Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

- I co ja mam na siebie włożyć?! - spytałam sama siebie.

Miałam na oku czerwoną sukienkę w czarne kropki zakończoną falbanką i czarną bluzkę z kocimi oczami, do tego czarne spodnie.

Po chwilowym (ta, chwilowym jaasne... - dop. A) zastanowieniu wybrałam drugi zestaw.

Do mojego kompletu dobrałam czarne conversy.

- Całkiem ładnie. - stwierdziłam.

Usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Adrien.

Zeszłam na dół, i ujrzałam tatę zmierzającego do drzwi.

- Tato nie! A co jeżeli to Policyjny Lamorożec?!

- Co?! Jak?! Gdzie?! A no, prawda...

-Uff... - Westchnęłam

Otworzyłam drzwi, w których chwilę później dostrzegłam Adriena.

-T-to dla ciebie.- powiedział po czym podał mi bukier czerwonych róż.

- Oh, dziękuję. - odpowiedziałam po czy szybko wstawiłam kwiaty do wazonu i wyszłam z domu.

Chwyciłam za jego rękę i wolnym krokiem poszliśmy w stronę kina.

Chciałam kupić sobie bilet, ale Adrien mi nie pozwolił. Tak samo z popcornem i colą. Tylko, że w tym przypadku to on za mnie zapłacił.

- Za bardzo cię wykorzystuję. Dlaczego nie pozwoliłeś mi zapłacić?

- Piękne damy nie powinny płacić.

- A brzydkie to powinny?

- To zależy...

Parsknęliśmy śmiechem. Doszliśmy do sali kinowej, zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na seans oglądając reklamy, śmiejąc się i rozmawiając.

Po niecałych 5 minutach skończyły się reklamy i zaczą się film.

**po filmie**

- Podobał ci się film? - zapytał Adrien

- No coś ty! Po co przyszliśmy na horror?!

- Żebyś mogła się do mnie przytulać.

W tej chwili rolnicy mogli by pomylić mnie z burakiem.

Adrien z zakłopotania podrapał się po karku, (tak często to robi, że zaczynam się zastanawiać czy ma wszy 😂😂 - dop. A) po czym uśmiechnął się do mnie.

- Odprowadzę cię.

- Naprawdę, nie trzeba...

- Nalegam.

- Ugh... No dobra.

**pod domem Marinette**

- Do zobaczenia Adrien!

- M-Mari czekaj?

Adrien podbiegł do mnie, złapał mnie w talii, przyciągną do siebie i namiętnie pocałował.

To było cudowne uczycie. Czułam, jak stado motyli fruwa mi w brzuchu. Czułam jak piekły mnie policzki, co znaczy że pewnie się zarumieniłam. Jak to ja.

W końcu oderwaliśmy się od siebie.

- Marinette! - usłyszałam krzyk ojca - Marinette!

- Adrien ja... naprawdę, muszę już iść!

- Dobrze. - powiedział smutno - To do jutra!

- Do jutra!

Weszłam do domu i odrazu usłyszałam krzyki taty.

- Ty debilko gdzie żeś się znowu puszczała?!

- Byłam na randce.

- Randce, srandce. A ty mnie jeszcze okłamujesz! Nie było Policyjnego Lamorożca!

- Tato! One nie istnieją!

Uderzył mniw z liścia w twarz.

- Kłamiesz!

- To nie prawda!

Znowu mnie uderzył.

- Ojcze, przecież one nie istnieją, dlaczego mnie bijesz?!

- Ja? Ciebie? Nigdy w życiu! Ha ha!

I znowu. Znowu mnie uderzył.

To jest chore. Jak można bić własną córkę, przez Policyjne Lamorożce!

Ten alkochol naprawdę źle na niego wpływa. (No co ty?! Naprawdę?! xD - dop. A)

Ignorując kolejne krzyki ojca poszłam do pokoju, umyłam się i starałam się zasnąć.

Szczerze? Moje życie totalnie nie ma sensu. I ja to wiem.

Po dłuższych rozmyślaniach, wreszcie usnęłam.

Dobranoc Mari!

Dobra, a teraz tak serio. Podobał wam się kolejny rozdział?

Czy będzie Adrienette?
A może nie...

Tego dowiecie się czytając następne rozdziały! xD

gwiazdka☆? komentarz💬?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro