
26. Rozminięcie
~ Adrien ~
„Gdzie to może być?", pytałem sam siebie w myślach, przeglądając dokładnie każdą szufladę bądź półkę w pokoju Lili. „Potrzebna mi pomoc", dodałem już ściszonym głosem.
Czułem się jak włamywacz, który dokonuje kradzieży. Usprawiedliwiałem swój czyn tym, że robiłem to w słusznej sprawie. W końcu zabierałem rzecz, która uprzednio została skradziona właścicielce.
- Plagg, schowaj pazury! – zarządziłem, po czym z powrotem miałem na sobie swoje ubranie, a Kwami unosiło się swobodnie na wysokości moich oczu. Czekałem, aż znowu naskoczy na mnie, jak jest za każdym razem po przemianie, ale pozytywnie się zaskoczyłem.
- Nie mamy czasu, zabieraj pudełko i spadajmy stąd, zanim Lili wróci – powiedział ściszonym głosem.
- Jestem jak najbardziej za, tylko nie wiem, gdzie ono się znajduje – wzruszyłem ramionami.
Plagg z rezygnacją pokiwał głową i zniknął na chwilę w przyległych do pokoju drzwiach. Po chwili otworzyły się i wyleciał z nich Kwami, trzymając w łapkach pudełeczko.
- Chowaj kolczyki, powiedz magiczne słowa i wracajmy do domu – rzucił mi przedmiot i założył łapki na brzuszku.
Szybko wykonałem polecenie, krzyknąłem „Plagg, wysuwaj pazury!" i będąc Czarnym Kotem opuściłem pokój Lili.
**********
- Tato, mam do ciebie sprawę – zacząłem niepewnie, podchodząc bliżej. Ojciec siedział na swoim wielkim fotelu w gabinecie i przeglądał jakieś papiery. Spojrzał na mnie, obniżając lekko okulary.
- O co chodzi synu? Jestem zajęty i nie mam zbyt wiele czasu – odrzekł surowym głosem.
Gdyby sprawa nie była pilna, zrezygnowałbym tak jak zawsze robiłem, kiedy miałem jakiś interes do ojca. Teraz wziąłem głęboki oddech i szybko wypuściłem powietrze z ust, prostując się.
- Wiem, że jest środek tygodnia, ale muszę polecieć do Chin. Natychmiast – dodałem. Spuściłem głowę, przygotowując się na ostrą reakcję ojca.
- W jakim celu miałbym ciebie puścić do Chin w środku tygodnia, w środku semestru? – zapytał, jak na siebie łagodnym głosem.
Nie mogłem powiedzieć prawdy, musiałem coś szybko wymyślić.
- Zamierzam startować w konkursie języka chińskiego w przyszłym semestrze i chcę się do niego jak najlepiej przygotować – odparłem.
- Nie o to pytałem – rzekł nieco surowszym głosem.
- W Chinach mieszka wujek mojej koleżanki z klasy. Kiedyś, jak był w Paryżu poznałem go i poprosiłem o udzielenie mi kilku przydatnych wskazówek i lekcji. Zgodził się. Teraz jest u niego moja koleżanka i pomyślałem, że to najlepszy moment, by skorzystać z jego pomocy – wyjaśniłem.
Nastała krępująca cisza. Denerwowałem się jak nigdy wcześniej. Już miałem się wycofywać, gdy usłyszałem słowa ojca:
- Zgadzam się. Polecimy tam jutro rano. Dziś zadzwonię do twojej nauczycielki i wszystko z nią uzgodnię – zarządził, wstając z fotela. – Natalie?
- Polecimy? – wyrwało mi się.
- Nie sądziłeś chyba, że puszczę ciebie samego na najbardziej zaludnione miejsce na ziemi – rzekł ojciec. – W następnym tygodniu miałem wyruszyć promować moją najnowszą kolekcję w kilku miastach w Europie i Ameryce. Nie miałem w planach Azji, ale to żaden problem polecieć w tamto miejsce.
- Tak, panie Agreste? - przerwała nam Natalie.
- Spakuj sobie i Adrienowi najpotrzebniejsze rzeczy – polecił. – Jutro rano polecisz z Adrienem do Chin. Ja w tym czasie załatwię swoje sprawy i wrócę po was pod koniec następnego tygodnia – nie mówiąc nic więcej, wziął telefon i udał się do pokoju obok, zapewne zadzwonić do nauczycielki.
Poszedłem do pokoju razem z Natalie. Po spakowaniu torby, opuściła pomieszczenie, zawiadamiając, że kolacja będzie za godzinę.
Opadłem zadowolony na łóżko, Plagg usiadł mi na brzuchu.
- Wygląda na to, że w końcu zaczyna się układać – powiedział.
- Masz rację – przytaknąłem, uśmiechając się. – Nie sądziłem, że ojciec się zgodzi na ten wyjazd. Teraz pozostaje tylko dowiedzieć się, gdzie mieszka wujek Marinette i oddać jej własność.
Usiadłem na łóżku, niechcący strącając Plagga. Sięgnąłem po komórkę i zatelefonowałem do Alyi. Odebrała po drugim sygnale:
- Hejka! – zawołała do słuchawki. – Co tam słychać?
- Hej, Alya – przywitałem się. – Udało mi się odzyskać kolczyki Marinette i lecę jutro do Chin...
- Coś ty! – przerwała mi. – Dlaczego Nino nic mi nie powiedział?
- Ponieważ on sam jeszcze nic o tym nie wie – wytłumaczyłem. – Zdobyłem je niedawno i podjęcie decyzji o wylocie mój ojciec podjął przed chwilą. Posłuchaj Alya. Potrzebuję adresu zamieszkania wujka Marinette i jego numer telefonu. Muszę go uprzedzić, że jutro przylatuję.
- Jasne, nie ma sprawy. Zaraz wyślę tobie smsem – powiedziała Alya. – Mam przekazać wiadomość Nino? Właśnie siedzi koło mnie.
- A tak, jasne. Dzięki – odparłem. – To na razie – rozłączyłem się.
Sms przyszedł chwilę potem. Zadzwoniłem do wujka Marinette, ale nikt nie odbierał. Próbowałem jeszcze później dwa razy, ale ze względu na późną porę w Chinach zrezygnowałem.
- No nic, rano jeszcze będę próbował – stwierdziłem i udałem się na odpoczynek, by mieć sporo sił przed tym nadchodzącym, emocjonującym dniem.
~ Marinette ~
Wiem, że miałam być u wujka pół roku. Wiem, że szybko zrezygnowałam, bo zaledwie niecałe dwa miesiące spędziłam w Chinach. Ale dłużej nie mogłam wytrzymać z dala od domu. Tęskniłam za rodzicami, za Alyą, za Paryżem, za Adrienem. Postanowiłam przestać się ukrywać i w końcu wszystko z nim wyjaśnić. Przecież nie mogłam do końca życia uciekać przed nim.
Po południu byłam w domu. Przywitałam się z rodzicami i postanowiłam zrobić Alyi niespodziankę.
Lekko podekscytowana stałam pod jej domem i już miałam dzwonić dzwonkiem, kiedy drzwi się otworzyły i przed oczami ukazała się Alya razem z Nino. Widać było, że są w dobrych humorach i zamierzają gdzieś wyjść. Na mój widok Alya zamarła, jakby zobaczyła ducha, a Nino zagwizdał, poprawiając kaszkietówkę.
- Hejka wam – pomachałam energicznie ręką. – Widzę, że niespodzianka się udała, bo zaniemówiliście – zaśmiałam się.
Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwał Nino.
- Marinette, dlaczego nie jesteś w Chinach? – zapytał, jakby z pretensją w głosie.
Jego ton zbił mnie kompletnie z tropu. Nie cieszyli się, że mnie widzą? Alya mówiła, że brakuje im mnie. Nawet w klasie była inna atmosfera. A może dlatego tak zareagował, bo im w czymś przeszkodziłam?
- Przepraszam, nie chciałam.. – zaczęłam zwieszając ramiona, ale Alya przerwała mi ruchem ręki.
- Marinette, nie przejmuj się Nino – popatrzyła się na niego z pod byka. – Nie zawsze ma wyczucie – przytuliła się do mnie, mocno ściskając. - Strasznie za tobą tęskniłam - szepnęła.
Gdy oddaliłyśmy się od siebie, Nino poklepał mnie po ramieniu.
- Sorry, Marinette – przeprosił, uśmiechając się lekko. – Po prostu Adrien poleciał dziś do ciebie i trochę się zdziwi, że znowu mu uciekłaś.
- Nino! – krzyknęła Alya na chłopaka, który pod wpływem jej nagłego krzyku lekko się skulił. – Mogłeś mi zostawić przekazanie jej tej informacji.
- No sorry Alya – podrapał się o karku. – Wyrwało mi się.
- Jak to Adrien poleciał do Chin!? – krzyknęłam, już lekko łamiącym się głosem, przerywając ich dyskusję.
- Kochanie, myślałam, że wiesz. Adrien miał dzwonić do twojego wujka i go uprzedzić o przyjeździe – wyjaśniła Alya.
- Wujek ma ważne zamówienia do zrealizowania. Jak pracuje to nigdy nie zabiera ze sobą telefonu. Widocznie nie słyszał – wzruszyłam ramionami. – A ja spałam, albo już byłam w drodze na lotnisko. Przyleciałam dziś po południu. Po co Adrien poleciał do Chin? – zapytałam.
- Udało mu się odzyskać twoje kolczyki, które ukradła tobie Lili – odpowiedziała spokojnie przyjaciółka. – Chciał je oddać jak najszybciej, bo powtarzał, że nie ma chwili do stracenia.
Zakręciło mi się lekko w głowie. Mój organizm jeszcze był przestawiony na azjatycki czas i głowa nie pracowała tak jak należy. Wolno dochodziło do mnie to, co powiedziała Alya.
Adrien był w Chinach.
Adrien odzyskał moje kolczyki.
Chciał mi je oddać, nie czekając na mój powrót.
Jednak moje rozmyślania przerwał jakiś huk i zanim zorientowałam się, o co chodzi, zostałam przyciśnięta do chodnika ławką z parku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro