Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

*Marinette*

Poczułam zapach jabłek... Mama upiekła szarlotkę! Gwałtownie zerwałam się z łóżka i zbiegłam po schodach.

- Cześć, mamo, tato! - Zawołałam.

- Witaj, córeczko. - Odpowiedzieli razem.

- To szarlotka?

- Tak. Teraz już wiem co cię skłoniło do wstania wcześnie w sobotę.- Zachichotała mama.

Czekajcie... Jest dopiero 7.26?! No cóż...

Zjadłam szarlotkę na śniadanie, wzięłam kilka ciasteczek z czekoladą dla mojej kwami i pobiegłam do swojego pokoju. Tikki jeszcze spała.

- Wstawaj, śpiochu!

- M-Marinette? Już nie śpisz?

- No wiesz... Mama upiekła szarlotkę. Mniam! I mam dla ciebie ciastka! - Podałam jej jedno.

- Dzięki, Marinette. - Uśmiechnęła się.

- Ja chyba znowu pójdę spać. - Zaśmiałam się.

               *      *     *

Obudziłam się. Była 9:12.

- Tikki, co powiesz na poranny patrol?

- Zgoda, ale poranny? - Zachichotała.

- Tikki, kropkuj!

Znowu byłam Biedronką. Wyszłam na balkon i upewniłam się, że nikt mnie nie widzi.

Skakałam po dachach. Wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony. Nigdzie nie widziałam ofiary akumy. Nagle usłyszałam za sobą głos:

- Witaj, My Lady.

- Cześć, Kocie. - Przywitałam się.

- Piękny mamy dzisiaj dzień, prawda?

- Taaa... Już nic lepszego nie wymyślisz? - Powiedziałam. Jakoś przeszła mu ochota na żarty. - Słuchaj muszę iść do Mistrza.

- Pójdę z tobą! - Zawołał zadowolony.

- Mistrz powiedział, żebym przyszła sama.

Szłam w stronę jego mieszkania, ale słyszałam, że ten sierściuch za mną idzie.

- Niegrzeczny kotek! - Palnęłam i rzuciłam jo-jem w jego tępy łeb. Niestety zareagował i zaczął machać swoim kijem.

- Ej! Chciałem dotrzymać ci towarzystwa!

- Weź się nie wygłupiaj! Ludzie pomyślą, że ze sobą walczymy! Chociaż dla mnie to bez różnicy, bo i tak bym wygrała.

- No nie bądź taka pewna... - Chyba chciał we mnie rzucić kijem, ale zaczęłam biec i rzuciłam:

- Nara, Kocie! - Byłam prawie pewna, że za mną pobiegnie, ale nie zrobił tego. Usiadł smutny na dachu. - Spotkajmy się o 13:00 w tym miejscu!

Kot popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Nie chciałam mu zrobić przykrości.

Po minucie już siedziałam na poduszce w domu Mistrza i słuchałam  co mówi.

- Tak... - Myślał na głos. - To bardzo dziwne, że Miraculum pawia tam jest. Czarny Kot mi je przyniesie.

- A dlaczego nie ja? - Zapytałam zdziwiona.

- Niech Kot też zrobi coś pożytecznego. - Zaśmiał się.

Taaa... Żartował. Czarny Kot pewnie jest nawet ważniejszy niż ja... A może on się przyjaźni z Adrienem? Muszę z nim o tym pogadać.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro