Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. Rozstanie

~ Marinette ~

Wciąż nie mogłam uwierzyć, w to, co się przed chwilą wydarzyło. Gadałam z Adrienem, wyznał, że mu się podobam, przytulił mnie, a teraz szliśmy razem za rękę do szkoły. Właściwie to ja unosiłam się kilka metrów nad ziemią, ze szczęścia.

Weszliśmy do holu szkoły, zapominając o tym, że ciągle trzymamy się za ręce, czym przykuliśmy uwagę kilku osób, na szczęście nikogo z naszej klasy. Poczułam się nieswojo i chciałam wyswobodzić rękę, ale Adrien nie pozwolił mi na to.

- Co się stało? - odwrócił się w moją stronę.

- Nie lubię robić sensacji w szkole - wyjaśniłam.

- Mam rozumieć, że nie chcesz, by ktokolwiek się dowiedział o tym, że jesteśmy razem..? - zapytał ostrożnie.

Zamrugałam szybko oczami.

- Tto mmy jjesteśmy rrazem..? - wydukałam. Uśmiechnął się.

- Mam ci to udowodnić? - mrugnął.

Zatkało mnie, więc nic nie odpowiedziałam. Przysunął się bliżej, moje serce przyśpieszyło. Nachylił się i szepnął mi do ucha:

- Spokojnie. Na razie to będzie nasza słodka tajemnica. Jak będziesz gotowa to inni się o nas dowiedzą - musnął mój policzek i oddalił się w kierunku sali.


Dalej stałam jak wryta. Dopiero trącenie przez jakiegoś chłopaka otrzeźwiło mnie i ruszyłam do klasy, w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Przed wejściem Lili wbiegając do sali popchnęła mnie. Straciłam równowagę i runęłam na podłogę. Dziewczyna wybuchła jadowitym śmiechem, Adrien natomiast automatycznie wstał z miejsca, krzyknął Bawi cię to? w stronę zdziwionej Lili i podbiegł do mnie, pomagając mi wstać.

- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? Nic cię nie boli? - zasypał mnie pytaniami, lustrując wzrokiem.

- Nic mi nie jest - posłałam mu lekki uśmiech. - Nie pierwszy raz zaliczam glebę - zaśmiałam się głupkowato. Musnął mój policzek ręką, pod wpływem czego drgnęłam. - Wszyscy się na nas gapią - szepnęłam.

- Sorry. Nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się. Do sali weszła pani.

- Zajmijcie już swoje miejsca. Zaczynamy lekcje - powiedziała, stając przy biurku.

Usiadłam koło Alyi, która trąciła mnie łokciem szepcząc:

- Dziewczyno między wami iskrzy, aż wióry lecą! Na przerwie chce znać wszystkie szczegóły! - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.


~ Adrien ~

Obserwowałem Marinette, która gestykulowała i opowiadała coś Alyi. Zastanawiałem się, dlaczego wcześniej nie widziałem tego, jak Marinette jest piękna i niesamowita. Do tej pory cała moja uwaga była poświęcona Biedronce, ale to już się zmieniło. Od teraz kochałem Marinette, która na swój sposób była podobna do Biedronki. Moje rozmyślania przerwał krzyk Lili:

- Adrien?! Co to miało być?

- O co tobie chodzi? - niechętnie podniosłem na nią wzrok.

- To z Marinette. Po co jej pomagałeś? - wzięła się pod boki.

- Bo to moja.. - już miałem powiedzieć dziewczyna, ale się powstrzymałem. - przyjaciółka. A to co zrobiłaś było chamskie i wredne. Powinnaś ją przeprosić - rzuciłem, wstając, ale zatrzymała mnie ręką.

- Podoba ci się - stwierdziła, jakby z obrzydzeniem. - Co ty w niej widzisz? Przecież to chodzące nieszczęście.

- Nie zamierzam ci się tłumaczyć i to nie twoja sprawa - wyjaśniłem, zabierając rękę.

- Ciekawe czy po tym będzie chciała z tobą gadać - rzekła tajemniczo, po czym kompletnie mnie zaskakując, energicznie pocałowała. Natychmiast ją odepchnąłem, ale było już za późno. Marinette wszystko widziała.

- Co to miało być?! Dlaczego to zrobiłaś?! - krzyknąłem na nią i nie czekając na odpowiedź pobiegłem w stronę Marinette, która stała koło Alyi i była bliska płaczu.

- Marinette to nie tak, jak myślisz - powiedziałem spokojnym głosem, podchodząc do niej i wyciągając w jej kierunku rękę. - Ona sama mnie pocałowała. Zaskoczyła mnie. Nigdy sam, bym jej nie.. - przerwała mi unosząc dłoń.

- Nie musisz mi się tłumaczyć, przecież nic nas nie łączyło. Prawda? - popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym bólu.

- Marinette nie mów tak. Wiesz co do ... - ale nie pozwoliła mi dokończyć. Wyciągnęła z kieszeni bransoletkę, wręczając mi ją. Po czym bez słowa wyminęła i razem z Alyą zniknęły w toalecie.

Miałem ochotę krzyczeć i udusić Lili, za to co mi i Marinette zrobiła. Przecież Plagg przestrzegał mnie przed nią. Ale zamiast tego, schowałem się w szatni i przemieniłem w Czarnego Kota, po czym opuściłem mury szkoły.


~ Marinette ~

Po tym co zaszło w szkole, nie miałam ochoty dłużej oglądać Adriena ani Lili. Dlatego jak tylko Alya wyszła z łazienki przemieniłam się w Biedronkę i uciekłam z budynku. Przemierzałam dachy budowli paryskich, gdy spostrzegłam Czarnego Kota. Siedział przy jednym z obszernych kominów. Głowę miał nisko opuszczoną, więc nie zauważył, że usiadłam koło niego. Zaobserwowałam, że ramiona mu się trzęsą. Czyżby Czarny Kot płakał?

- Czarny Kocie? - zapytałam cicho. - Wszystko w porządku?

Podniósł głowę. Był zaskoczony moją obecnością i chyba zażenowany tym, że widzę go w takim stanie. Faktycznie. Płakał. Ale w jego oczach widać było smutek i jakby tęsknotę po czyjejś stracie. Nigdy nie widziałam go w takim wydaniu. W ogóle nie przypominał tego Kota, którego ja znałam do tej pory. Teraz pokazał zupełnie inne oblicze.

- Biedronka? Co ty tu robisz? Jak mnie znalazłaś? - zasypał pytaniami, ocierając oczy.

- Nie szukałam ciebie. Po prostu musiałam przewietrzyć umysł i zobaczyłam, jak siedzisz - wyjaśniłam. - Co z tobą?

- Wszystko do bani. Przez jedną taką straciłem możliwość bycia z osobą, na której na maksa mi zależy - odparł, wzruszając ramionami.

- To straszne. Przykro mi - położyłam mu dłoń na ramieniu. Nie chciałam, żeby cierpiał. Na swój sposób lubiłam go i wolałam jego wcześniejszą, czasem denerwującą wersję. - Wiesz. Mi też nie jest do śmiechu, bo chłopak, którego kocham od dawna całował się z inną - posłałam mu smutny uśmiech. Pociągnął nosem, lekko unosząc usta do uśmiechu.

- Mogę ciebie przytulić..? - zapytał niepewnie, zwieszając nieśmiało wzrok. - Wiem, że zawsze mnie odpychałaś, ale myślę, że po tym, co oboje dzisiaj przeszliśmy, to może nam pomóc - podniósł wzrok. Miał rację. Raz mogłam sama z siebie przytulić Kota.

- Zgoda - odrzekłam, otwierając mu swoje ramiona. Momentalnie się w nich znalazł.

Poczułam ciepło i szybko bijące serce. Trochę trwaliśmy w uścisku i nawet nie wiem, kiedy, ponownie zapłakany Czarny Kot, pocałował mnie. Nie mam pojęcia, dlaczego go nie odepchnęłam. Być może chciałam się zemścić na Adrienie, że mnie zranił. Ale pocałunek ten był dziwny. W pewnym momencie nie czułam, jakbym całowała Czarnego Kota tylko Adriena, mimo, że nigdy tego nie robiłam. Przeszła przeze mnie fala zachwytu, blisko nieokreślonej tęsknoty i miłości. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale nie chciałam kończyć tego pocałunku..


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #miraculum