5. Komplikacje
~ Marinette ~
Oślepiło mnie jasne światło. Zmrużyłam mimowolnie oczy. Kiedy znowu nastała naturalna ciemność nocy, a jedynym źródłem światła były lampy uliczne i oświetlona wieża Eiffla, przede mną stał.. Adrien!? obok którego unosiło się w powietrzu stworzonko podobne do Tikki.
- Nnie, nie, nie! - próbowałam krzyczeć, ale szok i niedowierzanie nie pozwoliły mi wydobyć z siebie mocnego głosu. - To niemożliwe - kręciłam głową jak najęta.
- Cześć Marinette - nieśmiało uniósł dłoń w górę. - Wiem, że jesteś w dużym szoku, ale pozwól mi to wszystko wyjaśnić - wysunął rękę w moim kierunku.
- Nnie dotykaj mnie! - wrzasnęłam, odzyskując głos. - Dlaczego? Jak mogłeś to zrobić? - zapytałam z drżeniem w głosie, czując jak oczy zachodzą mi łzami.
- Marinette, jaa ... Nie usłyszałam co dalej mówił, bo nagłe zrobiło się ciemno przed oczami i zakręciło mi się w głowie. Po czym moje bezwładne ciało osunęło się na ziemię.
~ Adrien ~
Nie sądziłem, że aż tak bardzo zareaguje na to, że ja jestem Czarnym Kotem. Patrzyła na mnie zszokowanym wzrokiem, po czym szok zamienił się w złość i wrogość. Dlaczego tak mocno to przyjęła? Zapewne z powodu rozczarowania, że to ja okazałem się jej partnerem w walce ze złem..
Patrzyłem, jak odsuwa się ode mnie, gdy nagle zachwiała się na nogach i gdyby nie moja szybka reakcja, boleśnie zderzyłaby się z ziemią.
Delikatnie ułożyłem ją w swoich ramionach, siadając na zimnej posadzce. Natychmiast obok mnie pojawił się Plagg, natomiast z małej torebeczki nieśmiało wychyliła swój czerwony łepek Kwami Marinette. Gdy tylko zobaczyła swoją właścicielkę nieprzytomną, wyleciała z torebeczki i usiadła na jej ramieniu, przytulając się do policzka.
- Marinette, nie chciałem - pochyliłem się nad jej twarzą. - To nie tak wszystko miało wyglądać. Wybacz mi moją głupotę.
Czerwono-czarne stworzonko uniosło się w górę i odezwało.
- Plagg, zostawmy ich na chwilę samych - zwróciła się do mojego Kwami.
- Nie ruszę się stąd, dopóki nie dostanę serka - skrzyżował swoje rączki na piersi.
- Tyle lat minęło, a dla ciebie dalej liczy się tylko ser - pokręciła główką i podleciała do Plagga. Chwyciła go za ogonek i pociągnęła za sobą.
- Tikki! Puść mnie. W tej chwili! - wrzasnął, ale stworzonko tylko szybciej wzbiło się w górę.
Zostaliśmy sami. Poczułem napływające do oczu łzy. Pogładziłem ją delikatnie po policzku.
- Marinette, proszę, otwórz oczy - szepnąłem.
Minęła dłuższa chwila, kiedy wzdrygnęła się i zaczęła mrugać oczami.
- G.. gdzie ja jestem? - zapytała słabym głosem.
- Już wszystko w porządku. Zemdlałaś na chwilę - odparłem, uśmiechając się przez łzy.
- Adrien? Co ty? Co ja u ciebie? - zaczęła się wiercić w moich ramionach.
- Ciii.. Uspokój się - przytuliłem ją mocniej do siebie i lekko nachyliłem się nad jej twarzą. - Teraz proszę cię. Nic nie mów - szepnąłem.
- Cco ty ...
Nie pozwoliłem jej dokończyć. Przysunąłem głowę jeszcze bliżej. Tak, że teraz stykaliśmy się czołami i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Jej usta smakowały truskawkami.
Nie wiem czy to przez to, że wprawiłem ją tym całusem w osłupienie czy pragnęła tego tak samo mocno jak ja; odwzajemniła go, napierając intensywniej na moje wargi. Czas ponownie stanął w miejscu, a nasze serca zaczęły bić szybciej.
Kiedy odsunęliśmy się od siebie dotarł do moich uszu jej perlisty śmiech. Była piękna i taka delikatna.
- Jesteś wspaniała My Lady - uśmiechnąłem się do niej, gładząc po policzku.
Natychmiast przestała się śmiać. Spoważniała, wyrywając się z moich objęć. Gwałtownie wstała, lekko chwiejąc się na nogach. Również podniosłem się z miejsca. Wyciągnąłem ręce, by jej pomóc, ale ku mojemu zdziwieniu odsunęła się. Byłem zdezorientowany.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła. - Myślałam, że to jakiś sen, ale ty naprawdę wyjawiłeś mi swoją tajemnicę! Jak mogłeś to zrobić, kiedy wiesz czym to grozi!? Nikt nie powinien wiedzieć kim jesteś. Żadna osoba trzecia. Dlaczego akurat mi ją zdradziłeś? - zapytała, ciężko oddychając.
- Ponieważ wiem, że to ty jesteś Biedronką - powiedziałem cicho. Byłem smutny jej reakcją.
- Cco takiego!? Jak!? Kiedy!? Nie. To nie dzieję się naprawdę! - krzyczała, zakrywając twarz dłońmi.
Usłyszałem jak zaczyna szlochać, byłem skonsternowany całą tą sytuacją. Uniosła głowę, pociągając nosem.
- Twoja zachłanność i bezmyślność przekreśliła wszystko to, na co pracowaliśmy od ponad roku - stwierdziła ze smutkiem w głosie. - Już nigdy więcej nie zobaczysz Biedronki. A Marinette dla ciebie od tej chwili nie istnieje - dotknęła swojej torebeczki. - Tikki, gdzie jesteś? Wracamy do domu! - krzyknęła w noc.
Natychmiast obok niej pojawiła się mała Kwami.
- Wszystko w porządku? - zapytała z troską w głosie.
- Nie i już nigdy nie będzie - odparła ze smutkiem. - Tikki, kropkuj! - krzyknęła, po czym stała się Biedronką. Nawet nie zdążyłem zamrugać, a jej już nie było..
Stałem jak wryty.
Co się stało?
Co poszło nie tak?
Jak to nie zobaczę już Biedronki?
Jak mam teraz zapomnieć o Marinette, kiedy się w niej zakochałem?
Pytania kłębiły mi się w głowie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Plagga.
- Stary, nawaliłeś na całej linii - podsumował. - Jak teraz poradzisz sobie w walce z Władcą Ciem bez Biedronki? - zapytał.
Nie miałem ochoty z nim gadać. Krzyknąłem tylko: Plagg, wysuwaj pazury! I jako Czarny Kot wróciłem do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro