Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30/12/17

- Dasz sobie radę? - Zapytałem kobiety stojącej na ganku. Z uwagą obserwowała dużego psa siedzącego przy jej nodze. Był naprawdę wysoki, ale dość chudy. Jego oczy były niesamowicie ciemne, a sierść jasna. Wyglądał całkiem ładnie mimo tego, że miał już jedenaście lat.
- Oczywiście, kochanie! - Zapewniła dotykając dłonią głowy zwierzęcia, które spojrzało w górę, na jej twarz. Chyba nie rozumiał co się działo. Spędził cztery lata w schronisku, a jego wcześniejsze życie ograniczało się do budy w zaniedbanym ogrodzie. Tutaj miał wszystko. Pragnąłem go zaadaptować, ale w schronisku powiedzieli, że nie da rady wchodzić po schodach na najwyższe piętro. Byłem zaskoczony, kiedy podczas świątecznej rozmowy mama zaproponowała, że podarują mu dom.
- Od dawna chciałam mieć psa.
- Wiem, ale prawdopodobnie dużo młodszego. - Powiedziałem cicho.
- Daj spokój! Chciałam komuś pomóc, a on potrzebuje pomocy! To nie tak, że tylko młode zwierzęta na nią zasługują. - Rzuciła buntowniczo, po czym z czułością spojrzała na zwierzę. Zdawał się być zdezorientowany. Wciąż siedział skulony z opuszczoną głową.
- Czyżby nasz nowy lokator? - Drzwi nagle się uchyliły, a zza nich wychyliła się twarz mojego ojca.
Rozwód wciąż trwał, ale wraz z mamą byli najlepszymi przyjaciółmi. Miłość zmieniła się w naprawdę silną przyjaźń, dlatego postanowili wciąż razem mieszkać.
- Dokładnie. - Odparłem podchodząc bliżej. Wspiąłem się po schodach i przystanąłem obok. - Tato, poznaj Jack'a. - Powiedziałem pokazując dłonią na spore zwierzę, które nagle się podniosło, aby ociężale podreptać do mojego rodzica. Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i ułożył dłoń na jego plecach, nieco się schylając.
- Miło mi cię poznać przyjacielu. - Mruknął wciąż głaszcząc jego ciało. Po chwili spojrzał na mnie. - Dlaczego przyjechałeś bez swojego chłopaka?
- Jest w pracy. Powinien być jak wrócę do domu. - Odparłem. Nastała cisza, a ja czułem na sobie pełne zaskoczenia spojrzenia. W pierwszej chwili nie wiedziałem czym są spowodowane, ale wystarczył moment, abym to sobie uświadomił.
- Nie zaprzeczyłeś. - Rzuciła cicho mama, przykładając dłoń do twarzy, w wyrazie szoku. Wiedziałem, że oboje zakochali się w Byun'ie.
- Nie mam czemu. - Odparłem z szerokim uśmiechem. Po chwili moje ciało znalazło się w ciepłym uścisku matczynych ramion.
- Tak się cieszę, Channie. Baekhyun jest naprawdę kochanym i mądrym chłopcem. - Pisnęła nie pozwalając mi się odsunąć. Przytaknąłem, ponieważ dobrze wiedziałem, że ma rację.
Chwilę później uciekłem, unikając ogromu pytań związanych z moim chłopakiem. Wiedziałem, że będę musiał wszystko im wytłumaczyć, ale najpierw sam musiałem się do tego przyzwyczaić. To wciąż było nowe i niewiarygodne.

-"Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat
Po raz pierwszy widzę blask
Żadnych mgieł i chmur już nie ma
Po raz pierwszy widzę blask
Noc dorównać pragnie dniu
Tak się rodzi nowy czas
Moje życie się odmienia"* - Przerwałem mały koncert głośnym trzaśnięciem drzwiami wejściowymi. Nie było to zamierzone, dlatego warknąłem cicho niezadowolony, że nie mogę już słuchać głosu Baekhyun'a.
- Chanyeol! - Mężczyzna wybiegł z salonu do miejsca, w którym stałem już od kilku chwil, próbując mu nie przeszkodzić. Szeroko się uśmiechał, powstrzymując radosne emocje, które z pewnością nie były spowodowane seansem.
- Kupiłem pizze. - Powiedziałem wciskając mu w dłonie papierowe pudełko. Brunet uchylił wycieczko, po czym delikatnie się uśmiechnął i ponownie spojrzał na moją twarz.
W tym czasie zdążyłem zdjąć buty oraz kurtkę i nachylić się nad nim. Był dość niepewny, ale po chwili podniósł się na palcach, aby delikatnie musnąć moje usta swoimi. Ukrywając uśmiech rozwiałem jego ułożoną grzywkę i wszedłem do środka.
- Nie uwierzysz co się stało! - Rzucił nagle, kiedy skupiłem wzrok na Disney'owskiej bajce, która aktualnie trwała na ekranie telewizora.
- Co takiego?
- Cud! - Odparł a ja cicho prychnąłem zauważając, że przejrzałem jego reakcje. Nie znałem go długo, ale przez czas, który razem spędziliśmy, bez problemu mogłem zakładać jaka będzie jego reakcja w różnych sytuacjach.
- Jak cud, słońce?
- Przed chwilą dzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała, że Jack został zaadoptowany. - Wyjaśnił z szerokim uśmiechem. Widząc to zaśmiałem się cicho i nie mogąc się powstrzymać delikatnie uszczypnąłem jego policzek.
- Jest u moich rodziców.
- Żartujesz. - Sapnął zaskoczony patrząc, jak powoli kręcę głową. - To znaczy, że będziemy mogli go odwiedzać?
- Pewnie. - Potwierdziłem uśmiechając się. Dopiero kiedy się odsunąłem zauważyłem, że mężczyzna ma na sobie moją koszulkę, która swoim rozmiarem w dużym stopniu przysłoniła jego ciało. Przez chwilę patrzył na mnie pytająco i cicho pisnął, kiedy zauważył, że moje spojrzenie wbite jest w jego drobne ciało.
- To przez to, że nie mam tu ubrań.
- Nie przeszkadza mi to. - Zapewniłem. - Chcesz iść po swoje rzeczy? Mam jeszcze chwilę zanim pójdę do pracy, a wolę, żebyś sam tego nie robił. - Przez chwilę trwał w ciszy, aby w końcu westchnąć i przytaknąć. Nie zdawał się zadowolony, ale nie mieliśmy wyjścia. Musieliśmy odebrać jego przedmioty.
Podałem mu bluzę, żeby nie musiał wychodzić w krótkim rękawku. Może i nie szliśmy daleko, ale jego drobna sylwetka zawsze powodowała, że martwiłem się o ewentualne choroby.
Baekhyun zaczął się wahać, kiedy byliśmy piętro niżej, ale w końcu namówiłem go do zapukania w drzwi. Dongho pojawił się w nich kilka sekund później, jakby spodziewał się naszego przyjścia.
- Wejdź. - Mruknął cicho, a Byun niepewnie obejrzał się w moją stronę. Kiwnąłem głową i wszedłem za nim do środka. Nie zamierzałem czekać na klatce, ponieważ wiedziałem, że moja głowa zacznie wymyślać przerażające historie na temat tego, co dzieje się w środku.
Mieszkanie było czyste i zadbane. Układ pomieszczeń był dokładnie taki sam jak u mnie.
- Przyszedłem po rzeczy.
- W porządku. - Odparł Dongho. Zdawał się być zrezygnowany i pogodzony z odejściem Baekhyun'a, co nieco mnie zmieszało. Jeszcze kilka dni temu groził nam, że nie pozwoli mu odejść, a teraz po prostu przysiadł na kanapie i przyglądał się brunetowi.
Mniejszy mężczyzna wyszedł do pokoju obok. Oboje trwaliśmy w ciszy nasłuchując jak pakuje swoje ubrania. Żaden z nas nie odważył się odezwać. Byun co jakiś czas pojawiał się w pomieszczeniu i zabierał coś, po czym wracał do mniejszego pokoju. W końcu, po jakiś piętnastu minutach wyszedł z walizką, którą odebrałem i sporym kartonem zdającym się być lżejszy do noszenia po schodach.
- Chodźmy. - Rzucił Baekhyun, a ja posłusznie ruszyłem w stronę drzwi. Po chwili jednak usłyszałem szelest, a mój chłopak przystanął.
- Tak po prostu odejdziesz? - Zapytał Dongho zaciskając dłoń na jego chudym nadgarstku. Poczułem złość, ale nie chciałem jeszcze interweniować.
- Tak sądzę. - Odparł, a drugi mężczyzna westchnął, puszczając go.
- Już nie wrócisz, prawda? - Mniejszy podkręcił głową w milczeniu. Dongho mruknął coś i cofnął się do tyłu, jakby dając znak, że możemy już wyjść. - Będę tęsknił. - Rzucił nagle, a Baekhyun zastygł w zaskoczeniu. Nie czułem się z tym dobrze. Wiedziałem, że się nie rozmyśli, ale i tak odczułem niepokój.
- Też będę tęsknił. - Powiedział nagle, wabiąc mój niepewny wzrok. - Za czasami kiedy odprowadzałeś mnie do domu, kiedy co miesiąc zabierałeś mnie na przejażdżki i grałeś z moim tatą w te głupie gry na telewizorze. Za chwilami, kiedy nie bałeś się złapać mnie za rękę w miejscu publicznym i kiedy cały wieczór spedzaliśmy na spacerach, ponieważ nie potrafiliśmy się rozstać. Już tęsknię, ponieważ to wszystko dawno odeszło. - Wyjaśnił spoglądając na mnie na moment. W końcu uśmiechnął się lekko i ku naszemu zaskoczeniu krótko objął ciało swojego byłego chłopaka.
- Żegnaj. - Powiedział i nie czekając na odpowiedź wyszedł na zewnątrz. Słyszałem, że nie wspiął się po schodach. Prawdopodobnie na mnie czekał.
- Dbaj o niego. - Szepnął Dongho wyraźnie zszokowany słowami Baekhyun'a.
- Będę. - Zapewniłem, czując, jakby mężczyzna coś mi przekazywał. Być może tak właśnie było, ponieważ teraz to ja miałem zająć się jego byłym chłopakiem. Spędzili ze sobą naprawdę wiele miesięcy, znali się jeszcze od liceum. Zawsze byli razem, a ja mu to samolubnie odbierałem.
Nie miałem jednak wątpliwości co do tego, że powinienem to zrobić.
W końcu wyszedłem odporowadzony czujnym wzrokiem. Baekhyun stał na pierwszym schodku przeskakując z nogi na nogę.
Zamknąłem za nami drzwi i stanąłem naprzeciw swojego chłopaka, który teraz był na mojej wysokości, przez wspomaganie w postaci schodów.
- To chyba nowy początek, prawda?
- Tak sądzę. - Przytaknąłem całując szybko jego drobne wargi. Na jego nosie pojawiła się delikatną zmarszczka, kiedy przyglądał się moim działanią.
- Naprawdę mi na tobie zależy.
- Wiem, Baekkie. - Zapewniłem, ponieważ czułem, że to prawda. Widziałem to w jego wzroku i zachowaniu. Wiele rzeczy go zawstydzało i sprawiało, że czuł się niepewnie, ale byłem pewny, że jestem dla niego ważny.
- Więc mnie nie zostawiaj.
- Nie zostawię. - Obiecałem ponownie go całując. Tym razem inaczej. Głębiej. Karton wbijał się w mój brzuch, a Baekhyun musiał się nachylić nad nim, ale i tak lubiłem ten moment. - Będę przy tobie.
___________________
Jem lody, ale są za słodkie. Mam ochotę się czegoś napić, ale głupio tak samemu x3
Cały dzień minął mi tak mega szybko :(
Rozumiecie, że został tylko jeden rodział? Ah... Nie chcę.. Jest tu jeszcze tyle rzeczy, tematów które chętnie bym poruszyła...
No i wiecie, że mega, mega będę za wami tęsknić..
Kocham was ♥ ♥ ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro