Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 10

Léa dotrzymała słowa i rzeczywiście poszła do Luki, który miał nauczyć ją grać na gitarze. Z szerokim uśmiechem na twarzy przemierzała z nim ulice Paryża, starając się nie myśleć o niczym innym, jak o przyjemnościach związanych z wyjazdem - wszystkie sytuacje z Martinem i jego ludźmi starała się odrzucić na drugi plan, by to nie przeszkadzało jej w "wypoczynku".

W końcu oboje dotarli na statek rodziny Couffaine - Luka pomógł wejść białowłosej na pokład, za co podziękowała mu cicho, rozglądając się wokoło. Wszystko tam było fascynujące i dziewczyna od razu uznała, że, choć było tam naprawdę kolorowo, to jednak jakoś jej to nie zrażało, a przyciągało jeszcze bardziej.

Chłopak zaprowadził ją do swojego pokoju. Jedna ze ścian była niebieska, natomiast naprzeciw niej została postawiona jasna ścianka z pomarańczowymi paskami. Pomiędzy filarami a ściankami można było zobaczyć prześwity z innego pomieszczenia. W pokoju znajdowało się jednoosobowe, drewniane łóżko z białą pościelą, pod którym znajdowała się pojemna szuflada. Nad łóżkiem wisiała żarówka oraz drewniana szafka. Po lewej stronie na ścianie znajdowała się jasna firana w kwiaty. Pomiędzy oknami chłopak powiesił plakat swojego idola - Jaggeda oraz kolekcję kostek do gitary.

- Całkiem przytulnie tu masz. - skomentowała Léa, rozglądając się po pomieszczeniu. Podobało się jej, że chłopak tak bardzo lubił kolor niebieski, bo ona sama uważała ten kolor za naprawdę ładny.

- Rozgość się, a ja zaraz wrócę.

Chłopak nie dał dziewczynie dojść do słowa, bo prędko wyszedł, zostawiając ją samą z własnymi myślami. A Léa starała się myśleć racjonalnie i za wszelką cenę nie pozwalała zalewać swoich myśli Luką, bo wiedziała, że i tak już przepadła. Uwielbiała z nim spędzać czas, mimo że nie znali się długo. Łapała się na tym, że często uśmiechała się na samą myśl o nim, że wciąż miała jego tęczówki przed oczami... Westchnęła ciężko, opierając głowę o ścianę za sobą. Wiedziała, że nawet gdyby byli razem, to ten związek nie pociągnął by za długo, bo przecież niedługo miała wyjechać, jej pobyt w Paryżu przecież się kończył.

- Już jestem. - odezwał się Luka, wracając do pokoju z dwoma szklankami z wodą. Jedną z nich podał białowłosej, a drugą odstawił na szafkę. - Coś cię trapi, prawda? - spytał, widząc, że coś było nie tak, mimo że Léa nawet nie zmieniła swojej mimiki.

- Po prostu za dużo dzieje się w ostatnim czasie i jakoś... Nie wiem, przytłoczyło mnie to.

Nie kłamała. Nie potrafiła skłamać, ale nie potrafiła też powiedzieć mu prawdy - niektóre rzeczy nie mogły ujrzeć światła dziennego, on nie mógł wiedzieć wszystkiego.

Luka uśmiechnął się tajemniczo, wstał i, ku zaskoczeniu dziewczyny, wrócił do niej z gitarą w ręku. Zasiadł obok, po czym nagle zaczął pociągać za struny... A ona słuchała tego w skupieniu i pewnej melancholii. Nie potrzebne były słowa, by Luka przekazał jej, że wiedział, co czuła. Melodia, którą grał mówiła sama za siebie.

Kiedy w końcu skończył, Léa zaczęła cicho klaskać, na co chłopak uśmiechnął się, odkładając swoją gitarę na bok. Jego uroczy uśmiech znacznie poprawił jej wtedy humor i ogólne samopoczucie.

- Podobało się? - spytał, choć odpowiedź i tak była oczywista. Nawet gdyby nie za bardzo by się jej spodobało, to zaślepienie tym wszystkim i tak by wygrało.

- Jeszcze jak. - odparła ze śmiechem, a on od razu zrozumiał, że nie kłamała. Choć Luka znał ją trochę i wiedział, że "zadawała się" z mafią, to jednak nie miało to wtedy żadnego znaczenia, bo przy nim była miłą i spokojną dziewczyną. - Gdzie się tego nauczyłeś?

Wzruszył ramionami, więc nie dociekała.

- Chcesz coś zagrać? Mogę cię nauczyć.

- Z chęcią. - powiedziała zgodnie z prawdą, chcąc się nauczyć czegokolwiek. Pamiętała przecież, że nauka gry na gitarze z Martinem się jej podobała, nawet jeśli nie do końca nauczyła się cokolwiek grać. - Ale ostrzegam, że raczej marna ze mnie uczennica.

To go nie zraziło ani trochę. Podał jej gitarę i usiadł obok, instruując ją, jak należy. A Léa naprawdę wciągnęła się w to wszystko, nie przejmując się, że coraz bardziej zatracała się w relacji z nim.

Bo Luka był zdecydowanie inny, niż Martin.

~*~

- Léa? - odezwał się Froll, kiedy białowłosa weszła do piekarni późnym wieczorem i od razu skierowała się na górne piętro, wciąż rozpromieniona. - Czy ty się zakochałaś?

Léa, jakby oprzytomniała po słowach kwami, i pokręciła głową sama do siebie. Zaraz przetarła twarz rękoma, uświadamiając sobie, że Froll mógł mieć rację. Temu pomału nie dało się już zaprzeczyć, a jej rozmarzony wzrok doskonale zdradzał mu, że coś się działo między Léą a Luką.

- Ja już naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje, Froll. - jęknęła dziewczyna, zakrywając twarz i siadając na schodach, gdzie nikt jej ani nie widział, ani nie słyszał. - Miałam tu przyjechać, by się czegoś wiedzieć, a tak naprawdę jeszcze nic nie załatwiłam. Dzieje się tak dużo w ostatnich dniach, mój czas się już kończy, a ja nie wiem, co robić.

- Twoja kuzynka powinna wiedzieć, gdzie jest strażnik, może cię zaprowadzi.

- Nie chcę jej wykorzystywać, ale chyba będę musiała, bo sama nigdy go tu nie znajdę. Ona na pewno wie, kto to jest. - powiedziała, podnosząc się pełna nadziei. Jeśli ktoś miał wiedzieć, gdzie znajdował się strażnik miraculów, to tylko Biedronka, a skoro Biedronką była Marinette... - Muszę do niej zagadać, najlepiej teraz.

Dziewczyna od razu ruszyła na górę, nie przejmując się swoim kwami, które zostało w tyle. Froll jednak prędko ją dogonił, zjawiając się przed nią, przez zmuszona była stanąć.

- A nie lepiej iść się umyć, a dopiero później z nią pogadać? - zasugerował, a ona nie mogła się z nim nie zgodzić. Czasami zastanawiała się, skąd Froll nauczył się tak "przemawiać" i doprowadzać ją do pionu, w niektórych sytuacjach. Gdyby nie on, ona już dawno popełniłby mnóstwo błędów.

- Racja. - przytaknęła od razu. - Ale i tak muszę iść po piżamę, a Marinette zapewne jest w swoim pokoju.

Ostatecznie Léa udała się do łazienki, oczywiście z piżamą, a kiedy tylko wróciła do pokoju kuzynki... Cóż, niemalże od razu dowiedziała się wszystkiego, czego chciała, a Marinette zapewniła jej pomoc w dotarciu do strażnika miraculów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro