Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kraina Kotaklizmu

Eluwina jesieniary!

Przybywam do Was z nowym one-shotem, napisanym w jeden dzień, zainspirowanym obrazkiem w mediach. Choć początkowo miał być inspirowany mocno Krainą Lodu (i w sumie miejscami nadal jest), o tyle po drodze stał się on bardziej parodią wyśmiewającą głupie rzeczy, które zdarzyły się w tym serialu. Wszystko to okraszone bardzo głupim humorem, wielokrotnym łamaniem czwartej ściany, a także nawiązaniami do Surreaktora, Anielette i paru znanych dzieu popkultury.

OSTRZEŻENIE: OPOWIADANIE ZAWIERA GEJOWE SHIPY, WIĘC JEŚLI JESTEŚ HOMOFOBEM, NIE RADZĘ TU ZAGLĄDAĆ.

Jeśli ten wstęp nadal Was nie odstraszył, zapraszam do czytania.

~~~~

— Zaliczone! — zawołali Biedronka i Czarny Kot jednocześnie i przybili sobie żółwika.

Złoczyńca, który już odzyskał swoją normalną postać i był znowu niczym niewyróżniającym się cywilem, tak szarym i nieposiadającym porządnego modelu włosów jak wszyscy inni paryżanie nie odgrywający ważnej roli w tym serialu, właśnie przytulił się do dziewczyny, która zapewne była jego drugą połówką, również tak samo nieważną dla kwantowego świata jak on. Czarny Kot patrzył na ich zadowolenie i mimo świadomości, że jemu szczęście w miłości nie będzie dane przez przynajmniej kilka kolejnych sezonów, bo inaczej seria skończyłaby się zbyt szybko, westchnął ze smutkiem i zagaił do Biedronki:

— Też bym tak chciał jak oni... Czy na pewno nie chciałabyś ze mną być? W końcu jestem naprawdę super chłopakiem!

— Nie, Czarny Kocie, nie chcę z tobą być — odparła Biedronka, chyba już zmęczona ciągłym wywlekaniem tego tematu. — Mam już krasza i jest milion razy lepszy od ciebie.

Czarny Kot poczuł, jakby wbiła mu kołek w serce. I chociaż nie był wampirem, to i tak było to niezwykle okropne uczucie. Ale w sumie czego się spodziewał? Ona nigdy go nie chciała... Był jakiś inny... Inny, którego kochała. A on nie mógł liczyć na nic więcej... Czuł się tak okropnie, że nawet nie zauważył, jak Biedronka go opuściła.

Tymczasem Władca Ciem właśnie załamywał się po swojej kolejnej porażce.

— NIEEEEEE! Te przeklęte dzieciaki znowu pokrzyżowały mi plany!

I miał już siłą myśli zamknąć okno swojej ciemnicy i siedzieć w niej jak debil, gdy nagle poczuł jakieś emocje, bardzo silne emocje. Po chwili zrozumiał, czym one były.

— Ach tak... — mruknął do siebie. — Czarny Kot, po raz kolejny zraniony przez tę, którą kocha, już nie wytrzymuje... To idealna okazja dla mojej akumy. — Jeden z motyli, jakby wiedząc, że superzłoczyńca chce właśnie wykorzystać go do swoich podłych celów, przysiadł mu posłusznie na ręce, najwyraźniej pragnąc zostać nasycony mocą prosto z piekieł i wysłany do kolejnego smutnego paryżanina. Władca Ciem nie zastanawiał się jednak nigdy, co siedzi w głowie akum i tym razem również nad tym nie rozmyślał, tylko wysłał motyla na zewnątrz, mówiąc przy tym najbardziej złym tonem, na jaki było go stać: — Leć do niego, moja mała akumo, i zawładnij nim!

Motylek szybko odnalazł Czarnego Kota, który znalazł się zdumiewająco blisko domu Władcy Ciem (on jednak w ogóle nie zwrócił na to uwagi, bo po co miał szukać tożsamości swoich największych wrogów?). Wtedy właśnie złoczyńcy udało się nawiązać kontakt ze swoją nową ofiarą.

— Biały Kocie, jestem Władca Ciem — odezwał się, cały czas dostosowując się do swojego tradycyjnego scenariusza.

— Nie jestem Białym Kotem, tylko Czarnym — sprostował chłopak. — Jesteś daltonistą?

— Akumuję cię właśnie, kretynie — odpowiedział mu Władca Ciem. — I zaraz staniesz się Białym Kotem. A poza tym daltoniści nie rozróżniają czerwonego i zielonego, a nie białego i czarnego.

— Dobra, tak tylko się droczę — usłyszał w odpowiedzi. — W każdym razie wiem, kim jesteś, bo ciągle z tobą walczę, nawet przed chwilą. Więc czego w sumie chcesz?

— Walczysz ze mną, ale może powinniśmy jednak współpracować? Wiem, że Biedronka ciągle cię rani, ale mimo tego nadal bardzo ją kochasz. Przynieś mi jej miraculum, a ja umożliwię ci pozbycie się każdego, kto mógłby stanąć pomiędzy tobą a twą ukochaną.

— Zgoda, Władco Ciem.

Wtem Czarnego Kota otoczył obłok ciemnego dymu, który w jakiś niewyjaśniony sposób zamiast go osmalić, kompletnie wybielił. Biały Kot przejrzał się w lustrze w łazience swojego pokoju, bowiem to tam się znajdował i stwierdził, że nadal jest gorącym ciachem, chociaż w czarnym było mu chyba jednak lepiej. Ale reklamacje będzie zgłaszał później, najpierw musi wybić wszystkich chłopaków w Mikroparyżu, aby pozbyć się krasza Biedronki. No, oczywiście zamierzał oszczędzić siebie i Władcę Ciem. Czekaj, a co jeśli...

— Władco Ciem?

— Tak? — odpowiedział superzłoczyńca w jego głowie.

— Ty nie jesteś kraszem Biedronki, prawda?

— Co? Nie, nie sądzę... A czemu pytasz?

— Bo gdybyś nim był, to musiałbym cię zabić, ale wtedy straciłbym moce, to chyba mi się nie opyla...

— Zdecydowanie masz mnie nie zabijać — rozkazał Władca Ciem.

— Spoko luzik, tak tylko chciałem się upewnić.

I wyskoczył z łazienki, po czym pomknął na Wieżę Eiffla, skąd miał idealny widok na cały Mikroparyż. I tam też każdy mógł go zauważyć.

— Uwaga uwaga! — zawołał i nagle wszyscy obywatele Mikroparyża go usłyszeli. — Jeśli za pięć minut Biedronka nie wyjawi mi, kim jest jej krasz, bym mógł się go pozbyć, zacznę wybijać wszystkich mężczyzn, aż w końcu na pewno się go pozbędę i wtedy Biedronka nie będzie miała wyjścia i będzie musiała być ze mną! — Zaśmiał się złowieszczo, choć miał wrażenie, że mógł wcześniej dopracować ten zły śmiech, bo nie brzmiał aż tak strasznie, jak tego chciał. — Pamiętajcie, czekam pięć minut i ani sekundy dłużej!

Tak właściwie to nie miał zegarka, dlatego po chwili stwierdził, że w sumie to nie chce mu się czekać pięciu minut. W końcu może lepiej było, żeby od razu wybił wszystkich mężczyzn z Mikroparyża, by Biedronka nigdy się w żadnym nie mogła zakochać? To brzmiało jak zdecydowanie dobry plan. A może powinien wybić też kobiety, na wypadek, jeśli Biedronka je też lubiła?

Zeskoczył więc z Wieży Eiffla i dotknął jej ręką, w której znalazł się, a jakże, Kotaklizm. Hej, to trochę nudne, że nic się nie różnił od jego zwyczajnej mocy!

— Aaaaaa!

— Pomocy!

Wrzaski ludzi na Wieży były dla niego jak muzyka. Nagle jednak ustały. Kota to zdziwiło, a jeszcze bardziej zaskoczył go fakt, że nikt nie zaczął spadać z Wieży. Ale ludzie z pewnością na niej wcześniej byli...

Wtedy to do niego dotarło. Musiał ich wszystkich zamienić w popiół! Ej, ta moc faktycznie była znacznie potężniejsza od jego zwyczajnego Kotaklizmu. Była w stanie zetrzeć tak wielu ludzi w proch! Zabił ich właśnie, tak łatwo... Zabił... Jeszcze przed chwilą był bohaterem, a teraz przez durne zauroczenie jakąś tam Biedronką zabił ludzi, którzy z pewnością nie byli jej kraszem.

— NIEEEE! — zawołał. — Co ja zrobiłem?! Władco Ciem, uwolnij mnie!

— Haha, nie ma mowy! — zakrzyknął złoczyńca w jego głowie. — Dałeś się opętać, to teraz sobie radź!

— Nie będę więcej zabijać paryżan! I wiesz co, nie chcę ścigać Biedronki!

— Swoją mocą zniszczysz wszystko, czego dotkniesz! Jak niby chcesz teraz normalnie żyć?

— Zrobię to, co każdy w takiej sytuacji: ucieknę!

I jak powiedział, tak zrobił. Władca Ciem szybko stracił łączność z Białym Kotem, który wybył na jakieś pustkowie na Grenlandii. Tam odkrył on w sobie nagle talent nie tylko wokalny, ale i budowniczy: wyśpiewując ciągle, że od lat coś pchało go w objęcia chłodu, zbudował sobie pałac, niszcząc swymi nowymi mocami kawałki lodu i układając je jeden na drugim.

— A mogłem poprosić o lodowe moce — westchnął.

Gdy już w końcu pałac był gotowy, chociaż określanie tak topornej konstrukcji przypominającej bardziej szałas w Afryce, było nieco nieodpowiednie, Biały Kot przysiadł na podłodze, zastanawiając się, skąd on właściwie wynajdzie tam jakiekolwiek jedzenie. Chyba będzie musiał się nauczyć łowić ryby... Życie pustelnika jednak nie było tak łatwe, jak mu się na początku zdawało.

Tymczasem Marinette w Mikroparyżu stawała się coraz bardziej niespokojna. Wiedziała o ucieczce Czarnego/Białego Kota, ba, wiedziała doskonale, że to wszystko wina jej słów, ale dlaczego wraz z nim musiał zniknąć również Adrien? Adrien, jej ukochany ideał, który nie mógł mieć wad, a nawet jeśli miał, to ona wcale nie chciała ich poznawać...

Wtem sobie przypomniała, że pewnego razu zaczepiła mu na ubranie pluskwę, bo przecież musiała zawsze wiedzieć, gdzie on był. Jak mogła o tym zapomnieć! Odpaliła więc odpowiednią aplikację na telefonie i gdy tylko zobaczyła wynik, zamarła.

— GRENLANDIA?! — krzyknęła na głos.

Jak ona miała się dostać do Grenlandii? Przecież była spłukana, nie miała ani grosza na podróż! W takim razie potrzebowała... jakiejś łodzi. Ale od kogo mogła dostać łódź?

Nagle zauważyła przechodzącą obok Julekę. To jej o czymś przypomniało. O tej sytuacji, kiedy Juleka tak wspaniałomyślnie pożyczyła jej swój jednoślad... To może i statek rodzinny jej pożyczy?

— HEJ, JULEKA!

— Tak?

— Nie zrobiłabyś czegoś dla mnie?

Juleka na szczęście nie zdawała się mieć nic przeciwko, a przynajmniej nic nie powiedziała. Znaczy, mamrotała coś, co brzmiało chyba jak „nie, nie, nie", ale z pewnością nie oznaczało to braku zgody na wycieczkę jej rodzinnym statkiem na Grenlandię, by odnaleźć Adriena.

Na statku nie było matki Juleki, ale Marinette dostrzegła Lukę. Ach, Luka! Z pewnością pomoże jej nawigować statkiem!

— Hej, Luka! Wiem, że mnie kochasz bardziej niż życie, więc mogę cię znowu potraktować jako koło zapasowe, żebyś mi pomógł dopłynąć tym statkiem na Grenlandię, bo tam jest Adrien?

— Marinette? — Luka ją zauważył. — Jesteś pewna, że chcesz płynąć tym statkiem? Bo wiesz, on jest tu zacumowany od lat i to nie jest dobry pomysł go ruszać...

— Tak, jestem pewna. — Marinette zamrugała kilkakrotnie oczami, mając nadzieję, że jej urok osobisty go przekona.

— No dobrze, niech ci będzie... — zgodził się Luka.

A więc, po paru przygotowaniach, w końcu ruszyli. Po kilku dniach bardzo nudnej podróży w końcu dotarli na obrzeża Grenlandii i wtedy Marinette zorientowała się, że dalej muszą ruszyć z buta. A więc ruszyli. Zajęło im to kolejne parę dni, co rodzeństwu Couffaine nie zdawało się za bardzo podobać, ale Marinette zdecydowała się to zignorować. W końcu cały świat przecież powinien wspierać jej miłość do Adriena, prawda?

Siódmego dnia w końcu ich oczom ukazała się jakaś mizerna chatka z lodu. Marinette początkowo pomyślała, że pewnie mieszka w niej jakiś pustelnik wyjątkowo odporny na mróz, ale sprawdziwszy GPS-a, zobaczyła, że twierdzi on, iż właśnie tutaj ukrywa się Adrien. Nie dawało jej to żadnych odpowiedzi, więc musiała to dalej sprawdzić sama. Zostawiając rodzeństwo Couffaine na mrozie, bo w końcu nie byli głównymi bohaterami, tak wspaniałymi jak ona, weszła do chatki, nie siląc się nawet na to, by zapytać jej właściciela o pozwolenie.

— Adrien? — zawołała, rozglądając się w poszukiwaniu chłopaka.

Nigdzie jednak nie zauważyła blond włosów. Wszędzie była tylko sama biel... Nagle dostrzegła jakąś postać, u której niemal wszystko było białe: od lateksowego kostiumu opinającego seksowne ciało chłopaka, poprzez maskę zakrywającą twarz, aż do włosów i kocich uszu na głowie. Jedynie skóra, nieco ciemniejsza od stroju, oraz niebieskie oczy się wyróżniały. Zaraz... czy to był Czarny Kot?

— Czarny Kot? — wyraziła głośno swoje zdziwienie. — Czemu wyglądasz, jakbyś się wykąpał w wybielaczu?

— Marinette? — zdziwił się. — Co ty tu robisz?

— A co ty tu robisz? — odpowiedziała pytaniem. — Tu powinien być Adrien, a nie ty!

— Skąd pomysł, że mógłby być tu Adrien? Bo przecież ja absolutnie nie jestem Adrienem!

— Masz rację, nie możesz nim być, jest milion razy przystojniejszy niż ty — odparła na to Marinette.

Zaraz po tym zarumieniła się. Czemu ona mówiła Czarnemu Kotu o tym, że podoba się jej Adrien? Ale zaraz... stwierdziła tylko, że jest przystojny! Nie mówiła nic o uczuciach!

— Uważasz, że jest przystojny? W takim razie jednak zdradzę ci prawdę! — uznał Biały Kot. — To ja jestem Adrienem!

— HYYYY! — zakrzyknęła Marinette. — To niemożliwe!

— A jednak to prawda! Tylko że Władca Ciem mnie zakumizował, a wcisnął akumę do mojego miraculum i nie mogę go zniszczyć, więc się nie odmienię! Musisz mi uwierzyć na słowo.

Marinette wcale nie chciała mu wierzyć, ale GPS nie mógł się mylić. A skoro GPS i Biały Kot byli zgodni, to to naprawdę musiał być Adrien. A skoro Adrien był Białym/Czarnym Kotem, a Czarny Kot był zakochany w Biedronce... Czy to znaczy, że Adrien się w niej zakochał?

Wiedziałam! — pomyślała. — Jednak jesteśmy sobie przeznaczeni!

— Wiesz co, Biały Kocie? — zawołała. — Też muszę ci coś zdradzić! Tak naprawdę to ja jestem Biedronką!

— Naprawdę? — zdziwił się Biały Kot. — Czyli w takim razie... możesz odpowiedzieć za moją krzywdę tu i teraz!

I nagle zaczął atakować ją super wykokszonymi Kotaklizmami, z czego jeden typ ataków zdecydowanie był chamsko ukradzioną Kamehamehą. Ktoś tu się naoglądał za dużo Dragon Balla, przemknęło przez myśl Marinette, gdy uniknęła kolejnego ataku.

— To nie tak, daj mi wytłumaczyć! — zawołała.

— A niby jak?! — odpowiedział Kot. — Codziennie deptałaś moje serce na milion kawałków tylko dlatego że miałaś jakiegoś tam krasza! Ale ja ci nie daruję i jak już skończę, to nie będzie ani krasza, ani ciebie!

— Stój! Naprawdę chcesz się zabić?

— Ale jak to, o czym mówisz?

— No bo moim kraszem jest Adrien! A skoro ty jesteś Adrienem, to teraz możemy ze sobą być, na zawsze i na wieczność!

— AAAAA! — zawołał Biały Kot. — Nie wierzę, dałem się zakumizować tylko dlatego że kochałaś mnie po cywilu? I dlatego zabiłem tych wszystkich ludzi? Dla samego siebie? Nie wytrzymam tego!

I wystrzelił wokół siebie niszczycielskie pociski, które trafiając ściany lodowego domku, sprawiały, że krucha konstrukcja zaczęła się niszczyć. Biały Kot ochronił się przed spadającym dachem, niszcząc go w całości Kotaklizmem. Kiedy już w końcu było po wszystkim, rozejrzał się wokół i nagle zauważył, że Marinette leży na ziemi. Ale niestety nie była cała i zdrowa — gdy zobaczył wielką dziurę ziejącą w jej klatce piersiowej, zrozumiał, że dziewczyna się z tego nie wyliże. W końcu nie bardzo wyobrażał sobie, by mogła funkcjonować bez serca, które rozpadło się w pył. Marinette miała oczy szeroko otwarte, ale już nie było w nich życia.

Biały Kot upadł na kolana i zawył głośno. Czemu był tak żałosny? Dlaczego zawsze wszystko niszczył? I akurat jak odkrył, że Biedronka jednak go kocha, musiał ją uśmiercić w najgłupszy możliwy sposób?

— Tak jest, w końcu odzyskałem połączenie! — usłyszał nagle w głowie głos.

— Władca Ciem? — zdziwił się Biały Kot. — Jak to?

— Znalazłem Anarkę Couffaine, która wyjawiła mi, że jej dzieci ukradły jej dom i popłynęły nim na Grenlandię, wraz z Marinette, która szukała Adriena! A że Adrien i ty zniknęliście w tym samym czasie, okazałem się mądrzejszy od reszty bohaterów tego serialu i połączyłem kropki! Zrozumiałem, że musisz być Adrienem i sam popłynąłem na Grenlandię, by odzyskać nad tobą kontrolę! — W tym miejscu zaśmiał się złowieszczo.

— Nie! — zakrzyknął Biały Kot. — To niemożliwe!

— I tak fortunnie się zdarzyło, że usłyszałem ten fragment rozmowy, gdzie Marinette zdradziła ci, że jest Biedronką! A więc oddaj mi jej miraculum i swoje, teraz!

— A niby dlaczego mam to zrobić? Sam użyję mocy absolutnej i ożywię Marinette!

— Wolisz Marinette od swojej matki?

— O co ci chodzi?

— Jestem twoim ojcem!

— Dzisiaj dowiedziałem się tylu rzeczy, że nawet mnie to nie dziwi, ale żeby scenie z Gwiezdnych Wojen stało się zadość, krzyknę: NIEEEEEE! — Biały Kot czuł, że zaraz tym krzyczeniem porządnie zedrze sobie gardło, ale trudno. Musiał krzyczeć, bo to było bardziej dramatyczne. — Ale miraculum ci nie oddam, chyba śnisz!

Szybko zdjął z martwych uszu Marinette kolczyki Biedronki i już miał je założyć, gdy nagle do ruin lodowej chatynki, którą tak mozolnie budował, wparował Władca Ciem. Zaatakował go swoją laską, a Biały Kot odpierał ataki kijem, choć mógł po prostu zabić Władcę Ciem swoją pseudo-Kamehamehą. Miał już jednak dość mordowania ludzi na jakiś czas.

Władca Ciem nie umiał przejąć Miraculum Biedronki, ale Czarny Kot nie umiał go też na siebie założyć ani użyć mocy absolutnej. Obaj byli tak zajęci walką, że nie zauważyli, jak do domku wparował Luka Couffaine i skoczył na walczących tak, że jakimś niezwykłym cudem udało mu się wyrwać kolczyki z ręki Białego Kota.

— Haha, teraz to miraculum jest moje!

Założył kolczyki na miejsce swoich wcześniejszych, a jego oczom ukazało się kwami Tikki.

— Jak się przemienić? — zapytał.

— Po prostu powiedz: Tikki, kropkuj — odpowiedziała Tikki, nie bardzo zastanawiając się, po co Luka chce użyć tego miraculum.

— Tikki, kropkuj! — zawołał Luka i wtem stał się najseksowniejszą Biedronką, jaką świat widział.

I rzucił się na Białego Kota. Władca Ciem, zamiast ich atakować, postanowił być grzeczny i nie przerywać ich pojedynku, co sprawiło, że wkrótce Luka jako najwspanialsza Biedronka zdobył Miraculum Czarnego Kota. Nie obchodziło go, że jest zakumizowane, moc absolutna powinna zadziałać tak czy siak, prawda?

— Haha, teraz to ja mam moc absolutną! — zawołał. — I życzę sobie być z Adrienem Agreste'em, bo Lukadrien to najlepsza para w tym serialu!

Absolutnie nikt nie spodziewał się takiego zwrotu akcji i wszystkim opadły szczęki, nawet Julece, która, choć nigdy by się nikomu do tego nie przyznała, liczyła po cichu, że będzie mogła użyć mocy absolutnej, aby odzyskać w końcu swój jednoślad. A tu jej rodzony brat zażyczył sobie shipu!

Nie mogli się jednak długo dziwić, ponieważ już po chwili świat został wymazany i nastała nowa rzeczywistość. Niestety, przez życzenie Luki Emilie się nie obudziła, ale i tak wszystko potoczyło się dobrze. W nowym świecie bowiem nikt nigdy nie usłyszał o Marinette. A skoro jej nie było, mistrz Fu nie mógł wybrać najlepszej heroiny świata do pełnienia roli Biedronki, więc gdy Władca Ciem zaatakował po raz pierwszy, Czarny Kot musiał stawić mu czoła samotnie. Gabriel więc słusznie stwierdził, że po co ma się fatygować, skoro Miraculum Biedronki w ten sposób nie zdobędzie, więc w końcu zamiast jak psychopata trzymać ciało niemal umarłej żony w piwnicy, zdecydował się ją pochować. I wtedy zauważył, że Nathalie też właściwie jest niczego sobie, a w tych eleganckich spodniach, które nosiła, jej tyłek prezentował się naprawdę świetnie.

Natomiast jako że Luka zażyczył sobie być z Adrienem, pewnego razu imperatyw narracyjny doprowadził do tego, że i tak się spotkali. I patrzyli sobie w oczy, napawając wszystkie yaoistki niepewnością... Będzie coś z tego czy nie będzie? I w końcu się stało! Pocałowali się namiętnie, po czym poszli do sypialni robić rzeczy, których Fandom nie życzy sobie opisywać.

Juleka również nie miała na co narzekać. Jako że Marinette się nie narodziła, nikt nie mógł rozdzielić młodej Couffaine i jej ukochanego jednośladu.

KONIEC


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro