Rozdział 20
*Tikki*
Poleciałam do domu. Na szczęście Marinette słodko spała i nie zauważyła mojej nieobecności.
*Marinette*
Przez ostatni tydzień nie spóźniłam się do szkoły ani razu. Dzisiaj nadszedł tego koniec.
Wpadłam do klasy.
- Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie! - powiedziałam zdyszana i zajęłam miejsce obok Alyi.
Nauczycielka tylko popatrzyła na mnie niezadowolona, a potem kontynuowała lekcję.
***Po lekcjach***
- Mari! A wiesz, że dawno widziałam Biedronkę w akcji? Nic się nie dzieje w tym Paryżu! Gdzie się podział Władca Ciem?! - wyżaliła się moja przyjaciółka.
Och, ta Alya... Dla mnie to ulga, że nie atakuje.
- O... To straszne... Ja też dawno ją widziałam - udałam przerażoną.
Alya uniosła brew.
- No przecież, dla Biedronki to chyba fajnie, że ma mniej roboty, nie? Przecież ma jeszcze normalne życie i swoje obowiązki...
- Masz rację...
*Lila*
Dobra. Uspokój się. To tylko Gabriel Agreste, ojciec twojego ukochanego, zaprosił cię na rozmowę. Okej.
***W gabinecie Gabriela Agreste***
- Dzień dobry, Panie Agreste.
- Witaj. Usiądź.
Wykonałam polecenie.
- Nie chciałbym, żeby mój syn natrafił w życiu na idiotkę, której przykładem jest Marinette. Brzydka, głupia, niezdarna i biedna. Dlatego postanowiłem, że zostaniesz jego dziewczyną. Jesteś ładna, inteligentna i przede wszystkim sławna.
Zarumieniłam się.
- Dziękuję Panu bardzo.
- I masz koniecznie nie dopuścić do niego Marinette. Nienawidzę jej. Ona się w nim zakochała, więc nie dopuść do tego, żeby odwzajemnił jej uczucie. I mój syn jeszcze o niczym nie wie. Sama mu powiesz.
- Oczywiście, Panie Agreste.
- Możesz odejść.
- Do widzenia, Panie Agreste - powiedziałam, po czym dumna ruszyłam w stronę wyjścia.
*Marinette*
Po odrobieniu pracy domowej zostało mi dużo wolnego czasu, bo Władca Ciem nie zaatakował. Zaczynam się martwić. Co jest?! Co z Mistrzem Fu...
O dziwo znudziło mi się oglądanie fotek Adriena, które wisiały na ścianie. A gadanie do ściany już tym bardziej. Przecież mogę się spotkać z Czarnym Kotem, nie? Ale Tikki... Muszę wymyślić jakiś pretekst... O, dobra! Już mam!
- Tikki, co powiesz na mały patrol? - zapytałam.
- Jeżeli tylko zechcesz... - uśmiechnęła się.
- Tikki! Kropkuj! - Po chwili byłam już Biedronką. Tą, która wraz z Czarnym Kotem ratuje Paryż przed złem.
Wyszłam na balkon i wskoczyłam na dach. Pobiegłam tam, skąd bardzo dobrze widać cały Paryż - na wieżę Eiffla. Usiadłam prawie na samym czubku, a lekki wiaterek delikatnie muskał moją twarz. Zamknęłam oczy. Delektowałam się ciszą i spokojem. Nie trwało to długo, ponieważ usłyszałam za sobą kroki. Wiedziałam, że tylko jedna osoba mnie zauważy. Czekałam na niego.
- Cześć, Kocie - powiedziałam i otworzyłam oczy.
- Witaj, My Lady - usiadł obok mnie i pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. - Nie przeszkadzam?
- No co ty - wymruczałam, rumieniąc się jeszcze bardziej.
- Jeszcze dorysować ci czarne kropki na policzkach i będziesz prawdziwą Biedronką - zaśmiał się.
- A nie jestem? - uśmiechnęłam się i pstryknęłam go w nosek. Kichnął. - Oj Kici, Kici - zachichotałam.
Popatrzyłam w jego oczy. W jego zielone oczy. Kot objął mnie, a ja położyłam dłonie na jego karku. Nadal patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżyliśmy swoje twarze do siebie. I wtedy usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni. Wzięłam jojo do jednej ręki i zobaczyłam jego. Popatrzyłam na Kota, a on na mnie. Odebrałam.
- Mistrzu, dlaczego cię nie było? - zapytaliśmy z Czarnym Kotem.
- Zaraz wam wszystko opowiem, tylko do mnie przyjdźcie. I przepraszam, że przerwałem wam w takim momencie - uśmiechnął się.
Dopiero teraz zorientowałam się, że Kot nadal mnie przytula, a ja jedną rękę trzymam na jego karku.
- Jest za co przepraszać, Mistrzu - powiedział Kot i zrobił głupawy uśmieszek.
Błyskawicznie pacnęłam go w pysk, tą ręką, która przed chwilą była na jego karku.
- Ej, a to za co? - pisnął.
- Oj, już ty dobrze wiesz za co! I na przyszłość pamiętaj, że niegrzeczne Kotki bije się po pysku! I to nawet mocniej! A teraz mnie puść!
- Ani mi się śni - wzmocnił uścisk.
Mistrz odchrząknął, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- M-Mistrz t-tam jeszcze jest?! - zdziwiłam się. Myślałam, że już się rozłączył. Ale mi głupio, że na to patrzy.
- To ja już się rozłączam, a wy skończcie to co zaczęliście. Pamiętajcie, żeby zaraz do mnie przyjść - powiedział Fu i się rozłączył.
- K-Kocie to wszystko przez ciebie! - wrzasnęłam.
- Raczej przez Mistrza Fu, bo przerwał nam pocałunek - uśmiechnął się głupio.
Zamknęłam oczy. Wprost gotowałam się ze złości, ale nic już nie mówiłam. To i tak nic nie da.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i wstałam. Popatrzyłam na niego.
- Nie wiem jak ty, ale ja muszę iść do Mistrza Fu - zarzuciłam jojo o jakiś budynek w oddali i poleciałam.
*Adrien*
Jakaś taka nerwowa się zrobiła. Co ją ugryzło? Przecież Mistrz powinien wiedzieć, że jest moją dziewczyną. Ba! Cały świat powinien to wiedzieć!
- Ej, czekaj! - krzyknąłem i ruszyłem za nią.
________________
757 słów ^^
Ach ten Gabriel xDDD
A Koteł taki.... jak to nazwać? XD
Dobra nieważne
Chcecie next? 5 gwiazdek i 3 komentarze :) tylko pliss napiszcie coś innego niż "czekam na next". Jak tak mi piszecie to się zniechęcam :/ i jak piszę bez weny... to wychodzą mi takie rozdziały...
Jutro (w czwartek) wyjeżdżam do babci, ale mam neta w telefonie i postaram się coś wstawić jak znajdę zasięg. I wyjeżdżam na tydzień lub 8 dni ; (
Miłego dnia życzę
~Wasza Em, która straciła wenę.
(tak, będę się podpisywać "Em" xD)
Czekam na komentarze! Bo nie wstawię rozdziału!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro