27/12/20
Byun Baekhyun
- Mówiłem wam, że będzie tu zimno.
- Wiemy.
- A wciąż postanowiliście nie zabierać szalików i rękawiczek. - Zrzędził Jongdae idąc między mną a Chanyeolem, z walizką, którą ciągnął za sobą, podobnie jak my.
- Zapomniałem o tym. - Mruknąłem spoglądając na Minseoka, który idąc na przodzie rozmawiał z Sehunem, zupełnie nie przejmując się tym, że jego przyszły mąż maltretuje nas za jego plecami.
- Dobrze, że hotel jest blisko. - Westchnął Jongdae kręcąc głową. Miał na niej ciepłą czapkę, idealną na tę pogodę.
Szwecja była... Zimna, jak zdążyliśmy zauważyć kilka minut po wyjściu z samolotu. Była okropnie zimna. Okazało się, że dziesięć stopni to w rzeczywistości naprawdę dużo. Było inaczej niż w Korei. Tu śnieg przykrywał ulice grubą warstwą śniegu i wciąż padał z nieba, osiadając na naszych ubraniach. Nogawki moich spodni były już mokre, ponieważ wcześniej siłowaliśmy się z Sojin czekając na resztę, nie zwadzając ma kupki śniegu wokół.
Decyzją Sojin nie było z nami Misun. Dziewczynka została z ciocią. Jej mama już za nią tęskniła, a w samolocie nie mogła przestać o niej mówić. Podejrzewałem jednak, że wyjdzie jej to na dobre. Potrzebowała nieco odpoczynku. Musiała odrobinę się rozerwać.
Nie zamierzaliśmy specjalnie świętować ślubu Minseoka i Jongdae. To był tylko świstek papieru, który mieli do podpisania, dlatego uznali, że nie chcą robić wokół tego szumu. Patrzyliśmy więc na wyjazd jak na wakacje, z których niektórzy mieli wrócić z nieco innym statusem, niż kiedy opuszczali kraj.
- Wow, Chanyeol, zobacz te choinkę! - Krzyknąłem wskazując na wielkie, żywe drzewko, które stało w centrum miasta, którym się przechadzaliśmy. Było ozdobione czerwonymi i złotymi bombkami, a na czubku złotka gwiazda lśniła bardziej, niż jakakolwiek, którą widziałem.
Mój głos zwabił kilka ciekawskich spojrzeń, którymi wcale się nie przejąłem.
- Zrobić ci zdjęcie, Baek? Możemy wysłać mamie i Youbin. - Powiedział od razu mój były chłopak, na co z uśmiechem przytaknąłem i wcisnąłem rączkę walizki w dłoń Jongdae, który również przystanął.
- Czekajcie, idźcie razem, zrobię wam wspólne zdjęcie. - Rzucił Sehun, który szedł na samym końcu, dotąd rozmawiając z mamą, która martwiła się tym jak przebiegła nasza podróż.
- Chodź, Channie. - Powiedziałem widząc jego zawachanie. W końcu przytaknął i podał swój telefon Jonginowi. Po bezpiecznym odłożeniu walizki Chanyeol podszedł bliżej i złapał moją dłoń widząc, jak ślizgam się na lodzie, zmierzając w stronę drzewka.
Zdjęcie wyszło mniej niezręcznie, niż sądziłem, że wyjdzie. Staliśmy blisko siebie z uśmiechami, ostrożnie się obejmując. Kiedy wróciliśmy Sehun oświadczył, że też chcę mieć zdjęcie z Jonginem, zas po nich Sojin namówiła mnie do wspólnego zdjęcia. Ponieważ Jongdae stwierdził, że to głupie, to dołączył do nas uśmiechnięty Minseok, który wciskając się między mnie a Sojin, objął nas swoimi ramionami.
Tak powstały pierwsze zdjęcia podczas naszej podróży. Były ładne, a mama Chanyeola zdawała się nimi zachwycona. Matki zawsze lubiły widzieć szczęśliwe dzieci, podejrzewałem.
- W-Właściwie gdzie ten hotel? - Zapytałem, kiedy po piętnastominutowej sesji moje dłonie zamarzały od zimna. Było ono przyjemne i odświeżające, ale jednocześnie zbyt nagłe i długotrwałe.
- Za rogiem, musimy wejść w uliczkę za straganem.
- Oh. - Odparłem cicho. Na ulicy było kilka straganów, prawdopodobnie pozostałości po jarmarku świątecznym. Chcieliśmy wybrać się na niego z Chanyeolem, ale nie byliśmy pewni czy otworzy się po świętach. Pozostało nam więc czekać do jutra, aby się przekonać.
Hotel był dość spory. Większy niż którykolwiek z nas się spodziewał, a jednocześnie nie taki, jak widywaliśmy w Korei. Był ładny i zadbamy, z kilkoma piętrami i dużymi oknami. Jeśli będziemy mieli szczęście to niektórzy z nas dostaną pokoje z widokami na główną część miasta.
Wyglądał drogo, ale Jongdae, który go wybierał był bogaty, więc na dobrą sprawę w duszy ucieszyłem się na to jak luksusowo wyglada.
Kiedy weszliśmy do środka naszym oczom ukazała się nieskazitelnie czysta sala z białą choinką, którą Chanyeol zmierzył wzrokiem zupełnie rozczarowany ("choinka musi być zielona!"). Na środku były szerokie schody, po ich lewej stronie windy, zaś po prawej recepcja.
Wysłaliśmy do niej Jongdae, ponieważ nie dość, że to on rezerwował pokoje, to doszliśmy do wniosku, że najlepiej zna angielski. Minseok dołączył do niego jako wsparcie psychiczne.
- Jestem taki zmęczony. - Westchnął Sehun, ziewając jakby na dowód. Jongin zmierzył go wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami.
- Mówiłem, żebyś poszedł spać w samolocie.
- Nie mogłem zasnąć.
- Ja jestem głodna. - Rzuciła Sojin masując się po brzuchu, jak sądziłem, ponieważ jej gruba, czarna kurtka zupełnie zasłoniła całą jej sylwetkę.
- Ja też. - Westchnął Jongin.
- Powinniśmy zamówić coś czy przejść się po mieście?
- Przejść się, jeśli nic nie będzie już otwarte to wrócimy. - Rzucił Kim, ściągając na siebie niezadowolone spojrzenie Sehun, na które wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Zgaduję, że pójdę z wami. - Mruknął młodszy. - Baek?
- Ja chcę trochę odpocząć. Sprawdzę czy w radiu nie było żadnego problemu. Poza tym nie jestem głodny, może później przejdę się po okolicy.
- Chanyeol?
- Też zostanę, obiecałem mamie, że zadzwonię jak wylądujemy.
- Ciekawe czy Jongdae i Minseok pójdą z nami. - Mruknął Sehun, a ja wymieniłem krótkie spojrzenie z Chanyeolem.
Nasi towarzysze wrócili zanim zdążyliśmy zacząć snuć podejrzenia na temat ich najbliższych planów.
- Baekhyun, Sojin i Chanyeol. - Rzucił Jongdae podając osobne klucze każdemu z nas. - Jongin z Sehunem. - Dodał, podając pojedynczy klucz w dłonie Jongina.
- Idziecie z nami poszukać restauracji?
- Koniecznie.
Ruszyliśmy do windy. Udało nam się zmieścić do jednej, a będąc w środku zauważyliśmy, że pojedyńcze pokoje znajdują się piętro niżej niż podwójne.
- Sojin, spotkajmy się przy recepcji za piętnaście minut. Chanyeol, Baekhyun, na pewno nie chcecie iść? - Dopytywał Jongin blokując drzwi windy, kiedy wywlekliśmy się na zewnątrz.
Czułem na sobie oceniający wzrok Jongdae, kiedy usłyszał pytanie Kima. Nie zareagowałem na niego w żaden sposób.
- Tak. - Odparłem, a zaraz po mnie to samo powtórzył Chanyeol.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i odnaleźliśmy swoje pokoje. Mój i Chanyeola były tuż obok siebie zaś Sojin naprzeciwko.
Pożegnaliśmy się i każdy z nas w ciszy wszedł do przydzielonego mu pomieszczenia.
Mój pokój był w większości biały, z małą łazienką i schludnym łóżkiem, które wyglądało na zbyt duże dla jednej osoby i jednocześnie zbyt małe dla dwóch. Obok stał stolik, fotel, mały telewizor, którego nie potrafiłem włączyć i maleńka lodówka, prawdopodobnie z napojami, za które potem trzeba było zapłacić.
Położyłem walizkę przy drzwiach balkonowych, po czym zabrałem z niej kilka przedmiotów, aby odświeżyć się w łazience.
Kiedy skończyłem wyszedłem z
pomieszczenia i zostałem przedstawiony zupełniej pustce. Pomyślałem, że być może powinienem był pójść z przyjaciółmi, nawet jeśli nie byłem głodny, ale jednocześnie moje stopy bolały od tego jak wiele miejsc musiałem odwiedzić jeszcze w Korei, przed wyjazdem.
Wtedy zobaczyłem jakiś ruch na balkonie.
W pierwszej chwili moje serce stanęło. Spojrzałem na klamkę w strachu, ale nikt nie próbował dostać się do środka. Po dłuższej chwili powoli podszedłem bliżej i uchyliłem balkon.
Zimowe powietrze wleciało do pokoju, a ja znalazłem na zewnątrz Chanyeola.
Musieliśmy mieć wspólny balkon, który prawdopodobnie stworzony został z myślą o palaczach. Ciągnął się przez kilka pokoi i stało na nim kilka mebli.
Na jednym z nich, przy małym, okrągłym stoliku siedział Chanyeol. Westchnąłem cicho, trochę w uldze, trochę w rozbawieniu.
Cofnąłem się nieco do pokoju i chwyciłem kurtkę, po czym wyszedłem na balkon.
- Co robisz? - Zapytałem podchodząc do stolika. Chanyeol drgnął i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Znalazłem wino. - Odpadł unosząc lekko kieliszek, który trzymał w dłoni.
- Więc pierwszą rzeczą jaką zrobiłeś po przyjściu było szukanie alkoholu? Nieźle, Chanyeol. - Skomentowałem z cichym śmiechem, po czym usiadłem naprzeciw niego.
- Właściwie to szukałem czegokolwiek do picia. - Odpowiedział, po czym wstał i przeciągnął się, ku mojemu zaskoczeniu.
- Poczekaj chwilę. - Rzucił, po czym uciekł do swojego pokoju. Wszedł bez problemu, ponieważ drzwi były blokowane od wewnątrz. Dopiero obserwując jak znika zauważyłem, że szyby są przyciemnione z zewnątrz, aby nikt nie mógł zaglądać do pokojów. Miłe.
Obserwowałem Minseoka, Jongdae, Sehuna, Sojin i Jongina, którzy wyszli z hotelu. Sehun i Jongdae ciągnęli się na tyle zupełnie wyczerpani, Sojin i Jongin biegli na przodzie pełni energii, zaś Minseok szedł pośrodku, niezbyt szybko, ale też nie wolno. Rozglądał się wokół i poznawał okolicę.
- Proszę. - Rzucił Chanyeol podając mi kieliszek wina, który przyniósł ze środka.
- Dziękuję. - Odparłem odbierając od niego naczynie. Wino było chłodne i dość słodkie. - Co tu robiłeś? Jest zimno. - Zapytałem, kiedy zajął swoje poprzednie miejsce.
- Pisałem do mamy. Podoba się jej nasze zdjęcie, prosiła, żebyśmy zrobili ich jak najwięcej.
- Spróbujemy. - Zaśmiałem się patrząc, jak nasi przyjaciele oddalają się na tyle, że nie mogłem dużej ich obserwować.
- Szkoda, że jesteśmy tu tylko kilka dni.
- Już Ci się podoba?
- Tak, jest przyjemnie. To miłe miejsce. Dahee też tu kiedyś była. - Oświadczył, na co przegryzłem lekko wargę i przeniosłem wzrok na niebo. Było już ciemno i padał śnieg, ale tak delikatny, że aż ledwo widoczny.
- Dzwoniłeś do niej?
- Tak, obiecałem, że to zrobię. Wiesz, że zawsze niepotrzebnie dużo się martwi. - Westchnął, na co przytaknąłem i upiłem jeszcze odrobinę wina.
- Wiem.
- Mówiła, że powinniśmy porozmawiać. - Dodał, a ja niemal zakrztusiłem się napojem, zupełnie nie przygotowany na jego słowa.
Pomyśleć, że sądziłem, że uciekłem przed tym tematem.
- Rozmawiamy, Chan. - Stwierdziłem, na co zaśmiał się, doskonale znając już te wymówkę.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Tak, ale... Nie ma o czym rozmawiać, to było rok temu. Nie pamiętam już tego tak dobrze, to nie było nic wielkiego.
- Ale coś było. - Zauważył, na co westchnąłem. Nie chciałem o tym rozmawiać. Było mi wstyd za to, że dałem się zmanipulować do tego, czego pragnęła Dahee. To naprawdę było dawno i przeżyłem już te sytuację samotnie. Nie potrzebowałem do tego wracać.
- Powiedziała kilka smutnych słów, trochę namieszała mi w głowie, ale była wtedy zdenerwowana i przestraszona. Nie mam jej tego za złe. - Zapewniłem, na co zmarszczył brwi.
- To nie może być wszystko. Nie nalegałaby na naszą rozmowę, gdyby to było wszystko. Co takiego ci powiedziała? - Kontynuował, a ja pomyślałem, że być może powinienem schować się do pokoju i wymigać od tej rozmowy, ale...
Jeśli chciałem wrócić do Chanyeola prawdopodobnie musieliśmy ją przerobić.
- Powiedziała, że lepiej będzie, jeśli od ciebie odejdę, dobrze? - Wyjawiłem niechętnie. - Ale do niczego mnie nie zmuszała. To była moja decyzja. - Zapewniłem czując się źle w stosunku do siostry mojego byłego chłopaka. Nie byłem jej nic winny, ale jednocześnie nie chciałem nic między nimi psuć. Ten temat nie był już aktualny, nie było potrzeby poruszania go.
Chanyeol westchnął i oparł brodę na dłoni.
- Czyli to nie przez nią ze mną zerwałeś?
- Nie. - Odparłem co było po części prawdą. To Dahee zasiała we mnie wątpliwości i to przez nią zacząłem poważnie myśleć o rozstaniu, ale nie zmusiła mnie do niczego. Te decyzję podjąłem samotnie.
- Więc dlaczego ze mną zerwałeś? - Zapytał, a ja pomyślałem, że ta sytuacja jest naprawdę abstrakcyjna. Siedziałem ze swoim byłym chłopakiem pijąc wino w zupełnie obcym kraju i rozmawiając o zerwaniu, do którego doszło rok temu.
- Bo to wydawało się wtedy najlepsza decyzją. - Odparłem, tym razem zupełnie szczerze. Zerwanie zdawało się najsłuszniejsze, najbardziej sprawiedliwe.
- Wciąż nią jest?
- Nie, nie jest nią dłużej. - Zdecydowałem, kończąc tym samym temat. Zmieniłem go na rozmowę o miejscu, w którym się znaleźliśmy, ale podczas niej z twarzy Chanyeola nawet na moment nie zniknął uśmiech.
________________
Dobry wieczór 🌃 ♥
Matko, kochani, zauważyliście, że zbliżamy się do końca??!!
Zostało już tylko kilka rozdziałów... Jak się z tym czujecie? Mi jest trochę przykro ;^;
Co dziś robiliście? Ja nic, zupełnie 😂
Już po świętach.. Jejku, wsyzstko kończy się tak szybko...
No nic, do jutra!
Kocham was 😘 😘 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro