głęboko, po czym niepewnie podniosłam się z podłogi cały czas patrząc na ziemię. Słyszałam, jak podszedł do mnie. Stanął bardzo blisko, a następnie uniósł palcami mój podbródek.

- Otwórz oczy - szepnął.

Uchyliłam swoje powieki i od razu ujrzałam zielone tęczówki wpatrujące się we mnie z czułością.

- To t-ty...

- Tak... - Spuścił wzrok, jakby chciał zebrać myśli. - Wiedziałem od początku, że jesteś Biedronką i zanim coś powiesz, muszę się ci do czegoś przyznać. Kocham cię, Marinette już od jakiegoś czasu, a ty? Czujesz coś do mnie? - Spojrzał na mnie z uczuciem.

Nie mogłam uwierzyć, w to co przed chwilą powiedział.

- Wiesz... - zaczęłam. - Powinnam być na ciebie zła o to, że wiedziałeś od początku, że jestem Biedronką. - Położyłam mu palec na ustach, gdyż chciał się odezwać. - Czekaj, jeszcze nie skończyłam. Ja ciebie też - dokończyłam z delikatnym uśmiechem.

- Naprawdę?! - wykrzyknął, na co z uśmiechem pokiwałam głową.

Chwycił mnie w pasie i obkręcił dookoła. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a przez nie weszła, nadal pod władzą akumy, Ami. Spojrzeliśmy na nią przerażeni. Nie byliśmy, przecież przmienieni!

- Koniec tej zabawy, zakochańce! - wykrzyknęła wesoło. - Co się tak patrzysz, Marinette? Zmieniaj się w Biedronkę i odczaruj mnie.

- A skąd mam wiedzieć, że to nie jest jakiś podstęp?

- Czy kiedykolwiek okłamałabym cię, śliweczko? - Przypatrywała mi się z powagą.

Ostatnim słowem utwietdziła mnie w tym, że to ona, a nie marionetka Władcy Ciem.

- Ami... - Chciałam rzucić się w jej objęcia, ale powstrzymał mnie uścisk na nadgarstku.

- Co ty wyprawiasz? - zapytał.

- Nie martw się, nic nam nie zrobi, ponieważ jakimś cudem odzyskała kontrolę.

Już bez żadnych przeszkód, rzuciłam się w jej ramiona.

- Dobrze, koniec tych czułości. Chcę znowu wyglądać, jak ja. - Tą cudowną chwilę przerwała Ami.

- Dobra, już.

Nakarmiłam Tikki, aby zregenerowała siły po ostatniej przemianie. Następnie przemieniłam się i uwolniłam kuzynkę spod władzy akumy. Musiałam użyć jeszcze szczęśliwego trafu i niezwykłej biedronki, aby naprawić szkody, które wyrządziła zaakumowana.

***

Właśnie całą trójką odprowadzaliśmy Amande do szpitala, gdy zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam moich towarzyszy, po czym odebrałam.

- Halo?

- Marinette, jest z tobą Amanda? - Usłyszałam głos taty.

- Tak, a co?

- Przychodźcie szybko do szpitala, rodzice chcą się z nią widzieć - powiedział i od razu się rozłączył.

Nie zapytał się nawet, dlaczego Ami nie ma w szpitalu, tylko jest ze mną.
Chwyciłam Adriena i kuzynkę za ręce i zaczęłam biec.

- Co się stało, Mari? - zapytała, szczerząc się w moją stronę.

- Rodzice chcą cię widzieć - oznajmiłam, na co przystanęła, aby chwilę potem sprintem ruszyć w stronę szpitala. Pobiegliśmy za nią śmiejąc się w niebogłosy.

_________________________________________

CDN 😉 😜 😘

1340 słów - mój nowy rekord!

Epilog powinien pojawić się w ciągu najbliższych dni.

Do następnego 👋
Kanexsia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro