38. Zakochanie
~ Adrien ~
Odkąd Marinette weszła do sali nie mogłem się na niczym skupić. Jak tylko ją zobaczyłem przeszedł mnie dreszcz, jak po porażeniu piorunem. I jeszcze ta dziwna akcja z bransoletką. Nie wiedziałem, jak to wyjaśnić. Musiałem pogadać z Marinette.
Jak tylko zadzwonił dzwonek odwróciłem się do niej.
- Muszę z tobą porozmawiać. To ważne. Chodź ze mną do biblioteki - wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
- Na co czekasz? - trąciła ją łokciem Alya, po dłuższej chwili ciszy.
Nie czekając dalej, bo przerwy zostało coraz mniej, złapałem dziewczynę za rękę i pociągnąłem w stronę biblioteki. Gdy tylko weszliśmy do środka, znalazłem ustronne miejsce i odezwałem się:
- Na pewno nie kojarzysz tej bransoletki?
- Nie Adrien. Nigdy nie dostałam od ciebie żadnego prezentu - zaczęła się wycofywać.
- Jesteś pewna, że nic nas wcześniej nie łączyło? - zapytałem nieśmiało, pocierając kark. - Bo wiesz.. Jak inaczej wytłumaczysz tą bransoletkę..
To pytanie ją zatrzymało i chyba zmroziło, bo zamarła, patrząc się na mnie jak na wariata.
- Nnigdy nnic nnas nnie łłączyło - wyjąkała prawie, że pod nosem, przerywając krępującą ciszę.
Zadzwonił dzwonek, po którym Marinette wybiegła z biblioteki. Nie próbowałem jej zatrzymywać, bo musiałem pogadać z Plaggiem.
- Dlaczego mam wrażenie, że coś było między mną a Marinette? To by wyjaśniało tą bransoletkę - powiedziałem do zaspanego Kwami.
- Człowieku przestań drążyć temat tego co było, jeśli było - odrzekł. - Ode mnie się niczego nie dowiesz. Po prostu żyj chwilą obecną, a nie gdybasz co było kiedyś - schował się pod koszulę, bo usłyszeliśmy jakiś hałas.
Musiałem wrócić na lekcję, ale marzyłem tylko o tym, by znaleźć się w domu i wszystko sobie uporządkować. Przeprosiłem panią na spóźnienie, a siadając do ławki spojrzałem na Marinette. Miała głowę pochyloną nad tabletem. Zająłem miejsce obok Nino i próbowałem skupić się na lekcji, co nie wychodziło mi w ogóle, bo moje myśli wciąż krążyły wokół niebieskowłosej dziewczyny, która wyjątkowo nie była Biedronką. Do tej pory tylko Moja Pani tak silnie na mnie działała..
~ Marinette ~
- Odezwij się w końcu - zapiszczała Tikki. - Odkąd przyszłyśmy ze szkoły milczysz.
- Przepraszam Tikki - usiadłam na łóżku. - Po prostu to co się dzisiaj wydarzyło w szkole przerosło mnie. Ta cała bransoletka. Rozmowa z Adrienem. Wiesz jak bardzo stresuje się na jego widok, a dzisiaj ze mną gadał na osobności i to w dodatku zapytał się czy nas coś łączyło. On nawet nie wie, jak bardzo bym chciała. Ale to nigdy nie miało miejsca. Więc ogólnie mówiąc nic z tego nie rozumiem i wciąż cała drżę.
- Oh Marinette - przytuliła się do mnie.
- Czy to możliwe, że faktycznie coś było między nami, dlatego miałam przy sobie tą biżuterię? - zapytałam.
- Wiesz doskonale o tym, że nie mogę powiedzieć tobie wszystkiego; ale jeśli było coś między wami, to prędzej czy później uczucia dojdą do głosu - wyjaśniła Kwami.
- Jesteś bardzo tajemnicza, ale rozumiem - pokiwałam głową. - Pozostaje czekać.
Odezwał się mój telefon.
- Pewnie Alya napisała, czy może wpaść. Też jest ciekawa.. To od Adriena - zdziwiłam się.
- Co pisze? - zaciekawiła się Tikki.
- Chce jutro się spotkać przed szkołą w parku i pogadać - przeczytałam.
~ Adrien ~
Czekałem na Marinette w parku od pięciu minut. Zacząłem tracić nadzieję, że przyjdzie, więc odetchnąłem z ulgą, gdy pojawiła się obok mnie.
- Hej. Dzięki, że przyszłaś - uśmiechnąłem się, by rozładować atmosferę, bo zauważyłem zdenerwowanie na twarzy dziewczyny. - Chciałem wyjaśnić to wczorajsze zajście.
- A jest co wyjaśniać? - zaskoczyła mnie pytaniem.
- Pewnie, że jest. Nie zastanawiałaś się skąd masz tą bransoletkę? - przetarłem kark.
- Nie, bo w to, że mogło coś być między nami nie uwierzę - odparła, spuszczając wzrok.
- Dlaczego tak uważasz? - zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem.
- Bo.. Bo ja.. - zaczęła się jąkać. Była bardzo zestresowana i spięta. Nie miałem pojęcia, dlaczego tak się zachowuje w mojej obecności.
- Spokojnie - podszedłem bliżej. Działała na mnie jak magnez. - Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że mogłoby coś nas łączyć - chyba ją zaskoczyłem, bo podniosła na mnie wzrok, a jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
Gdy nic nie odpowiedziała, postanowiłem wyznać jej prawdę.
- Od wczoraj strasznie silnie na mnie działasz. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Podobasz mi się. I to bardzo. - zaczęła szybciej poruszać oczami. - Nie wiem, czy czujesz to samo, ale mam nadzieję, że tak - podrapałem się po karku. - Powiesz coś..?
Czekałem na jej odpowiedź z coraz mocniej bijącym sercem.
- Ja, ja nie wiem co powiedzieć... - podniosła lekko wzrok. Nie mogłem czekać dłużej, podszedłem jeszcze bliżej i przytuliłem ją.
Na początku była mocno zaskoczona moją reakcją, ale po chwili odwzajemniła uścisk. Pachniała obłędnie, ciasteczkami, w przeciwieństwie do mojego zapachu zgniłego sera. Nie chciałem ją puszczać, ale czekała nas szkoła. Niechętnie odsunąłem się od niej. Zauważyłem, że cała drży.
- Wszystko w porządku? - zapytałem. Pokiwała głową i uroczo się uśmiechnęła. - Idziemy do szkoły? - podałem jej rękę.
- Yhy.. - złapała moją dłoń i ruszyliśmy do szkoły, jak wyczuwałem oboje bardzo szczęśliwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro