Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 2

Była piąta rano, gdy Léa wyszła niezauważalnie z pokoju Marrinette. Wzięła z piekarni rogalika i wyszła z budynku, ruszając w tylko sobie znaną stronę.

- Czemu kazałaś mi wstać tak wcześnie? - jęknął Froll, przecierając ręką swoje duże oczy. Dziewczyna spojrzała na niego, chowając telefon do kieszeni spodni.

- Nie marudź, Froll. Nie musiałeś ze mną iść. - powiedziała, rozglądając się, czy nikt ich nie widzi. Było wcześnie, ale zawsze mógł ktoś wyjść zza rogu i podsłuchać, a przede wszystkim, zobaczyć kwami.

- Masz chociaż jakieś ciastko?

Léa uniosła brew do góry, patrząc z rozbawieniem na stworzonko obok siebie. On uwielbiał ciastka, szczególnie te czekoladowe.

- Rozumiem, że jesteś kwami wilka, ale musisz mnie aż taki wilczy głód? - spytała ze śmiechem, kręcąc głową sama do siebie.

- To masz to ciastko? - zapytał ponownie Froll, ignorując słowa nastolatki. Léa, wciąż kręcąc głową, wyciągnęła z kieszeni bluzy ciastko, które specjalnie ze sobą wzięła, i podała je kwami. - Dziękuję.

- Pamiętaj, że dzisiaj wychodzimy. - przypomniała białowłosa, kątem oka patrząc na Frolla. Uśmiechnęła się, widząc, jak stworzonko szybko je swój ulubiony przysmak.

- Taa, taa. - przytaknął z pełną buzią, co jeszcze bardziej rozśmieszyło jego właścicielkę.

Nastolatka przeszła kilka metrów, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Przestraszyła się, ale szybko wyciągnęła urządzenie z kieszeni i odebrała, nie patrząc nawet, kto do niej dzwonił.

- Halo?

- Cześć, kochanie. - odezwała się kobieta po drugiej stronie, nieświadomie wywołując uśmiech na twarzy swojej córki. Ona sama uśmiechnęła się szeroko, słysząc głos jasnowłosej.

- Hej, mamo. - przywitała się Léa, przechodząc przez pasy. - Coś się stało, że dzwonisz? - spytała, zmartwiona, że coś się zdarzyło pod jej nieobecność w domu. W ostatnim czasie miała i tak już sporo zmartwień.

- Był u nas ostatnio Martin.

Dziewczynę zamurowało na chwilę na wspomnienie tego imienia. Stanęła na moment, nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie Frolla.

- Żartujesz, prawda? - spytała, wciąż lekko oszołomiona. Naprawdę nie chciała w to wierzyć. - Mamo, powiedz, że żartujesz. - powiedziała, chcąc wierzyć, że jej rodzicielka kłamała i teraz powie, że to żart. Nic takiego jednak się nie stało.

- Pytał o ciebie, Léa. Chciał z tobą porozmawiać. - oznajmiła kobieta. Gdyby wzrok Léi mógł zabijać, któryś z przechodniów napewno leżałby martwy na chodniku.

- Wyjaśniliśmy sobie już wszystko. Nie mam pojęcia, czego jeszcze ode mnie chce. - warknęła, zdenerwowana, przeczesując włosy ręką. Nie chciała reagować tak ostro, ale Martin wzbudzał w jej takie emocje już od dawna. - Co mu wogóle powiedziałaś? - spytała już łagodniej, wchodząc na teren parku.

- Że wyjechałaś i nie ma cię w domu. - odpowiedziała pani Lemaire zgodnie z prawdą. Léa wypuściła powietrze przez nos.

- Chyba nie powiedziałaś mu, gdzie pojechałam, tak? - zapytała, jednak kobieta milczała. Dziewczyna poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku, bo brak odpowiedzi był wystarczającą odpowiedzią. - Nie mów mi, że...

- Powiedziałam.

- Mamo! Oszalałaś? Przecież on zaraz tutaj przyjedzie i będzie mnie szukał.

Pani Lemaire poczuła wyrzuty sumienia, że zdradziła chłopakowi, gdzie przebywa jej córka. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak jej pociecha reagowała na nastolatka, a mimo to powiedziała mu, gdzie ona jest. Léa była wściekła.

- Przepraszam, kochanie. Chciałam dobrze. - powiedziała cicho kobieta z wyraźną skruchą. Dziewczyna usiadła na ławce i poraz kolejny przyjechała palcami po swoich białych włosach.

- Nie mam ci tego za złe, ale... - westchnęła, uspokajając się nieco. - Nie mów mu na przyszłość, gdzie jestem, ani co robię i z kim. Nie chcę mieć z nim żadnego kontaktu. - poprosiła.

- Rozumiem. I przepraszam jeszcze raz, naprawdę nie chciałam.

Białowłosa postanowiła na razie zapomnieć o zaistniałej sytuacji i uśmiechnęła się pod nosem. Musiała jakoś zmienić temat rozmowy z matką.

- A co wogóle u taty? Jak się trzymacie?

~*~

Trzy godziny później Léa wróciła do mieszkania, a tam prędko udała się do pokoju swojej kuzynki. Otworzyła drzwi i żadnego oporu weszła do środka. Westchnęła ciężko, odwracając się do tyłu, jednak zamarła wpół kroku.

Tikki, kwami biedronki, patrzyła swoimi dużymi oczami na zdezorientowaną nastolatkę. Pisnęła cicho i prędko się schowała się za łóżkiem swojej właścicielki. Léa od razu oprzytomniała i podeszła do mebla, kucając przed nim. 

- Hej, spokojnie, nic ci nie zrobię. - powiedziała cicho, chcąc by Tikki pokazała jej się w całości. Kwami biedronki wyjrzało zza mebla, spoglądając na dziewczynę. - Wiem czym jesteś. - przyznała, uśmiechając się delikatnie. Przechyliła głowę w bok, patrząc na stworzonko. - Froll?

Froll podleciał do Léi i usiadł na jej głowie, co nastolatka skwitowała cichym śmiechem.

- Widzisz? Jemu nic nie zrobiłam, tobie też nic nie zrobię.

- Tikki? - spytało kwami wilka, zeskakując z głowy dziewczyny, by stanąć naprzeciw kwami biedronki.

- Froll.

Léa spojrzała zdziwiona na stworzonka, unosząc brew do góry. Nie miała pojęcia, że się znają.

- Znacie się?

- Tak. Nie mówiłem ci? - zapytał Froll, odwracając się do niej przodem. Jego duże szare oczy błyszczały.

- Nie? To znaczy, mówiłeś mi, że jest jeszcze wiele kwami, ale nie mówiłeś, że są też w Paryżu. - odpowiedziała białowłosa, siadając normalnie na łóżku. Spojrzała na kwami z delikatnym uśmiechem. - Mniejsza... Jak ci na imię? - zapytała, skupiając swoją uwagę na czerwonym stworzonku w czarne kropki.

- Już wróciłam, Tikki! - zawołała Marrinette, wchodząc gwałtownie do swojego pokoju. Gdy dostrzegła swoje kwami, swoją kuzynkę i jej kwami, zatrzymała się wpół kroku, patrząc zdziwiona na całą trójkę. - Léa? Co ty tu...?

- Hej, Marrinette. - przywitała się starsza, opierając rękoma o materac. Patrzyła na swoją kuzynkę przez chwilę, aż w końcu spojrzała lekko w dół, po czym ponownie wróciła wzrokiem do dziewczyny. - Czemu nie mówiłaś, że masz kwami biedronki? - zapytała, choć w jej głosie nie można było wyczuć zawiedzenia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ona także musiała się ukrywać, by nikt nie dowiedział się, że ratuje ludzi w potrzebie.

- Ale skąd...? Jak?

- Froll? - odezwała się Léa, zwracając się do Frolla. Stworzonko usadowiło się na jej wystawionej dłoni i spojrzało na jej kuzynkę. - To kwami wilka. Jest mój od kilku lat. - wyjaśniła pokrótce, uśmiechając się. Marrinette opadła na krzesło, patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami. Tikki prędko do niej podleciała.

- Ale...

Dziewczyna ostatecznie się nie wysłowiła, ale Léa nawet się tym nie przejęła. Wzięła telefon w dłoń, czując wibracje. Prędko odblokowała ekran i weszła w wiadomości.

A serce na moment jej stanęło, gdy zobaczyła, kto do niej napisał.

Od Martin: Twoja mama powiedziała mi, gdzie jesteś. Niedługo się zobaczymy skarbie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro