Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Kiedy bohater zostaje ranny...

Nagle usłyszeliśmy huk. Szybko zerwałem się z miejsca i pobiegłem w tamtą stronę.

Był to kolejny zaakumizowany przeciwnik. Chłopak chyba był w naszym wieku. Miał pionowe źrenice jak u kota i zielone tęczówki.

Na włosach miał parę czarnych uszy, a tym samym kolrze był jego lateksowy strój.

Wyglądał jak kopia Czarnego Kota. Gdyby nie to, że nigdzie nie było Biedronki, a Kot rzucił się na nas gdy tylko nas zobaczył, uwierzyłbym, że to on.

-Oddajcie mi swoje Miraculum!- krzyknął atakując nas.

Jego ciosy były szybkie i precyzyjne. Ledwo dostaliśmy radę się obronić.

Skoczyłem w bok, a pazury przeciwnika minęły mnie o milimetr. Zaraz uderzył mnie jednak kici-kijem przez co upadłem na ziemię.

Stanął na mnie jedną nogą. Widząc latający helikopter uśmiechnął się i powiedział.
-Biedronko i Czarny Kocie, jeśli nie przyjdziecie tutaj i nie oddajcie mi swoich miraculum ten chłopak zginie. Macie dziesięć minut.

Rozejrzałem się za Kameleon jednak nigdzie jej nie widziałem.

- Wo - zacząłem jednak złoczyńca przyłożył mi koniec kija do gardła.

-Spróbuj a zginiesz-warknął.

***

- inusi -szepnełam kiedy Kot (jak kazał siebie nazywać złoczyńca) powalił Smoka.

Stanął na nim jedną nogą i powiedział.
-Biedronko i Czarny Kocie, jeśli nie przyjdziecie tutaj i nie oddajcie mi swoich miraculum ten chłopak zginie. Macie dziesięć minut.

Przeklnełam cicho. Byłam przekonana, że ci są teraz zajęci tą swoją misją i nie oglądają teraz wiadomości.

Była możliwość, że nawet jakby chcieli nie mogli by oglądać.

I nie było szans by zdążyli w dziesięć minut.

Więc jedyną możliwością było pokonanie wroga samodzielnie.

Ostrożnie zbliżyłam się do przeciwnika. Złapałam go za szyje i odciągnełam najszybszej jak mogłam. Smok równie szybko podniósł się z ziemi.

- Kotaklizm! -krzyknął Kot i dotknął mojego boku. Krzyknełam z bólu i puściłam go. Padłam na kolana łapiąc się za bok.

Mój oddech był szybki i przerwany. Ledwo mogłam wytrzymać ten ból, który powoli rozchodził się po całym ciele.

-Kameleonie! Uciekaj! Poradze sobie-krzyknął Smok i zaatakował przeciwnika.

Wstałam i ledwo trzymając się na nogach uciekłam.

Schowałam się zaledwie parę ulicy dalej w jakimś opuszczonym domu. Wysłałam Smokowi moją lokalizację.

-Fig, Pokaż się -powiedziałam między każdym słowem robiąc długą przerwę na wzięcie oddechu.

Zaraz potem kostium znikł, a ja zsunełam się po ścianę. Fig czuł się trochę lepiej odemnie. Wyciągnęłam z torebki cukierka i podałam mu. Zaczął jeść.

Ja tym czasem postanowiłam sprawdzić w jakim stanie jest taka po kotaklizmie. Ostrożnie ściągnełam bluzę i podwinełam trochę brudną bluzkę.

Rana nie wyglądała za ciekawie. Była rozległa i głęboka. Była lekko zielonkawa i ropiała. Widziałam uszkodzony kawałek żeber.

Zacisnełam zęby. Mogłam tylko liczyć na to że Smok da sobie radę.

Ostrożnie wstałam starając się nie zrobić sobie jeszcze więcej krzywdy. Weszłam do jednego z pomieszczeń.

Stało tam jakieś łóźko z metalową ramą i Starym materacem. Zamknęłam drzwi i położyłam się na meblu.

-Fig-powiedziałam cicho. Kwami spojrzało na mnie z zaciekawieniem.-Jak Smok przyjdzie do domu, to powiedz mu by tu nie wchodził.

-Ja myślę że powinniście poznać już swoje tożsamości-odpadł Fig.-To zwiększy zaufanie między wami. Im mniej tajemnic tym lepiej.

-Nie możemy Fig. Przynajmniej nie teraz.

Fig westchnął tylko i skinął głową.

***

Walczyłem z podróbką Czarnego Kota  kilkanaście minut zanim zniszczyła pierścień w którym schowała się akuma.

Zabiłem szybko akume i pobiegłem w skazane przez Kameleona miejsce. Wysłała mi wcześniej wiadomości gdzie się schowała.

Ostrożnie wszedłem do środka opuszczonego budynku. Zdziwiłem się widząc znajomą torebkę i bluzę.

-Daria jest Kamelonem?-spytałem cicho sam siebie. Podniosłem torebkę i zajrzałem do środka.

Woreczek z proszkiem, cukierki, telefon i dowód osobisty.

Wyciągnąłem najpierw woreczek, gdy nagle drzwi do jednego z pomieszczeń się otworzyły. Spojrzałem w tamtą stronę.

Daria stała w drzwiach, ledwo trzymając się na nogach. Gdy mnie zobaczyła zamarła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro