31/12/20
Park Chanyeol
- Życie nie jest proste. Każdy z nas w pewnej chwili sobie to uświadamia, prawda? Wszyscy mamy różne problemy, dni podczas których dopadają nas wątpliwości co do tego czy naprawdę warto to wszystko ciągnąć. Czasem czujemy się samotni, zapomniani, nie docenieni czy nie wystarczający. Każdego dnia musimy walczyć i nie wszystko idzie po naszej myśli. Poddajemy się, upadamy pod natłokiem tego co zrzuca na nas los i tego co sami tworzymy w naszych umysłach. Najgorsze co możemy zrobić to... Poddać się. Nigdy się nie poddawajcie. Nie ważne jak wiele ran i łez poniesiecie, nie rezygnujcie. Nie rezygnujcie z marzeń, z miłości, z samych siebie. Nie rezygnujcie ze swojej przyszłości. Pamiętajcie proszę, że naszą siłę definiuje to ile walk podjęliśmy, nie to ile z nich wygraliśmy. Ponieważ to ostatnia audycja w tym roku, życzę wam, aby nadchodzący był dla was łaskawy, abyście umieli w siebie uwierzyć i stanąć do walki. Był z wami Hyun. Do usłyszenia w nowym roku.
Z lekkim uśmiechem ściszyłem nieco radio i spojrzałem za okno samochodu, prosto na budynek ForLife. Puszczona została ostatnia piosenka, w którą starałem się wsłuchać. W oddali słychać było fajerwerki, choć do sylwestra zostało jeszcze kilka godzin. Na ulicy było dość dużo ludzi, ale niewiele samochodów.
W pewnej chwili niedaleko mnie usłyszałem huk, a niebo rozświetliły złote fajerwerki, ale nawet nie przeniosłem na nie wzroku, zbyt skupiony ma małej postaci, którą oświetliły.
Baekhyun zamknął za sobą drzwi budynku i rozejrzał się wokół. Jego kurtka nie była zapięta, ale otulał nią swoje ciało. Przez jego ramię przewieszona była torba, a na głowę niechlujnie utrzymywała się czapka. Jasne światło spowodowało, że jego twarz wydawała się dziełem sztuki, a moje serce przyspieszyło na ten widok. Był najpiękniejszą osobą, jaką znałem.
- Hej, Baek! - Krzyknąłem, kiedy wychyliłem się na siedzenie pasażera i otworzyłem drzwiczki. Brunet od razu na mnie spojrzał i drobnymi kroczkami podbiegł do pojazdu.
Jego policzki były zaróżowione od zimna, ale usta wygięły się w szeroki, odrobinę kwadratowy uśmiech.
- Chanyeol. - Rzucił cicho, po czym ostrożnie wszedł do środka i zatrzasnął za sobą drzwi. - Nie musiałeś po mnie przyjeżdżać.
- Mówiłem, że będę. To nie problem, stąd samochodem do Minseoka nie ma nawet dziesięciu minut. - Zapewniłem go, z niewielkim problemem odrywając od niego wzrok. - Zapnij pasy.
- Dziękuję. - Odpadł Baekhyun, po czym postąpił według mojej prośby. Wyjechaliśmy na ulicę. Mniejszy mówił mi o śniegu, który zaczął już topnieć i co jakiś czas rzucał uwagi jak " ta była zielona" czy "wow, ta była super" na temat petart, które w większości przegapiłem skupiony na drodze. Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się przeze mnie stało.
- Mama dzwoniła, żeby jeszcze raz złożyć nam życzenia. - Rzuciłem słuchając jak Baekhyun podśpiewuje tylko sobie znaną piosenkę.
Odwiedziliśmy dzisiaj moją rodzicielkę oraz ciocię Youbin. Oboje mieliśmy wolny dzień z powodu nowego roku, więc postanowiliśmy choć trochę dnia spędzić z moją rodziną. Poza tym musiałem odebrać Melody, dlatego i tak musiałem zajechać do tego miejsca.
Nim zdążyliśmy coś powiedzieć moja mama, po jednym, krótkim spojrzeniu na nas wiedziała jakie przynosimy jej wieści. Ciocia Youbin potrzebowała podpowiedzi, ale koniec końców oboje dostały informacje, na którą, jak się później okazało, czekały od dawna.
Nie byłem tym zaskoczony. Kochały Baekhyuna i zawsze wspominały o nim podczas rozmowy o mojej przyszłości. Chciały go w niej widzieć.
Sytuację moja wzruszona mama oceniła jako najlepszy najlepszy prezent noworoczny i tego postanowiłem się trzymać.
- Zadzwonimy do niej jutro, bo pewnie nie będzie czekała na nowy rok?
- Nie, mówiła, że położą się o normalniej godzinie. - Odparłem parkując przed apartamentem Minseoka i Jongdae. Baekhyun wyszedł pierwszy, a ja zaraz za nim, upewniając się, że pozostawiamy samochód bezpiecznym.
Baekhyun poczekał na mnie na chodniku, a kiedy dołączyłem delikatnie złapał moją dłoń. Trzymając się za ręce ruszyliśmy w kierunku odpowiedniej klatki.
- Cieszę się, że spędzamy nowy rok razem. - Rzucił brunet. Nad nami znowu rozbłysły fajerwerki, ale teraz oboje mogliśmy je podziwiać.
- Tak, co roku spędzamy go wszyscy razem. - Potwierdziłem, na co Baekhyun parsknął cichym śmiechem.
- Miałem na myśli ciebie i mnie, Chanyeol.
- Oh. - Mruknąłem zaskoczony.
Baekhyun przystanął, zatrzymując również mnie. Nasze dłonie były już chłodne od zimowego mrozu. Czapka mniejszego wciąż była przekrzywiona, ale żaden z nas się tym nie przejął. Być może Baekhyun nawet nie zdawał sobie sprawy jak uroczo teraz wyglądał. Jego oczy oświetlały kolorowe światła, ale to ten drobny, nieśmiały uśmiech zdawał się rozświetlać okolicę
Matko, byłem takim szczęściarzem.
- Przep -
- Nie przepraszaj znowu, Baekhyun. - Poprosiłem, ponieważ w ostatnim czasie z jego ust padało ich naprawdę wiele.
Wiedziałem, że czuje się winny tego jak ciężki był ten rok. Obwiniał się o to jak się potoczył, ale nie miałem mu za złe decyzji, jaką podjął poprzedniego grudnia. Sądziłem, że to tylko pokazało nam jak bardzo potrzebowaliśmy siebie nawzajem.
Miesiące bez Baekhyuna były ciężkie. Tak, jakby żyć bez słońca, w ciemności. Wszystko zdawało się mieć sens, kiedy był blisko. Nagle warto było się starać ze świadomością, że on mi kibicuje.
- Wejdźmy w nowy rok z czystą kartą, dobrze? - Zaproponowałem dotykając wolną dłonią jego gładkiego, miękkiego policzka. - Nie obwiniam cię o to co się stało, więc proszę, ty też tego nie rób. Stało się, ale przetrwaliśmy to. Najważniejsze, abyśmy patrzyli w przyszłość, hm?
- Okej. - Szepnął cicho. Jego głos był nieco pewniejszy niż chwilę wcześniej. Ucieszyło mnie to.
- Dobry chłopiec. - Zażartowałem, obejmując go lekko. Jego ciało było małe, idealne. Baekhyun uśmiechnął się lekko, zanim nie nachyliłem się, żeby lekko go pocałować.
Przez te cztery lata przeżyliśmy wiele. Od agresywnego związku Baekhyuna, poprzez nawiązywanie nowych przyjaźni, budowanie naszego wzajemnego zaufania i zakochiwanie się w sobie nawzajem, przeżyliśmy zniknięcie Luhana, śmierć mojego ojca, poznaliśmy Jongina i zobaczyliśmy jak wiele wniósł do życia Sehun, patrzeliśmy jak Jongdae i Minseok organizują swój związek na nowo oraz jak Sojin niepewnie dołącza do naszego grona. W ciągu tych czterech lat dorośliśmy i zmieniliśmy się. Niektórzy z nas nabyli pewności siebie, inni przeciwnie, ale wydawało mi się, że w końcu wszystko wyszło na prostą, a my nareszcie dosięgneliśmy szczęścia.
Nie było idealnie, ale nikt z nas nie potrzebował idealnego życia. To wzloty i upadki dodawały mu barw.
- Gorzko, gorzko! - Ktoś krzyknął, a my oderwaliśmy się od siebie, aby spojrzeć na Jongina, który radośnie podskakując zmierzał w naszym kierunku. Tuż obok, odrobinę mniej entuzjastycznie szedł Sehun z Misun na rękach. Dziewczynka widząc nas wyciągnęła dłonie w kierunku Baekhyuna, który uśmiechnął się na ten gest szeroko. Sojin szła nieco dalej, rozmawiając przez telefon, ale pomachała w naszą stronę. Na końcu szli Minseok i Jongdae z kilkoma siatkami, śmiejąc się z czegoś.
- Szczesliwego nowego roku! - Krzyknął Jongdae, a my zaraz do niego dołączyliśmy, przekrzykując się w wyjątkowo wczesnych życzeniach.
Nie było perfekcyjnie, ale życie nigdy takie nie było.
Ważne, abyśmy żyli w zgodzie i miłości do samych siebie oraz ludzi wokół nas, abyśmy nie bali się walczyć o kolejne dni.
Abyśmy byli wszyscy razem, pomyślałem rozglądając się po moich przyjaciołach i Baekhyunie.
W końcu wszystko znów było na swoim miejscu.
KONIEC
__________________________
Dobry wieczór kochani!
Nadszedł ten czas. Oto ostatni rozdział tego opowiadania.
Tak, całego opowiadania.
Nie wiem co będzie za rok, kim będę i jakie będę miała podejście do tej histori, ale na dzień dzisiejszy myślę, że to najlepsza decyzja, aby w tym momencie zakończyć Miracles in December.
Dziękuję wam, za te cztery grudnie, które spędziliśmy razem. Cztery miesiące, 124 dni.
Cztery lata pisałam te opowiadanie. Jest moim dzieckiem i jestem z niego bardzo dumna, ale wszystko ma swój koniec.
Za rok na pewno ponownie wrócę z codziennym opowiadaniem, ale prawdopodobnie nie będzie to już Miracles in December, a inna historia.
Mam nadzieję, że i w niej się spotkamy.
Dziękuję wszystkim, którzy byli tu od czterech lat i tym, którzy są tu od wczoraj. Sprawiliście, że każdy z tych miesięcy był dla mnie niezwykły. Czuję, jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Wielu z was dzieliło się ze mną swoimi problemami, a ja żaliłam wam się moimi.
Dziękuję, że byliście, że wspieraliście, wyczekiwaliście, gwiazdkowaliście i komentowaliście.
Nawet nie wiecie jaką frajdę mi sprawiliście.
Na pewno pojawią się tu jakieś dodatki, więc proszę, wyczekujcie ich ♥
Za rok opublikuję tu informacje o nowym opowiadaniu, abyście mogli je śledzić, jeśli będziecie mieli ochotę.
Przypominam też, że na moim profilu umieściłam link do playlisty że wszystkimi piosenkami, które pojawiły się w Miracles in December.
Dziękuję wam za wszystko, naprawdę.
Mam nadzieję, że ten rok będzie dla was szczęśliwy, że będziecie zdrowi, że poczujecie się spełnieni i zwyczajnie szczęśliwi. Podejmujcie ryzyko, nie bójcie się żyć.
Szczęśliwego nowego roku!
I... Cóż... Ahh.. No kocham was.
Będę za wami bardzo, bardzo, bardzo tęsknić.
Kocham was
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro