Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20/12/17

Kim Minseok

- Powinieneś był zostać w domu. - Powiedział siedzący na kanapie Baekhyun. Chanyeol wyszedł z Sehun'em do sklepu po herbatę i ciastka. Było dziś zadziwiająco mało osób, ale wciąż była wczesna godzina. Od czternastej mieliśmy zapisanych wielu klientów.
Byun obserwował mnie uważnie, kiedy spokojnie zamiatałem podłogę. Co prawda moje ruchy były ociężałe i zdążyło mi się tracić równowagę, ale postanowiłem skończyć przynajmniej te zadanie.
Musiałem się do czegoś przydać.
- Wszystko ze mną w porządku. - Zapewniłem już któryś z kolei raz, w ciągu tego dnia. Wiedziałem, że nie wyglądam najlepiej, ale wcale nie czułem się tak źle, jak wszyscy sądzili. - To tylko lekkie przeziębionie i niewielka gorączka. Nie mogę uciekać od pracy. Poza tym Jongdae jest w pracy, a ja nie lubię być sam.
- Nie uciekasz. - Mruknął bawiąc się swoimi szczupłymi palcami. Miał naprawdę ładne, kobiece dłonie. - Kim jest Jongdae? - Zapytał kilka minut później, kiedy usiadłem obok, aby odpocząć choć kilka chwil. Odetchnąłem głęboko i oparłem się o kanapę. Nie należała do najwygodniejszych. Była dość twarda, a materiał, z którego została wykonana był po prostu dziwny.
- Jongdae to mój chłopak. - Odparłem szczerze. Zawsze miałem problem z nazywaniem go swoim. Czysto teoretycznie miałem do tego prawo, a on wielokrotnie mnie o tym zapewniał, ale dobrze wiedziałem, że nie tylko ja nazywam go takim.
- Nie wiedziałem, że jesteś gejem. - Powiedział cicho. Spojrzałem w jego stronę, ale Chanyeol mówił, że on również gustuje w mężczyznach, więc nie martwiłem się brakiem akceptacji.
Ponownie westchnąłem, nieco zjeżdżając na kanapie. Głowa nieprzyjemnie mnie bolała, tak samo, jak reszta ogarniętego chorobą ciała. Tak naprawdę miałem ochotę wrócić do domu i schować się w swoim ulubionym fotelu. Wiedziałem, że Seohyun nie ma teraz w mieszkaniu. Miała dziś dużo spraw do załatwienia, a wieczorem miała wyjść na spotkanie z przyjaciółkami. Ponownie sama, ponieważ Kim wciąż nie wrócił.
- Naprawdę nie wyglądasz dobrze. Może powinniśmy zadzwonić, żeby cię zabrał? - Zapytał głosem przepełnionym troską, na który delikatnie podkręciłem głową. Wydawało mi się niesamowite to, że przejmuje się mną, mimo, że jesteśmy dla siebie obcy.
- Nie ma go w mieście.
- Więc może ja powinienem cię odprowadzić?
- Nie trzeba, Baekhyun. - Odparłem posyłając w jego stronę delikatny uśmiech. Zdawał się być zagubiony. Prawdopodobnie nie wiedział co powinien powiedzieć. - A Ty dobrze się już czujesz? Wciąż masz siniaki, ale jak twoja noga?
- Naprawdę dobrze. - Zapewnił niepełnie. - Czy Chanyeol... Mówił wam co się stało? - Zapytał, a ja byłem pewny, że gdyby był szczeniakiem właśnie położyłby uszy po sobie.
Był naprawdę ładny i uroczy. Nie w moim typie, ale sądziłem, że naprawdę pasowałby do Chanyeol'a, który miał dość męski, silny image. Poza tym jego charakter był naprawdę przyjemny. Być może był trochę niepewny i tajemniczy, ale cała jego postawa powodowała sympatię.
- Nie mówił, nie przejmuj się. - Odpowiedziałem, delikatnie pocierając jego ramię, które znajdowało się blisko mojego ciała.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko. Chwilę później nasze rolę się zamieniły i to on gładził moje ciała, kiedy nawiedził mnie atak kaszlu.
Wiedziałem, że powstrzymuje się przed kolejnymi słowami troski. Przyciągnął mnie nieco bliżej siebie, a ja z wdzięcznością wtuliłem się w jego ciało, tak samo, jak kilka dni temu.
Skóra młodszego mężczyzny była przyjemnie ciepła.
- Jongdae i Seohyun będą na mnie źli. - Westchnąłem przymykając oczy. Poczułem drgnięcie, a na moich plecach spoczęły drobne ramiona.
- Seohyun?
- Dziewczyna Jongdae. - Odpowiedziałem szczerze. Nie chciałem przed nim tego ukrywać. Miałem nadzieję, że za jakiś czas będzie mógł nazwać Chanyeol'a swoim partnerem, a wtedy na pewno dowiedziałby się o tym co łączy mnie ze współlokatorami. Tak naprawdę nikt z nas tego nie ukrywał. Zwykle odpowiadaliśmy na podobne pytania zgodnie z prawdą.
- Nie rozumiem.
- Żyjemy razem w trójkę.
- To dość oryginalne. - Powiedział jedynie, a ja uśmiechnąłem się, rozumiejąc, że nie będę przez niego oceniany. Przynajmniej nie na głos, ponieważ nie wiedziałem co dzieje się w Baekhyun'owej głowie.
Chyba musiałem zasnąć, ponieważ, gdy otworzyłem oczy, w środku był już Sehun i Chanyeol, zaś na zewnątrz było ciemno. Były też dwie klientki, którymi zajmowali się obaj mężczyźni. Byun za to siedział w bezruchu, pozwalając mi na wtulanie się w jego smukłe ciało.
- Kiedy przyszliście? - Zapytałem zachrypniętym głosem. Jeśli to możliwe, to czułem się jeszcze gorzej niż wcześniej. Byłem schowany za wysoką choinką, dlatego musiałem się podnieść, aby zobaczyć dokładniej obu mężczyzn.
Posłałem Baekhyun'owi pełen wdzięczności uśmiech, który musiałem wymusić. W chwili, kiedy usiadłem, na moje kolana spadł mokry, podłużny materiał, który musiał wcześniej spoczywać na moim czole.
Chciałem powiedzieć im, że przesadzają, że wcale nie jest ze mną źle, ale w chwili, kiedy cicho stęknąłem drzwi się otworzyły, a do środka wszedł zaczerwieniony od zimna, nie wysoki mężczyzna.
- Jongdae? - Zapytałem odruchowo, mimo, że sylwetki Kim'a nie pomyliłbym z żadną inną. Kątem oka dostrzegłem jakiś ruch z boku, a na moje ramiona została narzucona kurtka, w której przyszedłem.
- Chodź szybko, taksówka czeka. - Rzucił łagodnie brunet, a jego wzrok wcale nie zdawał się zły przez to, że musiał szybciej wrócić do naszego miasta.
Podniosłem się z pomocą Byun'a. Wciąż zaskoczony i skołowany usłyszałem, jak mój chłopak dziękuje za wykonany do niego telefon. Zastanawiałem się, który z przyjaciół to zrobił. Prosiłem ich, aby przestali się martwić. Umiałem się sobą zająć. Zawsze robiłem to najlepiej i nie potrzebowałem do tego niczyjej pomocy.
- Ah, co ja z tobą mam. - Westchnął Jongdae, pomagając mi wsiąść do pojazdu. Byłem pewny, że przyjechał prosto z dworca i nie zdążył nawet odwieźć bagażu. - Muszę cały czas mieć na ciebie oko.
- Przepraszam. Nie sądziłem, że zadzwonią.
- Dobrze, że to zrobili. - Powiedział, kiedy kierowca ruszył całkowicie ignorując naszą rozmowę. - To ty powinieneś mnie poinformować, że źle się czujesz. Rano przecież pisałeś, że wszystko w porządku.
- Bo jest w porządku. - Odparłem, tak gwałtownie, że natychmiast zacząłem kaszleć. Kiedy skończyłem odchyliłem się nieco i spojrzałem na pasy, które zapiął mi Kim. - Gniewasz się?
- Oczywiście, że nie. Przecież i tak za kilka godzin bym wrócił. Chcę tylko, żeby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła.
- W porządku. - Mruknąłem bawiąc się rękawem swojej kurtki. Pod budynek zajechaliśmy chwilę później. Nie czekając na Kim'a wyszedłem i wyjąłem jego walizkę z bagażnika, podczas gdy ten płacił za taryfę. Nie była ciężka, ale mimo to szybko została mi odebrana. Odziana w rekawiczkę dłoń spoczęła na moich plecach, kiedy ruszyliśmy do klatki schodowej. W środku panował nieprzyjemny chłód i ciemność, dlatego szybko dostaliśmy się na swoje piętro i weszliśmy do mieszkania.
Zawsze czegoś mi w nim brakowało. Jakiegoś życia, dziecka lub zwierzęcia. Kiedy wracaliśmy zawsze było cicho, chyba, że witał mnie śmiech Seohyun. Tym razem mieszkanie było puste. W środku zdjąłem swoje buty. Jongdae puścił moje ciało, co jakiś czas spoglądając na moją sylwetkę, aby upewnić się, że daję sobie radę.
-Seohyun nie kazała ci zostać w domu?
- Nie widziałem się z nią dziś. - Odparłem całkowicie szczerze.
Mężczyzna westchnął, po czym zgodnie z naszą tradycją stanął naprzeciw mnie i objął moja twarz swoimi dłońmi. Były zimne, zupełnie inne niż moja skóra. Przez chwilę wpatrywał się w moje oczy, po czym złożył krótki pocałunek na rozgrzanym czole.
Chciałem iść do salonu, do swojego ulubionego, obszernego fotela, ale Kim widząc ten zamiar złapał moje przedramienie i zmusił do obrócenia się w stronę drzwi kryjących pomieszczenia, w których spaliśmy.
- Nie chce iść do łóżka, będę się nudził. - Westchnąłem, ale widząc minę mężczyzny wszedłem do swojego pokoju i niechętnie schowałem się pod kołdrą. Nie chciałem kolejnej kłótni, a te zwykle dotyczyły mojego zdrowia lub pracy. Nie wiedziałem co powinien zrobić, a Jongdae za mną nie podążył. Było już dość późno, ale nie na tyle, abym mógł ponownie zasnąć.
Dziesięć minut później drzwi się otworzyły, a w środku pojawił się mój współlokator obładowany najróżniejszymi przedmiotami. Miał kilka kartoników z lekami, dwa kubki herbaty i laptop, który odbijał sztuczne światło lamp.
- Baekhyun mówił, że gorączka nieco ci spadła, ale mimo to lepiej, żebyś dostał na to leki. - Powiedział przyciągając w swoją stronę moją nieco przesuszoną dłoń. Zaczął wyciskać na nią leki z opakowań, po czym podał mi wodę, którą wyjął z pod łóżka.
Bez sprzeciwu zażyłem tabletki, patrząc jak mój chłopak próbuje wygodnie ułożyć się obok, zabierając mi niewielką część kołdry.
Wziął na swoje kolana urządzenie, które włączył.
- Obejrzymy coś ciekawego, co ty na to?
- Brzmi dobrze. - Stwierdziłem zsuwając się nieco, aby bez problemu móc wtulić się w ciało towarzysza, który zaczął przeczesywać moją grzywkę palcami. Cieszyłem się, że zechciał dotrzymać mi towarzystwa. Nie spedzaliśmy razem wiele czasu. Zawsze któryś z nas był zajęty. - Przepraszam, że musisz się mną opiekować.
- Przestań. - Westchnął poprawiając pościel, aby szczelniej zakrywała moje ciało. - Kocham cię i zawsze będę się tobą opiekował.
- Obiecujesz? - Zapytałem, chociaż wiedziałem, że odpowiedź nie będzie szczera. Czułem, że docieramy do miejsca, gdzie nasza wspólna droga rozdziela się na dwie zupełnie inne.
Wiedziałem, że wkrótce nasza wspólna historia dobiegnie końca.
- Obiecuję.

___________________
Ten rozdział był ciężki, ponieważ nie miałam go wcześniej napisanego, a mój humor jest wciąż beznadziejny.
Większość napisałam w trzeciej osobie i musiałam to zmieniać.
Mieliście dobry dzień? Śnieg?
Kocham was

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro