Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ostatnia podróż

   Siedział pod starą gruszą, rysując coś w szkicowniku. Dzień był upalny, jednak w cieniu drzewa panował przyjemny chłód.

   Pamiętał te wszystkie dni, które spędzili tu razem. Często nie robili wtedy nic, jedynie obejmowali się i zapominali o wszelkich troskach.

   Narysował okrąg.

   Pamiętał jej roześmiany głos, gdy powiedziała mu, że wyjeżdża na wymarzony staż. Jej szept, gdy nieśmiało oznajmiała mu, że go kocha.

   Na papierze pojawiło się parę prostych kresek.

   Te radosne oczy, którymi patrzyła na otaczający ją świat, cały czas nawiedzały go w snach.

   Można było już stwierdzić, że rysunek przedstawia człowieka.

   Gdy się w niego wtulała, zdumiewało go, jaka jest drobna.

   Właśnie dopracowywał szczegóły twarzy postaci. Oczy, nos, usta już znajdowały się na swoim miejscu.

   Jej włosy, ciemne jak noc, w słońcu wyglądały jak nie z tej ziemi. Nieraz czuł ich piękny, waniliowy zapach.

   Po namalowaniu włosów postaci zaczął szkicować jej ubrania.

   Ona kochała ubrania. Swój wolny czas spędzała często na szkicowaniu różnych części garderoby i wykonywaniu swoich projektów. Często jej pomagał — wybierał najlepszy materiał do uszycia sukienki czy ustalał, gdzie ozdobna kokardka będzie się prezentowała najlepiej.

   Zabrał się za poprawianie konturów.

   Gdy okazało się, że dostała się na staż u jej ulubionego projektanta, była naprawdę szczęśliwa. Tydzień później już żegnał się z nią na dworcu.

   Nie spodziewał się, że wtedy ujrzy ją po raz ostatni.

   Skończywszy swój rysunek, udał się w miejsce ostatnio bliskie jego sercu. Przekraczając bramę cmentarza, poczuł nagły powiew wiatru. Nie zwrócił na to większej uwagi.

   Klęknął przed jej grobem. Odmówił modlitwę, po czym wyrwał rysunek ze szkicownika i położył go na marmurze. Jeden róg umieścił pod stojącym nieopodal zniczem, by obrazek nie odleciał.

   W jego oczach zalśniły łzy.

   — Kocham cię, Marinette — wyszeptał Nathaniel.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Hej xD Tak mi nagle przyszła wena i jej efektem jest ta oto miniaturka c: Mam nadzieję, że się komuś spodoba i że fani Adrienette mnie za nią nie zabiją xD

*gdy podobno nie masz netu, ale i tak publikujesz*
Co do mojego netu, to chodzi o to, że po prostu czasem łapie, a czasem nie xD

Jeśli czytacie to wieczorem to dobranoc, a jak nie, to po prostu pa, pa :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro