5. Szpital
Obudziłam się z ogromnym bólem głowy w jakimś białym pomieszczeniu. Przez chwilę nie ogarniam gdzie dokładnie się znajduję do momentu kiedy zaczynam słyszeć dźwięki sprzętu kardiologicznego, który wyjaśnił mmi że tak naprawdę znajduję się w szpitalu.
Tylko czemu?
Pamiętam tylko ja wracałyśmy z zawodów i wjechał na nas samochód.
Zaraz na nas?
Mama!
Rozejrzałam się dookoła szukając rodzicielki.
A może coś się stało poważnego?
Strach ogarnął moje ciało na samą myśl co takiego mogło stać się mojej matce, zaś moja twarz zbladła nienaturalnie. W mojej głowie pojawiła się masa przeróżnych pozytywnych jak i negatywnych scenariuszy.
- Witamy wśród żywych. - powiedział jakiś męski głos, przez co ja gwałtownie spojrzałam w stronę dźwięku.
Do pokoju wszedł mężczyzna na moje oko 45 lat o rumianej cerze, rudawych włosach oraz zielonych jadeitowych oczach. Był ubrany w czarne spodnie, czarne lakierowane buty oraz białą koszulę. Miał również na sobie biały kitel lekarski, przez co szybko ogarnęła że to musi być lekarz.
Albo dziwnie ubrany pan?
Ale obstawiam to pierwsze, bo z tym drugim to raczej wątpię.
- Co się stało? Ile tu leżę? Gdzie jest moja mama?- zapytałam przestraszona nie dając odpowiedzieć na jedno pytanie lekarzowi.
- To może odpowiem po kolei. - powiedział uśmiechając się delikatnie, po czym dodał.
-A więc jestem Tobias McWinters i jestem twoim lekarzem prowadzącym. Przywieziono ciebie i twoją mamę z wypadku, ponieważ pijany kierowca w was wjechał. Byłaś nieprzytomna równy miesiąc, zaś twoja mama czeka z twoim tatą w poczekalni.
- Mógłby ich pan zawołać?- zapytałam nie pewnie wpatrując się w białą ścianę.
- Oczywiście. - odpowiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Chwilę siedziałam samotnie wpatrując się w śnieżnobiały sufit, aż do puki do pomieszczenia nie wszedł lekarz z moim rodzicami.
- Boże Emma, kochanie.- powiedział ojciec zmartwiony, kiedy tylko mnie ujrzał.
Spojrzałam na niego. Jego blond włosy jak zwykle były uczesane w artystyczny nieład. Ubrany był w białą koszulę oraz czarne spodnie dżinsowe. W jego zielonych oczach widziałam zmartwienie i zmęczenie.
Koło niego o kulach szła mama. Miałam ochotę płakać kiedy ją widziałam. Miała gips na nodze, na jej twarz siniaki oraz plaster w miejscu gdzie był rozwalony łuk brwiowy. Jej śliczne włosy były związane w warkocza, zaś w jej fiołkowych oczach widziałam zmęczenie i radość wywołane tym iż widzi.
Rodzice podeszli do mnie z lekarzem. Niestety byłam bardzo zmęczona i nie byłam w stanie, aby cokolwiek zrobić, a na dodatek sam ból był ledwo do wytrzymania.
- No dobrze to teraz muszę panience coś powiedzieć.- powiedział z powagą lekarz, przez co ja i rodzice spojrzeliśmy na niego.
Mężczyzna wziął głęboki wdech i wydech, przez co strach ogarnął moje ciało.
O co chodzi?
- Przez wypadek musieliśmy wykonać operacje w lewej nodze i umieściliśmy tam metalowy pręt.... niestety już panienka nie może uprawiać gimnastyki artystycznej, ponieważ nawet po tej operacji.... nie może pani chodzić.- powiedział z powagą mężczyzna, po czym skierował się do wyjścia.
Zaś ja?
Ja straciłam grunt pod nogami.
No to si
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro