Rozdział 3 - To koniec.
- To niemożliwe, nie możesz mi tego zrobić! - łzy z każdą chwilą coraz bardziej napływały jej do oczu.
- Przykro mi, Marinette. Zawaliłaś. Nie nadajesz się na bohaterkę Paryża. Ludzie nie widzą w tobie obrończyni. Boją się ciebie. Zawiodłaś ich.
Każde jego słowo było jak ciernie wbijane coraz mocniej w jej serce. Z każdą chwilą bolało bardziej i bardziej. Czuła się nikim. Jak śmieć. Jak najgorsze ścierwo.
Marinette zerwała się z łóżka z zimnym potem na całym ciele. Próbowała uspokoić oddech, lecz nie potrafiła. Zamiast tego zalała ją kolejna fala płaczu. Gdyby tylko był to przypadkowy sen, koszmar który jest tylko wytworem jej wyobraźni....
Niestety. Śni się jej on co noc, od tego pamiętnego dnia. Nowy zakumizowany człowiek. Kolejny dzień taki jak inne. Gdyby tylko jej się to nie znudziło. Gdyby przyszła na miejsce walki w porę. Gdyby nie wybrała zwykłego życia nastolatki, tylko zajęła się swoim ważniejszym obowiązkiem..
Zawiodła. Siebie, paryżan i swojego partnera. Nie zasługiwała na jego miłość. On by jej obronił choćby nie wiem co się działo. A ona go nie uratowała. Ma na sumieniu cały Paryż. Ma na sumieniu jego życie...
~~~~~~~~
Krótki, wiem, ale taki miał być.
Żyję! I może będę tu częściej, zobaczymy.
Eloski
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro