28/12/17
Oh Sehun
Zacisnąłem dłoń na walizce stojąc przed drzwiami wynajmowanego przeze mnie mieszkania. W środku nie słyszałem nikogo, co sprawiło, że nie potrafiłem tam wejść. Bałem się tego, co mogę zastać.
Wciąż pamiętałem ostatnią rozmowę z Luhan'em i nie byłem pewny czy wybaczył mi to, że nie potrafiłem przyznać, że go kocham. Oczywiście, kochałem go, mimo, że nie było to odpowiednie. To nie było coś, czego oczekiwała moja mama. Ona chciała się mną pochwalić, nie wstydzić się przed innymi.
Zacisnąłem dłoń na klamce w tej samej chwili, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Zostawiłem walizkę w przedpokoju i wszedłem do środka, jednocześnie odbierając połączenie.
- Słucham? - Zapytałem uważnie rozglądając się po salonie i kuchni. Nie było tam Xiao. Spojrzałem na drzwi naszych pokoi i ruszyłem w ich stronę. Liczyłem na to, że uciął sobie drzemkę.
- Sehun! Wróciłeś już do domu? - Chanyeol brzmiał na podekscytowanego. Zdawał się powstrzymywać swoje emocje, ale nie miałem chwili, aby myśleć o tym co je powodowało.
W obu pomieszczeniach nie było Luhan'a. Wróciłem do kuchni, a w moje oczy rzuciła się błękitna, jasna kartka zapisana nieco koślawym pismem. Nie było tam wiele, słowa nie zajmowały nawet połowy długości.
Podniosłem ją.
- Przed chwilą. Brzmisz na szczęśliwego, coś się stało? - Zapytałem powoli czytając pierwsze słowa krótkiego listu.
Moje ręce zaczęły drżeć, a głos w telefonie stał się mniej zrozumiały.
-Tak! Ja i Baekhyun oficjalnie jesteśmy w związku! - Pisnął brzmiąc przy tym nieco jak dziecko, które otrzymało wymarzony prezent. Chyba po części tak właśnie było. - Jesteś tam? - Mruknął, kiedy nic nie powiedziałem. - Przekażesz to Luhan'owi? Nie mogę się do niego dodzwonić.
Sehun'ie!
Postanowiłem zacząć wszystko od początku, ponownie, ale tym razem samotnie. Dziękuję, że mi pomogłeś, dałeś dach nad głową oraz poczucie bycia potrzebnym.
Myślę, że myliłem to z miłością, wiesz?
Bardzo pragnąłem, żebyś mnie pokochał, ale nie chcę być dla ciebie problemem, wiedząc, że nie potrafisz tego odwzajemionić.
Klucze zostawiłem na lodówce.
Nie szukaj mnie. Dziś o osiemnastej dwadzieścia wsiądę do samolotu i pożegnanie to miejsce.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś nasze drogi się spotkają, a my będziemy mogli ponownie spędzić ze sobą trochę czasu.
Żyj dobrze, Sehun. Jesteś wspaniałą osobą, ale zdajesz się zagubiony. Proszę, nie pozwól, żeby ktoś inny sterował twoim życiem.
Nie napiszę '' żegnaj", bo to nie jest nasze ostatnie pożegnanie.
Do zobaczenia, Sehun.
Kocham cię.
Luhan
-Sehun, dzieciaku, jesteś tam? Daj mi Luhan'a do telefonu.
- Nie ma go.
-Gdzie jest? - Westchnąłem cicho i po raz kolejny spojrzałem na nieco pogiętą kartkę. Z tym ruchem z mojej twarzy spadły łzy, które zostawiły na niej ciemne plamy. Rozmawały nieco tusz, wyglądając jak pojedyńcze krople drobnego deszczu.
- Odszedł.
- Jak to odszedł?! - Krzyknął, ale nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ moi telefon rozbił się na ścianie naprzeciw. Zamglonymi oczami patrzyłem jak rozpada się na kilka kawałków i upada na ziemię.
Podejrzewałem, że nie zdołam go już naprawić.
Raz jeszcze przeczytałem notatkę i usiadłem na kanapie. Nie wiedziałem co mam robić. Nie miałem pojęcia jaki ruch był odpowiedni. Musiałem go znaleźć. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, aby po tak długim czasie miało go zabraknąć. Był moim najlepszym przyjacielem, kompanem. Spedzaliśmy ze sobą każdy dzień. Nie w całości, ale spotkanie zawsze traktowałem jako nagrodę za ciężką pracę. To nie mogło zniknąć.
Nie mógł tak po prostu mnie zostawić.
Chciałem do niego zadzwonić, ale wiedziałem, że w tej chwili po prostu nie dam rady.
Prawdopodobnie i tak by nie odebrał.
Przez myśl mi przeszło, że być może powinienem pozwolić mu odejść, ale ogromny ból w mojej klatce piersiowej zdawał się nasilać.
Luhan był dla mnie potwornie ważny. Chciałem spędzić z nim resztę życia. Miałem nadzieję, że zrozumie, że nie jestem gotowy na związek. Moja mama mogłaby tego nie zaakceptować, a ja chciałem jej szczęścia.
Chciałem też szczęścia swojego oraz Luhan'a. Potrzebowałem go, podczas gdy Xiao chciał ułożyć sobie życie beze mnie.
Raz jeszcze spojrzałem na kartkę czytając ze skupieniem tekst. W pewnej chwili naszła mnie myśl, że być może napisał go dzisiaj, co znaczyło, że mógł być jeszcze w Korei. Była siedemnasta trzydzieści jeden, a lotnisko znajdowało się niedaleko.
Z tą myślą zabrałem klucze do samochodu i przecierając łzy wybiegłem z budynku prosto na zimowe powietrze. Moje ciało drżało, ponieważ miałem na sobie jedynie bluzkę z niedługim rękawem. Szybko dostałem się do samochodu i od razu włączyłem się do ruchu. Raz po raz przecierałem twarz, próbując powstrzymać łzy. Niewiele to dawało, ponieważ ich miejsce zajmowały kolejne.
- Uspokój się. - Powiedziałem w przestrzeń, klepiąc swoją twarz.
Wciąż była nadzieja. Luhan mógł być na lotnisku i czekać na samolot.
Zastanawiałem się jaki cel wybrał. Podejrzewałem, że mogła to być Japonia lub Tajlandia, ponieważ do Chin na pewno nie chciał wrócić, a świat poza granicami Azji niespecjalnie go interesował. Lubił też ładne i popularne miejsca.
Stojąc w korku stwierdziłem, że musiał specjalnie podać mi dokładną godzinę licząc na to, że po niego przyjadę. Na pewno również nie wyobrażał sobie naszego rozstania.
Złamałem wiele przepisów drogowych oraz naraziłem się kierowcą, którzy nie omieszkali nadużywać sygnałów dźwiękowych.
Był korek, ponieważ na głównej ulicy wydarzył się wypadek. Jechałem, więc mniejszymi uliczkami, wyklinając przy tym cały świat, samego siebie oraz Luhan'a.
- Nie możesz mi tego zrobić. - Szptałem raz po raz, patrząc na zegar. Minuty mijały. Miałem wrażenie, jakby cały świat nagle przyspieszył.
Dojechałem na lotnisko o osiemnastej trzydzieści jeden. Parkując uderzyłem w słup, ale nie przejmując się tym wyjąłem kluczyki i biegiem ruszyłem w stronę wejścia.
Ludzie patrzeli na mnie z powątpieniem lub strachem, ale nie przejmowałem się tym świadom, że nie zdążyłem.
Mój szaleńczy bieg nagle zwolnił, aż w końcu zmienił się w nieco chwiejny chód i gwałtowne łapanie powietrza w swoje usta.
Nie zdążyłem.
- Nie, nie, nie, nie. Tylko nie to. - Szptałem rozglądając się wokół. Wciąż czułem na sobie spojrzenia nieznajomych, kiedy panicznie zacząłem przeszukiwać miejsce wyznaczone do czekania na loty. Nigdzie go nie było.
- Cholera. - Sapnąłem, kiedy po mojej twarzy ponownie zaczęły spływać łzy, a ja ledwo łapałem krótkie oddechy. Podbiegłem do jedej z pracownic i wepchnąłem się w kolejkę, ale nikt tego nie skomentował. Byłem za to odrobinę wdzięczny.
- Czy odleciał dziś jakikolwiek samolot o godzinie osiemnastej dwadzieścia? - Zapytałem gotów, aby kupić bilet w tym samym kierunku, w którym udał się mój przyjaciel, były chłopak.
- Prowadzimy bardzo dużo lotów.
- Nie rozumie Pani. - Powiedziałem zasłaniając nieco twarz dłońmi. Musiałem wyglądać okropnie. Jak oszalały. - Samolot, który leciał punktualnie o osiemnastej dwadzieścia. - Kobieta patrzyła na mnie z powątpieniem znad klawiatury komputera. Kilka razy coś przeszukiwała, marszcząc brwi w zastanowieniu.
- Nie było dziś takiego. - Powiedziała w końcu, a ja opuściłem głowę myśląc o tym co powinienem teraz zrobić. To oznaczało, że Luhan wybrał inne lotnisko, nie wyjechał lub leciał w ciągu ostatnich czterech dni.
Ostatnia opcja wydawała się najbardziej prawdopodobna.
Cicho podziękowałem, kiedy zdałem sobie sprawę z tego co to oznacza.
Nie znajdę go.
Bez najmniejszej nadziei okrążyłem kilkakrotnie sale dokładnie ją obserwując. Jakaś starsza kobieta wcisnęła mi w dłonie chusteczki mówiąc, żebym się ogarnął, bo na pewno wszystko będzie w porządku.
Wiedziałem jednak, że to nie prawda. prawda.
Nic nie miało prawa być w porządku, kiedy Luhan'a tu nie było.
Słyszałem szepty innych ludzi, czułem na sobie ich wzrok.
W końcu nieco po dziewiętntej poczułem ogarniającą mnie rezygnację.
Luhana tu nie było.
Wyszedłem na zewnątrz i oparłem się o samochód, trąc oczy jasnymi chusteczkami. Bałem się chwili, kiedy będę musiał spojrzeć w lustro.
Bez skutku szukałem kluczyków w moich kieszeniach. Musiałem je zgubić, ale to nie było teraz tak ważne, jak ból w moim sercu.
- Nie odchodź.- Załkałem, kiedy moje ciało zaczęło drżeć, a nogi ledwo utrzymywały mnie w pozycji stojącej.
Ze szlochem upadłem na ziemię i odchyliłem głowę w kierunku nieba, ale moje oczy były zamknięte. Nie potrafiłem go dostrzec, mimo, że ludzie czerpali z niego nadzieję i pozytywne spojrzenie na różne rzeczy. - Nie zostawiaj mnie.
Nagle usłyszałem, jak ktoś przystaje obok.
Schowałem głowę w swoich dłoniach, a kiedy uchyliłem palce mogłem dostrzec jedynie męskie buty oraz koła walizki.
- Luhan? - Szpnąłem, kiedy usłyszałem dźwięk zamka błyskawicznego, a moje ramiona zostały okryte grubym, czarnym płaszczem. Pachniał ładnie i męsko. Sprawiał, że czułem się bezpiecznie, ale nie znałem tego zapachu.
Druga osoba usiadła obok mnie, a kiedy odwróciłem wzrok w jego kierunku zauważyłem, że był to jakiś młody mężczyzna, który ze zmarszczonymi brwiami wyciągnął w moją stronę ramiona i zamknął mnie w szczelnym, silnym uścisku, którego nigdy wcześniej nie poznałem.
Luhan zawsze był łagodny i delikatny.
- Zamówiłem taksówkę, powinna być za moment. Zabiorę cię ze sobą, bo nie powinieneś prowadzić wyglądając, jakbyś lada chwila miał się rozpaść na tysiące maleńkich kawałków. - Powiedział, a ja w tym samym czasie zdałem sobie sprawę z tego co robi. Zacząłem się wyrwać, szlochając i drżąc na całym ciele, ale on mnie nie puścił.
Nie zostawił mnie, nie odpuścił.
Po kilku chwilach szamotaniny, która nie zdawała się zrobić na nim wrażenia, drżąco westchnąłem i ze łzami spływającymi po policzkach zastygłem w bezruchu, aby po chwili z całą siłą jaka mi pozostała wtulić się w ciało drugiej osoby.
- Shhh... Wszystko się ułoży. Będzie dobrze.
Wierzyłem mu.
_______________________
Robimy zakłady kim jest osoba z lotniska?
Przekonacie się o tym dopiero w ostatnim rozdziale :3 Jak sądzicie, kto to?
Ogólnie to... Ostatni rozdział Hunhan'a (ale 31 będzie nawiązanie do większości postaci).
Jesteście rozczarowani? Myślicie, że Lulu jeszcze wróci? Jak sądzicie, co dalej będzie z Hunhanem? Jestem mega ciekawa waszych teorii.
Rozdział aż... 35 minut szybciej! Właśnie wychodzę do sklepu. Mam okropną ochotę na kinder czekoladę xD
PS: Piosenkę dodałam po napisaniu rozdziału, ale woooh.. Test świetnie się wpasował. Wspierajcie JYJ ♥
Kocham was mocno, buziaczki ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro