Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Wstałam o godz. 10:30.
- Szkoła! Eh... Trudno... Nie pójdę. Ojciec i tak nie zauważy.

Szybko ubrałam to:

I po cichu zeszłam na dół do kuchni.

Mój tata oglądał telewizję z włączonym na maksa głośnikiem.

Zakradłam się i zabrałam z lodówki masło i nutellę. Potem z chlebaka zabrałem chleb, a z szuflady nóż.

Wróciłam niezauważona do pokoju.

Pewnie jeszcze nawet nie opisałam mojego domu. Ale szkoda słów. Kedno zdanie:

Wszędzie burdel.

Tak, dosłownie. WSZĘDZIE!

Ale kontynuując:

Weszłam do pokoju i przygotowałam sobie śniadanie.

Po zjedzeniu go, poszłam na spacer.

Bo w takim miejscu, gdzie śmierdzi alkocholem nie da się oddychać. (WOW - dop. A)

Ze względu na to, że wszyscy uczniowie byli wszkole, na ulicach Paryża było pusto.

Dorośli w pracy, młodziesz w szkołach, dzieci w przedszkolach.

Normalka.

Postanowiłam pójść do parku.

Usadowiłam się na mojej ulubionej ławce i zaczęłam rozmyślać.

,,Dlaczego moje życie jest takie nienormalne? "

,,Dlaczego nie mogę być taka jak każda inna nastolatka?"

,,Mamo, gdzie jesteś, gdy cię tak bardzo potrzebuję?"

Mój potok myśli przerwało miauknięcie.

Spojżałam w dół i ujrzałam małego czarnego kotka z zielonymi ślepiami.

- Cześć mały. Zgubiłeś się?

Odpowiedziało mi tylko miauknięcie.

- Pewnie jest zbezdomy. - pomyślałam

- Hej, a może poszedł byś ze mną do domu? Tata i tak nie zauważy... Chyba że bym przyniosła wódkę. Wtedy by się na nią rzucił i w dodatku pewnie by mnie uderzył.

Kot zaczął ocierać się o moją nogę, po czym wskoczył mi na kolana i szturchał moją rękę. Pewnie chce bym go pogłaskała.

Podrapałam zwierzę za uczem a ono zaczęło cicho mruczeć.

- Która godzina? - spytałam sama siebie.

Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam godzinę?

- Co?! Jestem tu już 3 godziny!

Ale ten czas szybko mija...

Gdy wróciłam do domu, postanowiłam zakupić kotu potrzebne rzeczy. Jednak, jest jedno ale:

Ale jak?

Przecież ja nie mam pieniędzy! Ani grosza!

Jestem ciekawa, jakim cudem mojego ojca stać na tyle alkocholu...

**Adrien**

- Hej, gdzie Marinette? - zapytałem Alyi (najlepszej przyjaciółki Mari).

- Niewiem... A co tak się o nią martwisz?

- Ja? Eee... Nic. To znaczy... Nie. Znaczy Tak. Czyli Nie. Ohh... Nie martwię się, okej?

- Okej okej...

Dzwonek szkolny uratował mnie od dalszej niezręcznej rozmowy.

Szybko wbiegłem do sali i zająłem swoje miejsce.

**po lekcjach**

- Sprawdzę, czy z Mari wszystko dobrze. - powiedziałem do Nino i Alyi.

Oni tylko przytaknęli.

Szybko pobiegłem do domu Marinette.

Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili otworzyła mi najpiękniejsza dziewczyna na świecie.

- Oh, Cześć Adrien.

- Cześć, mółbym wejść?

- N-Nie!! Nie wchodź!

Dopiero teraz zauważyłem sińca na policzku.

- Kto ci to zrobił? - powiedziałem lekko dotykając jej policzka.

- Co? A, to. Nie, nikt. Ja... Niosłam książki i... Jedna spadła i... Mnie uderzyła i...

- Taak jasne, nie uwierzę ci.

Chciałem wejść ale dziewczyna mnie wypchnęła i sama wyszła na dwór, zamykając drzwi.

- Marinette, co się dzieje? - zapytałem zmartwiony

- Bo... Mam kota i nie mam pieniędzy na zakyp potrzebnych rzeczy dla niego, a jeśli nie zaopiekuję się nim, trafi do schroniska.

- Oh, i to dlatego?

- N-no tak...

- Oj oj... Chodź. Zakupimy zabawki i ten tego (csiii xD - dop.A) a potem pójdziemy na spacer.

- Ale jak? Ja przecież nie mam pieniędzy!

- Ale ja mam.

- Nie chcę ciebie wykorzystywać. Naprawdę...

- Nie wykorzystujesz. To moja decyzja i ja chcę ci to wszystko kupić.

- Oh... No dobrze.

Szliśmy w milczeniu.

W połowie drogi do sklepu zoologicznego zapytałem:

- Jak się zwie?

- Co? Kto?

- Twój kot. - zaśmiałem się

- Aa... Em... Jeszcze nie wybrałam imienia...

- A jak on wygląda?

- Jest cały czarny i ma zielone oczy.

- Hmm... A może... Plagg?

- Tak... To dobre imię dla niego.

Wreszcie doszliśmy.

- A więc, jakie posłanie chciałby Plagg?

- A skąd ja mam to wiedzieć? Nie jestem kotem. Nie znam się.

Oboje się zaśmialiśmy.

- Proponuję, posłanie czarne z białymi łapkami. - powiedział sprzedawca

- Idealnie. - odpowiedziałem - To teraz miseczki na wodę i karmę.

- Adrien, te są idealne. - Mari pokazała na dwie metalowe miseczki, ozdobione także, metalowymi kotkami.

- Purrfect.

Zachichotała. Ależ ona się pięknie śmieje.

- A teraz zabawki! - powiedziała Marinette

Wybraliśmy kilka zabaweczek, szczotkę i karmę.

- Przecież to wszystko jest za drogie! - powiedziała Marinette.

- Proszę, oto pana pieniądze. - powiedziałem po czym zapłaciłem za zakupy.

- Ale...

- Żadne ale.

Pomogłem zanieść zakupione rzeczy mojej przyszłej żone, po czym wróciłem do domu.

679 słów.

Podobało się wam?

gwiazdka☆? komentarz💬?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro