XIX - Szansa
Marinette
-Chce...
-Ja wiem co chcesz! Nas zniszczyć, zemścić się ale ja ci nie pozwole!- wykrzyczałam. Najwidoczniej był smutny ale on jest potworem!
-Chce prze-przeprosić - powiedział. Zatkało mnie. On... przeprosić?- za to że bawiłem się twoimi uczuciami i za to że więziłem Adriena ale ja... -mówił szczerze czułam to - ja chciałem tylko mieć własne życie wiem że teraz mnie nienawidzicie ale proszę... wybaczcie mi -zrobiło mi się go strasznie żal. Nagle podeszła mama Adriena.
-Co to za krzyki? Ty tu jak? Nie ważne, porozmawiajmy w domu - powiedziała. W sumie przyciągnełoby to uwage sąsiadów. Dziwnie byłoby to wytłumaczyć nie mówiąc tajemnicy. Wszedliśmy wszyscy do domu i usiedliśmy przy stole.
-Nie dziwie ci się Marinette. Byłem potworem. Al-ale chce się zmienić nawet dałem sobie imię... Kamil-powiedział- i nawet jak Adrien teraz nie jest pod moją kontrolą to i tak słysze jego myśli-dodał
- w sumie ja twoje też słysze -powiedział Adrien
- Nie możemy go tak zostawić. Kamil jest wygląda dokładnie jak Adrien. Możemy powiedzieć że Kamil jest Adriena bliźnikiem, będzie mieszkał u nas, ja wszystko załatwie i sprawa załatwiona - powiedziała zadowolona mama Adriena
-Ja mu wybaczam ale jak wytłumaczymy to tacie?-zapytał Adrien
-spokojnie ja się wszystkim zajmę, nie martwcie się - powiedziała
-Ja też mu wybaczam-powiedziałam
-Dziękuje, dziekuję, dziękuje - zaczął się cieszyć jak pięciolatek. Jeszcze tak gadaliśmy po czym poszłam do domu. ogarnełam się i poszłam spać...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro