Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14/12/17


- D-Dobry wieczór. - Delikatny, niepewny głos przerwał naszą rozmowę. Wszyscy siedzieliśmy wokół stołu z ciastem i herbatą. Na dziś nie mieliśmy więcej umówionych klientów, ale wciąż mógł ktoś przyjść. 

Uniosłem głowę znad gazety, od razu rozpoznając drżący głos mojego sąsiada. Zanim zdążyłem chociaż na niego spojrzeć zauważyłem jak Minseok podnosi się z siedzenia naprzeciw mnie ze swoją matczyną miną.

- Co się stało, kochanie? - Zapytał swoim typowym, zmartwionym tonem. Natychmiast podniosłem się z kanapy i obróciłem w stronę stojącego w otwartych drzwiach Baekhyun'a. Jego oczy były szeroko otwarte, a usta drżące. Na zewnątrz ponownie padał deszcz, dlatego kosmyki jego włosów przykleiły się do bladego czoła.

- Ja przepraszam, nie chciałem...

- Wejdź do środka. Na zewnątrz jest potwornie zimno. - Przerwałem mu uważnie mierząc jego drobne ciało swoim wzrokiem. Wyglądał jak przerażone, bite dziecko. Prawdopodobnie to właśnie spowodowało reakcję Minseok'a, który domyślając się, że go znam uciekł na zaplecze i chwilę później pojawił się z wielkim kubkiem swojej ulubionej herbaty. Pachniała imbirem i cytryną.

Kurtka Byun'a była nieźle poszarpana, jakby wdał się z kimś w bójkę, ale dobrze wiedziałem, że była ona jednostronna. Brunet nie skrzywdziłby muchy, więc prawdopodobnie pozwolił się bić, dopóki Dongho nie stwierdził, że mu wystarczy.

Rana nad jego brwiom wciąż była zakryta plastrem, ale pod nią, na policzku, pojawił się ogromny, ciemny siniak, który wyróżniał się na tle niemal trupio bladej skóry. Dodatkowo efekt pogarszała krew rozmazana w kąciku dolnej wargi i stare, kolorowe ślady na jego twarzy.

Wchodząc do środka kulał na lewą nogę, więc podszedłem bliżej i pomogłem mu dotrzeć do kanapy, na której Sehun zrobił dla niego miejsce, samemu siadając na drugiej przy Luhan'ie. Od razu poczułem, jak moja bluza przesiąka zimnym deszczem.

- Co się stało? - Rzuciłem, choć dobrze znałem odpowiedz. Starszy wzruszył ramionami, spuszczając głowę. Westchnąłem ściągając z niego przemoknięty, miejscami podarty płaszcz. Nie miał pod spodem nic oprócz cienkiej koszulki. Widząc to Luhan wstał i bez słowa ruszył na zaplecze. Po chwili wrócił z niego z dwoma kocami, w które zaopatrzyła nas ostatnio Yoona.
Zastanawiałem się czy wraz z Sehun'em poznali w nowo przybyłym mój obiekt westchnień. Nie potrafiłem wyczytać tego z ich pełnych współczucia twarzy.
- Przepraszam. - Szepnął poszkodowany chłopak widząc jak wszyscy starają się mu pomóc. Xiao posłał mu delikatny uśmiech, kiedy ostrożnie okrywał go materiałem.

Nie lubiłem widzieć go niepewnym. Kojarzył mi się z otwartą, pełną energii osobą. 

- Nie wygłupiaj się. - Powiedział Minseok, kiedy powiesiłem płaszcz Byun'a, aby wysechł. Nie wiedziałem czy ma to jakikolwiek sens, bo dziś i tak w nim nie wróci, a przez rozdarcia nie nadawał się już do noszenia. - Jak się nazywasz?

- Baekhyun. - Odparł, a ja zaśmiałem się cicho, kiedy chłopak speszony spróbował się delikatnie ukłonić, co nie doszło do skutku przez zranioną nogę. Od razu można było zauważyć, że nie czuł się dobrze wśród tylu nowych osób, tym bardziej w takim stanie.

Przeszło mi przez myśl, że nikt nigdy nie pomagał mu nawet opatrzeć ran po napadach Dongho. Poczułem się z tym źle. Byun był wspaniałą osobą i wiedziałem, że najchętniej pomógłby całemu światu.

Wszyscy rozpoznali to imię. Minseok spojrzał na mnie pytająco, a ja lekko przytaknąłem, potwierdzając jego myśli. Nigdy nie widział Byun'a. Znał tylko podstawowe fakty na temat mojego sąsiada.
- Chcesz jechać do szpitala? - Podszedłem bliżej i ukląkłem, aby ściągnąć rozwiązany but z jego lewej stopy. Jego kostka była opuchnięta i zaczerwieniona.

- To pewnie tylko skręcenie. - Odparł wbijając we mnie wzrok. - Nie pierwszy raz. - Dodał ciszej na co ponownie westchnąłem i poczochrałem jego wilgotne włosy, nadając im nieco lekkości.

 - Pij herbatę, cały się trzęsiesz. - Nakazałem wychodząc do kuchni po apteczkę.

Nigdy jej nie używaliśmy, więc chwilę zajęło mi zlokalizowanie jej miejsca. 

Zmoczyłem gazę w ciepłej wodzie i nie przejmując się wciąż zdezorientowanymi przyjaciółmi przysiadłem na stoliku, ciągnąc Baekhyun'a za dłonie, aby nieco schylił głowę.

- Nie możesz dalej pozwalać mu tego robić. Zabije Cię w końcu. - Mruknąłem przemywając jego dolną warkę zwilżonym materiałem, który natychmiast wchłonął krew. W zamian otrzymałem niezadowolone skrzywienie, które dodatkowo się wzmocniło, kiedy dezynfekowałem ranę. Przemyłem również jego policzek i zacząłem szukać odpowiedniej maści w niewielkiej apteczce. Nie doczekałem się odpowiedzi starszego.

Widziałem na jego twarzy zaschnięte łzy, które dodatkowo potęgowały moją nienawiść do jego partnera. 

- Odwiozę was. - Rzucił Sehun wstając ze swojego miejsca. Byłem mu wdzięczny, że to zaproponował. Nie chciałem, aby Baekhyun musiał iść teraz do domu, kiedy widocznie nie miał na to siły. Zdawał się być zawstydzony tą propozycją, ale zanim zdążył coś powiedzieć podziękowałem mężczyźnie i pomogłem wstać poszkodowanemu. Wyciągnąłem w jego stronę dłonie, a on ostrożnie się podniósł. Widziałem przerażony wzrok Minseok'a, który wyglądał, jakby zaraz miał zacząć panikować. Wpatrywał się w bruneta z powątpiewaniem, gotów, aby w razie potrzeby utrzymać go na nogach. Odszedłem do wieszaka, z którego zdjąłem swój płaszcz, pozostawiając ten Baekhyun'a na miejscu. Podałem starszemu nakrycie i asystowałem przy nakładaniu materiału. Widocznym było, że kostka sprawia mu duży ból, a przecież jeszcze kilka dni temu narzekał na rękę. Zastanawiałem się jaki procent jego ciała jest w jakiś sposób zraniony. Miałem wrażenie, że nauczył się ignorować ból, na który rzadko narzekał. Było w tym coś przerażającego.

- Pamiętasz jak mówiłem Ci, że masz bardzo suche dłonie? - Rzucił nagle, łapiąc za moją rękę. Czułem, jak jego smukłe palce przesuwają się po mojej skórze,pozostawiając po sobie przyjemne, ciepłe odczucie. - Ostatnio coś się zmieniło. Wyglądają dużo lepiej. - Powiedział z niewinnym uśmiechem, a ja usłyszałem kaszel Sehun'a i zaskoczony pisk Minseok'a, którzy jeszcze kilka dni temu wypytywali mnie o to dlaczego zacząłem używać kremów do rąk. Odpowiedź była oczywista, a był nią Baekhyun.  

- Dzięki. - Odparłem cicho i pozwoliłem, aby drobniejszy mocno złapał moje przedramię i ruszył w stronę drzwi. Wciąż nie wyglądał dobrze, ale zachowywał się nieco swobodniej niż wcześniej co mnie cieszyło. Chciałem, żeby miał dobry kontakt z moimi przyjaciółmi.

Przesadnie grzecznie pożegnał się ze wszystkimi w salonie, po czym obserwowany przez kilka par oczu wyszedł. Ruszyłem za nim, wcześniej obracając się w stronę Luhan'a i Minseok'a, którzy posłali mi pełnie współczucia spojrzenia. Wiedziałem, że będę musiał wszystko im wytłumaczyć, ale nie czułem już takiego poczucia winy na myśl o tym.

- Przepraszam, Chanyeol.

- Za co?- Zapytałem Byun'a, który przystanął przy samochodzie Oh'a. Natychmiast złapałem go pod ramię wznawiając naszą drogę. 

- Nie powinienem był tu przychodzić. - Szepnął niepewnie. - To twoi przyjaciele, twoja praca. - Dodał stawiając drobne kroki przed siebie. - Dongho powiedział, że wie, że u ciebie przesiaduję i bałem się zostać na schodach. Nie miałem dokąd pójść. - Dokończył cicho, spuszczając głowę w stronę ziemi. Westchnąłem, nieco mocniej zaciskając na nim swoją dłoń.

- Możesz przyjść do mnie w każdej chwili. Do domu czy do pracy, to bez różnicy. Zawsze spróbuję Ci pomóc. - Wyjaśniłem łapiąc za klamkę drzwi. - Musisz tylko tej pomocy zechcieć. 

- Chodźcie, bo zamarzniecie. -Powiedział Sehun, kiedy tylko otworzyłem tylne drzwi samochodu. Byłem pewny, że jest nieco zdenerwowany zbliżającą się jazdą. Nienawidził prowadzić zimą.

Pomogłem wejść do środka mniejszemu z nas i zapiąłem jego pasy, w obawie, że wciąż może go boleć dłoń. 

Byłem okropnie wściekły na Dongho. Wszystko, co spotykało Byun'a było jego winą. 

Byłem też zły, ponieważ miałem świadomość, że gdyby nie on to nigdy nie poznałbym tego uroczego, drobnego bruneta, który w przerażająco szybkim tempie stawał się dla mnie niesamowicie ważny. Niwelował pustkę, samotność, sprawiał, że w moim życiu cokolwiek dobrego się działo. Nie chciałem, żeby to się skończyło.

Sehun nie był najbardziej taktowną osobą jaką znałem, mimo, że Luhan był pod tym względem jeszcze gorszy. Bałem się, że powie coś nieodpowiedniego lub zapyta o zły wygląd Baekhyun'a. Na szczęście ten nie poruszał tego tematu. Uśmiechał się lekko, żeby nie przerazić bruneta swoim zimnym wyglądem i co jakiś czas rzucał w jego stronę jakieś niepotrzebne zdania, które poprawiały mu humor.

- Odwiedź nas kiedyś. - Powiedział Oh, kiedy zaparkował na naszym osiedlu. - Wydajesz się naprawdę uroczy. 

- Dzięki. - Odparł Baekhyun z niepewnym uśmiechem. Prawdopodobnie nie wiedział co powinien odpowiedzieć. Sehun był dość specyficzny i lubił prawić komplementy innym osobą. Dodatkowo wiedział, że zależy mi na spędzaniu czasu z brunetem.

Podziękowałem mu, obiecując, że jutro postawię wszystkim kawę, po czym zatrzasnąłem drzwi. Samochód nie ruszył. Mężczyzna poczekał, aż wejdziemy do klatki, co zdawało mi się naprawdę kochane. Musiał się zastanawiać, czy nie będziemy potrzebowali jego pomocy.

 - Dasz radę wejść samemu? - Zapytałem bruneta, który natychmiast przytaknął i powoli zaczął wspinać się na moje piętro. Żaden z nas nie postanowił tego głośno, ale oboje zachowywaliśmy się jak najciszej, aby Dongho nie miał najmniejszych szans na usłyszenie nas. 

W mieszkaniu cisza dalej się nas trzymała. Kazałem Byun'owi odpocząć na kanapie, a sam przygotowałem herbatę, ponieważ strasznie zmarzłem, wychodząc na chłodne powietrze w samej bluzie.

- Co teraz? - Zapytałem, kiedy usiadłem obok mężczyzny. Jego ciało wciąż było zimne, a na twarzy błąkał się strach. Nasze uda oraz ramiona się stykały, a ja widząc to westchnąłem i obróciłem w jego stronę twarz. Jego oczy ponownie zaszły łzami, kiedy na ustach pojawił się pełen bólu i niedowierzania uśmiech, a on schylił się i schował dłonie w przydługich włosach.

- Nie wiem.

 - Myślę, że powinieneś tu zostać na noc. - Powiedziałem delikatnie dotykając jego ramienia. Pociągnąłem go w swoją stronę, ale ten usilnie odwracał ode mnie wzrok. W końcu zmusiłem go do tego, aby przysunął się jeszcze bliżej i umieścił mokrą od łez buzię w mojej bluzie.

- Nie mogę. - Rzucił obejmując mnie wątłymi ramionami. - Nie mogę zostać i nie mogę od niego odejść. - Dodał, a ja poczułem, jakby ciężki głaz spadł na moje serce. - Nie potrafię go zostawić. Nie poradzi sobie beze mnie. 

- Zasługujesz na dużo więcej, niż to co on ci daje. Zasługujesz na całą miłość tego świata. - Szepnąłem chowając nos w jego pachnących truskawką włosach. - Na troskę, opiekę i uwagę. - Wyjaśniłem mocniej go przytulając. W moich ramionach wydawał się niesamowicie drobny, kruchy. Jakby w każdej chwili mógł po prostu zniknąć. Rozsypać się w pył i zamienić w nicość, pozostawiając po sobie ból, smutek i tęsknotę.  

- Dlaczego tylko ty tak uważasz? - Zapytał, ale nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie. Nie miałem pojęcia, dlatego Dongho źle go traktuje. Podejrzewałem, że Baekhyun nigdy nie dał mu ku temu żadnych powodów. Był niesamowicie dobrą osobą.

Chłopak westchnął i odsunął się nieco, ale nie za wiele. Nasze ciała wciąż dzieliło jedynie kilkanaście centymetrów. Sapnął cicho, ze sztuczną radością i uśmiechając się wytarł swoje mokre policzki. Nie wiedziałem  kogo chciał pocieszyć. Siebie czy mnie.

Nasze spojrzenia się spotkały. Żaden z nas nie ruszył się nawet o milimetr, ograniczając się do wzroku wbitego w drugą osobę. Dopiero teraz zauważyłem jak wiele żalu i niezgody skrywają w sobie te roziskrzone, ciemne oczy. Miałem wrażenie, jakby wręcz krzyczały błagając o ratunek, o schowanie tego niewielkiego ciała przed bólem.

Nagle poczułem, jak Baekhyun przysuwa się bliżej i nieco unosi na nogach. Wciąż się nie ruszałem z niedowierzaniem obserwując jego ruchy. Były powolne i ostrożne.

Wciąż wpatrywał się w moje oczy, kiedy ze smutnym wyrazem twarzy delikatnie, krótko złożył na moich ustach pocałunek, który smakował jak pierwszy śnieg. 

_________________________

Jutro znowu mam egzamin. Nie mogę już TT Nie mam siły, chęci ani wiary :<

Wiem, że trochę się pośpieszyłam w fabule, ale to już 14 dni! Dwa tygodnie! 

Rozumiecie to, że dokładnie tyle samo iiiiiiii.. Święta! <3

A tak wgl. Lubicie święta? Nigdy nie pytałam, a przecież to opowiadanie kręci się wokół nich.

Kocham was! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro