25. Niepowodzenie
~ Marinette ~
Pierwszy miesiąc w Chinach minął w miarę szybko. Uczyłam się w domu, tak jak uzgodniłam z moją wychowawczynią. Wujek poświęcał mi każdą wolną chwilę. W domu często z nim gotowałam, przez co nauczyłam się przygotowywać kilka potraw. Z językiem było trudniej, ale łatwiejsze słówka czy zwroty już pamiętałam. Alya dzwoniła do mnie codziennie i mówiła o wszystkim i o wszystkich oprócz jednej osoby, czym spełniała moją prośbę.
Jednak kolejne tygodnie nowego miesiąca przychodziły mi już z trudnością. Chciałam wiedzieć co słychać u Adriena, ale nie mogłam się do tego przyznać Alyi. Nie po tym, z jakiego powodu uciekłam z Paryża. Powoli zaczęło mi brakować rodziny, przyjaciółki, aż wreszcie Adriena.
Musiałam w końcu przed sobą przyznać, że nigdy nie przestało mi na nim zależeć. A jeśli tak myślałam to tylko ze względu na sytuacje, w której się znajdowałam.
~ Adrien ~
Chciałem jak najszybciej załatwić sprawę z Lilą, ale jak na złość w ciągu ostatnich tygodni nie było żadnej sesji. Jedyna okazja miała być dziś po południu, bo ojciec zaplanował wstępne zdjęcia najnowszej kolekcji. A prawdziwa sesja do niej miała być dopiero za trzy miesiące, więc musiałem ją wykorzystać.
Jakimś cudem tato zgodził się na kilka zdjęć z Lilą, być może dlatego, że to nie była właściwa sesja, tylko taka jakby próba generalna. Często tak robił, żeby w trakcie sesji nie było żadnych opóźnień na przykład z powodu braku pomysłu na kolejne zdjęcia.
Strasznie się tym denerwowałem, ale musiałem doprowadzić sprawę do końca. Na miejscu poinformowałem zaufaną osobę, że Lila ma mieć zdjęcia w długich kolczykach. Gdy przygotowałem się do zdjęć, poszedłem do Lili, żeby przyuważyć, gdzie ta schowa kolczyki.
- I jak tam, przed pierwszą sesją? – zapytałem od niechcenia.
Popatrzyła na mnie spod byka:
- Pytasz się, jakby ciebie to cokolwiek obchodziło – machnęła ręką.
- Fakt nie obchodzi szczególnie, ale to ja załatwiłem tobie te zdjęcia, więc zależy mi na tym, żeby dobrze wypadły – wzruszyłem ramionami.
- Może mam jeszcze tobie podziękować? – zaśmiała się. – Spodobałam im się i tyle, a ty zapewne tylko tak gadasz, a nawet palcem nie kiwnąłeś, żeby mi pomóc tu się dostać.
Podeszła do nas stylistka z pudełkiem.
- Muszę wam przerwać rozmowę i dobrać Lili odpowiednie kolczyki do stroju – powiedziała. – Musisz zdjąć swoje kolczyki. Zdecydowanie nie pasują – zwróciła się do Lili.
Dziewczyna sięgnęła ręką do ucha, a ja wstrzymałem oddech. Jednak cofnęła ją i pokręciła głową.
- Nie mogę ich zdjąć, są zbyt cenne – popatrzyła na stylistkę.
I co teraz?
- No ok, rozumiem, że są dla ciebie bardzo ważne. Ale jeżeli nie dostosujesz się do wymogów określonych z góry, to niestety nie wystąpisz w tej sesji – odparła kobieta, kładąc pudełko na stoliku.
Popatrzyłem na Lili. Widać było, że walczyła ze sobą, co ma zrobić. Denerwowałem się coraz bardziej i już traciłem nadzieję na powodzenie, gdy odezwała się:
- Zgoda, nie mogę zmarnować tej szansy – wyprostowała się i jednym szybkim ruchem ściągnęła kolczyki. – Proszę je dobrze schować, nie mogą się zgubić – położyła je na dłoni stylistki.
Plagg poruszył się w kieszeni. Odszedłem na pewną odległość, wciąż obserwując kobietę. Schowała kolczyki do małego pudełeczka.
- Co jest? – zapytałem szeptem Plagga. – Udało się, zdjęła biżuterię.
- Tikki dalej jest aktywna – powiedział.
- Jak to!? – prawie krzyknąłem. – To przez to, że nie są schowane do prawdziwego pudełeczka?
- Raczej przez to, że Lila nie chciała się jej pozbyć i z niechęcią oddała kolczyki – stwierdził Plagg.
Zbladłem. To tylko jeszcze bardziej skomplikowało naszą sytuację.
- Co my teraz zrobimy? – rzekłem łamiącym się głosem.
- Będziesz musiał wymyślić nowy plan, w którym to Lila zrzeknie się Miraculum – odparł. – Poza tym, nie mamy oryginalnego pudełeczka.
- Ale przecież Marinette i Tikki łączy więź. Może jak Marinette założy kolczyki Tikki się przy niej pojawi – łapałem się wszystkiego.
- Nie wiem, nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem – wzruszył ramionami. – Ale tak czy inaczej to Lila jest teraz właścicielką Miraculum, nie Marinette i sądzę, że to z nią będzie Tikki. Odpuść sobie tym razem.
- Adrien! Zaczynamy! – krzyknął fotograf. Zostawiłem Plagga w torbie, a sam udałem się przed obiektyw. Musiałem się uśmiechać i wyglądać na szczęśliwego z Lili, kiedy tak naprawdę miałem ochotę uciec i głośno krzyczeć, żeby zagłuszyć płacz.
Po raz kolejny się nie udało i coraz bardziej traciłem nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek będę partnerować Marinette jako Biedronce.
**********
Sesja skończyła się po dwóch godzinach. Gdy tylko się przebrałem, wybiegłem z budynku. Na ulicy panował chaos, w moim kierunku leciał kosz na śmieci. Szybko odskoczyłem. Jeśli mnie oczy nie myliły, Władca Ciem znowu zaatakował. Musiałem się przemienić i zlokalizować przeciwnika.
- Plagg, wysuwaj pazury! – krzyknąłem i po chwili już miałem na sobie swój czarny lateksowy kostium.
Wystrzeliłem w górę na moim kiju, by przekonać się, kto padł ofiarą Akumy. Udało mi się zlokalizować cel w parku.
Na miejscu przed moimi oczami pojawił się ponad dwumetrowy mężczyzna, jakiś siłacz. W jednej ręce trzymał sztangę, z której co jakiś czas strzelał wiązką światła, a osoba która dostała tym promieniem zamieniała się w niskiego, drobnego człowieka.
- Ej, ty! Wielkoludzie! – krzyknąłem. – Zmierz się ze mną.
- Nie jestem żadnym Wielkoludem! Jestem Osiłek i w tym mieście nie będzie osoby, która jest silniejsza i sprawniejsza ode mnie! – rzucił się w moim kierunku.
Zacząłem uciekać, ale ktoś na mnie wpadł. Upadłem mocno na ziemię. Gdy się podniosłem zobaczyłem Biedronkę, a właściwie to Lili w stroju Biedronki. Nie miała już na sobie, tak jak było do tej pory, peruki.
- Co tak stoisz i się gapisz!? – krzyknęła. – Uciekaj!
Potrząsnąłem głową i schowałem się za pobliskie drzewo.
- Co się stało z twoimi włosami? – zapytałem.
- Skoro wiesz, że nie jestem tamtą Biedronką to już nie muszę udawać – wzruszyła ramionami. – Poza tym, powoli wkurzało mnie to ciągle zakładanie peruki i soczewek.
Osiłek odkrył gdzie jesteśmy i chwycił Biedronkę wolną ręką. Faktycznie był bardzo zwinny, bo nie zdążyłem zareagować. Wybiegłem spod drzewa.
- Puść ją! – krzyknąłem.
- Nie mam zamiaru – zaśmiał się olbrzym. – Kolczyki zaraz będą moje.
I nagle w głowie pojawiła się pewna myśl.
- Nie masz szans! Powstrzymam ciebie – i za pomocą kija zacząłem się przybliżać do Biedronki.
Jednak siłacz okazał się szybszy i zdjął kolczyki. No cóż, i tak bywa...
Gdy tylko Biedronka się dezaktywowała, Osiłek wypuścił na trawę Lili, a sam wybuchnął głośnym śmiechem. Wykorzystałem ten moment i jednym pewnym ruchem, przeskakując nad otwartą dłonią olbrzyma, pochwyciłem kolczyki.
I ...
Najzwyczajniej w świecie, zbiegłem z miejsca zdarzenia, zostawiając za sobą grzmiącego ze złości Osiłka i krzyczącą Lili.
W tej chwili liczyło się tylko to, że mam kolczyki z Tikki w środku i że muszę je oddać prawowitej właścicielce.
Przepraszam, że tak długo trzeba było czekać na nowy rozdział.
Czasami po prostu są rzeczy ważne i ważniejsze.
Miłego czytania i pozdrawiam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro