Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 - Zoo tak troszke

Zima. Zimno. Jak ja tego nienawidzę. W dodatku zamiast siedzieć w ciepłej szkole, my idziemy na wycieczkę. Gorzej być nie mogło.

- Mariś, przesadzasz! - Powiedziała Tikki, jakby czytała mi w myślach. - Dzisiaj i tak jest cieplej niż ostatnio. Poza tym, czuję, że dzisiaj stanie się coś niezwykłego!

- Tak! Niezwykle dużo razy się poślizgnę na lodzie i wyląduję na twarz tuż przed Adrienem, spalając buraka i wszyscy się będą ze mnie śmiali! Wiem, że dzień dzisiejszy będzie zły bardzo! Widzisz?! Nawet słów składać poprawnie nie umiem! - wykrzyczałam na jednym wdechu. Od samego rana mam zły humor. Ba! Od tygodnia mam zły humor! Jedynka z chemii, szlaban od rodziców za spóźnienia do szkoły, Adrien siedzi z Chloe na lekcjach! Podobno Alya dowiedziała się od Nino, że ostatnio się do siebie zbliżyli! To przecież okropne!

- Marinette! Spóźnisz się na zbiórkę! - z zamyślenia wytrącił mnie głos mamy, która prawdopodobnie od jakiegoś czasu machała mi ręką przed twarzą. Przepraszam mamke, miałam bardzo ważne rozkminy.

- Już idę, spokojnie. Kocham cię! - dałam jej szybkiego buziaka w policzek i wyszłam z domu.

*

- Moi drodzy, niestety przed chwilą zadzwonił do mnie kierowca i powiedział, że jadąc do nas, autokar wpadł w poślizg w wjechał w zaspę. Nic mu nie jest, a my pójdziemy do zoo na pieszo. - oznajmiła nasza wychowawczyni, po półgodzinnym czekaniu na transport. A nie mówiłam, że będzie źle?

Po około 2 godzinach w końcu dotarliśmy. Około, bo od tego zimna ręce mi zamarzły tak bardzo, że nie byłam w stanie wyjąć telefonu, żeby sprawdzić godzinę. No ale cóż, nic mnie dzisiaj nie zdziwi. Co złego to u mnie! Hehe..

Oglądaliśmy niedźwiedzie, pawie, żółwie, lisy, wielbłądy (Nie obeszło się od plucia. Oberwał Nathaniel.) i jeszcze mnóstwo innych zwierząt. Na koniec poszliśmy do pingwinów. Urocze zwierzątka. Podczas gdy ja umierałam z zimna one pluskały się w wodzie i wygłupiały. W pewnym momencie jeden z nich podszedł do mnie i zaczął mnie przedrzeźniać. Dosłownie. Przez jakiś czas bawiłam się z nim, nieświadoma tego, że wszyscy na mnie patrzą. Na chwilę mój humor się poprawił. Gdy pingwinek, którego nazwałam Fotosynteza, odpłynął, znowu poczułam tą przeraźliwie niską temperaturę.

- Aż tak ci zimno? - usłyszałam nagle za sobą głos. Był to Adrien.

- J-jak widać... - wybełkotałam. Spojrzałam na niego i aż nogi mi się ugięły. Był taki idealny...

- Eh, wy dziewczyny przesadzacie! Wszystkim wam jest zimno, chociaż wcale nie jest tak tragicznie. - zaśmiał się blondyn. Chyba to nie miało na celu urażenia nas, ale i tak taka się poczułam.

- To idź ogrzać Chloe, napewno się rozgrzeje samą twoją obecnością. - sama niedowierzałam, że stać mnie na taką odwagę w wypowiedzi.

- Ale Marinette, ja wolałbym ogrzać ciebie...

- S-słucham? - szczęka mi opadła. - Przecież ostatnio masz lepsze kontakty z tą diablicą..

- Oh, Mari... Mój tata mnie poprosił, żebym się z nią dogadał w sprawie przyjęcia niespodzianki dla burmistrza. Między nami nic nie ma. Chcę się spotkać z tobą... - uśmiechnął się serdecznie.

W tym momencie podeszła do nas znowu Fotosynteza. Postukała w szybę, zwracając tym naszą uwagę. Gdy już na nią patrzyliśmy znowu zaczęła tańczyć. Zaśmialiśmy się cicho. Wtedy poczułam jak Adrien delikatnie łapie moją zimną dłoń swoją rozgrzaną. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk.

Pingwinki stały się moimi ulubionymi zwierzętami. Zaraz po kotach, oczywiście. (Ale tylko czarnych)

Może ten dzień wcale nie był taki zły jakim się wydawał?

**
Krótkie jakieś. Ale takie łatwiej pisać w sumie. Jakie lepsze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro