19. Wyjaśnienia
~ Marinette ~
Chyba miałam jakieś omamy. Zaczęłam poruszać szybko powiekami, ale dalej ją widziałam. Adrien podążył za moim wzrokiem i wydobył z siebie ciche Jakim sposobem?
- Marinette? - wypowiedziała cicho.
- Nie dość, że mam halucynacje, to jeszcze słyszę głosy - jęknęłam.
- Marinette. To naprawdę ja - podleciała do mnie.
Wzięłam głęboki oddech. Cała się trzęsłam.
- Tikki!? Ale jak się tu dostałaś? - zapytałam, wciąż niedowierzając.
Nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się do mojego policzka. Poczułam znajome ciepełko. Objęłam ją delikatnie rękami, rozpłakując się i powtarzając jak mantrę: Przepraszam, wybacz mi.
Minęła chyba wieczność zanim odsunęłyśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się do niej przez łzy. Tak bardzo cieszył mnie jej widok.
- Przepraszam, wybacz mi - powtórzyłam chyba po raz setny.
- Marinette. Nie mam tobie za złe, że stało się tak, nie inaczej - powiedziała, odwzajemniając uśmiech. - Człowiek uczy się na błędach. A naprawianie ich to niezła lekcja, która przyda się przy pokonywaniu przyszłych przeciwności - rzekła mądrze.
- Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłam - schowałam ją w dłoniach i ucałowałam jej czółko.
Zaśmiała się.
- Mi też ciebie brakowało. Ta Lila. Brak mi słów na nią - powiedziała. - Jakoś nie wierzę, że Mistrz przekazał jej Miraculum.
- To ty nic nie wiesz? - spytałam zdziwiona.
- A co powinnam wiedzieć? - popatrzyła się na mnie, a później na Adriena, który cały czas przyglądał się tej scenie.
**********
Z pomocą Adriena wyjaśniłam Tikki wszystko, co było związane z ostatnimi wydarzeniami, po powrocie Biedronki.
Natomiast Tikki wraz z Plaggiem wspólnie wytłumaczyli, że Kwami mogą kontaktować się tylko z osobami, z którymi łączy je szczególna więź. Wystarczyło, że mocno zapragnęli zobaczyć byłego właściciela Miraculum i się u niego pojawiali. Jednak zawsze musi to być ważna sprawa, bo przy błahych nie udaje się tego dokonać.
- Chcesz przez to powiedzieć, że między nami wytworzyła się taka więź? - spytałam Tikki.
- Zgadza się - posłała mi uśmiech, który od razu odwzajemniłam. - Doskonale wiem, że dla ciebie, jako właścicielki Miraculum byłam czymś więcej, niż tylko Kwami potrzebnym do przemiany. Pokochałaś i opiekowałaś się mną...
- A ty troszczyłaś się o mnie i zawsze pomagałaś - weszłam jej w słowo.
Naprawdę wiele znaczyło dla mnie to, że jestem dla kogoś ważna. Byłam bardzo szczęśliwa po tym, co usłyszałam.
- Nie tylko Marinette - zaprzeczyła Tikki, łaskocząc mnie w nos. - Też ciebie pokochałam, bo jesteś zupełnie inna od wcześniejszych Biedronek. Jesteś...
- wyjątkowa.. - tym razem przerwał jej Adrien.
Popatrzyłyśmy na niego. Zaczerwienił się, bąknął 'Przepraszam' i zwiesił głowę. Plagg prychnął.
Dlaczego tak uważa, skoro powinien mnie nienawidzić?
- Okejj.. Wszystko mamy wyjaśnione, więc teraz przydałoby się coś zrobić z problemem jaki mamy - przerwała krępującą ciszę Tikki.
Podziękowałam jej wzrokiem.
- Trzeba zabrać jej kolczyki - ziewnął Plagg.
- Nie inaczej, tylko jak? - spytałam zdenerwowana.
- Najlepiej podstępem, tak żeby się nie zorientowała, kto to zrobił. Przy czym przypominam. Ona nie wie, że wy to Biedronka i Czarnym Kot, więc będzie dobrze dla nas wszystkich, jak to nie ulegnie zmianie - powiedział.
- Trafna uwaga i dobry pomysł - pochwaliła go Tikki.
- Tak, tak. Wiem. Jestem genialny - wyszczerzył się. - A teraz poproszę ser. Strasznie zgłodniałem od tych emocji - pomasował się po brzuszku.
- Czy ty nawet w takich chwilach myślisz tylko o tym, by się napchać serem!? - krzyknął Adrien wyraźnie wkurzony.
- O co ci chodzi człowieku? - zapytał Plagg w ogóle nie przejęty wybuchem złości swojego właściciela.
- O to, że.., że.. - zaczął się jąkać Adrien.
- Mi jak zwykle zwracasz uwagę, a sam nawet wysłowić się nie potrafisz - zaśmiało się Kwami.
- Plagg!!! Jak cię zaraz...
- Ejj!!! Spokój!!! - krzyknęłam, stając pomiędzy nimi.
Jak oni w takiej sytuacji mogli się kłócić? Nie rozumiałam tego.
- Mamy ze sobą współpracować, a nie drżeć koty. Inaczej nie pokonamy wroga - zaczęłam. - Adrien usiądź na kanapie i weź kilka głębokich oddechów, by się uspokoić - popatrzyłam na Kwami. - Plagg, jaki chcesz ser? Zaraz przyniosę.
- Jadam cheddar, gorgonzolę, ale najczęściej camemberta - odparł.
- Okejj.. Może mam, któryś z nich w lodówce - rzekłam.
Podchodząc do klapy zatrzymał mnie głos Adriena.
- Nie musisz szukać. Nie ruszam się z domu bez jego śmierdzącego sera - wyjaśnił, wyciągając zawiniątko z wewnętrznej kieszeni. - Ale jakbyś mogła przynieść mi szklankę wody, byłbym wdzięczny - uśmiechnął się blado.
- Jasne. Nie ma problemu - otworzyłam klapę i zeszłam na dół.
~ Adrien ~
Zostałem z Kwami w pokoju. Miałem chwilę zanim wróci Marinette, by pomyśleć. Zazdrościłem jej tego, że Tikki ją kocha. Ja mogłem tylko pomarzyć, żeby Plagg tak mnie traktował i troszczył się o mnie, jak Kwami o Marinette. Tylko raz w życiu czułem się ważny dla niego. Gdy zasnął na moim policzku tamtej nocy, po zrozumieniu, że Marinette nie kocha mnie i nie chce znać.
Wróciła z tacką, którą postawiła na biurku. Znajdowało się na niej: kilka piegusków, które od razu pochwyciła w swoje łapki Tikki; dwie szklanki i dzbanek wody z cytryną i miętą; croissanty, specjał jej ojca-piekarza. Zauważyłem, że Plagg rzucił się na coś niebieskawego.
- Znalazłam gorgonzolę, więc postanowiłam wziąć dla twojego Kwami – powiedziała Marinette, siadając przy mnie i podając mi rogalika ze szklanką wody.
- Dzięki – posłałem jej blady uśmiech. Byłem spięty jej bliskością. – Mam z nim spokój tylko jak jest w trakcie jedzenia.
Zaśmiała się. Kochałem ten jej śmiech i fiołkowe oczy. Tak bardzo pragnąłem ją przytulić i o wszystkim zapomnieć. Ale nie odważyłbym się tego zrobić, wiedząc co o nie myśli. Ma mnie za dupka, który zbratał się z jej wrogiem, Lili.
- Przepraszam za nas. Nie potrafimy się dotrzeć i często się kłócimy – zwiesiłem ramiona.
- Nie masz za co. Rozumiem, że Plagg jest trudnym Kwami – wyprostowała się.
- Szkoda, że nie jest taki jak twoja Tikki. Widać, że ciebie kocha i bardzo za tobą tęskniła – upiłem łyk wody.
- Myślę, że Plagg na swój sposób się o ciebie martwi i zależy mu na tobie. Tylko jest zbyt zadziorny, by to okazać – powiedziała, próbując mnie pocieszyć.
- Dzięki, że tak mówisz – uśmiechnąłem się lekko, gryząc rogalika.
- Wiesz, chciałabym wrócić do tej rozmowy, zanim Tikki się pojawiła – zaczęła.
- Marinette, myślę, że nie jest na to dobra pora – przerwałem jej. – Trzeba się skupić na tym, w jaki sposób zabierzemy Lili twoje kolczyki.
- Masz rację. Mamy teraz ważniejszy problem. Ta rozmowa może poczekać – wstała i podeszła do siedzących na biurku Kwami.
W duchu przeklinałem siebie, że nie skorzystałem z okazji, kiedy chciała ze mną pogadać. Ale nie byłem na tą rozmowę gotowy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro