III
-Wiesz może lepiej będzie kiedy załatwimy sobie jakieś mundurki. Bo się wyróżniamy i mogą nas podejrzewać.
-Ale je skąd weźmiemy?
-Oh Marinette, nie oglądasz Harrego?
-Nie.
-No to będę cię asekurował.
-To gdzie idziemy? Powinieneś wiedzieć jak jesteś takim fanem.
-No to ja poszedł bym na ulicę Pokątną.
-To prowadź, geniuszu.
Szliśmy długo przez jakieś uliczki. Nawet nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Adrien szedł jakby miał w głowie mapę całego świata. Nagle się zatrzymał przed jakąś ceglaną ścianą.
-Adrien to ślepa uliczka zawracajmy.
-Zaufaj mi Marinette.
Pociągnąć, mnie za rękę i schowaliśmy sie za ścianą i zauważyłam, że w stronę ślepej uliczki szedł jakiś gość z dzieckiem.
Mężczyzna miał brodę ale to była gęsta, szerok i długa broda. Był też strasznie gruby.
-Kto to jest?
-Ten mężczyzna to Hagrid,jeat on nauczycielem w szkole magii i prawą ręką Dumbeldora.
-Czego uczy ten Hagrid? I kto to Dumbeldore?
-Albus Dumbeldore to dyrektor szkoły magii, a Hagrid uczy opieki nad magicznymi zwierzętami.
Hagrid zbliżył się do ścianki i coś tam wymamrotał. Nagle cegły zaczęły się obracać w różnych kombinacjach. I jak już nie było widać żadnej cegły. Ku mojemu zdziwieniu po drugiej stronie była ulica. To była ulica Pokątna.Gdy mężczyzna z tym chłopakiem weszli na drugą stronę ja i Adrien poszliśmy w ich ślady.
Na ulicy pokątnej był wielki tłok. Wszyscy przygotowywali się na nowy rok szkolny. Było tam dużo sklepów takich jak miodowe królestwo, sklep Olivandera i tak dalej. Zauważyłam sklep z odzieżą, dla czarodziejow.
-Adrien tam.
-Jest tu cudownie prawda?
-Skup się na misji, tam jest sklep z odzieżą dla czarodziejow.
Wskazała mu palcem budynek.
-Rzeczywiście. Chodźmy.
Gdy tam weszliśmy zobaczyliśmy strasznie dużo strojów były tam regały. Na niektórych regatach pisało np. Ubrania do quidicha albo mundurki. Poszliśmy pod regał gdzie były mundurki. Szukaliśmy swoich rozmiarów aż 20 minut. Ja miałam koszule z krawatem, spódnice, rajstopy i trzewiki. A Adrien miał koszule z krawatem, trzewiki i spodnie. Kupiliśmy też sobie peleryny. Wyszliśmy ze sklepu i mieliśmy już opuścić ulice Pokątną gdy Adrien złapał mnie za nadgarstek.
-Marinette?
-Tak?
-Powinniśmy sobie kupić różdżki.
-Ale dlaczego?
-Przydadzą nam się. Zaufaj mi.
-No dobrze ale szybko.
Adrien pociągną mnie za rękę i weszliśmy do Olivandera.
Był to starszy pan który dał nam parę różdżek do wypróbowania . Ja miałam z jarzębiny z włosem jednorożca. A Adrien miał z Dębu z piórem Feniksa. Gdy wyszliśmy Adrien wypróbowal od razu swoją różdżkę. Czarował jakby od urodzenia był prawdziwym czarodziejem.Gdy opóscilismy ulice Pokątną skierowaliśmy się w stronę szkoły.
-Chyba czas na...
... Czas na wskazówkę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro