XVI - Happy end?
Marinette
Byliśmy w domu Adriena. Był wielki. Byłam tu już kilka razy jako Biedronka. Wszedliśmy do jadalni i usiadliśmy na krzesłach.
-Mamo czemu cię nie było? I gdzie byłaś? - zaczął pytać Adrien
-Byłam w Tybecie i musiałam tam pomóc, to długa historia. Lepiej opowiadajcie co tutaj się działo? - zapytała- a tak wogule gdzie Felix?- zapytała zdziwiona. Felix? Kto to? Brat? Kot? Wujek? Dziadek?
-on... zniknął, uciekł, niewiem... - odpowiedział
-Ad... Adrien? Ty wszy... wszystko wiesz co się działo jak byłeś Białym Kotem?- spytałam jąkając się. Znowu się jąkam?! W tym czasie pani Agreste poszła do kuchni.
-Tak. Widziałem wszystko ja...jak bawił się tobą. Słyszałem jego każdą myśl. Tylko jak gadał z tatą to skądś go znał ale ukrył to przedemną...- powiedział
-ja... ja... jestem beznadziejna. Po tym jak straciłam pamięć ty... znaczy on mnie pocałował. A ja byłam i... jestem w tobie zakochana na zabój. Myślałam że zakochałeś się we mnie i potem...-powiedziałam szybko
-spokojnie. Przecież wszystko widziałem Biedronsiu. Nieważne co się stanie i tak będe cię kochać - powiedział po czym mnie pocałował- zostaniesz moją dziewczyną-spytał. To było spełnienie moich marzeń. Już nic nas nie rozdzieli
-Tak!- odpowiedziałam piszcząc po czym pocałowałam go... - a tak w ogóle kto to Felix?-spytałam po czym posmutniał
-Felix to mój brat... zaginął albo uciekł... niewiem... -odpowiedział
-Spokojnie, Biedronka i Czarny Kot odnajdą go gdziekolwiek jest. Obiecuje - powiedziałam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro