07/12/17
Kim Minseok
-Do twarzy Ci. - Zapewniłem młodą dziewczynę siedzącą na fotelu fryzjerskim przed moim współpracownikiem. Jej włosy zostały zafarbowane na jasny odcień blondu, którego jakiś czas temu sobie zażyczyła. Według mnie wyszedł dokładnie tak, jak powinien, ale kobieta nie zdawała się być pewna efektu. Nie wyglądała źle. Przyszła do nas z dużo ciemniejszymi włosami, dlatego potrzebowała przyzwyczaić się do końcowego widoku.
-Sama nie wiem. - Mruknęła raz po raz spoglądając na Park'a stojącego przy półce z magazynami. Jej pełen nadziei wzrok mówił, że oczekuje komplementu własnie od niego. To było dość klasyczne. W końcu był wysoki i naprawdę przystojny. Wiele kobiet liczyło ma jego pozytywną opinię.
Odkaszlnąłem, a kiedy spojrzał w moją stronę kiwnąłem lekko głową w stronę klientki Sehun'a.
Zrozumiał.
- Minseok? Zrobisz herbatkę?- Zapytał Chanyeol, patrząc na mnie ze swoją typową, łagodną miną. Bardzo go lubiłem. Zaczął pracować tu pół roku przed Sehun'em, który pozostał u nas po praktykach. Zawsze spełniał wszystkie moje prośby i nigdy nie marudził, kiedy prosiliśmy go, aby któregoś z nas wyręczył. Był dobrą osobą. Jego postawa wydawała się dość groźna. Rzadko się uśmiechał ( tłumaczyłem to sobie jego oczywistą samotnością).Na jego twarzy często widniał grymas, który nie wydawał się zbyt przyjemny. Trzeba go było lepiej poznać, aby zrozumieć, że jest wywołany troską i zmartwieniami. Park był niczym bezdomny pies. Łagodny, wciąż uczący się kontaktów z innymi. Potrzebował kogoś kto zechciałby poświęcić mu trochę czasu.
- Pewnie. - Odparłem idąc do naszej prowizorycznej kuchni. Dziś była moja kolej na szybsze opuszczenia pracy, dlatego chciałem jakoś spożytkować ostatnie minuty tutaj. Chciałem czuć się przydatny.
Wyciągnąłem pięć kolorowych kubków. Jeden dla klientki, drugi dla Chanyeol'a, kolejny dla Sehun'a, następny dla Luhan'a, który prawdopodobnie wkrótce pojawi się, aby dotrzymać nam towarzystwa. Ostatni był dla mnie.
Wybrałem ziołowy napar z cytryną i miodem, który kupiłem z samego rana. Zima w tym roku była sroga. Cały czas mocno wiało, dlatego zaopatrzałem nas w potężne dawki gorących napoi i posiłków. Czasami czułem się tu jak matka całej tej niewielkiej rodzinki. Dbałem o ich zdrowie i samopoczucie. Wiedziałem, że gdy coś się dzieje jestem pierwszą osobą, która się o tym dowie. Schlebiało mi to.
Zabrałem również cynamonowe ciastka, które przyniósł Park. Powiedział, że upiekł je jego sąsiad, co sprawiało, że czułem ulgę. Chciałem, aby miał dobrych ludzi wokół siebie. Potrzebował tego.
- Cześć, Luhan. - Przywitałem się z siedzącym na kanapie chłopakiem. Nawet nie słyszałem, że wszedł do salonu. - Jak pogoda? Bardzo zmarzłeś? - Zapytałem kładąc obok klientki i Chanyeol'a dwa kubki. Kolejne podałem naszej wciąż niedoszłej parze, a sobie przyniosłem na końcu.
Dostrzegłem, że klientka Sehun'a została przejęta przez Park'a, który powoli kręcił jej włosy na lokówce.
- Jest w porządku. Sehun obiecał mi Mc donald's na kolację, więc się rozgrzeję. - Zachichotał Xiao swoim delikatnym głosem, na co z uśmiechem pokręciłem głową. Dzieciaki.
- Ktoś włączył już ForLife? - Zapytałem podchodząc do wyciszonego radia. Podniosłem nieco głośność, ale tak, aby nie była zbyt nachalna. Żyliśmy sobie powoli i nie lubiliśmy chaosu ani hałasu.
- Zapomniałem. - Mruknął Oh sięgając po ciastko leżące na prostokątnym talerzu. - Pycha.
Ustawiłem swoją ulubioną stację i usiadłem na kanapie znajdującej się naprzeciw tej okupowanej przez Sehun'a i Luhan'a.
Dobrze widziałem, jak drobniejszy z pary patrzy na drugiego. Było w tym cholernie dużo opiekuńczości i miłości. Pragnąłem, aby ktoś miał zarezerwowany taki wzrok tylko i wyłącznie dla mnie.
- Dobry wieczór, tu Hyun. - Usłyszałem przyciszony głos. Zdałem sobie sprawę, że radio jest trochę zbyt cicho ustawione, dlatego szybko naprawiłem swój błąd. Wszyscy ucichliśmy i staraliśmy się zachowywać jak najciszej. Uwielbiałem audycje Hyun'a. Wokół zawsze robiło się spokojnie i melancholijnie. Nawet Chanyeol skupiał się na jego słowach. -Czy znacie popularne sformowanie "Alt er love"? Każdy z nas ma prawo kochać, każdy z nas ma prawo walczyć o swoją miłość, o osobę, która zawróciła w naszych głowach. Dziś przechodząc niedaleko studia zauważyłem wielki bukiet czerwonych róż, który ktoś porzucił niedaleko śmietnika. Ten ktoś przestał walczyć. Pomyślałem, że to smutne, ale potem dotarło do mnie, że nie możemy zmuszać kogoś do miłości. Nie możemy narzucać się, gdy ktoś wyraźnie tego nie oczekuje. Czasem lepiej odpuścić i żyć dalej z myślą, że każda miłość jest równie piękna, ale nie każda jest chciana. Właścicielu czerwonych róż, jeśli to słyszysz, nie załamuj się. Przyjdzie dzień, kiedy będziesz śmiał się z tej chwili. -Lubiłem go słuchać. Zwykle odnajdywałem się w tym co mówi. Nawet teraz pomyślałem o tym, że również nie powinienem się nikomu narzucać. Westchnąłem cicho, zwracając tym samym na siebie wzrok wszystkich w salonie. Posłałem im przepraszające spojrzenie i przeczesałem dłonią grzywkę. - Yoon MiRae i "Always".
- Idź już do domu, Minseok. Widać, że jesteś zmęczony. - Powiedział nagle Chanyeol posyłając w moją stronę łagodny uśmiech. - Jonghwan i tak o tej godzinie nie sprawdza czy jesteśmy. - Dodał zawijając wokół lokówki jedno z ostatnich pasm. Podał swojej klientce herbatę, po czym zabrał również własny kubek.
- Dacie sobie radę beze mnie?
- Pewnie. Nie przejmuj się. - Rzucił Sehun, za co szczerze im podziękowałem. Kochałem to, że mogłem liczyć na każdego z nich.
Zostałem jeszcze przez kilka minut, aby pochwalić ukończoną fryzurę klientki. Chwilę później wyszła, a ja podniosłem się z miękkiej kanapy.
- Na pewno mogę iść?
- Na pewno, Minseok. - Rzucił Oh, a Park natychmiast przytaknął. Z zaskoczeniem zauważyłem w jego dłoniach sporą tubkę drogiego kremu do rąk, ale nie odważyłem zapytać się dlaczego nagle zaczął go używać.
Po pożegnaniu się ze wszystkimi wyszedłem na zewnątrz. Było zimno, ale nie padał śnieg. Zarzuciłem kaptur na głowę i schowałem dłonie głęboko w kieszeniach. Szedłem dość szybko, chociaż nie miałem po co się śpieszyć. Nie byłem wyczekiwany.
Mieszkałem dosłownie pięć minut od salonu, dwie ulice dalej. Zawsze byłem pierwszy na miejscu i często przychodziłem do mieszania, gdy potrzebowaliśmy przedmiotów codziennego użytku. Rzadziej prosiłem Jongdae, aby coś nam doniósł.
Na klatce było bardzo ciemno, odkąd dwa dni temu padły światła. Nie miałem pojęcia co dokładnie się stało. Jongdae próbował mi to wytłumaczyć, ale jedyne co zrozumiałem to to, że trzeba trochę kasy na naprawę.
Mój związek z Kim'em zaczął się prawie dwa lata temu. Znaliśmy się nie długo, może pół roku, kiedy zdecydowaliśmy się być razem. Kochałem go, jednak nie był to związek marzeń.
Przede mną była jeszcze jedna osoba.
Kim Jongdae kocha nas oboje.
Już u wejścia słyszałem głośne śmiechy. Wstrzymałem cisnące się na ustach westchnięcie i przybrałem na usta uśmiech. Byłem dobrym aktorem.
- Cześć wam. - Przywitałem się głośno, zdejmując buty. Oba głosy ucichły. Usłyszałem głośny szelest, a po chwili w futrynie salonu pojawił się niewysoki mężczyzna.
Kim Jongdae był dla mnie jak lekarstwo, jak woda czy tlen. Był mi potrzebny do życia i sprawiał, że ciągle miałem jakieś nikłe ślady motywacji, aby je kontynuować. Na jego ustach malował się szeroki, pełen szczęścia uśmiech, kiedy patrzył jak rozpinam kurtkę. Pod spodem miałem czarny sweter, który swoim workowatym kształtem porządnie zasłaniał moje ciało.
- Dobry wieczór, kochanie. - Powiedział w końcu brunet, podchodząc do mnie. Jego ciepłe dłonie natychmiast spoczęły na moich przemarzniętych policzkach, a na twarzy pojawiło się coś w rodzaju rozczulenia, kiedy ogrzewał je, stojąc przy mnie. - Tęskniłem. - Kłamał. Dobrze to wiedziałem, tak samo jak to, że świetnie poradziłby sobie beze mnie. Mimo to lekko przytaknąłem.
- Ja za tobą też. Dostałem kilka ciastek od Chanyeol'a. Domowej roboty. Starczy dla nas i Seohyun.
- To miłe. Zrobić herbaty? - Zapytał odsuwając się nieco. Ponownie przytaknąłem, tym razem z nikłym smutkiem. Rzadko godził się na sporządzanie tego napoju, a ja nie wiedziałem ile razy będę miał okazję wypić cokolwiek zrobionego przez Jongdae. Oczywistym było, że w końcu Kim odejdzie. Przygotowywałem się na to od kilku miesięcy i chyba mogłem uznać, że to zaakceptowałem.
Ruszyłem w stronę największego w domu pomieszczenia. W środku ze wzrokiem wbitym w telefon siedziała Seohyun. Była drobną, dość niską brunetką z długimi, gładkimi włosami. Miała jasną cerę oraz duże oczy przyciągające spojrzenia. Jej policzki zawsze były delikatnie zaróżowione. Wiedziałem, że powodował to specjalny kosmetyk, ale rumieńce, mimo, że nienaturalne, powodowały, że wyglądała delikatnie i kobieco.
- Hej. - Rzuciła krótko, podnosząc na mnie wzrok. Może to było dziwne, ale nie mieliśmy złych relacji. Przywykliśmy do siebie i można powiedzieć, że oboje nauczyliśmy się ze sobą żyć. W innej sytuacji prawdopodobnie nigdy byśmy się nie poznali, a nawet jeśli, to natychmiast przekreślilibyśmy kontynuację znajomości. Mieliśmy całkowicie inne charaktery. Można powiedzieć, że ginąłem w jej świetle. Była głośna i zawsze pozytywna, szczęśliwa. Kochała zwracać na siebie uwagę i żyła chwilą. Nie interesowało ją co będzie jutro. Jongdae był do niej dość podobny, ale był też troskliwy i potrafił trzeźwo myśleć oraz zachować spokój nawet w najbardziej stresujących sytuacjach. Ja za to byłem dość cichy i raczej nie rzucałem się w oczy. Nie lubiłem być w centrum zainteresowania. Nie potrzebowałem ogromnej ilości znajomych, a kilku dobrych przyjaciół.
Pozwalałem tej dwójce zdominować mój charakter.
Nie pasowałem do nich. Czułem to od samego początku.
Nawet, gdy gdzieś wychodziliśmy, automatycznie byłem uznawany za piąte koło u wozu.
Byłem nie potrzebny.
- Zrobiłem herbatę.- Oświadczył Jongdae wchodząc do pomieszczenia. W dłoniach ledwo utrzymywał trzy kubki. Od razu podał mi jeden z nich, a dwa kolejne ustawił na stoliku. - Jak w pracy? - Zapytał siadając obok Seohyun. Ja zająłem pojedynczy fotel. Kupiliśmy go na początku roku i od tamtego czasu można było mnie w nim znaleźć niemal zawsze. Był ogromny i powodował, że całe moje ciało niemal się w nim zanurzało. Czułem się bezpiecznie, gdy z każdej strony otulał mnie materiał.
- Dobrze. Do piętnastej było bardzo dużo ludzi, potem już tylko dwie uczennice, jakaś kobieta z dzieckiem i dwie starsze Panie. - Usłyszałem ciche prychnięcie ze strony kobiety. Nie miała w sobie wiele szacunku do innych i za nienormalne uważała używanie zwrotów grzecznościowych. Oczywiście tylko w naszej obecności. Wśród innych stawała się aniołem.
- Wyglądasz blado. - Rzucił Jongdae przyglądając się jak naciągam sweter na nieduże dłonie. Po chwili przeniósł wzrok na brunetkę. Lubiłem z nimi rozmawiać. Oboje spędzali ze sobą dużo więcej czasu, ponieważ Jongdae pracował w domu, a Seohyun od dwóch tygodni nie miała pracy. Czułem się przez to bardziej zagrożony, ale po moim powrocie ich uwaga spoczywała na mnie. - Zmęczony?
- Troszeczkę.
- Jak skończysz weź ciepły prysznic i idź do łóżka. - Zarządził wyciągając rękę w stronę błękitnego kubka leżącego na stole. Nie lubił ciepłych napojów, podczas, gdy ja najchętniej spożywałem te wciąż parzące język. W ciszy patrzyłem jak przykłada swoje kształtne wargi do naczynia, aby sprawdzić, czy napar wystarczająco ostygł. - Musisz mniej pracować. Wiem, że uwielbiasz to robić, ale masz też Chanyeol'a i Sehun'a. Nie próbuj brać wszystkich klientów. Chanyeol ostatnio prosił, żebym z tobą o tym porozmawiał.
- Jest zły?
- Zmartwiony, Minseok. - Skierowałem swój wzrok na niemal pusty kubek. Nie chciałem w żaden sposób ograniczać chłopaków. Chciałem, żeby mieli czas dla siebie, trochę więcej wolnego. Musiałem czuć się niezastąpiony, potrzebny. - Słońce, spójrz na mnie. - Poprosił, co niemal natychmiast wykonałem. Jego duże oczy były wpatrzone w moją twarz. Kątem oka zauważyłem, że Seohyun wpatruje się w telefon. Kochała śledzić plotki na temat idoli. Robiła to niemal cały dzień. - Zapisując klientów proponuj im również pracę Sehun'a i Chanyeol'a, dobrze?
- Dobrze. - Odparłem dopijając do końca herbatę. Nie czułem się dobrze, że świadomością, że sprawiam mu problemy. Nie chciałem tego. Nie chciałem, aby się mnie pozbył. - Pójdę do siebie. - Rzuciłem wstając. Musiałem przejść przy kuchni, w której panował nieprzyjemny bałagan. Seohyun musiała gotować. Jongdae zawsze utrzymywał wokół siebie porządek. Zacząłem zbierać puste opakowania po produktach spożywczych, czując na sobie uważny wzrok mężczyzny. Kuchnia była połączona z salonem. Oddzielała je jedynie niska ścianka.
- Zostaw, ja posprzątam. Idź odpocząć. - Nie słuchając go odkładałem produkty do odpowiednich szafek, nieco przyśpieszając.
- Daj spokój, nie jest tak źle. - Mruknąłem kontynuując. Nie lubiłem sprzątać, nienawidziłem wręcz, ale równie bardzo nie chciałem żyć w brudzie. Zacząłem wycierać mąkę z jednego z blatów, zastanawiać się nad tym czy najpierw powinienem pozmywać czy wynieść śmieci. Musiałem też wytrzeć podłogę, na którą spadło sporo mąki i skorupki jajek.
-Minseok?
- To zajmie tylko minutkę.
- Minseok! - Usłyszałem głośny krzyk, a po chwili na moim nadgarstku zacisnęła się silna ręka. Czerwona ścierka upadła na moje stopy. - Idź odpocząć. - Warknięcie nieco mnie przeraziło. Czułem na sobie zaskoczony wzrok dziewczyny, która wpatrywała się w nas jak w jedną z ulubionych dram. Naprawdę nie chciałem płakać, ale nie mogłem powstrzymać łez, kiedy podniosłem wzrok na wkurzoną twarz Jongdae. W ciszy wyrwałem swoją dłoń i ślizgając się na resztkach mąki uciekłem do swojego pokoju. Zakluczyłem się w nim świadom, że za moment ktoś z dwójki tu przyjdzie. Z westchnięciem zacząłem się rozbierać starając się nie myśleć o sytuacji, która miała miejsce kilka minut wcześniej.
Nasze mieszkanie było całkiem duże, może trochę za duże jak na trzy osoby. Każdy z nas miał swój pokój. Z tego co mówiła Seohyun zanim się wprowadziłem wynajmowali mój pokój jakiemuś studentowi. Było mi trochę głupio, że zabrałem mu miejsce zamieszkania. Miałem za to najlepsze pomieszczenie. Było w tym samym rozmiarze co inne, ale posiadałem własną łazienkę. Brali za to dodatkowe pieniądze, gdy pomieszczenie było wynajmowane. Słysząc pukanie do drzwi wyszedłem do drugiego pomieszczenia i włączyłem mocny strumień gorącej wody pod prysznicem. Musieli go usłyszeć.
Pod prysznicem siedziałem naprawdę długo, dłużej niż zwykle, ale podświadomie starałem się odwieść chwilę, w której woda przestanie lecieć, a któryś z moich współlokatorów uzna, że powinien ze mną porozmawiać. W końcu jednak rozgrzana skóra zaczęła mnie piec, a ja uznałem, że muszę wyjść. Ubrałem się, umyłem twarz i rozczesałem włosy, po czym wróciłem do pomieszczenia. W chwili, kiedy z jękiem rzuciłem się na łóżko usłyszałem pukanie.
- Śpię! - Krzyknąłem łagodnie. Nie lubiłem podnosić głosu, dlatego zawsze to ograniczałem.
- Minseok, proszę. - Rzucił Jongdae, a ja westchnąłem i z niechęcią wstałem. To nie tak, że nie chciałem go widzieć. Kochałem spędzać z nim czas. Nie chciałem po prostu nadchodzącej rozmowy. Otworzyłem drzwi, a mężczyzna wszedł do środka z miną zbitego szczeniaka. Zamknął za sobą drzwi i łapiąc moją dłoń poprowadził nas w stronę łóżka.
- Jestem zmęczony, nie rozmawiajmy. - Poprosiłem niemal panicznie, a na mężczyzna pokręcił głową i podniósł nieco kołdrę. Zaskoczony wszedłem pod nią, a on podał mi zafoliowany pakunek.
- Porozmawiamy jutro. Chciałem Ci to tylko dać. - Wyjaśnił. Podniosłem opakowanie wyczuwając, że w środku jest materiał. Po chwili wyjąłem granatowe, grube rękawiczki. - Kiedy ostatnio pytałem mówiłeś, że zgubiłeś swoje. - Uśmiechnąłem się lekko, z ulgą. Opiekował się mną, co oznaczało, że wciąż mu w jakiś sposób na mnie zależy. - Mogę spać dziś z tobą? W moim pokoju jest cholernie zimno.
- Gdybyś nie otwierał okna to nie miałbyś takiego problemu. - Prychnąłem odkładając rękawiczki na półkę i robiąc mu miejsce po swojej lewej stronie. Wszyscy mieliśmy dwuosobowe łóżka ( ten sam model z resztą, była zniżka), więc bez problemu się mieściliśmy. Poczułem jak Jongdae przyciąga mnie do siebie i składa krótki pocałunek na moim czole. Chwilę później zgasło światło przy łóżku, które dotąd oświetlało mój pokój. Zapanowała ciemność. Wciąż było dość wcześnie, prawdopodobnie zaczynały się teraz najlepsze filmy, które zwyczajowo Jongdae oglądał z Seohyun. Ja w tym czasie gotowałem lub zaszywałem się u siebie, aby nie ranić swojego serca widokiem ich obejmujących się ciał. Minęło już dużo czasu, ale wciąż bywałem zazdrosny.
W końcu kochałem Jongdae.
Chciałem też, aby on pokochał mnie. Często mówił, że tak jest, ale nie wierzyłem, że miłość można podzielić na dwie całkiem różniące się od siebie osoby. Wiedziałem, że jestem gorszy od Seohyun, a Jongdae w ostatecznej rozgrywce wybierze ją. Byłem jak ich pupilek, zwierzątko, którego nie mogli mieć ze względu na alergię dziewczyny.
Pragnąłem jednak zostać przy nich. Chciałem trwać przy Jongdae niezależnie od tego ile będzie mnie to kosztować.
Chciałem, ale wiedziałem, że powinienem odejść. Najlepiej na zawsze tak, aby nigdy mnie nie odnaleźli i mogli ułożyć sobie życie nie myśląc o mnie.
Powinienem umrzeć.
_______________
Jejku wybaczcie to kilku minutowe spóźnienie! Laptop się zaciął! TT
Szaleję z tymi piosenkami z dram, co nie ? X3
(Alt er love - Dosłownie " Wszystko jest miłością". Zaciągnięte z popularnego jakiś czas temu serialu "Skam")
Dobrze minął wam dzień?
Jutro mam egzamin państwowy na prawo jazdy, ale... Nie mam zbyt dobrych przeczuć, uh :C
Kocham was! (PS: Korzystając- Dziękuję za wszystkie komentarze! Jesteście naprawdę świetni <3)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro