Bombowiec
Marinette siedziała przy komputerze i po raz kolejny zachwycała się zdjęciami Adriena. Model o blond włosach i zielonych oczach wzbudzał u niej tak zwane motyle w brzuchu. Tuż obok niej pojawiła się Tiki - Kwaki Biedronki. Miała około 15 centymetrów i była czerwona w czarne kropki.
- Tiki, on jest niesamowity - westchnęła dziewczyna.
- Marinette, to Twój kolega z klasy, uważa cię za przyjaciółkę... Może warto po prostu z nim porozmawiać?
Granatowowłosa spojrzała na Kwaki z zażenowaniem. Przypomniała sobie jak wyglądały wszelkie próby rozmowy z chłopakiem. Czuła jak cała jej twarz staje w płomieniach zawstydzenia. Tiki postanowiła ją pocieszyć, więc podleciała do świątecznej ozdoby leżącej na parapecie i przeniosła czapkę mikołaja na jej głowę. Po tym Marinette nagle podskoczyła i podbiegła do szafy. Wyjęła z niej zaczęty prezent dla Adriena, następny do kolekcji. Usiadła z powrotem na krześle i zaczęła ozdabiać męską koszulkę w elementy świąteczne, wszystkie robione ręcznie. Czapki mikołaja, gałązki od choinki, każdy najmniejszy element był dokładnie wyszywany przez Marinette. Tiki natomiast obserwowała swoją właścicielkę ze skupieniem. Pierwszy raz wybrana Biedronka była tak utalentowana i pewna siebie. Traciła głowę jedynie przy Adrienie. Kwami doskonale wiedziała, że właśnie nim jest Czarny Kot. Magia jednak nie pozwalała jej wykrzyczeć prawdy. Tiki nawet nie mogła innemu Kwami zdradzić imienia swojego opiekuna. Kusiło ją, aby ich połączyć, mogłaby wykorzystać święta i postawić nad nimi jemiołę, pod którą musieliby się pocałować. Nie mogła jednak nic zrobić.
- Marinette, czy Miracula są bezpieczne? - wyszeptała nad jej uchem. - Zostałaś strażniczką...
- Tiki, wiem jaką odpowiedzialność otrzymałam. - Dziewczyna podniosła się. - Wszystkie Kwami są bezpieczne.
Podeszła do szafki koło łóżka i wyjęła z niej karton. Był zabezpieczony kłódką. Jedyne, co pozwoliłoby na jego otwarcie to naszyjnik z kluczem. Otworzyła przedmiot i jej oczom ukazała się skrytka Miraculum - czarne jajko z czerwonymi kropkami.
- Nie uważasz, że to słabe zabezpieczenie Miraculum? - wydukała Tiki.
- Uwierz mi, że póki klucz jest na mojej szyi, to twoi przyjaciele są bezpieczni! Tiki, zaufaj mi...
- Marinette, ufam ci - przerwała jej. - Jednak nie przeszłaś pełnego szkolenia jako strażnik, a do tego tracisz rozum przy Adrienie. Wystarczy chwila.
- Jako Biedronka umiem się zachować, nawet przy nim. - Spojrzała na Kwami z uśmiechem, chowając szkatułkę. - Skoro do teraz nie zdradziłam mu swojej tożsamości, to chyba jestem godna zaufania!
- Jesteś Biedronką i strażnikiem szkatułki. To podwójna odpowiedzialność. Boję się, że ponownie serce wygra z umysłem.
- Czarny Kot mi na to nie pozwoli - wyszeptała. - Jeśli będzie trzeba wykorzystam ostateczną naukę Mistrza Fu. Oddam opiekę Czarnemu Kotu. Zapomnę o Tobie, o wszystkim, jednak świat będzie bezpieczny, a on na pewno da radę.
- A jeśli zapomnisz o Adrienie?
- Jeśli to będzie prawdziwa miłość, to poznam ją od razu - westchnęła niepewnie. - Jeśli jednak to zwykłe zauroczenie, nic się nie stanie.
- Może zdarzy się świąteczny cud? - Tiki przytuliła jej policzek. - Jesteś najlepszą Biedronką jaką miałam, a Plagg to samo powie o Czarnym Kocie.
- Czarny Kot - mruknęła pod nosem i bezwładnie położyła się na łóżku. - Kocha Biedronkę, a ja nie umiem tego odwzajemnić. Powinnam się z nim spotkać.
- Co mu powiesz?
- Będę mu życzyć wesołych świąt - odparła. - Tiki, kropkuj!
Zwykłe ubrania Marinette zmieniły się. Miała teraz na sobie czerwony strój z czarnymi kropkami, a do tego magiczne jojo. Stała na środku pokoju w kostiumie Biedronki. Chwyciła zaczarowany przedmiot i zadzwoniła do Czarnego Kota. Jak zwykle odezwała się poczta głosowa. W sumie nie miał po co być w stroju, póki co w Paryżu panował spokój.
- Kocie, czekam na ciebie na dachu piekarni Dupain-Cheng. - Nagrała mu się.
Zamknęła jojo i udała się na taras, na górę. Stanęła przy barierkach i myślała jak ma wszystko przekazać. Rozejrzała się wokół i zobaczyła pierwsze ozdoby. Uświadomiła sobie, że nie ma nic dla Czarnego Kota w związku ze świętami. Po chwili usłyszała uderzenie jakiegoś metalowego przedmiotu o ziemię, a kiedy się odwróciła, ujrzała Czarnego Kota. Miał jasne włosy, z których wystawały kocie uszy. Po maską kryły się jasnozielone oczy. W ręku trzymał swój kij, a ubrany był w czarny skórzany strój i wystający pasek imitujący ogon.
- Kropeczko, co się stało?
- Chciałam złożyć ci życzenia świąteczne. - Podeszła bliżej i chwyciła go za dłonie. - Kocie, dziękuję ci, że zawsze mnie wspierasz. Nigdy we mnie nie zwątpiłeś, nawet jak popełniałam największe głupoty.
- Biedronko, mimo tego, że mamy Miracula, jesteśmy tylko ludźmi, a to normalne. Najważniejsze jest to, że zawsze wyciągasz nas z opresji.
Przytulił ją do siebie. Był w niej zakochany po uszy, jednak wiedział, że jej uczucia są zupełnie inne. Pozostawało mu wspierać przyjaciółkę zawsze, gdy będzie to potrzebne, może kiedyś zdarzy się cud i ona również pokocha go wielką i szczerą miłością.
- Kropeczko, wesołych i spokojnych świąt!
Czarny Kot wskoczył na balustradę. Biedronka patrzyła na niego zaszklonymi oczami.
- Kocie... - wyszeptała, a on obdarzył ją wówczas spojrzeniem. - Jeśli kiedykolwiek coś pójdzie nie tak, chcę abyś to ty był strażnikiem szkatułki.
- Dobrze, że zawsze będzie wszystko dobrze. Tworzymy drużynę...
- Niepokonaną - powiedzieli równocześnie.
Czarny Kot odbił się od barierki i wrócił do siebie, do domu. Skakał nad budynkami Paryża, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że nie usłyszał od swojej przyjaciółki wszystkiego, co planowała mu wcześniej przekazać. Dziwiło go też miejsce spotkania. Byli na tarasie w domu Marinette. Wszedł niepostrzeżenie do swojego pokoju.
- Plagg, chowaj pazury!
Chłopak powrócił do swojego normalnego ubioru, a obok niego pojawiło się Kwami. Czarny pluszak z wąsami, który od razu podleciał do szafy, gdzie był schowany dla niego ser. Adrien położył się na łóżku i patrzył się na sufit. Co mogło się stać, że jego Kropeczka tak nagle chciała się spotkać i to blisko domu Marinette? Podniósł się z impetem.
- Plagg, są dwie możliwości... - Kwami podleciał do niego, połykając porcje swojego przysmaku. - Albo Marinette to Biedronka, albo... Marinette była w niebezpieczeństwie.
- Lub Biedronka kupiła pieczywo w ich piekarni i zajadała się nim, chwilę wcześniej nakładając przepyszny ser!
Plagg wiedział, że musi odgonić Adriena od skojarzenia Biedronki z Marinette. On znał sekret, ale nie mógł pozwolić, aby jego właściciel również poznał prawdę. Zakłóciłoby to wszystko, szczególnie, że to ona jest teraz strażnikiem pozostałych Miraculum. Do pokoju chłopaka weszła Natalie, asystentka jego ojca. Jak zwykle miała nienaganny strój i makijaż oraz spokojne spojrzenie, pełne profesjonalizmu. Adrien bardzo ją cenił, lecz nigdy nie zastąpiła mu matki, chociaż wspiera go i pomaga jak tylko umie najlepiej. Plagg schował się do kieszeni w jego koszuli tak, aby nikt go nie zauważył.
- Adrien, jutro wigilia - zaczęła melodyjnym głosem. - Czy w tym roku również będziesz chciał kogoś zaprosić?
- Święta w gronie najbliższych przyjaciół byłyby najcudowniejszym prezentem - wyszeptał. - Jednak, co na to ojciec?
- Wyraziłem zgodę! - z korytarza słychać było donośny, męski baryton.
Do pomieszczenia wszedł ojciec blondyna. Gabriel Agrest był wysokim mężczyzną o białych włosach, zawsze elegancko ubranym, ponieważ musiał prezentować się stylowo i dostojnie jako najbardziej znany projektant mody. Poprawił swoje okulary i spojrzał na syna. Adrien był dla niego wszystkim, to dla niego chciał pozyskać Miraculum, miały one przywrócić matkę chłopaka. - W zeszłym roku byłeś bardzo szczęśliwy spędzając ten dzień wśród szkolnych przyjaciół, dlatego pomyślałem, że możemy to powtórzyć. Natalie przekaże ci wszelkie zasady tego spotkania, ustalicie też menu.
Adrien z uśmiechem przytaknął, a Gabriel wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Blondyn cieszył się jak małe dziecko, jakby zobaczył stertę prezentów pod świątecznym drzewkiem. Mógł zaprosić swoich przyjaciół, aby spędzili z nim święta. Spojrzał na asystentkę swojego ojca, która stała i czekała na instrukcje.
- Natalie nie bądź taka i usiądź obok mnie! - Pokazał miejsce tuż przy nim na łóżku. - Jesteś praktycznie członkiem rodziny.
Kobieta niepewnie spoczęła na wyznaczonej pozycji i odblokowała laptopa, spodziewając się sygnału od chłopaka, że mogą wszystko ustalić. Miała listę zasad, jednak chciała zacząć od przyjemniejszych rzeczy, aby Adrien mógł się cieszyć pomysłem swojego ojca.
- Na pewno zaprosimy Nino i Alyę, w końcu są parą. Marinette jest najlepszą przyjaciółką Alyi, także i moją, na pewno ucieszy się jak będzie Luka - zaczął wymieniać. - Alix, Kim, Ivan i Mylen. Rose i Juleka, oczywiście Nathaniel, Marc i Max ze swoim przyjacielem!
- Co z panienkami Kagami, Chloe i Lilą?
Chłopak chwilę zaczął się zastanawiać. Kagami raczej nie była duszą towarzystwa, ale może dzięki takiemu spotkaniu zdobędzie nowych przyjaciół.
- Kagami i Chloe mogą być, jednak jeśli chodzi o Lilę, niestety odpada. Marinette nie będzie się przy niej dobrze czuła.
- Skoro Panienka Bourgeois to również Sabrina?
Przytaknął.
- Adrienie, nie uważasz, że Lila może czuć się zawiedziona?
- Natalie, to był Twój pomysł? - zmienił temat.
- Twojego ojca, on bardzo lubi, kiedy jesteś szczęśliwy - odpowiedziała z uśmiechem. - Ja natomiast obiecałam wszystkiego dopilnować, mam nadzieję, że mi w tym pomożesz.
Wrócili do ustalania dalszych szczegółów. Kiedy skończyli, usłyszał wszystkie zasady, takie jak utrzymanie porządku, spokój oraz dobra atmosfera. Natalie wyszła, a do niego dołączył Plagg. Adrien położył się na łóżku, a Kwami latało wokół niego ciesząc się, że będzie niesamowita wyżerka na Wigilii dla tak dużego grona.
- Szkoda, że nie będziesz mógł się pokazać - uspokoił go chłopak, rozszerzając lekko kąciki ust. - Spokojnie, Plagg, dla ciebie również będzie uczta.
Blondwłosy podszedł do szafki i wyjął małą, czerwoną paczkę. Plagg od razu ją otworzył i ujrzał okrągły ser, który swoim zapachem aż parował. Zanim zdążył go zjeść, Adrien zamknął pudełko.
- To na jutro. - Zatrzymał go. - Pokazuje ci to tylko dlatego, że i tak byś go poczuł.
Kwami zaczął latać po całym pokoju, jego ekscytacja prezentem była niesamowicie zabawna. Nagle rozległ się huk, a chłopak przez okno dojrzał Biedronkę, która kogoś goni.
- Znowu robota - wystękał Plagg. - Święta nie powinny być pełne miłości i spokoju?
- Podobno. - Adrien odsunął się od szyby. - Plagg, wysuwaj pazury!
Kwami wstąpiło w pierścień, a on ponownie stał się Czarnym Kotem. Wyskoczył przez okno i podążył do swojej przyjaciółki.
- Kropeczko, chyba się dzisiaj widzieliśmy! - zaśmiał się, stając obok niej. - Z kim walczymy?
- Pakunarka - odparła z uśmiechem. - Wszystko pakuje w prezenty świąteczne.
Czarny Kot rozejrzał się, co kilka metrów zauważając przeróżne paczki. Wreszcie ujrzał przeciwnika. Była to młoda dziewczyna w fioletowo-czarnym stroju, w ręku miała niekończącą się wstążkę, a kiedy nią wystrzeliła, jej cel zmieniał się w prezent. Superbohaterowie unikali ataków i planowali dalsze działania.
- Kropeczko, może jutro urządzimy sobie Miraculową Wigilię? - zaproponował, ledwo unikając wstążki. - Ty, ja i nasze Kwami w Miraculach?
- Kocie, masz świetne pomysły - odpowiedziała. - Jednak najpierw skończmy...
Nie zdążyła dokończyć zdania, ponieważ broń przeciwnika jej dosięgnęła, a ona zmieniła się w prezent. Czarny Kot zaczął jej bronić. Został sam. To zawsze szczęśliwy traf ich ratował, a teraz jego miłość była zaklęta.
- Kotaklizm!
Nad jego dłonią pojawiła się czarna energia. Musiał polegać tylko na sobie i mocy, którą miał. Unikając ataków, pojawił się przed Pakunarką i zniszczył jej broń. Akuma wyleciała, a po chwili ich przeciwnik zmienił się w zwykła osobę. Czarny Kot złapał fioletową ćmę i nie pozwalał jej uciec. Zło zaczęło znikać i również Biedronka wróciła do normalności.
- Kropeczko, czas na złapanie Akumy!
Wypuścił nocnego motyla, a ona złapała owada i oczyściła ze złej energii. Jednak nie mogła naprawić szkód, ponieważ nie wykonała szczęśliwego trafu. Przypomniała sobie wtedy jedną z nauk Mistrza Fu. Chwyciła swoje jojo i je otworzyła.
- Biedronki czas na naprawę! - krzyknęła.
Miliony czerwono-czarnych stworzeń rozeszło się po mieście i naprawiło wszelkie szkody. Nawet osoba opętana przez Akumę wróciła na swoje miejsce.
- Zaliczone. - Wystawiła do Kota żółwika. - Jak zawsze.
- Zaliczone - powtórzył, uderzając w jej pięść. - Kropeczko, co powiesz na tę Wigilię?
- Jestem jak najbardziej za. - Rozszerzyła kąciki ust, opierając się o jego ramię. - Święta to czas rodzinny, a ty, jako mój przyjaciel, liczysz się jako najbliższa, tajemnicza rodzina.
- Weź szkatułkę, strażniczko...
- Kocie, to nie jest śmieszne - przerwała mu. - Jestem Biedronką i strażniczką jednocześnie, idealna sytuacja, aby popełnić błąd.
- Razem naprawimy każdy błąd. Jesteśmy drużyną której nie da się pokonać.
- Chowaj...
- Dla Twojego bezpieczeństwa nie pozwalam - wszedł jej w słowo. - Moim marzeniem jest poznać twoją tożsamość, jednak nie pozwolę schować kropek. Wolę żyć w niewiedzy niż cię stracić...
- Wiesz, że kocham kogoś innego.
- Może to ja bez Kwami? - Zaśmiał się. - Jeśli jesteśmy sobie pisani, będziemy razem. Może jako posiadacze Miraculum, a może bez nich. Wierzę, że pewnego dnia jednak będziemy ze sobą.
Biedronka odsunęła się i pocałowała go w policzek. Usłyszeli pikanie jego pierścienia.
- Muszę spadać - odezwał się patrząc na nią. - Kropeczko, z okazji świąt życzę ci, abyśmy w walce spotkali się dopiero w nowym roku.
Pokłonił się i odleciał, wracając do domu. Biedronka patrzyła jak się oddala i cieszyła się, że ma tak niesamowite wsparcie. Czarny Kot był jej najlepszym przyjacielem i wiedziała, że uszczęśliwi go spotkanie w Wigilię. Zrobi wszystko, aby się pojawić razem ze szkatułką.
- Gdybyś był Adrienem albo... - zacięła się na chwilę. - Luką, to nasza miłość miałaby sens. Jeśli jesteśmy sobie pisani, los nas połączy, przyjacielu.
Wróciła do siebie. Kiedy była już nad piekarnią rodziców, jej czas się skończył i Kwami opuściło kolczyki. Chwyciła Tiki i od razu podała jej ciastko. Dziewczyna, trzymając Kwami, położyła się na łóżku i zaczęła nad wszystkim myśleć. W głowie miała Adriena i Lukę. Oboje wzbudzali w niej skrajne emocje. Tiki położyła się obok niej.
- Marinette, chyba powinnaś skończyć prezent na wigilie klasową - wyszeptała Kwami. - Wylosowałaś Adriena, więc chyba powinnaś się postarać.
Dziewczyna nagle podskoczyła i podbiegła do zaczętego prezentu. Ozdabiała go bardzo dokładnie. Po pierwsze - kochała modę, po drugie - prezent oficjalnie trafi do jej ukochanego od niej, a i najważniejsze - jego ojciec jest znanym projektantem, jej idolem, więc wszystko musi być idealne.
Tiki podawała jej materiały do pracy oraz podkładała przekąski, aby Marinette nie opadła z sił. Kiedy dziewczyna skończyła, rozłożyła koszulkę. Niebieski t-shirt ozdobiony ręcznie robionymi choinkami, a po prawej stronie wyszyte jego imię. Kwami z uśmiechem zatwierdziła prezent, a ona go perfekcyjnie zapakowała, podpisując liścik na paczce. Nie miała zamiaru popełnić błędu z walentynek, kiedy napisała wiersz i zapomniała zaznaczyć od kogo był.
***
- Wesołych Świąt, Marinette!
Dziewczyna usłyszała Tiki, a kiedy otworzyła oczy, ona już nad nią lewitowała. Marinette leniwie podniosła się i sprawdziła czy szkatułka jest na swoim miejscu. Pewna bezpieczeństwa daru, który otrzymała, przebrała się i poszła na dół na śniadanie. Rodzice już na nią czekali, oboje ubrani w czapki mikołaja. Jej ojciec był postawnym mężczyzną z wąsem, a mama to niska kobieta o fiołkowych, krótkich włosach. Mimo niesamowitego ruchu w piekarni znaleźli chwilę, aby ją zamknąć i zjeść z córką świąteczne śniadanie. Cała trójka była w fantastycznych humorach, do tego choinka stojąca w rogu, wytwarzała szczególną atmosferę. Była ozdobiona kolorowymi bombkami i lampkami, które mieniły się w czterech różnych kolorach.
- Może dzisiaj Władca Ciem da spokój mieszkańcom Paryża, w końcu mamy święta - odezwała się jej mama. - Może ma rodzinę i spędzi z nimi ten czas.
- Na moje, to on jest sam i nikogo nie kocha - odpowiedział mężczyzna, kończąc przeżuwać ostatni kęs swojej porcji. - Gdyby miał rodzinę, nie terroryzowałby naszego miasta. Szkoda tylko Biedronki i Czarnego Kota, jeśli zaatakuje, to oni będą musieli opuścić Wigilię i go powstrzymać.
- Dlaczego wszyscy tak bardzo w nich wierzymy? A jeśli popełnią błąd? - zapytała dziewczyna ze smutkiem.
- Marinette, to też są ludzie, więc może tak się zdarzyć, jednak mają wsparcie całego miasta oraz swoje, a to czyni ich niepokonanymi. - pocieszyła ją kobieta.
Praktycznie utwierdziło ją to w tym, że razem z Czarnym Kotem tworzą niesamowity zespół. Nie boją się też prosić o wsparcie innych. Często dawała Miraculum zaufanym osobom. Jedynym błędem było zgubienie szkatułki z Królową Pszczół, które znalazła Chloe. Właściwie tych błędów było więcej, szczególnie ostatnio. Przez swoje roztrzepanie naraziła Mistrza Fu, co spowodowało, że wyrzekł się szkatułki i stracił pamięć.
Skończyła śniadanie i poszła do swojego pokoju, po czym usiadła na krześle przed komputerem. Nad monitorem ujrzała zdjęcie Adriena. Złapała je i oderwała ze ściany, patrząc przez chwilę na obiekt swoich westchnień. Na jej ramieniu siedziała Tiki, pragnąc jej wykrzyczeć, że to on jest Czarnym Kotem, jednak magia jej na to nie pozwalała. Zresztą wiedziała, że ta dwójka musi sama do siebie dojść.
Telefon dziewczyny zawibrował. Kiedy go chwyciła, zobaczyła zdjęcie Luki. Niebieskie oczy z fotografii spoglądały na nią z radością.
- Luka chce się ze mną spotkać jeszcze przed zajęciami - wyszeptała po przeczytaniu wiadomości. - Tiki, powinnam?
- Jest twoim przyjacielem więc byłoby mu miło - odpowiedziała niepewnie. - Marinette, posłuchaj swojej intuicji.
Dziewczyna chwyciła swoją małą, różową torebkę i wpuściła tam Tiki.
- Masz tam smakołyki z okazji świąt, sama je robiłam specjalnie dla ciebie.
Kwami zanurzyło się w swoich ulubionych ciastkach. Tiki była ostrożna i nie zjadła wszystkiego, co otrzymała w swoim małym schronie. Marinette chwyciła plecak i wybiegła wcześniej niż zwykle, aby spotkać się z Luką. Mieszkała niecały kilometr od szkoły, jednak to nie powstrzymało jej, aby zacząć o nim myśleć. Umiała się z nim dogadać, nie jąkała się przy nim przy każdym zdaniu. Do tego wielce go ceniła i bardzo jej się podobał. Kiedy była już przed szkołą, dojrzała samochód, którym przyjeżdżał Adrien, a niedaleko stał Luka. Zobaczyła blondyna, który wychodził z auta. Z jednej strony widziała Adriena, a z drugiej Lukę, który stał i na nią czekał. Zatrzymała się na moment.
- Marinette, byłaś umówiona z Luką - usłyszała głos Tiki z torebki. - Nie możesz go zawieść...
- Wiem. - Stanęła pewnie. - Nic mnie nie powstrzyma, aby z nim porozmawiać.
Dziewczyna ruszyła pewnym krokiem, gdy tylko zauważyła Lukę. Chłopak miał czarno-niebieskie włosy, a ubrany był zwyczajnie - jeansowa kurtka i spodnie. Patrzył na nią z uśmiechem i czekał aż stanie naprzeciwko niego. Ona sama czuła jak jej policzki się czerwienią. Przed nią jednak wyrósł jakby spod ziemi Adrien.
- Cześć, Marinette - rozszerzył kąciki ust, kiwając. - Słyszałem plotki, że mój klasowy mikołaj jest zdolną projektantką, wiesz coś o tym?
- Cześć, Adrien. - Odmachała, stresując się. - Nie wiem nic na ten temat - wyjąkała, drapiąc się po głowie.
- Szkoda, jednak jeśli plotki są prawdziwe, to już nie mogę się doczekać prezentu.
Blondyn po tych słowach poszedł na górę, po schodach. Marinette spoglądała na niego, tracąc kontrolę nad swoim ciałem i rozumem.
- Jesteś taki idealny... - wyszeptała.
Dopiero kiedy Adrien wszedł do budynku, ocknęła się i przypomniała sobie, dlaczego zjawiła się na tyle wcześniej przed szkołą. Gdy popatrzyła przed siebie, Luki już nie było. Wyjęła telefon i zobaczyła, że ma nieodebraną wiadomość od chłopaka. Czytała ją kilka razy.
- Tiki! - krzyknęła zdenerwowana. - Luka jest na mnie zły!
- Marinette, musisz iść do szkoły. - Kwami próbowało przywrócić jej zdrowy rozsądek. - Luka wie, co czujesz do Adriena!
- Muszę z nim porozmawiać.
Dziewczyna pobiegła jednak w przeciwnym kierunku, wcale nie słuchając rady. Nie patrzyła też na czas, ważne było dla niej, aby porozmawiać z chłopakiem. Kiedy była kilkanaście metrów od szkoły, dojrzała Lukę, który szedł z przewieszoną na plecach gitarą. Zawołała go i od razu podbiegła. Chłopak zaśmiał się, widząc jak próbuje złapać oddech, stojąc naprzeciwko niego.
- Dlaczego poszedłeś? - wydukała.
- Miałem nadzieje, że dogadasz się z Adrienem. - Uśmiechnął się delikatnie. - Nie chciałem przeszkadzać.
- Byłam przecież umówiona z tobą. Napisałeś, że masz coś dla mnie.
- Znalazłem idealną melodię dla ciebie. Taką, która będzie zawsze pasować.
Luka oparł się o ścianę budynku, przekładając gitarę, a Marinette usiadła na ziemi, chcąc go posłuchać. Uchyliła lekko torebkę tak, aby również Tiki mogła usłyszeć te dźwięki. Chłopak przykucnął i zaczął grać. Nie spuszczał wzroku z dziewczyny, a ona zamknęła oczy i wsłuchiwała się w melodię. Każdy ruch jego palców na strunach był idealny, natomiast częstotliwość bicia była zmienna. Raz szybciej, raz wolniej. Patrzył na nią i czekał na jej reakcję. Kiedy skończył, chwycił ją za dłoń.
- Twoje dźwięki będę zmieniał cały czas - wyszeptał. - Marinette, jesteś melodią moich dni, twoje serce jest pełne dobra i miłości.
- Przepraszam, Luka - powiedziała, otwierając oczy. - Kocham kogoś innego.
- Adriena, wiem o tym. - Puścił jej oczko. - Jeśli jednak kiedyś uznasz, że twoje serce znajdzie dla mnie miejsce, to jestem gotowy. Poczekam, bo liczę że i taki dzień nadejdzie.
- Szkoła! - Oprzytomniała nagle.
Spojrzała na zegarek. Spóźniła się trzydzieści minut.
- Luka, bardzo Cię lubię, jesteś świetnym przyjacielem. - Pocałowała go w policzek. - Dziękuje za melodię, jest piękna.
- Liczyłem, że tak ją ocenisz.
Chłopak wyjął z kieszeni pendrive i włożył jej do ręki, po czym złożył jej lekki całus w czoło i odszedł. Jego słowa tkwiły jej w głowie. Ten melodyjny głos powodował, że miała ciarki na całym ciele.
Weszła do szkoły i usłyszała dzwonek. Nie pojawiła się na pierwszej lekcji, właśnie na tej, gdzie miały być przekazane prezenty. Patrzyła, jak jej przyjaciele wychodzą z klasy, każdy z nich z jakąś paczką. Podeszła do niej Alya z czerwoną kopertą.
- Byłam twoim mikołajem. - Zaśmiała się. - Wejściówka dla dwóch osób do kina. Może to przekona cię do randki z Adrienem, który jako jedyny nie dostał prezentu.
Puściła jej oczko i odeszła. Marinette natomiast weszła do sali i zobaczyła blondyna, siedzącego na swoim miejscu ze spuszczoną głową. Dotarło do niej, że on jako jedyny nie dostał prezentu tylko dlatego, że jej nie było. Rozejrzała się po sali. Nie pojawiła się Akuma, czyli jego emocje nie były na tyle silne. Jednak ją martwiło, że on jako jedyny nie poszedł na przerwę.
- Adrien... - wyszeptała, a on na nią spojrzał. - Wybacz, że jako jedyny nie dostałeś prezentu przy całej klasie...
- Bardziej martwiłem się czy coś ci się nie stało. - Uśmiechnął się, wciąż na nią patrząc. - Marinette, poszłaś do Luki, więc tego się spodziewałem.
Dziewczyna zdjęła plecak i wyciągnęła z niego prezent. Niepewnie mu go podała. Zaczął go z coraz większą radością rozpakowywać. W końcu wyjął koszulkę ozdobioną świątecznymi elementami.
- Będzie idealna na wigilię - mruknął. - Marinette, jest cudowna! Jakbyś wiedziała, co jest mi potrzebne na dzisiaj!
- Nie pokazuj jej ojcu, pomyśli, że to kicz...
- Sama mu o tym powiesz. - Zaśmiał się szczerze. - Marinette, ojciec pozwolił, aby moi przyjaciele przyszli do nas na Wigilię. Wiadomo jest, że byłaś pierwsza po Nino, więc liczę, że przybędziesz.
- Adrien, jeśli mam przyjść, to proszę, nie pokazuj ojcu tego. - Pokazała na koszulkę. - Jest...
- Idealna - dokończył za nią. - Najpierw pomyślałem, że po prostu mnie nie lubisz, dlatego się nie zjawiłaś, ale później przypomniałem sobie, że widziałem Lukę pod szkołą. Będziecie ładną parą.
- Ja, on... Nie! - Zaczęła się mieszać.
- Szkoda, bo widać, że jest w ciebie zapatrzony... Marinette, zjawisz się na Wigilii u mnie?
- Oczywiście - odpowiedziała rozanielona.
Adrien z ogromnym uśmiechem wyszedł z sali. W rękach trzymał prezent od dziewczyny. Marinette cieszyła się, że koszulka mu się spodobała. Patrzyła jak znika w drzwiach i dopiero po chwili do niej doszło, na co się zgodziła. Usiadła bezwładnie na krześle.
- Tiki, dzisiaj muszę jakoś sobie wszystko ułożyć - powiedziała, uchylając torebkę. - Po Wigilii z rodzicami muszę udać się do Adriena i jeszcze spotkanie z Czarnym Kotem i Kwami... A co jeśli Władca Ciem zaatakuje?
- Nie martw się na zapas, wracając od Adriena udasz się na spotkanie z Kotem, tylko musisz chronić szkatułkę...
- Tak, wiem. - przerwała jej, przewracając oczami. - Szkatułka jest bezpieczna.
Tiki rozszerzyła kąciki ust, a Marinette zamknęła torebkę i udała się na następną lekcję. Zajęcia były skrócone, a każdą chwilę uczniowie spędzali na rozmowach o swoich świątecznych nawykach. Niby zwyczajny dzień, jednak w powietrzu unosiła się atmosfera świąt. Dziewczyna szła przez korytarz ze swoją przyjaciółką Alyą. Miała ona ciemną karnację, rude włosy i okulary na nosie. Już pierwszego dnia, kiedy się poznały, stały się nierozłączne.
- Jeśli dzisiaj Władca Ciem nie zaatakuje, to będzie świąteczny cud. - Zażartowła.
- A Biedronka i Czarny Kot będą mieli spokojne święta. Tego trzeba im życzyć - podsumowała Marinette.
- Zawsze mogą oddać mi moje Miraculum i pójść na emeryturę. Dam sobie radę bez nich.
Za sobą usłyszały Chloe. Blondynka o nienagannej urodzie i perfekcyjnym stylu. Była nad wyraz pewna wszystkiego co robi, nikogo nie szanowała, nawet Sabriny, którą rzekomo darzyła przyjaźnią.
- Jest za duże ryzyko, że powróci Królowa Miraculum. - Zaśmiała się drwiąco Alya.
- Za to ty nigdy nie dostaniesz już Miraculum Lisa!
- I bardzo dobrze, jeśli to ma narazić kogokolwiek na niebezpieczeństwo, to nie będę się czuła urażona! Wręcz przeciwnie, podziękuje Biedronce, że dba o mnie i moich najbliższych!
Alya chwyciła Marinette pod ramię i odeszła.
- Mówisz serio?
- Marinette, jasne, że tak! - potwierdziła. - Od pierwszego dnia, kiedy otrzymałam Miraculum zrozumiałam, że trzeba swoją tożsamość trzymać w tajemnicy. Dlatego nawet tobie o tym nie mówiłam. Oczywiście dalej bym chciała wiedzieć, kim jest Biedronka, ale tylko po to, aby jej podziękować za to, co robi dla Paryża i za danie mi szansy.
- Myślałam, że nie zaprzestałaś poszukiwań...
- Biedroblog musi się rozwijać. - Uśmiechnęła się, puszczając jej oczko.
Marinette była spokojna. Alya nieoficjalnie nie chce odkryć tożsamości Biedronki, a jeśli jakoś ją pozna, będzie umiała dochować tajemnicy. Zerknęła na swoją małą torebkę, w której była schowana Tiki. Miała nadzieję, że ona to wszystko słyszy i również jest spokojna. Nino, Luka, Alya, Kagami, czy też Max nie będą mogli nigdy więcej pozyskać od niej Miraculum. Władca Ciem poznał ich tożsamość. Właściwie, Adrien także otrzymał od niej szkatułkę, a nie pojawił się wtedy, a przecież mieli się pojawić wszyscy. Widocznie moc Królowej nie zadziałała, ponieważ Miraculum Węża później otrzymał Luka, lub też nie został zaklęty przez żądło Chloe. Spojrzała na blondynkę kątem oka, jako Biedronka była jej winna wyjaśnienia i przeprosiny. Jako Marinette nigdy by tego nie zrobiła, ale musiała być ponad to i się do niej udać, by wyjaśnić wszystko i jakoś zrozumieć.
Zajęcia się skończyły, a Marinette pobiegła do domu. Wyjęła ze swojej szafy pudełko. Tiki obserwowała ją z zaciekawieniem, a dziewczyna szperała w pudle aż w końcu znalazła. W ręku trzymała spinkę z motywem pszczoły.
- Kiedy spałaś, a mi się to nie udawało, robiłam imitację Miraculów - wyjaśniła, widząc zdziwieni Kwami. - To jest pszczoły, idealny świąteczny prezent dla Chloe.
- Chyba ją polubiłaś...
- Zrozumiałam - poprawiła ją. - Nie dziwie się, że była zła. Nikt nie traktuje jej poważnie, dzięki czemu była łatwym celem dla Władcy Ciem.
- Jeśli jesteś pewna, że to ją uspokoi, to wiesz co robić.
- Tiki, kropkuj!
Kwami z radością wstąpiło w kolczyki, a strój dziewczyny natychmiast się zmienił. Marinette, już jako Biedronka, spakowała prezent w pudełko i udała się do hotelu, w którym mieszkała Chloe. Stanęła na obszernym tarasie, zaczęła się rozglądać. Basen, kilka stolików, a na samym końcu dojrzała dziewczynę. Stała obok zepsutego reflektora, którym oznajmiała, że jest gotowa do walki. Podpierała się o barierki i patrzyła w niebo.
- Chloe - powiedziała, podchodząc bliżej.
Blondynka odwróciła się i najpierw w jej oczach było widać ekscytację, jednak później zmieniło się to w złość.
- Biedrołamaga - wydukała, zakładając ręce na piersiach. - Czego chcesz?
- Chloé Bourgeois. - Stanęła naprzeciwko niej, wyciągając pudełko. - Nie mogę więcej powierzyć ci Miraculum, jednak mam dla ciebie coś, co nigdy nie pozwoli ci zapomnieć o tym niesamowitym przeżyciu. To imitacja Miraculum Pszczoły, zrobione przeze mnie dla ciebie.
- Dlaczego nie dasz mi prawdziwego? - W jej oczach pojawiły się łzy.
- Ponieważ to narazi ciebie i twoich bliskich - zaczęła wyjaśnienia. - Chloe, popełniłam dużo błędów, jednym z nich było szukanie innych posiadaczy Kwami, jednak myślałam głównie o twoim bezpieczeństwie. Władca Ciem zna twoją tożsamość jak i innych. Cieszę się, że zostałaś w Paryżu, ponieważ któregoś dnia, gdy będzie potrzebna ta moc, wiem do kogo się udać.
- Czyli nie przychodziłaś, bo szukałaś innej mocy? - wyszeptała, chwytając pudełko.
- Dokładnie. - Przytaknęła z uśmiechem. - Zawsze byłaś ostatecznością ze względu na fakt, że każdy znał twoją prawdziwą tożsamość. Zawsze widziałam twój sygnał, ale musiałam myśleć o twoim bezpieczeństwie.
- Dziękuję - wymamrotała blondynka, wpinając we włosy spinkę.
- Ja również. Chloe, życzę ci wesołych świąt w gronie najbliższych i pamiętaj, że superbohaterką możesz być bez Miraculum. Jesteś jedyną, która nie dała się Akumie, a to jest ważne i możesz nauczyć tego innych.
Wyrzuciła swoje jojo i odleciała. W końcu spełniła swoje postanowienie zanim pojawiła się Królowa Miraculum. Do tego zrobiła coś jako Biedronka, czego nigdy by nie zrobiła jako Marinette. Pokazała Chloe, że jest dobra i silna. Z uśmiechem skoczyła na dach swojego domu. Patrzyła na Paryż, który był ozdobiony świątecznymi światłami mieniącymi się na każdym kroku. Obok niej ktoś się pojawił. To był Czarny Kot.
- Dlaczego ponownie spotykamy się u Marinette? - zapytał cicho. - Grozi jej coś?
- Mały przystanek - odpowiedziała niemalże bezgłośnie. - Co tu robisz?
- Chciałem pooglądać Paryż tak pięknie ustrojony i nagle dojrzałem linę od twojego jojo. Kropeczko, jakie jest twoje życzenie na te święta?
- Abyś nie mówił „Kropeczko".
- A coś bardziej realnego? - Zaśmiał się.
- Chciałabym nie popełniać błędów - odparła szeptem. - Czarny Kocie, nie masz wrażenia, że popełniłam ich za dużo?
- Zawsze znajdujesz ostateczne rozwiązanie. - Objął ją. - Jesteś kropeczką w moim sercu, wiesz o tym?
- Nie umiem odwzajemnić twoich uczuć...
- Może moje życzenie świąteczne zamieni się w cud i pokochasz mnie tak jak ja ciebie - przerwał jej.- Biedronko, nigdy w ciebie nie zwątpię i ty nie możesz tego zrobić. Zawsze znajdziesz rozwiązanie. Zawsze...
Wystawił do niej pięść, a ona spojrzała na ten gest. Nie było przeciwnika, a on chciał zrobić coś, co robili zawsze po złapaniu Akumy.
- Jesteśmy niepokonani - wyszeptała. - Czarny Kocie, zaliczone. - Stuknęła w jego pięść. - Uratowałeś mnie przed najgorszym, czyli poddaniem się.
Pocałowała go w policzek i po chwili mocno się przytuliła. Patrzyli na oświetlony Paryż, nad którym zachodziło słońce. Ozdoby świąteczne powodowały, że czuli się jeszcze bardziej spokojni.
- Nie mam dla Ciebie prezentu - powiedziała w końcu Biedronka. - Jednak chcę, abyś wiedział, że nawet bez Miraculum nie mam lepszego przyjaciela niż ty.
- Kropeczko, w to nie wątpię. - Przytulił ją jeszcze mocniej. - A twoje słowa są najlepszym prezentem, chociaż lepszym byłoby jakbyś powiedziała, że kochasz mnie tak samo mocno jak ja ciebie.
- Niech wystarczy ci, że bez ciebie, takim jakim jesteś, nic bym nie zrobiła.
- Nigdy w ciebie nie zwątpię, nigdy.
Podziwiali Paryż wtuleni. Świąteczne światła koloryzowały miasto, na które patrzyli. Oboje spoglądali przed siebie i czuli, że stolica jest spokojna, bezpieczna i wolna. Do tej pory Władca Ciem nawet nie kiwnął palcem, więc pożegnali się świątecznymi życzeniami. Biedronka, jako Marinette, musiała pomóc rodzicom w piekarni, a Czarny Kot, jako Adrien, zobowiązany był pomóc Natalie w przygotowaniu Wigilii dla swoich przyjaciół. Każdy się zgodził przyjść z uśmiechem, a on cieszył się, ponieważ pomyślał o każdym. Nawet Luka odpisał mu, że będzie. Miał nadzieje, że to spotkanie zbliży go do Marinette, byliby idealną parą. Kiedy był sam w pokoju, z jego kieszeni wyleciał Plagg.
- A jeśli Marinette nie chce być z Luką? - wyszeptał, kładąc się na łóżko. - Plagg, co byś mi poradził?
- Zjedz ser. - Kwami podleciało do niego, podając swój ulubiony smakołyk. - Doceń, że się nim dzielę...
- Doceniam. - Zaśmiał się, odsuwając przekąskę. - Marinette to moja przyjaciółka, więc chce jej pomóc, a bycie z Luką na pewno ją uszczęśliwi.
Plagg chciał coś powiedzieć, jednak jedyne co się udało, to wypuszczenie bąbelków z buzi. Tak działała magia Mirculum, on po prostu chciał pomóc swojemu właścicielowi znaleźć swoją miłość. Adrien chwilę patrzył na niego, śmiejąc się. Nie rozumiał, co się stało, ale wyglądało to nadzwyczaj komicznie. Powoli podszedł do okna i spojrzał na miasto. Ze swojego pokoju miał doskonały widok na cały Paryż. Zawsze mienił się kolorami, jednak teraz doszły światełka choinkowe i bombki. Obok niego lewitował Plagg, który również czuł magię świąt, chciał nawet przytulić swojego właściciela, jednak duma wygrywała. Adrien dostrzegł nagle lecącą Akume. Zaczął się rozglądać po ulicy. Między przechodniami zobaczył mężczyznę, który kucając na jednym kolanie, podpierał się o zwinięte świąteczne drzewko. Miał na sobie kostium świętego Mikołaja, wliczając w to nawet brodę. Chłopak widział jak Akuma chowa się w czapce, a po chwili ten podnosi głowę, coś mówi i fioletowa aura zamienia go w złoczyńcę. Również jego choinka się zmieniła. Nie podpierał się już o nią, tylko pojawiła się obok i sięgała prawie 20 metrów wysokości, a przyozdobiona była w same światełka i łańcuchy. Opętany nie zmienił się znacznie. Widać było, że broda zmieniła się na prawdziwą. Strój białe elementy przeinaczył na czarne, a czerwień stała się bardziej krwista. Mikołaj zaczął strzelać w rozbiegających się ludzi energią z dłoni, a oni zmieniali się w świąteczne bombki i pojawiali się na choince.
- Czy Władca Ciem nie może odpuścić nawet w święta? - Załamał się Plagg.
- Jak widać nie. Widocznie nie ma rodziny ani bliskich. - Westchnął Adrien. - Plagg, wysuwaj pazury!
Ponownie, dzięki trzem słowom, zmienił się w Czarnego Kota. Wyskoczył przez okno i stanął naprzeciwko swojego przeciwnika. Jak zawsze był nad wyraz pewny siebie.
- Zanim cię pokonam powiedz, kim jesteś.
- Jestem Bombowiec i wiedz, że nie masz ze mną szans!
Zaczął atakować go wiązkami światła, które skutecznie omijał, próbując dotrzeć jak najbliżej wroga. Mógł sam zakończyć atak, bez pomocy Biedronki. Najwyżej zniszczyłby Akume Kotaklizmem.
- Wiesz, że koty mają szósty zmysł prawda?
- Biedronki również!
Tuż obok niego pojawiła się jego towarzyszka, machając swoim magicznym jojo. Oboje unikali ataków, które były już coraz szybsze. Postanowili uciec, aby przemyśleć plan działania. Schowali się w ciemny zaułku tak, aby nikt - tym bardziej Bombowiec - ich nie znalazł. Nie bardzo mieli pomysł na to, jak go pokonać. Słyszeli doskonale jak ich szuka.
- Biedronko, Czarny Kocie, oddajcie Miracula, aby Władca Ciem mógł spełnić swoje życzenie.
- Co robimy, Kropeczko?
- Wiesz, że ostatnio nie podejmuję za dobrych decyzji...
- Niech podpowie ci instynkt. - Wskazał na jojo, puszczając oczko.
- Szczęśliwy Traf!
Podrzuciłą przedmiot, z którego wyszła podpowiedź. W jej ręce wpadło pudełko, w środku było puste. Oboje oglądali je bardzo dokładnie. Jak mają pokonać Bombowca pudełkiem?
- Czy to nie jest Miraculum Pszczoły? - Kot wskazał na przód opakowania.
- Mam je dać Chloe? To będzie kolejny błąd!
- Zawsze, kiedy pojawiał się dziwny przedmiot, udawałaś się do Mistrza Fu, teraz ty jesteś strażniczką, a Szczęśliwy Traf właśnie podpowiada ci, że bez Pszczoły nie damy rady, nie musisz go dawać właśnie jej.
- Nie ma czasu, lecę do skrytki. Spotkamy się za piętnaście minut koło jego choinki.
Biedronka udała się w stronę domu. Po drodze dojrzała, że między uliczkami chowa się Mayura. Nie mogła pozwolić, aby odkryła jej skrytkę, ani aby dowiedziała się kim jest. Nie miała zbyt wiele czasu, musiała jeszcze dotrzeć w dwa miejsca, minuty płynęły. Dojrzała, że w mieszkaniu jej najlepszej przyjaciółki jest otwarte okno i bez wahania tam wskoczyła. Alya stanęła jak wryta i nie wiedziała zupełnie co się dzieje.
- Alya, podąża za mną Mayura, a muszę udać się po szkatułkę z Miraculami, jesteś w stanie mi pomóc?
Dziewczyna chwilę się zastanawiała, ale szybko znalazła rozwiązanie. Z szafy wyjęła pudełko, w którym był strój... Biedronki. Alya jak najszybciej go ubrała i wyjaśniła swój pomysł. Miały jeszcze tylko kilka minut, o czym poinformowały kolczyki bohaterki. Przemiana zwrotna była już bardzo blisko. Alya wybiegła z domu i udała się na sam dach i wywiodła Mayurę w zupełnie innym kierunku. Biedronka zaś pobiegła na dół i schowała się w jakimś małym pomieszczeniu. Kiedy się zmieniła, niepostrzeżenie wyszła z budynku. Tiki schowała się do torebki i ładowała siły, jedząc ciastka. Marinette biegła najszybciej jak mogła. Mijając rodziców, pobiegła do swojego pokoju i ze szkatułki wyjęła Miraculum Pszczoły.
- Komu je dasz? - zapytała Kwami.
- Chyba nie mam wyboru...
Aby nie wzbudzać podejrzeń, wybiegła z domu przez główne wyjście i po chwili schowała się w jakimś zaułku, by ponownie zmienić się w Biedronkę. Udała się do hotelu Le Grand Paris, którego właścicielem jest André Bourgeois. Na piątym piętrze budynku mieścił się pokój jego córki, Chloé. Blondynka siedziała przed telewizorem i oglądała jak dziennikarka zdaje relację z ataku Bombiarza.
- Chloe Bourgeois. - Przed nią stanęła Biedronka, wyciągając szkatułkę. - Powierzam ci Miraculum Pszczoły...
- Będę musiała je pewnie oddać?
- Tak, po skończonym zadaniu Miraculum musi do mnie wrócić, abyś była bezpieczna.
- Nie boisz się powrotu Królowej Mirculum?
- Ufam ci...
Chloe wstała i wzięła szkatułkę, kiedy zmieniła spinkę, pojawiło się Kwami. Elegancka Pollen.
- Witaj, moja Królowo.
- Pollen, szykuj żądło.
Kwami wstąpiło w spinkę, a strój Chloe się zmienił. Miała czarną maskę i żółty strój z ciemnymi elementami. Obie udały się pod choinkę wroga, w międzyczasie Biedronka wyjaśniła plan działania. Kiedy zjawiły się na miejscu, Czarny Kot już walczył z Bombkarzem. Widać było, że jest zmęczony, a jego przeciwnik stawał się coraz szybszy. W ostatniej chwili Biedronka go odepchnęła od ataku i sama została trafiona.
- Kocie, dom Marinette!
Ostatnie, co udało jej się wykrzyczeć, zanim zniknęła. Na samej górze choinki pojawiła się gwiazda, w której widniała postać bohaterki. Bombkarz zaczął się śmiać i cieszyć, że już jedno Miraculum jest gotowe dla Władcy Ciem. W tym czasie Królowa Pszczół chwyciła swoim żądłem Czarnego Kota i wyrzuciła go w stronę domu Marinette. Zrozumiał aluzję. Jak najszybciej udał się do pokoju dziewczyny, wlatując przez otwarte okno. Zaczął się rozglądać. Marinette faktycznie miała w swoim pokoju dużo jego zdjęć jako Adriena, jednak już go to nie dziwiło. Ona interesowała się modą, a on był modelem. Dlaczego miał udać się właśnie do niej? Szczególnie, że właścicielki pokoju w nim nie było. Czas płynął, a on szukał wskazówki, jakiejkolwiek. Nagle coś sobie przypomniał, wiadomość głosową nagraną przez Biedronkę przez ich komunikator: „Kocie, szafki nocne skrywają wiele tajemnic, zapamiętaj to". Czuł się nieswojo otwierając mebel przy łóżku dziewczyny, ale chyba tak tylko mógł znaleźć rozwiązanie. Zobaczył drewnianą szkatułkę, a na niej liścik.
"Czarny Kocie, oto szkatułka z Miraculami, skoro tu jesteś, to znaczy, że znowu popełniłam błąd. Są dwa klucze, jeden mam przy sobie, drugi jest schowany przez Marinette, jej przyjaciółka na pewno ci pomoże."
Przeczytał kartkę. Biedronka wszystko przemyślała. Wyjął swój kicikij i zadzwonił do Alyi, odebrała zdyszana.
- Cześć, tu Czarny Kot - zaczął niepewnie. - Podobno umiesz mi pomóc odnaleźć klucz u Marinette... I dlaczego tak dyszysz?
- Czarny Kot? - Zdziwiła się. - Uciekam przed Mayurą jako Biedronka. Klucz... Jedna klapka od podłogi u niej jest ruchoma, tam powinien być.
- Podejrzewam, że Mayura już cię nie goni. - Usłyszał jak się zatrzymuje. - Biedronka została złapana przez Bombkarza, a ona na pewno już o tym wie. Alya, wiesz od czego ten klucz?
- Marinette mówiła, że od pamiętnika. Nie domknęła jej i się o nią potknęłam, musiała mi to wyjaśnić.
- Dzięki. - Rozłączył się.
Zaczął szukać ruchomej klapki i dopiero po dłuższej chwili ją znalazł. Wyjął nieduży klucz na rzemyku, otworzył szkatułkę i zobaczył to, które otrzymała Biedronka oraz wszystkie inne Miracula. Musiał wybrać odpowiednie dla idealnej osoby. Spojrzał na zegarek. Przypomniał sobie, że zostało ono już komuś przekazane w przyszłości. Alix nie jest znana Władcy Ciem jako posiadacz Miraculum, do tego cofnięcie się w czasie będzie tu przydatne. Schował szkatułkę i dopisał coś do liściku.
- Mam tylko nadzieję, że Marinette nic nie grozi... - wyszeptał. - Dlaczego Kropeczka ukryła szkatułkę u niej?
Wyskoczył przez okno i udał się do domu Alix. Stanął na parapecie od jej pokoju i zapukał. Odsunęła zasłonę i wpuściła go do środka. Miała różowe włosy i luźny strój. Pierwszy raz widział ją bez nakrycia głowy. Ona nie rozumiała po co się u niej pojawił. Wyciągnął dłoń ze szkatułką.
- Alix Kubdel, to dla Ciebie... Miraculum Królika, które daje moc... - zaciął się. - Dobra nie jestem w tym dobry, od tego jest Biedronka. Pomożesz mi ją uwolnić?
- Jeszcze pytasz?! - odpowiedziała z ekscytacją.
Chwyciła zegarek i pojawiło się Kwami Królika, które zaczęło zadawać mnóstwo pytań związanych z czasem.
- Nie otrzymujesz go na stałe. - Zgasił jej ekscytację. - Jak wszystko wróci do normy, oddasz je Biedronce lub mi.
- Jasne, jasne. - Pomachała ręką. - Fluff, rusz wskazówki!
Jej strój zmienił się na biało-niebieski, na oczach miała maskę, pojawił się też parasol - czyli jej broń. Chwyciła się Czarnego Kota i wyskoczyli przez okno. Stanęli nieopodal choinki Bombkarza, pod którym walczyła z wrogiem Królowa Pszczół. Próbowała go unieruchomić, jednak był za szybki. Wydawało się jakby z każdą minutą jego prędkość się zwiększała.
- Królix, cofnij się w czasie zanim pojawiła się gwiazda na szczycie! - Wskazał na przedmiot z zaklętą Biedronką.
- Majstrowanie z czasem może być niebezpieczne, a tutaj jest inne rozwiązanie...
Nie mógł jej powstrzymać, odbiegła i schowała się za choinką. Powoli zaczęła się na nią wspinać. Chwyciła gwiazdę i zeskoczyła, niepostrzeżenie wróciła do Czarnego Kota, który wszystko obserwował ze zdziwieniem.
- Jeśli to się nie uda, cofnę się w czasie i wykonam twój plan. Zniszcz to.
- Kotaklizm!
Nad jego ręką pojawiła się czarna energia. Bardzo niepewnie przybliżył rękę w stronę przedmiotu. Widział na niej postać Biedronki. Bał się, że to ją zniszczy. Spojrzał na Królixa, była nad wyraz pewna swojego pomysłu. Zerknął na Królową Pszczół, która traciła resztki sił. Musiał to zrobić. Dotknął gwiazdy, a ona się rozpadła. Pojawił się dym, a kiedy opadł, stanęła Biedronka.
- Wiedziałam, że dobrze wybierzesz - wyszeptała. - Szczęśliwy Traf!
Ponownie wyrzuciła jojo i do jej rąk wpadła... Skakanka. Czarny Kot i Królix stanęli obok niej.
- Pomóżcie Królowej Pszczół, już wiem co robić.
Oboje ruszyli, a ona szukała rozwiązania. Musiała skłamać, aby zyskać więcej czasu. Rozglądała się, a jej zmysły pokazały jej, co ma robić. Podbiegła za Czarnego Kota i chwyciła jego pas, który rzuciła Królowej Pszczół. Ledwo łapiąc oddech, chwyciła go i dojrzała też, że był on związany ze skakanką. Biedronka stanęła naprzeciwko niej, po czym obie równo naciągnęły dwa połączone przedmioty a Bombkarz się o to potknął. Królowa Pszczół użyła swojej mocy i go unieruchomiła. Cała czwórka stanęła nad nim.
- Królix, chcesz czynić honory? - zapytała Biedronka.
Bohaterka przytaknęła i zdjęła mu czapkę, rozrywając ją na dwie części. Wyleciała fioletowa Akuma.
- Pora wypędzić złe moce! - Biedronka chwyciła ćmę w jojo i po chwili wypuściła białego motyla. - Żegnaj, miły motylku.
Bombkarz zmienił się w normalnego człowieka, który nie bardzo wiedział co się stało. Zniknęła również choinka, a wszyscy i wszystko, co było w bombkach, wróciło do normy. Biedronka chwyciła skakankę i wyrzuciła ją w niebo.
- Niezwykła Biedronka!
Wszelkie zniszczenia zostały naprawione, nawet Alya wróciła do swojego pokoju, rozglądając się zaskoczona i szczęśliwa, że pomogła swojej bohaterce, bez otrzymania Miraculum. Cała czwórka stanęła i przybili sobie tak zwanego żółwika mówiąc: „zaliczone!".
- Kocie, ja odstawię Królową Pszczół, a ty zajmij się Królixem, nawet my nie możemy poznać naszych decyzji i ich tożsamości.
Puściła mu oczko i razem z Królową Pszczół wróciła do niej do domu. Za to Czarny Kot odstawił Królixa do siebie, a ta oddała mu Miraculum, dziękując za zaufanie.
- Władca Ciem nie zna twojej tożsamości, ale inni też nie mogą...
- Czarny Kocie, ja to wiem. - Przewróciła oczami. - Możesz mi zaufać, proponuję też, abyś podczas walki kierował się rozumem a nie sercem i miłością do Kropeczki.
- Kiedyś wpadnę z Miraculum i pokażesz mi, czy w końcu mnie pokocha.
Mrugnął porozumiewawczo i wrócił do siebie. Przemiana zwrotna była coraz bliżej. Postanowił, że szkatułkę odda Biedronce na ich wspólnej Wigilii. Teraz, jako Adrien, musiał zorganizować święta dla swoich przyjaciół.
W tym czasie Biedronka odebrała od Chloe Miraculum. Bez słowa po prostu jej przekazała spinkę.
- Dziękuję za pomoc, jeśli ktoś by pytał...
- Nie ja byłam Królową Pszczół - przerwała jej. - Muszę chronić najbliższych. Miałaś rację nie powierzając mi Pollen więcej razy, już to rozumiem. Nie dopuszczę, aby Akuma mną zawładnęła.
- Wesołych Świąt!
Biedronka wyleciała przez okno i udała się prosto do swojego domu. Dopiero w pokoju zmieniła się. Podała Tiki ciastko, a sama podeszła do szafki nocnej. Kiedy ją otworzyła, chwyciła kartkę, którą napisała dla Czarnego Kota. Zobaczyła dopisek: „Twoim błędem był ratunek dla mnie. Mam tylko nadzieje, że Marinette jest bezpieczna. O nic więcej nie będę prosił.".
- Będziesz musiała mu to wyjaśnić - wyszeptała Tiki, lewitując obok niej. - Masz jakiś pomysł?
- Muszę tylko dopracować grę aktorską Biedronki.
Odłożyła wszystko na miejsce i zeszła na dół do rodziców, a Tiki schowała się do torebki. Marinette spędziła piękną Wigilię w gronie rodzinnym. Była jej mama, tata, dziadek, babcia oraz wujek, który przybył z Japonii, aby sprawić jej przyjemność. Kiedy wybiła dwudziesta, udała się do Adriena. Wszyscy już byli, a ona wręczyła chłopakowi pudełko z wypiekami jej ojca. Adrien był ubrany w jej prezent. Czuła jak czerwieni się i płonie ze wstydu, a on uśmiechał się do niej i pokazywał jak t-shirt mu się podoba. Kiedy ona jąkała się przy każdym słowie, pojawił się jego ojciec, co jeszcze bardziej zbiło ją z tropu.
- Marinette, to twój projekt? - odezwał się Gabriel.
- Tak ojcze, to jej prezent dla mnie. Była moim szkolnym Mikołajem!
- Masz niesamowity talent. - Wystawił do niej rękę, ignorując słowa syna. - Widać ręczną pracę i doskonałe dobranie kolorów.
- Dziękuję... - wydukała, ściskając mu dłoń.
- Marinette Dupain-Cheng, jeśli się zgodzisz, chciałbym abyś zajrzała do mojej nowej kolekcji, którą projektuje, może ją urozmaicisz.
- Ojcze, naprawdę? - Mężczyzna przytaknął chłopakowi, chowając dłoń za siebie. - Chciałbym w takim razie promować tą kolekcję na wszystkie możliwe sposoby, jeśli to pomoże Marinette.
- Jej talent obroni się sam, ale oczywiście będziesz głównym modelem.
Gabriel odszedł, a ona nie mogła wydusić z siebie nawet jednego słowa. Stała naprzeciwko Adriena, a jego ojciec właśnie zaproponował jej współpracę. Chłopak machał jej dłonią przed oczami i próbował ją przebudzić.
- Marinette wyglądasz jak najdojrzalszy burak świata. - Zaśmiał się.
- To... To... Nie dzieje się - wymamrotała. - Adrien, twój tata żartował?
- On nigdy tego nie robi. Uwierz w swój talent tak jak ja wierzę!
Chwycił ją pod ramię i zaprowadził do reszty.
- Cieszę się, że przyszłaś - wyszeptał po drodze. - Bałem się, że jednak nie chcesz tu być.
Marinette spojrzała na niego i nie wiedziała co powinna zrobić. Dostrzegła, że chłopak trzyma ją pod ramię i zupełnie straciła kontrolę nad sobą.
- Z tobą zawsze - wydukała nieświadomie na głos.
Adrien tylko się zaśmiał serdecznie i razem z nią stanął koło Luki.
- Marinette, wesołych świąt.
Zanim blondyn odszedł, pokazał palcem do góry. Kiedy spojrzała tam, zobaczyła jemiołę. Luka spojrzał więc na nią z uśmiechem i pocałował w policzek.
Wszyscy usiedli do stołu i zajadali się daniami. Nawet Gabriel rozszerzył lekko kąciki ust, widząc gości. Jego syn był szczęśliwy, bo otaczał się dobrymi ludźmi, którzy nie pozwolą go skrzywdzić. Natalie stała z boku, czekając na polecenia, a obok niej był ochroniarz chłopaka.
- Siadajcie! - zachęcił ich Adrien.
- Mój syn ma racje, nie możecie tak stać z boku.
Jego ojciec wstał i odsunął krzesło, na którym usiadła jego asystentka. Wszyscy już zatem siedzieli przy stole i rozmawiali. Marinette po prawej stronie miała Lukę a po lewej Adriena. Czuła się zupełnie zdezorientowana. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, Alya wskazała jej Adriena i wzrokiem zachęciła do działania. Dziewczyna próbowała do niego zagadać, jednak było to bezcelowe, on swoją uwagę skupiał na Kagami. Nie czuła się pominięta, ale wiedziała, że przy niej nie ma szans. Luka chwycił swoją gitarę i resztę wieczoru spędzili na śpiewaniu kolęd.
Po jakimś czasie ochroniarz Adriena powoli zaczął wszystkich odwozić do domu. Gabriel udał się do siebie, a jego asystentka nadzorowała przebieg sprzątania salonu. Chłopak pożegnał ostatniego gościa i udał się do pokoju. Czuł się niesamowicie szczęśliwy. Stanął przed monitorem komputera, na wyświetlaczu było zdjęcie z jego matką. Blondynka o zielonych oczach, takich jak jego.
- Tęsknię - wyszeptał. - Wiem, że czuwasz, abym otaczał się najlepszymi ludźmi. Mamo, kocham cię. Jeśli mnie słyszysz, to proszę zadbaj, aby Marinette była bezpieczna.
- Myślisz, że Biedronka by pozwoliła, aby stała się jej krzywda? - Obok niego pojawił się Plagg.
- Wiesz kim ona jest, prawda?
- Magia nie pozwoli mi ci tego zdradzić.
- Czyli te bąbelki to ta magia? - Zaśmiał się, przypominając sobie wcześniejszą sytuację. - Zanim udamy się na spotkanie z Kropeczką, możesz zjeść swój prezent!
Kwami od razu z ekscytacją poleciało do paczki i będąc wewnątrz, naraz zjadł ser. Kiedy Adrien otworzył pakunek, z prezentu nic nie było. Zmienił się w Czarnego Kota i udał się do miejsca spotkania. Czekała na niego już Biedronka, trzymając szkatułkę. Gdy się pojawił, rozdzieliła między nich Miracula i Kwami się pokazały. Każde dostało swoje przysmaki. Biedronka i Czarny Kot usiedli naprzeciwko siebie z uśmiechami na twarzy.
- Chyba musisz mi coś wyjaśnić... - wyszeptał Kot.
- Marinette otrzymała Miraculum, a podczas ataku nie zjawiła się u Królowej Miraculum, więc była na tyle sprytna, że uniknęła ataku - zaczęła. - Pomogła nam kiedyś, do tego jest bardzo ostrożna.
- Nic jej nie grozi? - przerwał jej.
- W jej pokoju pali się światło. - Wskazała na swój własny dom. - Jest bezpieczna. Z tego co wiem, niedawno wróciła z Wigilii wśród przyjaciół, którą zorganizował Adrien. Kocie, wszystko przemyślałam.
- Nie wątpię - uśmiechnął się zadziornie. - Mistrz Fu zostawił mi list, w którym napisał, że jesteśmy sobie pisani.
Wstał i wystawił do niej dłoń, aby i ona do niego dołączyła. Wszystkie Kwami ich otoczyły, lewitując. Czarny Kot zamknął oczy i poprosił o to samo.
- Chowaj Pazury! - wyszeptał i zmienił strój, a Plagg krążył wokół niego.
- Chowaj Kropki.
Również ona była sobą, a Tiki pojawiła się obok. Oba Kwami spojrzały na siebie ze zrozumieniem.
- Biedronko, Czarny Kocie - zaczęła Tiki. - Dalej nie możecie poznać swoich tożsamości, jednak ja i Plagg możemy wam pomóc spełnić marzenia.
- Liczę na serek po tym...
Plagg podleciał za głowę Marinette, a Tiki za Adriena i pokazując sobie znak popchnęli ich. Adrien ją objął i się pocałowali. Usłyszeli ekscytacje każdego z Kwami.
- Przyszłość mówi, że są sobie pisani! - Usłyszeli Norkę. - Czy dziś czy jutro? Kiedy?
- Plagg, wysuwaj pazury!
- Tiki, kropkuj!
Oboje wypowiedzieli swoje hasła, nie otwierając oczu. Przytuleni, zmienili swoje stroje. Ponownie byli Biedronką i Czarnym Kotem.
- Wesołych świąt, Czarny Kocie...
- Spełnienia marzeń, Biedronko.
- Biedronko?
- Taki prezent na święta. - Zaśmiał się. - Spokojnie, jutro znowu będziesz Kropeczką.
Ponownie usiedli naprzeciwko siebie i zaczęli rozmawiać między sobą, przy okazji słuchając innych Kwami. Dalej nie znali swojej tożsamości, jednak nie było im to potrzebne. Mieli siebie jako właścicieli Kwami. Biedronka przekazała mu mały pakunek, wyjęty ze swojego jojo.
- Nasi pomocnicy muszą być docenieni. To są imitacje Miraculum, które otrzymali. Będziesz pomocnikiem świętego Mikołaja i je rozdasz?
- Dla ciebie wszystko.
Oboje się rozeszli. Biedronka rozdała swoje prezenty, a Czarny Kot swoje. Miraculum węża zostawiła na sam koniec. Przybyła koło statku matki Luki. On sam stał obok i patrzył w gwiazdy, podpierając się o gitarę. Nucił melodię, którą stworzył dla Marinette.
- Luka Couffaine - wyszeptała, a on się odwrócił. - Z okazji świąt mam dla ciebie prezent.
- Dla mnie? - zdziwił się, kiedy zobaczył szkatułkę.
- To imitacja Miraculum, nigdy nie otrzymasz prawdziwego, ale właśnie to pozwoli ci nie zapomnieć o przygodzie którą przeżyłeś. Luka... Wesołych świąt!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro