35. Ostateczność
~ Marinette ~
Daliśmy się złapać w pułapkę. Czułam na sobie wzrok Czarnego Kota. Poczułam jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Nie mogliśmy nic zrobić.
Lili wygrała.
Popatrzyłam na Czarnego Kota. Pokiwał głową, nie zgadzając się na to.
Ale co ja mogłam zrobić?
Zaraz nastąpi przemiana i nasza tajemnica ujrzy światło dzienne..
Światło...
Wpada przez okno...
OKNO!
I wtedy naszła mnie myśl!
Przecież ciągle jestem Biedronką! Takie wydostanie się z budynku to dla mnie żaden problem.
- Nie tym razem! - krzyknęłam w stronę Lili. Chwyciłam szybko Czarnego Kota za rękę, podbiegłam do okna, otworzyłam je i wyskoczyłam z nim w chwili, gdy się przemienił.
Za pomocą jojo bezpiecznie wylądowałam na chodniku za szkolą.
Cała się trzęsłam. Jeszcze chwila, a nasza klasa dowiedziałaby się o nas. Byłam przerażona tym, do czego zdolna była Lila.
- Myślałem, że już po nas - odezwał się Adrien. Nic nie powiedziałam, tylko mocno się w niego wtuliłam.
- Biedronko - szepnął mi do ucha. Dotarło do mnie, że wciąż nią jestem. Popatrzyłam na niego.
- Już się przemieniam - zdołałam powiedzieć.
Ale nie pozwolił mi na to, tylko czule pocałował. Poczułam jak cały stres znika, ustępując miejsca błogości.
- Marzyłem o tym, odkąd zobaczyłem ciebie po raz pierwszy - mruknął.
- Przecież już się całowaliśmy - nie wiedziałam, co ma na myśli.
- Ale nie jako Biedronka i Adrien - cmoknął mnie w ucho.
- Wariat - uderzyłam go w ramię. - Jak możesz żartować w takiej chwili.
- Nie żartowałem. Powiedziałem prawdę - odparł, udając, że rozmasowuje ramię.
- Musimy udać się do Mistrza Fu, bo nie wiem, kto jeszcze może nam pomóc - stwierdziłam.
- Fakt. Lila jest niebezpieczna i trzeba ją jak najszybciej powstrzymać, zanim zrobi kolejny krok.
- W takim razie ruszajmy - pochwyciłam jego dłoń. - Później się przemienię - wypuściłam jojo i wzbiliśmy się w powietrze.
~ Lila ~
- Co jest z tobą nie tak?! - krzyknęła w moją stronę Alya, chwilę po tym, jak Biedronka uciekła z Czarnym Kotem, czym doprowadziła mnie do szału! - Jak mogłaś zastawić na nich pułapkę, by ich sekret ujrzał światło dzienne!
- Przestań tak się rzucać, jakbyś sama nie chciała tego odkryć - odburknęłam jej.
- To, że mnie ciekawi, kto skrywa się pod maską Biedronki to jedno. Ale ja nie posuwam się do podstępu, by ich zdradzić przed całym światem - podeszła do mnie. - Na serio. Nie wiem co tobą kieruje i chyba nie chcę wiedzieć - pokręciła głową. - Ale to co robisz jest chore.
- Dokładnie - odezwała się Chloe. - Jesteś jakaś głupia czy co, żeby ściągać nas po godzinach do szkoły i trzymać w zamknięciu, tylko po to, bo chciałaś ich wydać, jakby to było takie ważne - położyła dłonie na biodrach. - Moja cierpliwość dobiegła końca. Straciłam tylko przez ciebie czas, więc otwórz te drzwi albo będziesz miała do czynienia z moim ojcem, który jakbyś nie wiedziała, jest burmistrzem Paryża! - krzyknęła, stając przy wejściu i czekając, aż ją wypuszczę.
Zagryzłam zęby. Musiałam pogodzić się z porażką. Otworzyłam drzwi i po chwili zostałam sama w klasie.
Biedronka okazała się sprytniejsza ode mnie, ale Marinette w niczym ją nie przypomina, więc trzeba zaatakować od tej strony.
- Ciesz się Marinette ze zwycięstwa, póki możesz - powiedziałam na głos. - Bo tym razem zemsta będzie podwójnie bolesna - śmiejąc się na tą myśl, opuściłam mury szkoły.
~ Adrien ~
Mistrz już od dobrych kilkunastu minut chodził po pokoju w głębokim zamyśleniu. Od patrzenia na to, jak przechadzał się w tą i z powrotem zaczęła boleć mnie szyja.
Przeniosłem wzrok na Marinette. W skupieniu wpatrywała się w Mistrza. Dosłownie poczułem, jak mocno wierzy, że staruszek nam pomoże.
Złapałem ją za rękę i posłałem uśmiech. Odwzajemniła, poklepując moją dłoń.
- Nie będę ukrywać, że w całym moim życiu związanym z Miraculum nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem - przerwał ciszę Mistrz Fu.
- Czyli nam Mistrz nie pomoże - odezwałem się.
- Jesteś człowiekiem małej wiary, Czarny Kocie - dotknął swojej bródki. - A jako posiadacz Miraculum powinieneś wierzyć. W końcu twoja moc bierze się ze starożytnej magii.
- Przepraszam - bąknąłem, oblewając się rumieńcem.
- Nie mnie przepraszaj - odparł tajemniczo i dodał. - Musicie przyprowadzić tą dziewczynę do mnie. Wtedy zrobię to, co powinienem był już dawno zrobić...
- Mianowicie co? - zapytała, dotąd milcząca Marinette.
- Wymażę z jej pamięci to, co wydarzyło się do tej pory - powiedział. - Ale musicie wiedzieć jedną rzecz. Kiedy ona zapomni, wy również nic nie będziecie pamiętać - podszedł do fotela i usiadł na nim.
- Jak to nic nie będziemy pamiętać?! – krzyknęliśmy razem.
- Zaklęcie, które użyję cofa w czasie wszystkie wydarzenia i osoby w nich uczestniczące, których dotyczy dany problem. W tym wypadku jesteście to wy i tamta dziewczyna oraz wszystkie rzeczy związane z Miraculum. Wszystko inne będziecie pamiętać i czas, w którym się znajdziecie będzie czasem teraźniejszym – wyjaśnił.
- Skoro przestaniemy pamiętać wszystko związane z Miraculum, to również to, że znamy swoje tożsamości i jesteśmy razem – powiedziała Marinette, opadając na sofę.
- Masz rację Biedronko tylko w jednym – popatrzył na nią.
- To znaczy? – zapytała, unosząc brew.
- Nie będziecie znać swoich tożsamości, jednak to, że jesteście razem nie jest związane z Miraculum. Mam rację? – uśmiechnął się.
- A czy jeśli powiem, że to dzięki poznaniu tożsamości jesteśmy razem? – zapytałem.
- Musicie się o tym sami przekonać, lecz wiem, że potęga miłości jest silniejsza od każdej magii na tym świecie – podrapał się po brodzie. – Jeśli wasza miłość jest prawdziwa, to będziecie o tym pamiętać. Nawet po zaklęciu.
Popatrzyłem na Marinette. Posłała mi blady uśmiech. Wiedziałem, że będzie to dla niej trudne, ale nie mieliśmy wyboru.
- Musimy zaryzykować. Lila jest niebezpieczna, a to jedyne wyjście – odezwałem się po ciszy, która nastała.
- Masz rację – Marinette podeszła do mnie i odwracając się do Mistrza rzekła – Jeszcze dzisiaj przyprowadzimy Lili. Chcę już to mieć za sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro