Rozdział 30
*Adrien*
Oby nie było za późno...
Biegłem w stronę Wieży Eiffla. Widziałem paryżan, którzy uciekali w przeciwną stronę. Wszyscy krzyczeli przerażeni. Z wrzasków rozróżniłem tylko dwa słowa "Biedronka" i "Akuma". Już wiedziałem co się stało... Będę musiał z nią walczyć. Łza spłynęła mi po policzku.
Nagle niebo pociemniało. Znikąd pojawiło się mnóstwo chmur. Po chwili rozpętała się straszliwa burza. Wiatr wiał okropnie mocno. Z domów zrywało dachy, wyrywało drzewa z ziemi. Niebo co chwilę rozświetlały błyskawice. Mało widziałem przez krople deszczu, które spadały na ziemię ze zniewalającą szybkością. One również boleśnie uderzały o moją głowę, ale nie zwracałem na nic uwagi. Biegłem dalej przed siebie. To przeze mnie ją to spotkało! To wszystko moja wina! Teraz muszę to wszystko naprawić, a przede wszystkim uratować Biedronkę.
Z trudem wypatrzyłem jedno miejsce, w którym nie padał deszcz. Wieża Eiffla!
Biegłem ile sił w nogach po tych dachach, których jeszcze nie zerwało, ale musiało się coś wydarzyć, nie? Poślizgnąłem się i spadłem na chodnik. Tym razem na cztery łapy, nic mi się nie stało. Postanowiłem biec tędy. Widziałem ludzi, którzy z przerażeniem patrzyli przez okna pobliskich domów. Jakieś małe dziecko krzyknęło "Das ladę Calny Kocie!". Jakoś nie dodało mi to otuchy. Już niedaleko.
Z każdym krokiem czułem narastający strach. Tak, Ja - Czarny Kot bałem się, ale nie tego, że zginę. Bałem się o moją Księżniczkę, że ta ... Akuma zrobi jej krzywdę. Mógłbym oddać życie, żeby nic jej się nie stało! Ale to nie jest takie proste...
Jakoś powstrzymywałem łzy. Przecież nikt nie może po mnie poznać, że ta sytuacja mnie osłabia, że się załamuję.
Jeszcze chwila... Jeszcze chwila i spotkam się z nią twarzą w twarz... Z tą Akumą, która zaatakowała moją Księżniczkę. Ale to jednak ona... Jeżeli zechcę zrobić krzywdę tej Akumie, to zrobię krzywdę Biedronce... I co ja mam o tym myśleć?! Przecież jak dam się zabić to ona już na zawsze-awsze-awsze zostanie zakumizowana... Co ja teraz zrobię?
Dobiegłem do tego miejsca. Tu gdzie już nie padał deszcz. Nigdzie nie mogłem jej zobaczyć. Po chwili znikąd stanęła jakieś dwadzieścia metrów przede mną i powolnym krokiem szła w moją stronę.
- Witam, witam Czarny Kocie - zaśmiała się.
Nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć. Wiedziałem już wcześniej co się stało, ale zobaczyć to na własne kocie oczy... Przeraziłem się, a łzy same zaczęły napływać mi do oczu, po czym spływały mi po policzkach.
Jej głos był taki... Nie jej... Taki... Przepełniony nienawiścią... To po prostu nie mógł być głos tej Biedronki, którą kocham! Jej oczy były fioletowe. Nie miały tego blasku co kiedyś... Były takie... Sztuczne... Włosy były tak samo związane jak zawsze - w dwa kucyki, tyle że czarnymi wstążkami, czy jak to tam. Nie jestem babą, że mam się znać na fryzurach! Ale były bardziej szare niż niebieskie... Na twarzy miała czarną maskę o szpiczastych końcach, a usta były w tym samym kolorze. Jej ciało pokrywał lateksowy kostium, w dłoni trzymała jojo - wszystko w tym jednym, upiornym kolorze. (Wniosek z tego taki, że ja też jestem upiorny.) Na plecach miała ogromne, czarne skrzydła.
- B-Biedronka? - wykrztusiłem po dłuższej chwili.
- O, przepraszam. Nie przedstawiłam się. Nie jestem już Biedronką. Mów mi Czarny Motyl.
Stała jakieś dwa metry przede mną. Zanim zdążyłem się zorientować, rzuciła jojem w moje ramię, a przedmiot zrobił dziurę w moim kostiumie i wbił się w skórę. Krew pociekła mi z ramienia. Poczułem okropny ból i padłem na kolana. Nie mam najmniejszych szans. Ona mnie zabije.
_____
565 słów. Przepraszam, na więcej mnie nie stać.
Ja się prawie popłakałam! ;( Tak mi szkoda Kiciusia :'(
Dobranoc i miłego czekania na następny rozdział, który pojawi się jak będzie 5 gwiazdek (Nie wcześniej niż dzisiaj koło 14.00, bo mam zamiar spać do co najmniej 12.00).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro