Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04/12/17

- Masz ładne włosy. - Usłyszałem radosny głos siedzącego na schodach mężczyzny. Spojrzałem na niego zaskoczony. Spoczywał na jednym z ostatnich schodków prowadzących na moje piętro. Nie byłem pewny co mógł robić zanim się pojawiłem. W jego dłoniach nie było telefonu, żadnej książki czy gazety. Znajdował się za to naprzeciw ogromnego okna, przez które mógł widzieć parking i kawałek zachmurzonego nieba. - Wyglądają na zdrowe, mimo, że są farbowane. - Posłał mi szeroki uśmiech, ale dobrze wiedziałem, że jest on grą. Był to ten sam mężczyzna, którego wczoraj obserwowałem przez okno. 

Byun, śliczny chłopiec z nieciekawą sytuacją życiową.

- Dziękuję. - Mruknąłem odruchowo poprawiając brązową grzywkę. - Ty też masz ładną fryzurę, Hyung.- Rzuciłem przyglądając mu się. Jego włosy były nieco jaśniejsze niż moje, ale wciąż wyglądały delikatnie i naturalnie. Mężczyzna otulał się płaszczem, ale mimo to byłem w stanie dostrzec ogromnego, fioletowego siniaka malującego się na jego kości policzkowej.

Byłem świadom, że jest ode mnie starszy. Dowiedziałem się tego, gdy złościłem się na niego przez to, że nie zamykał drzwi prowadzących do klatki schodowej. Sąsiadka z naprzeciwka to usłyszała i zwyzywała mnie od gówniarzy bez szacunku do osób starszych od siebie.

Nie wiedziałem nawet jak ma na imię. Nigdy oficjalnie się sobie nie przedstawiliśmy. Nie było takiej potrzeby.

Wiedziałem za to, że mieszka z Dongho, a o ich związku plotkowało całe osiedle. Czasami dopytywałem o to sąsiadki, które opowiadały mi o nich kończąc tym, że szkoda im Byun'a. Każdy wiedział o tym co się dzieję, ale nikt nie próbował mu pomóc.

- Powinienem je przyciąć, ale cieszę się, że ci się podobają.

- Dlaczego tu siedzisz? - Zapytałem, choć dobrze wiedziałem, że ucieka przed swoim partnerem. Mieszkałem w ostatnim, piętnastym mieszkaniu. Byun siedząc tu nie narażał się na to, że spotka Dongho wychodzącego do pracy czy sklepu.

- Tak sobie. - Mruknął wzruszając drżącymi ramionami. Również z bliska był prześliczny. Zupełnie nie pasował do męskiego wyglądu Dongho. 

Miał drobny, zadarty nosek i niesamowicie czerwone usta, od których nie potrafiłem oderwać wzroku. Jego skóra była bardzo blada i nie wyglądała na zdrową. Prawdopodobnie miał dużo zmartwień, co było dla mnie oczywiste przez to, jak wygląda jego związek.

Był niski i drobny.

Nie mogłem powstrzymać myśli, że wyglądalibyśmy razem ładnie. 

- Chcesz wejść do mnie? - Zapytałem, ponieważ na zewnątrz było kilka stopni poniżej zera, a ja nie miałem pojęcia ile czasu spędził w tym miejscu. Schody nie były zbyt czyste ani ciepłe. Nie były też przyjemnym miejscem do spędzania poranka.

- Muszę pojechać do miasta, a potem do pracy, ale dziękuję za zaproszenie.

- Rozumiem. Miłego dnia, Hyung. - Pożegnałem się otwierając drzwi wejściowe mojego domu. Nie zamierzałem nalegać na to, aby spędził ze mną czas.

Od trzech lat mieszkałem sam z Melody. Wynajmowałem niewielkie mieszkanko, które całkiem lubiłem, bo miałem z niego niewielką odległość do pracy. Było też tanie. To bardzo duży plus. Nie zarabiałem zbyt dużo, ale naprawdę kochałem swoją pracę. Zapewniała mi pieniądze wystarczające do wynajmowania mieszkania i utrzymywania się na wystarczającym poziomie. Nie oznaczało to, że kiedyś nie chciałbym zarabiać więcej. Chciałbym mieć swój salon. Liczyłem, że takowego się dorobię lub przejmę ten należący do Jonghwan'a. Ostatnio dużo na niego narzekał i twierdził, że rzuci to wszystko i otworzy restaurację.

- Cześć, maluchu. - Rzuciłem do kotki, która przyszła mnie przywitać. Równie szybko mnie zostawiła, nie dostrzegając w moich dłoniach żadnych siatek, co oznaczało również brak jakichkolwiek smakołyków dla niej. Zdjąłem z siebie kurtkę i ruszyłem w głąb mieszkania. Było dość czysto, starałem się dbać o to codziennie.

Przypominając sobie o mężczyźnie na zewnątrz westchnąłem i przysiadłem na stołku przy oknie. Co prawda nie padał śnieg, ale było potwornie zimno. Czułem się źle przez to, że nie prosiłem wystarczająco, aby przekonać go do wejścia do środka. Oparłem łokcie na parapecie i zacząłem wyczekiwać chwili, w której Hyung ruszy w stronę centrum miasta.

Straciłem na to niemal godzinę, ale nic nie nastąpiło.

O sytuacji zapomniałem dopiero wieczorem, kiedy zajęty sprzątaniem włosów jednej z klientek usłyszałem podekscytowany głos Luhan'a.

- Zaczyna się. - Zapowiedział zwiększając głośność w radiu, aby bez problemu przebiło się przez suszarkę do włosów, której używał Minseok.

- Dobry wieczór, kochani. Nazywam się Hyun i spędzę z wami najbliższe minuty. - Usłyszałem znaną mi już formułkę. Powstrzymując uśmiech odłożyłem zmiotkę i usiadłem na kanapie tuż obok Sehun'a i Luhan'a, którzy kruszyli ciastkami przyniesionymi przez chińczyka. Minseok wciąż pracował. Było mi trochę smutno, ponieważ do audycji idealnie pasowała robiona przez niego herbata, o którą nie mogłem prosić ze względu na klientkę. Przecież nie mógł jej pozostawić, ponieważ kochamy jego herbatkę. - Chciałbym porozmawiać dziś z wami o osobach, których na co dzień nie dostrzegamy. O współpracownikach, sąsiadach czy dalszej rodzinie, której nie doceniamy. Każda z tych osób ma swoją własną historię, z którą nie zawsze może sobie poradzić. Wiem, że żyjemy w wymagających czasach. Mamy dużo pracy i własnych zmartwień, ale dlaczego nie zatrzymać się, aby wysłuchać choć jednej z tych historii? Wszystkie są oryginalne i jedyne, ponieważ nikt z nas nie ma takiego samego życia. Być może właśnie ta osoba potrzebuje pocieszającego ramienia i kogoś, kto jej wysłucha? Zastanówcie się nad tym, dobrze? 10 cm i "Help".

Westchnąłem i wstałem, aby pozbierać swoje rzeczy. Schowałem telefon do kieszeni spodni, a na ramiona zarzuciłem grubą kurtkę, która bez problemu mogła mnie ochronić przed każdym chłodem. Pożegnałem się ze wszystkimi obiecując, że przed pójściem do domu przyniosę im czekoladę z kawiarni naprzeciw. Chwilę porozmawiałem z uśmiechniętą kasjerką, która dobrze mnie już kojarzyła. Często coś tu kupowaliśmy. Miałem już nawet kartę stałego klienta, która upoważniała mnie do dziesięcioprocentowej zniżki, z której wszyscy chętnie korzystaliśmy.

Zaniosłem napoje do salonu, zauważając, że klientka już wyszła. Wkrótce i oni mieli pożegnać to miejsce.

Po wyjściu zimny wiatr od razu nieprzyjemnie uderzył w moją twarz. Przyśpieszyłem więc kroku i zdecydowałem się na podróż autobusem. Zajęła ona zaledwie kilka minut, podczas których oceniłem wzrokiem wszystkich pasażerów. Nie było nikogo ciekawego, choć starałem się wyłapać u każdego jakąś pozytywną cechę.

Wysiadłem na przystanku naprzeciw mojego bloku. Mieszkało tu dużo ludzi, dlatego postój autobusowy był bardzo przydatny.

Na klatce ponownie słyszałem błagalne stęknięcia, na których dźwięk moje serce zadrżało. Jeszcze tego samego ranka rozmawiałem z tym chłopakiem i ze smutkiem patrzyłem na siniaki szpecące jego drobną twarz. Mimo to wszedłem na swoje piętro, nieświadomie zwalniając z każdym krokiem. W końcu, po wyciągnięciu z kieszeni kluczy, zaklnąłem cicho i zbiegłem na piętro niżej.

Usłyszałem, że drobne ciało zderza się z czymś, prawdopodobnie ścianą, a następnie upada z głośnym trzaskiem. Najciszej jak umiałem przyłożyłem ucho do drzwi, aby usłyszeć jakieś słowa.

- Przepraszam. - Mówił ten cichszy, delikatniejszy głos. Byun. - Nie chciałem, przepraszam.

- Robisz to specjalnie! Chciałeś mnie zdenerwować!

- Autobus się spóźnił.

- Kłamiesz! Łżesz jak pies!

- Te przystanki są jednymi z ostatnich, on zawsze się spóźnia. - Próbował tłumaczyć. Westchnąłem, bo naprawdę nie lubiłem wchodzić innym z butami w życie. Nie mogłem jednak pozwolić, żeby ciało Byun'a ucierpiało jeszcze bardziej. Zdawał się tak kruchy, jakby każdy każde kolejne uderzenie miało go unicestwić.

Uniosłem zaciśniętą dłoń do drzwi i głośno zapukałem. Krzyki ucichły, a ja usłyszałem ciężkie kroki osoby podchodzącej do mnie. Nie wiedziałem kogo wolałbym widzieć. 

Kata czy ofiarę.

Otworzył Dongho.

- W czym mogę pomóc?- Zapytał zaskoczony moją obecnością. Wiedział, że mieszkam w pobliżu, mimo, że rzadko zdarzało nam się zamienić jakieś zdania. Czuliśmy do siebie całkowitą obojętność. Nie wiedziałem nawet czym się zajmuje ani interesuje.

- Zadzwonię na policję, jeśli usłyszę, że kolejny raz go bijesz. - Mruknąłem dość ponuro. Nie chciałem problemów i najchętniej po prostu wróciłbym do siebie.

Próbowałem zajrzęć do środka, ale druga sylwetka skutecznie mi w tym przeszkadzała.

Po spojrzeniu na jego twarz wydawał się zmieszany, jednak wściekłość szybko zastąpiła ten wyraz.

- Nie wtrącaj się, gnoju. - Syknął i wycofał się nieco chcąc trzasnąć drzwiami. Powstrzymała go moja stopa, którą wsunąłem do środka.

- Jestem poważny. - Uprzedziłem, próbując się nie skrzywić na ból w nodze. Drewno uderzyło w nią naprawdę mocno.
- To nie twoja sprawa. - Powiedział, kiedy zabrałem swoją nogę. Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, ponieważ drzwi zostały zamknięte. Stałem przy nich jeszcze kilka minut, ale nie usłyszałem już niczego niepokojącego.

Gdy w końcu dotarłem do mieszkania cały czas nasłuchiwałem krzyków. Byłem gotowy naprawdę zadzwonić na policję, mimo, że tak naprawdę niewiele by to zmieniło.

Tego wieczoru nie usłyszałem już krzyków ani cichego, pełnego przerażenia płaczu. 

______________

Kochajcie 10cm, dobrze?

Jeśli was nie przekonuję to w mv jest wątek miłości homoseksualnej X3

Zerknijcie, jeśli nie znacie, w porządku?

Kocham was <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro