40. Zakończenie cz. II
~ Marinette ~
Nazajutrz w szkole ciągle myślałam o pocałunku z Czarnym Kotem. Po ostatniej lekcji pakowałyśmy rzeczy do plecaków, gdy Alya zagadnęła:
- Miałam nikomu nie mówić, ale jesteś moją przyjaciółką i wiem, że zachowasz to dla siebie..
- To znaczy? - podniosłam brew.
- Wczoraj przyłapałam Biedronkę i Czarnego Kota, jak się całowali! - chyba chciała powiedzieć szeptem, ale była taka tym podniecona, że Adrien, który grzebał coś w swojej torbie na pewno usłyszał.
- Masz na to jakiś dowód? - wolałam się upewnić, że nie zdążyła zrobić zdjęcia.
- Niestety nie udało mi się tego sfotografować, ale wiem co widziałam. Pomiędzy nimi ewidentnie coś iskrzy. Ale wiesz co jest najlepsze? - trąciła mnie łokciem.
Pokiwałam przecząco głową.
- To że całowali się na tarasie twojego mieszkania! - zaczęła się śmiać. I w tym momencie Adrien odwrócił się w naszą stronę.
- O czym ty mówisz? - zapytał mocno zaskoczony. Zdziwiła mnie jego reakcja.
- Nie mówił tobie tato, że nieładnie podsłuchiwać? - wciąż śmiała się Alya.
- Nie musiałem podsłuchiwać, by usłyszeć, tak głośno o tym mówisz - odrzekł. - Powiesz mi? To bardzo ważne.
- Zależy czego nie dosłyszałeś. I pamiętaj. Zachowaj to dla siebie - przestrzegła.
- Jasne. Jasne - pokiwał głową. - Gdzie się całowali?
- Na tarasie domu, w którym mieszka Marinette - zadźwięczała jej komórka. - To mama. Muszę odebrać. Spotkamy się przy wyjściu - krzyknęła, zostawiając mnie z dziwnie przyglądającym mi się Adrienem.
Zamknęłam plecak i chciałam opuścić salę, gdy zatrzymały mnie słowa chłopaka:
- Jak to możliwe? Przecież tam mieszka Biedronka..
- Co powiedziałeś?! - popatrzyłam na niego. Stał zakłopotany.
- Myślałem, że mówię to sobie w myślach - potarł swój kark.
- Powiedziałeś na głos - rzekłam. - Skąd wiesz, że mieszka tam Biedronka? - zapytałam, choć powoli zaczęło to do mnie docierać.
Do niego chyba też, bo zaczął iść w moją stronę uważnie mi się przyglądając.
- Bo to jest moja dobra znajoma. Choć coś mi się wydaje, że ty dobrze o tym wiesz, my lady - zatrzymał się tuż przy mnie.
- Czarny Kot - szepnęłam. Popatrzył się na mnie z dziwną ulgą.
- To dlatego nasze pocałunki były takie magiczne. Bo całowaliśmy się z osobami, które kochamy - dotknął mojej twarzy. Zaczęłam drżeć. - Teraz już mi nie uciekniesz - nachylił się i złożył na moich wargach krótki pocałunek.
Odchylił się, popatrzył mi głęboko w oczy.
- Kocham cię Marinette, moja pani i nie pozwolę tobie odejść już nigdy - szepnął, po czym odwrócił się, zabrał nasze plecaki, złapał mnie za rękę i wyszedł ze mną z klasy.
Wieczorem przyszedł do mnie jako Czarny Kot. Nie przemienił się, tylko leżał ze mną na łóżku i gadaliśmy już grubo ponad godzinę, wszystko sobie wyjaśniając.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że ty jesteś Biedronką. Czy to nie przeznaczenie? - popatrzył na mnie. Uśmiechnęłam się. - Ty zakochałaś się we mnie jako Adrienie, ja w tobie, Biedronce. Ale los tak chciał, że zacząłem zauważać ciebie jako Marinette, aż w końcu się w tobie zakochałem. Ty natomiast przekonałaś się do Czarnego Kota - pogładził mój policzek. - Jestem w końcu szczęśliwy.
Użył kotaklizmu na talerzyku.
- Co ty robisz? - zapytałam podnosząc się, ale mi nie pozwolił. Nachylił się nade mną i tym razem stanowczo i namiętnie pocałował.
W pewnym momencie poczułam jak z Czarnego Kota przemienia się w Adriena. Sprytne pomyślałam i zaśmiałam się. Potraktował to jak koniec pocałunku i zaczął się odsuwać, ale w tym momencie jeszcze mocniej wtuliłam się w niego i kontynuowałam pocałunek, o którym marzyłam od momentu sceny z parasolką.
Nazajutrz byłam cała w skowronkach. W końcu od ponad miesiąca chciało mi się iść do szkoły.
- Nie wiem czy dobrze się stało, że poznaliście swoje tożsamości - Tikki od kilku minut latała koło mnie, kiedy pakowałam się.
- Spokojnie. Będziemy ostrożni podczas akcji i nie tylko - uspokoiłam ją.
- Na pewno dasz radę pracować z Czarnym Kotem, wiedząc kim jest? - drążyła dalej.
- Tikki jestem w końcu szczęśliwa. Adrien mnie kocha i cieszę się, że to on jest moim partnerem - wyjaśniłam. - Nie masz powodów do zmartwień. Naprawdę. A teraz wskakuj do torebki, bo znowu spóźnię się do szkoły.
Pod szkołą czekał na mnie Adrien. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Cześć piękna - chciał mnie pocałować, ale się powstrzymał. - Sorry. Zapomniałem, że chcesz na razie zachować tajemnicę.
- Konkretnie to chciałam. Ale po wczorajszej rozmowie, gdy wszystko sobie wyjaśniliśmy nie chcę się ukrywać. Niech wiedzą, że Adrien Agreste od teraz jest zajęty - puściłam mu oczko.
Nie powiedział nic tylko czule pocałował. Uwielbiałam ten moment, gdy wszystko wokoło przestawało istnieć. Z przyjemnej chwili wyrwał nas krzyk Alyi:
- Nie wierzę w to co widzę! W końcu! - odskoczyliśmy od siebie, czerwieniąc się jak buraki.
- Hej Alya - powiedzieliśmy chórem.
- No proszę, proszę. Jaka zgodność - podeszła do nas. - Cieszę się waszym szczęściem moje gołąbeczki - zaśmialiśmy się nerwowo.
Weszliśmy razem do klasy. I znowu Adrien mnie zaskoczył.
- Hej Nino. Mógłbyś usiąść z Alyą? - zapytał przyjaciela.
- Spoko stary - zajął moje miejsce.
- Przepraszam bardzo - odezwała się Chloe. - A niby gdzie będzie siedzieć Marinette? - zapytała.
- Ze mną - na te słowa Chloe zrobiła się czerwona jak cegła. - Zapraszam Marinette. Od dzisiaj to twoje nowe miejsce - uśmiechnął się do mnie, siadając w ławce.
- Niby z jakiej racji? - krzyknęła Lila, zbiegając z góry.
- Jest moją dziewczyną i od dzisiaj będzie siedzieć ze mną - uśmiechnął się do mnie.
- Marinette!?!?!? - krzyknęły w tym samym momencie Chloe i Lili. - Jest twoją dziewczyną!?!?!?
- Zgadza się. I radzę się wam z tym pogodzić - odrzekł, nawet na niej nie patrząc. Złapał mnie za rękę. - W porządku?
- W jak najlepszym – i by utrzeć nosa Lili i Chloe oraz dla własnej przyjemności, pocałowałam lekko Adriena w policzek.
- Nie!!!! - krzyknęły dziewczyny na ten widok, w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Wybuchliśmy śmiechem.
~ Adrien ~
Marinette coraz swobodniej czuła się w moim towarzystwie. Bardzo mnie to cieszyło. Na przerwie spędzaliśmy czas we czwórkę, z Alyą i Nino. Natomiast Chloe i Lili chodziły złe jak osy, że przestałem być singlem. Bawiło mnie to, bo nawet jeżeli nie zakochałbym się w Marinette, to i tak nie byłbym z żadną z nich. Moje serce już dawno było zajęte. Jak się okazało przez tą samą niebieskowłosą dziewczynę o fiołkowych oczach, tylko zakrytą maską.
***
Minął miesiąc, odkąd zaczęliśmy się spotykać z Marinette. Każde popołudnie spędzaliśmy razem, czy to u mnie czy u niej. Poznawaliśmy się coraz lepiej. W szkole Lili i Chloe chyba pogodziły się z tym, że mam dziewczynę, bo przestały nam dogadywać i w końcu zajęły się swoimi sprawami. A my z Marinette cieszyliśmy się sobą, każdym dniem spędzonym razem i byliśmy, bo tylu zawirowaniach, w końcu szczęśliwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro