Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział pierwszy

UWAGA, PRZECZYTAJ KONIECZNIE NOTKĘ NA DOLE! Oraz przeczytaj poprzednie trzy części mojej serii o Miraculum, o ile jeszcze tego nie zrobiłeś, jeśli chcesz zrozumieć treść czytanego właśnie opowiadania.

-ŻE CO CHCESZ ZROBIĆ?!- wrzasnęłam,  tupiąc ze złością nogą.  Damien siedział skruszony na różowym fotelu, a ja stałam nad nim z parą czerwonych szpilek w dłoni. Chłopak zwiesił głowę, w udawanym geście skruchy, jednak jego kasztanowe włosy nie zasłoniły do końca uśmieszku świadczącego o samozadowoleniu z niedawnego czynu.

Chciałam go rozszarpać.

-Przenieść się do twojej szkoły. Wszystkie dokumenty już załatwione. Od jutra chodzimy razem do klasy.- powiedział spokojnie, nadal nie unosząc głowy.

-Zwariowałeś?!- po raz kolejny krzyknęłam, wzburzona.

-Po pierwsze: uspokój się.- z tymi słowami siedemnastolatek wstał po czym złapał mnie za nadgarstek i nacisnął na niego, opuszczając moją rękę z wciąż gotowymi do użycia butami- Po drugie: pomyślałem, że skoro oboje mamy Miraculum łatwiej będzie zachować ową tajemnicę w sekrecie jeśli będziemy nawzajem kryć- złapał mnie za podbródek oraz uniósł go, tak bym została zmuszona do spojrzenia przyjacielowi w oczy. Chłopak uśmiechnął się do mnie niepewnie- Po za tym, nie chcę by znowu ktoś cię porwał.- poczułam rumieniec na policzkach. Trzeba przyznać iż zaimponował mi wówczas. Jednak nie mogłam pozwolić by kiedykolwiek dowiedział się jak duże zrobił na mnie wrażenie, ratując od gangsterów.

-I tak już chodzisz za mną krok w krok! Po co ci jeszcze stalkowanie w szkolnej ławce? - rzeczywiście, od pamiętnego wydarzenia szatyn stał się wręcz natrętny. Przychodził do mnie razem z brzaskiem słońca, eskortował do liceum i z powrotem, śledził każdy mój krok aż do wieczora, a wychodził dopiero gdy kładłam się do łóżka. I tak kilka dni pod rząd. Wprawdzie pochlebiało mi jego zainteresowanie, ale ile można?! Powoli zaczynałam tracić cierpliwość.

-No to umówmy się tak: zostawię cię w spokoju kiedy sobie tego zażyczysz w zamian za nie przekonanie swojego ojca do wywalenia mnie z twojej budy. - zaproponował, nadal nie puszczając mojego podbródka.

-To szantaż. - zauważyłam, nadal wściekła.

-Tylko propozycja. Jeśli wolisz zostać przy starym porządku...- uśmiechnął się przebiegle.

-Dobrze już dobrze!-przerwałam mu, szarpiąc się w tył- Niech ci będzie. Robię to tylko dlatego, że już mnie strasznie męczysz. - zastrzegłam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę jak źle to zabrzmiało. Jakbym za wszelką cenę chciała odwrócić jego myśli od choćby podejrzenia, że jednak podoba mi się myśl chodzenia z nim do szkoły. A przecież nie chciałam tego z całego serca!

Niebieskooki zaśmiał się tylko z rozbawieniem w odpowiedzi i poczochrał mnie po włosach. Natychmiast odepchnęłam jego rękę, martwiąc się czy nie zniszczył mi fryzury.

-Czyli ustalone. Wpadnę po ciebie jutro rano.- zabrał z oparcia fotela swoją skurzaną kurtkę, zarzucil ją na ramię i już wychodził, kiedy tknięty jakimś impulsem stanął. Odwrócił głowę w moim kierunku i nadal szczerząc się od ucha do ucha dodał:

-Tylko obiecaj: jeśli coś się będzie działo- natychmiast do mnie zadzwonisz, okej?- skinęłam głową, chcąc się go już pozbyć. Wyszedł, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie. Owe zdarzenie rozproszyło mnie tak bardzo iż zapomniałam dodać, że do szkoły jeżdżę limuzyną.

Oraz zapomniałam iż chłopak doskonale o tym wie.

***

Dokładnie za piętnaście dziewiąta usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i otworzyłam. Zgodnie z przypuszczeniami stał tam Damien. Oczywiście, jak zwykle, wesoły oraz pełen energii do życia. Wyszłam na zewnątrz i rozejrzałam się.

-Gdzie twoje auto?- zapytałam.

-Jakbyś nie zauważyła mam dopiero siedemnaście lat i nie mogę jeszcze prowadzić.

-W takim razie jak zamierzasz dostać się do szkoły?- uniosłam podejrzliwie brew. Jego uśmiech poszerzył się, co nigdy nie znaczyło ni dobrego.

-Pójdziemy pieszo.- serce prawie przestało mi bić na dźwięk owych strasznych słów.

-Jaja sobie robisz?! To jest za daleko!

-Ledwie kilkaset metrów dalej. Szkoda marnować benzyny. Nawet nie wiem czemu dotąd ojciec pozwalał ci tak trwonić pieniądze.

-Jesteś po prostu chamski! Jak chcesz to sam sobie spaceruj, a ja zadzwonię do papy i szofer będzie za jakieś pięć minut.- już wystukiwałam numer kiedy Damien wyrwał mi telefon z ręki po czym uniósł przedmiot wysoko nad głowę. Próbowałam doskoczyć do komórki, jednak byłam za niska.

-Trochę ruchu ci się przyda. Dodatkowe kilogramy same się nie spalą.

-Jakie dodatkowe kilogramy?! - wydarłam się, zdenerwowana do granic możliwości.

-Oj, nie udawaj głupiej. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że od balu przybyło ci ich co najmniej cztery.- spojrzałam z przerażeniem na swój brzuch. Przecież chodziłam na aerobik, nie mogło być aż tak źle! 

-Żartujesz czy mówisz serio?- zapytałam przerażono, nadal wpatrując się z uwagą we własną talię. W odpowiedzi usłyszałam śmiech. Nie szyderczy. Tylko taki ciepły, jakby szatyn naprawdę się cieszył.

-Spokojnie, księżniczko. Jak zwykle wyglądasz pięknie,...- ufff, ulżyło mi-...ale jeśli teraz nie pobiegniemy spóźnimy się na zajęcia,  a chciałbym zrobić dobre wrażenie pierwszego dnia.

***

Do sali  wpadliśmy równo z dzwonkiem. Dyszałam i parskałam, a moja twarz przybrała kolor czerwieni, nie tyle ze zmęczenia, co ze złości na przyjaciela, że minie w to wrobił. Jednak on zdawał się nic sobie z tego nie robić.

Sekundę po nas próg pomieszczenia przekroczyła nauczycielka chemii. Spojrzała na nas krytycznym wzrokiem, po czym usiadła na swoim miejscu przy biurku.

-Rozumiem, że ty jesteś owym nowym uczniem?- zapytała szorstko Damiena, mierząc go od góry do dołu. Jednak ten stał wyprostowany, a nie skulony, jak większość osób, kiedy chemiczka patrzył na nich zimnymi jak lód oczami. Nawet ja czasem wymiękałam, patrząc zbyt długo w owe złote tęczówki.

-Owszem. -odparł pewnie nastolatek. Korzystając  z okazji zajęłam miejsce obok Sabriny, jednak kiedy to robiłam dostrzegłam jak większość dziewczyn  z klasy wlepia maślane oczy w MOJEGO przyjaciela. Juleka nawet cicho westchnęła,  a Alix chwilowo przestała skupiać uwagę na Kimie, który poczuł się tym urażony. Tylko Marinett przyglądała się całej scenie z respektem. Najpewniej była za głupi, by przyznać, że mam dużo przystojniejszych znajomych niż ona: Adriena i Damiena, kiedy brunetka posiadała jedynie Nina oraz Nathaniela.

Jednak najbardziej zaniepokoił mnie widok Lili. Siedemnastolatka wyglądała jakby właśnie planowała polowanie na nową ofiarę i obawiałam się kim owa ofiara może być.

-Damien?- upewniła się kobieta, patrząc do dziennika.

-Tak.

-Powiedz mi...- zaczęła wypytywać nowego ucznia ze wszelkich definicji, kwasów, cząsteczkowej budowy i innych takich bzdur. Oczywiście, dzięki korepetycjom z najnowszym super bohaterem, nawet co nieco z owego przedmiotu łapałam, jednak szatyn wykazywał się niespotykanym geniuszem w  tej dziedzinie. Co nauczycielka od razu zauważyła. Kiedy wreszcie pozwoliła chłopakowi usiąść jasne było iż został jej nowym pupilkiem.

Jednak najgorsze miało dopiero nastąpić.

Ponieważ w klasie zostało już tylko jedno wolne miejsce nastolatek został zmuszony usiąść obok...Lili. A ta natychmiast przeszła do flirtu. Nawet z drugiego końca z łatwością mogłam usłyszeć każde wypowiadane przez nich słowo:

-A co taki przystojniaczek robił z tą szmatką do podłóg-Chloe?

-Widzę tu tylko jedną szmatkę do podłóg i siedzi ze mną w ławce. - odparował ze stalowym wzrokiem. Zielonooką na chwilę zamurowało, a ja w myślach przyznałam Canejo punkt.

-Zgrywasz niedostępnego? To nic, lubię takich.- kłamczusze wrócił rezon. Zatrzepotała filuternie rzęsami i przeszła palcami po ramieniu siedzącego z nią kolegą. Ten tylko strzepnął jej rękę i zabrał się do notowania tematu zapisanego na tablicy.

-Wielu dało ci kopa, że tak się płaszczysz przed pierwszym lepszym facetem?- zapytał, nadal pochylając się nad kartką.  Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

-Skarbie, ty nie jesteś pierwszym lepszym. W porównaniu z tymi podlotkami tutaj jesteś praktycznie Erosem *.- nie chciałam nawet wiedzieć kim jest ów Eros.

-Za to ty przypominasz Afrodytę**.

-Jestem taka piękna?

-Nie. Taka pusta i dwulicowa.- prychnęła,  a ja czułam, że mogę Damienowi wybaczyć poranny jogging.

CDN

*Eros- grecki bóg miłości romantycznej oraz pożądania. Przedstawiany jako przepiękny młodzieniec: dobrze zbudowany, jasnowłosy, przystojny, z białymi skrzydłami.

**Afrodyta- grecka bogini miłości oraz piękna. Znana z przebiegłości oraz chytrości. Mając za męża Hefajstosa romansowała z wieloma bogami oraz śmiertelnikami. Narodziła się z morskiej piany, a morska piana powstała z krwi pierwszej zamordowanej w dziejach mitologii greckiej postaci-Tytana Uranosa.

Tak z okazji walentynek macie pierwszy rozdział już czwartej części Miraculum. Jestem wam strasznie wdzięczna, ponieważ trzecie część swego czasu zajęła...854 CZWARTE W FF!!!! Nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo się cieszyłam, prawie padłam. Tak strasznie wam dziękuję i mam nadzieję, że ta cz. wespnie się jeszcze wyżej w tabeli, jednak to zależy tylko od was, od waszych gwiazdek i komentarzy. A teraz bayo i wesołych walentynek!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro