Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Niepowodzenie

~ Marinette ~

Pierwszy miesiąc w Chinach minął w miarę szybko. Uczyłam się w domu, tak jak uzgodniłam z moją wychowawczynią. Wujek poświęcał mi każdą wolną chwilę. W domu często z nim gotowałam, przez co nauczyłam się przygotowywać kilka potraw. Z językiem było trudniej, ale łatwiejsze słówka czy zwroty już pamiętałam. Alya dzwoniła do mnie codziennie i mówiła o wszystkim i o wszystkich oprócz jednej osoby, czym spełniała moją prośbę.

Jednak kolejne tygodnie nowego miesiąca przychodziły mi już z trudnością. Chciałam wiedzieć co słychać u Adriena, ale nie mogłam się do tego przyznać Alyi. Nie po tym, z jakiego powodu uciekłam z Paryża. Powoli zaczęło mi brakować rodziny, przyjaciółki, aż wreszcie Adriena.

Musiałam w końcu przed sobą przyznać, że nigdy nie przestało mi na nim zależeć. A jeśli tak myślałam to tylko ze względu na sytuacje, w której się znajdowałam.


~ Adrien ~

Chciałem jak najszybciej załatwić sprawę z Lilą, ale jak na złość w ciągu ostatnich tygodni nie było żadnej sesji. Jedyna okazja miała być dziś po południu, bo ojciec zaplanował wstępne zdjęcia najnowszej kolekcji. A prawdziwa sesja do niej miała być dopiero za trzy miesiące, więc musiałem ją wykorzystać.

Jakimś cudem tato zgodził się na kilka zdjęć z Lilą, być może dlatego, że to nie była właściwa sesja, tylko taka jakby próba generalna. Często tak robił, żeby w trakcie sesji nie było żadnych opóźnień na przykład z powodu braku pomysłu na kolejne zdjęcia.

Strasznie się tym denerwowałem, ale musiałem doprowadzić sprawę do końca. Na miejscu poinformowałem zaufaną osobę, że Lila ma mieć zdjęcia w długich kolczykach. Gdy przygotowałem się do zdjęć, poszedłem do Lili, żeby przyuważyć, gdzie ta schowa kolczyki.

- I jak tam, przed pierwszą sesją? – zapytałem od niechcenia.

Popatrzyła na mnie spod byka:

- Pytasz się, jakby ciebie to cokolwiek obchodziło – machnęła ręką.

- Fakt nie obchodzi szczególnie, ale to ja załatwiłem tobie te zdjęcia, więc zależy mi na tym, żeby dobrze wypadły – wzruszyłem ramionami.

- Może mam jeszcze tobie podziękować? – zaśmiała się. – Spodobałam im się i tyle, a ty zapewne tylko tak gadasz, a nawet palcem nie kiwnąłeś, żeby mi pomóc tu się dostać.

Podeszła do nas stylistka z pudełkiem.

- Muszę wam przerwać rozmowę i dobrać Lili odpowiednie kolczyki do stroju – powiedziała. – Musisz zdjąć swoje kolczyki. Zdecydowanie nie pasują – zwróciła się do Lili.

Dziewczyna sięgnęła ręką do ucha, a ja wstrzymałem oddech. Jednak cofnęła ją i pokręciła głową.

- Nie mogę ich zdjąć, są zbyt cenne – popatrzyła na stylistkę.

I co teraz?

- No ok, rozumiem, że są dla ciebie bardzo ważne. Ale jeżeli nie dostosujesz się do wymogów określonych z góry, to niestety nie wystąpisz w tej sesji – odparła kobieta, kładąc pudełko na stoliku.

Popatrzyłem na Lili. Widać było, że walczyła ze sobą, co ma zrobić. Denerwowałem się coraz bardziej i już traciłem nadzieję na powodzenie, gdy odezwała się:

- Zgoda, nie mogę zmarnować tej szansy – wyprostowała się i jednym szybkim ruchem ściągnęła kolczyki. – Proszę je dobrze schować, nie mogą się zgubić – położyła je na dłoni stylistki.

Plagg poruszył się w kieszeni. Odszedłem na pewną odległość, wciąż obserwując kobietę. Schowała kolczyki do małego pudełeczka.

- Co jest? – zapytałem szeptem Plagga. – Udało się, zdjęła biżuterię.

- Tikki dalej jest aktywna – powiedział.

- Jak to!? – prawie krzyknąłem. – To przez to, że nie są schowane do prawdziwego pudełeczka?

- Raczej przez to, że Lila nie chciała się jej pozbyć i z niechęcią oddała kolczyki – stwierdził Plagg.

Zbladłem. To tylko jeszcze bardziej skomplikowało naszą sytuację.

- Co my teraz zrobimy? – rzekłem łamiącym się głosem.

- Będziesz musiał wymyślić nowy plan, w którym to Lila zrzeknie się Miraculum – odparł. – Poza tym, nie mamy oryginalnego pudełeczka.

- Ale przecież Marinette i Tikki łączy więź. Może jak Marinette założy kolczyki Tikki się przy niej pojawi – łapałem się wszystkiego.

- Nie wiem, nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem – wzruszył ramionami. – Ale tak czy inaczej to Lila jest teraz właścicielką Miraculum, nie Marinette i sądzę, że to z nią będzie Tikki. Odpuść sobie tym razem.

- Adrien! Zaczynamy! – krzyknął fotograf. Zostawiłem Plagga w torbie, a sam udałem się przed obiektyw. Musiałem się uśmiechać i wyglądać na szczęśliwego z Lili, kiedy tak naprawdę miałem ochotę uciec i głośno krzyczeć, żeby zagłuszyć płacz.

Po raz kolejny się nie udało i coraz bardziej traciłem nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek będę partnerować Marinette jako Biedronce.


**********

Sesja skończyła się po dwóch godzinach. Gdy tylko się przebrałem, wybiegłem z budynku. Na ulicy panował chaos, w moim kierunku leciał kosz na śmieci. Szybko odskoczyłem. Jeśli mnie oczy nie myliły, Władca Ciem znowu zaatakował. Musiałem się przemienić i zlokalizować przeciwnika.

- Plagg, wysuwaj pazury! – krzyknąłem i po chwili już miałem na sobie swój czarny lateksowy kostium.

Wystrzeliłem w górę na moim kiju, by przekonać się, kto padł ofiarą Akumy. Udało mi się zlokalizować cel w parku.

Na miejscu przed moimi oczami pojawił się ponad dwumetrowy mężczyzna, jakiś siłacz. W jednej ręce trzymał sztangę, z której co jakiś czas strzelał wiązką światła, a osoba która dostała tym promieniem zamieniała się w niskiego, drobnego człowieka.

- Ej, ty! Wielkoludzie! – krzyknąłem. – Zmierz się ze mną.

- Nie jestem żadnym Wielkoludem! Jestem Osiłek i w tym mieście nie będzie osoby, która jest silniejsza i sprawniejsza ode mnie! – rzucił się w moim kierunku.

Zacząłem uciekać, ale ktoś na mnie wpadł. Upadłem mocno na ziemię. Gdy się podniosłem zobaczyłem Biedronkę, a właściwie to Lili w stroju Biedronki. Nie miała już na sobie, tak jak było do tej pory, peruki.

- Co tak stoisz i się gapisz!? – krzyknęła. – Uciekaj!

Potrząsnąłem głową i schowałem się za pobliskie drzewo.

- Co się stało z twoimi włosami? – zapytałem.

- Skoro wiesz, że nie jestem tamtą Biedronką to już nie muszę udawać – wzruszyła ramionami. – Poza tym, powoli wkurzało mnie to ciągle zakładanie peruki i soczewek.

Osiłek odkrył gdzie jesteśmy i chwycił Biedronkę wolną ręką. Faktycznie był bardzo zwinny, bo nie zdążyłem zareagować. Wybiegłem spod drzewa.

- Puść ją! – krzyknąłem.

- Nie mam zamiaru – zaśmiał się olbrzym. – Kolczyki zaraz będą moje.

I nagle w głowie pojawiła się pewna myśl.

- Nie masz szans! Powstrzymam ciebie – i za pomocą kija zacząłem się przybliżać do Biedronki.

Jednak siłacz okazał się szybszy i zdjął kolczyki. No cóż, i tak bywa...

Gdy tylko Biedronka się dezaktywowała, Osiłek wypuścił na trawę Lili, a sam wybuchnął głośnym śmiechem. Wykorzystałem ten moment i jednym pewnym ruchem, przeskakując nad otwartą dłonią olbrzyma, pochwyciłem kolczyki.

I ...

Najzwyczajniej w świecie, zbiegłem z miejsca zdarzenia, zostawiając za sobą grzmiącego ze złości Osiłka i krzyczącą Lili.

W tej chwili liczyło się tylko to, że mam kolczyki z Tikki w środku i że muszę je oddać prawowitej właścicielce.



Przepraszam, że tak długo trzeba było czekać na nowy rozdział.
Czasami po prostu są rzeczy ważne i ważniejsze.


Miłego czytania i pozdrawiam :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #miraculum