Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03/06/18

Park Chanyeol

-Spokojnie. - Szepnąłem do kotki niespokojnie wypatrującej za okno. Jej ogon systematycznie przemieszczał się z jednej strony na drugą, zwisając z parapetu. Czujne oczy wbite były za szybę. Nie miałem pojęcia czego wypatrywała. Prawdopodobnie przyzwyczaiła się do tego, że Baekhyun spędzał z nami niedzielne poranki. Dziś go nie było. Nie spędziliśmy razem wieczoru, ponieważ Jongin zabrał Sehun'a na wieś, a Byun obiecał odebrać przesyłkę, która miała dotrzeć z samego rana. - Niedługo przyjdzie. - Zapewniłem delikatnie głaszcząc grzbiet zwierzęcia.
Była ósma rano, a na stole stygły naleśniki i zielona herbata. Ponoć była najzdrowsza. Tak przynajmniej powiedziała mi mama po tym, jak Baekhyun zachorował na początku lutego, kiedy jeszcze śnieg zdobił niektóre ulice miasta. Nauczyłem się wtedy naprawdę wiele. Wiedziałem czym różni się suchy a mokry kaszel, kiedy gorączka jest na tyle wysoka, aby jechać do szpitala oraz jak zrobić rosół, mimo, że chory Baekhyun zjadł jedynie kilka jego łyżek.
Podniosłem wzrok znad truskawek, które kroiłem, po czym ponownie spojrzałem na niespokojną kotkę.
Coś było nie tak. Nie chodziło już jedynie o brak mojego chłopaka.
Odsunąłem nóż i wytarłem dłonie o papierowy ręcznik. Moje ciśnienie natychmiast się podniosło. W końcu okolica nie należała do najbezpieczniejszych, a podczas ciężkich sytuacji nie można było liczyć na pomoc mieszkańców.
Szybko podeszłem do okna i odsłoniłem nieco rolety.
Na zewnątrz stał ogromny samochód pomagający podczas wprowadzek. Obok dwóch młodych mężczyzn. W jednym z nich bez problemu poznałem Baekhyun'a. Drugim bez wątpienia był Dongho.

Rozmawiali. Wyższy mężczyzna o coś pytał, a Baekhyun odpowiedział zaczynając bawić się swoimi smukłymi palcami. Zauważyłem, że robił tak, gdy się denerwował. Podobnie zachowywał się, gdy przewoziliśmy jego rzeczy do nowego mieszkania. Nie pomagało to, że znał Sehun'a. Wciąż nie był pewny, ale wiedziałem, że to dla niego najlepsze, dlatego nie proponowałem ponownie, aby zamieszkał ze mną. W tym budynku było zbyt dużo złych wspomnień.
Czasami przyłapywałem go siedzącego w oknie i patrzącego na zewnątrz, jakby czegoś oczekiwał. Zawsze nieco mnie to przerażało. Byłem niemal pewny, że chce zobaczyć Dongho.

Dongho był naszym zakazanym tematem. Nie poruszyliśmy go ani razu od nowego roku. Oboje chcieliśmy pozostawić tą sytuację za nami. Pragnęliśmy, aby stała się jedynie przykrym wspomnieniem, ale to nie zdawało się być tak łatwe jak sądziliśmy na początku.

Baekhyun'owi było trudno. Nie wiedziałem czy tęsknił, ale z pewnością o nim myślał. Któregoś wieczoru powiedział, że zdarza mu się zastanawiać się nad różnicami między mną a jego byłym chłopakiem. Chciałem, aby przestał, ale nie oczekiwałem, że zrobi to przeciw sobie. Musiał przywyknąć do zmiany. W końcu byli ze sobą od liceum. Dodatkowo mężczyzna z czasem coraz bardziej ograniczał Byun'a, aby być jedyną osobą w jego otoczeniu.

Dongho chyba o czymś mu opowiadał, ponieważ Baekhyun zdawał się uważnie go słuchać. Jego głową była odrobinę przekrzywiona, niczym u zaciekawionego szczeniaka. Zawsze mnie to bawiło, ponieważ często zdarzało mu się używać podobnego gestu. Raz nawet żartowaliśmy sobie z tego z Sehun'em, ale nigdy nie powiedzieliśmy tego na głos przy kimś innym, ponieważ było w tym coś potwornie uroczego.
Dodatkowo Minseok zabiłby nas za nabijanie się z jego najlepszego przyjaciela.
Więź Minseok'a i Baekhyun'a była naprawdę silna, rzadko spotykana i skłamałbym mówiąc, że wraz z Jongdae nigdy nie czuliśmy się przez to zagrożeni.
Witali się mocnym uściskiem, wychodzili razem w wolnych chwilach, a czasami zdarzało się nawet, że zupełnie nas ignorując urządzali sobie wioczorki urody, wykopując biednego Sehun'a do Jongin'a.
Było w tym jednak coś, co nas uspokajało. Mianowicie to, że nie ważne co by się stało mieli siebie. Zaopiekowaliby się sobą nawzajem, jeśli my nie bylibyśmy w stanie tego zrobić.

Zastanawiałem się czy powinienem interweniować. Baekhyun, który stał twarzą w stronę mojego okna, nie zdawał się przestraszony. Uśmiechał się całkiem szczerze i sam co jakiś czas dodawał jakieś zdania do wypowiedzi byłego partnera. Nie miałem pojęcia o czym mogli rozmawiać, ani nie wiedziałem czy to dobre dla Baekhyun'a i naszego związku. W końcu psycholog był ze mnie naprawdę okropny. Nawet, gdy chciałem komuś pomóc, to jedynie pogarszałem sprawę.
W pewnej chwili poczułem zazdrość. Nie taką, jak o relacje Minseok'a z Baekhyun'em, a prawdziwą, szczerą zazdrość i odrobinę złości.
Nie chciałem patrzeć jak Baekhyun się do niego uśmiecha. Nie chciałem widzieć jak mężczyzna delikatnie dotyka jego ramienia opowiadając o czymś.
Nie chciałem widzieć, że Baekhyun zdaje się być przy nim szczęśliwy.

Zaklnąłem cicho i podszedłem do kuchenki, na której smażyła się ostatnia porcja ciasta. Wyłączyłem ją i założyłem buty. Na moment cofnąłem się do okna, a moje serce stanęło w chwili, kiedy zauważyłem, że Baekhyun'a już nie ma.
W tym samym momencie drzwi wejściowe zostały lekko uchylone, a do środka dotarł naprawdę miły, czysty głos. Baekhyun śpiewał jedną z piosenek Sechskies "smile". Jego głos idealnie pasował do smutnych tekstów.
Trochę do niego pasowały. Zawsze się uśmiechał, niezależnie od tego jakie emocje używał. Nakładał na twarz trudną do rozszyfrowania maskę. Udawał, że wszystko jest w porządku.
Słyszałem jak zdejmuje buty i wrzuca klucz do luźnej bluzy, którą miał na sobie.
Wszedł do środka, a piosenka została przerwana.
- Cześć, Channie. Wychodzisz gdzieś? - Zapytał podchodząc bliżej. Zatrzymał się jednak w połowie drogi i zmarszczył brwi niepewnie rozglądając się po środku mieszkania. Czuł, że coś było nie tak. - Coś się stało? - Jego głos był cichy i dość niepewny, mimo, że zdążyłem dowiedzieć się, że z natury nie należał do najbardziej cichych osób. Jego śmiech zawsze był głośny i szczery, bardzo często coś śpiewał lub nucił. Uwielbiał opowiadać różne historie, bawiąc się przy tym tonami.
- Nie wiem, może ty mi powiesz? - Mruknąłem wychodząc do przedpokoju. Tam ściągnąłem swoje buty, po czym powróciłem do Byun'a, który zdawał się nie ruszyć nawet o milimetr.
Nigdy się nie kłóciliśmy, mimo, że nasz związek trwał już niemal pół roku. Zawsze byliśmy w stosunku do siebie nawzajem ostrożni i przyjaźni. Nawet, jeśli nasze zdania się nie zgadzały to prowadziliśmy raczej śmieszne sprzeczki nie mające na celu zranić żadnego z nas. Dodatkowo zawsze kończyły się uśmiechem.
Teraz było inaczej. Baekhyun też prawdopodobnie to wyczuł, ponieważ wyglądał, jakby bał się wykonać choćby najmniejszy ruch.
- Widziałeś?
- Oczywiście, że tak! Dobrze wiesz, że na ciebie czekałem.
- Chanyeol, to nie tak jak myślisz.
- Wytłumacz mi to.
- Co? - Zapytał zaskoczony stojąc w bezruchu. Westchnąłem cicho, po czym powtórzyłem.
- Wytłumacz mi co robiliście.
- To był przypadek. Szedłem do ciebie i go spotkałem. - Odparł wpatrując się prosto w moje oczy. Wiedziałem, że nie miał złych zamiarów. To tylko mały, bezbronny Baekhyun. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiał zacząć myśleć i podejmować właściwe decyzje.
- Mówiłem Ci, że masz się do niego nie zbliżać. - Powiedziałem nieco brutalnie, ale nie potrafiłem powstrzymać swoich negatywnych emocji.
- To był przypadek.
- Powinieneś był przejść obojętnie.
- Chciał się tylko pożegnać. - Jego głos ściszył się do szeptu, ale nawet to mnie nie powstrzymało, mimo, że powinno być niczym ogromny znak ostrzegawczy.
- Pożegnał się w grudniu! Po tym jak, również na pożegnanie, cię skopał.
- Nie chciał nic mi zrobić. Tylko pożegnać.
- Miałeś już nigdy więcej z nim nie rozmawiać! Miał już szansę!
- Chanyeol...
- Baekhyun, zrozum, że... - Rzuciłem gwałtownie poruszając się w jego kierunku. Chciałem złapać go za rękę, aby skupić na sobie jego uwagę, ale zanim zdążyłem chociażby go dotknąć coś mnie powstrzymało.
Skulone ciało, mocno zaciśnięte oczy i drżące wargi.
" Baekhyun, zrozum, że on może cię skrzywdzić". W tej chwili bał się mnie. Nie Dongho.
- Boże, Baekkie, przepraszam. - Rzuciłem widząc jego reakcję. Natychmiast pokręcił głową, a ja na nic nie patrząc dokończyłem drogę do niego i zamknąłem drobne, małe ciało w swoich ramionach. - Przepraszam, Baekhyun, naprawdę. Zrozum, że tylko się o ciebie martwię. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby znowu coś ci zrobił.
- Nie krzycz na mnie więcej. - Poprosił cicho, a ja przytaknąłem całując czubek jego głowy.
- Nigdy więcej, obiecuję. - Zapewniłem delikatnie głaskając jego plecy. Czułem jak odrobinę się rozluźnia, ale wciąż nie potrafiłem wybaczyć sobie tego, że go przestraszyłem.
Baekhyun zawsze był delikatny. Od pierwszego dnia, kiedy go ujrzałem, wiedziałem, że właśnie taki jest. Dongho go złamał, zniszczył i nie mogłem oczekiwać, że nagle Byun całkowicie zapomni o swojej przeszłości i o tym czego go nauczyła.
Był łatwy do unicestwienia i w tym momencie uświadomiłem sobie, że właśnie ja mógłbym być tym, który umieści na jego barkach ostatni kamień, pod którego ciężarem po prostu by upadł.
- Wyprowadza się. - Cichutki głos przerwał moje myśli. Ostatni raz pogładziłem jego włosy, po czym odsunąłem się na długość ramion. - Już nie wróci.
- Całe szczęście. - Rzuciłem wpatrując się w jego śliczną twarz. Była idealna, jak wykonana przez najbardziej uzdolnionych rzeźbiarzy.
- Więc zapomnijmy o tym, że był, w porządku?
- Jak najlepszym. - Zapewniłem z uśmiechem składając pocałunek na jego gładkim, jasnym czole. Tym razem nie spiął się, nie przestraszył. Posłał mi podobny uśmiech, a ja wiedziałem, że wybaczył mi to, czego nigdy nie powinienem zrobić.
Wybaczył mi, że na moment stałem się podobny do Dongho.

-------------------
Hej elfki!!!! Co tam u was?!Meldujcie się, opowiadajcie ♥ ♥ ♥ ♥
Kocham was :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro