Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26/12/20

Byun Baekhyun 

- Jak grubą kurtkę bierzesz?

- Najgrubszą.

- Tą czarną?

- Tak.

- Chyba w takim razie też wezmę najgrubszą.

- Tak zrób, Channie. Szwecja nie jest ciepła. - Wtrąciła mama Chanyeola, pijąc herbatę. Ciocia Youbin zaraz jej przytaknęła.

- To prawda. Zabierzcie ciepłe ubrania, chłopcy. Dobrze, że jedziecie teraz, bo na początku roku będzie jeszcze zimniej. - Westchnęła odrywając wzrok od filmu, który oglądała z najlepszą przyjaciółką. Melody spała na jej kolanach ze skulonym, drobnym ciałem. Starzała się, spała coraz więcej i nie była już tak aktywna jak dawniej. Nie była najmłodszym kotem, ale wciąż miała przed sobą wiele lat, jeśli los na to pozwoli. 

- Nie mogę uwierzyć, że Minseok naprawdę bierze ślub.

- Ja również. 

- Dopiero co zaczynał pracować z Chanyeolem, a już ma własny salon, apartament i ślub. Ten czas leci tak niesamowicie szybko.

- Prawda. - Powiedziała ciocia Youbin, spoglądając na mnie, kiedy próbowałem domknąć walizkę, do której spakowałem wiele więcej niż zamierzałem w obawie przed tym jaka pogoda nas spotka. Ponoć miało być około dziesięć stopni mniej niż w Korei. Nie byłem pewny czy to dużo czy mało, zresztą tak samo jak Chanyeol, który również postanowił spakować więcej niż było to konieczne zważywszy, że jechaliśmy tylko na cztery dni.

Fryzjerzy nie mieli problemu z zamknięciem salonu na dłuższy czas, ale ja musiałem specjalnie nagrać audycje do radia, jak zaplanował mój szef, zaś w barze nie byli zbyt zadowoleni, kiedy usłyszeli, że nie dość, że nie wziąłem zmiany sylwestrowej to dodatkowo nie będzie mnie do nowego roku. Obawiałem się tego co czeka mnie po powrocie. Lubiłem tę pracę, była moim jedynym stałym dochodem, ale nie mogłem opuścić ślubu najlepszego przyjaciela.

Miałem nadzieję, że nie poniosę żadnych dużych konsekwencji i jedynie dostanę w styczniu więcej weekendów do spędzenia w barze. 

- Może chłopcy - Ucięła Youbin odrywając ode mnie wzrok i kierując go na mamę Chanyeola. 

- Może. - Odparła rozumiejąc co do przekazania ma jej przyjaciółka, bliźniczka jej zmarłego męża. Spojrzałem na Chanyeola, który z lekkim uśmiechem odłożył walizkę i wyciągnął rękę po moją. Postawiłem ją na kółkach i pozwoliłem, aby zabrał ją w okolicę schodów, gdzie rano szybko wciśniemy do nich ostatnie środki higieny i ładowarki do telefonów. 

Zapadła cisza, a kobiety skupiły się na filmie. Lubiły telewizję. Często oglądałem różne kultowe twory razem z nimi, kiedy przychodziłem do ich mieszkania za plecami Chanyeola ( jak sądziłem dopóki nie okazało się, że o wszystkim wie) zanim spotkaliśmy się ponownie. 

- Hej, Baek. - Rzucił głos nad moim uchem. Podniosłem nieco głowę i spojrzałem na Parka, który w przeciwieństwie do nas nie lubił aż tak bardzo marnować czasu przed telewizorem.

- Tak? - Szepnąłem nie chcąc przeszkadzać jego krewnym. 

- Idziemy na taras? Zrobiłem gorącą czekoladę. - Odparł równie cicho. Uśmiechnąłem się na to, oboje byliśmy świadomi jak bardzo lubiłem, kiedy przygotowywał ten napój. Spojrzałem na Panią Park, która lekko przytaknęła, dając mi podpowiedź, wskazującą, że powinienem oderwać się od filmu. I tak widzieliśmy go już rok temu, kiedy jeszcze spędzałem z nimi święta jako chłopak Chanyeola. 

- Chodźmy. - Powiedziałem pozwalając, aby Chanyeol chwycił moją dłoń i pomógł mi wyswobodzić się z miejsca na kanapie. 

Mężczyzna poszedł po napoje, a ja poczekałem przy drzwiach dopóki ciepły kubek nie trafił w moje dłonie. Chanyeol zabrał nasze płaszcze i wyszedł na zewnątrz. Podziękowałem prędko, kiedy przytrzymał dla mnie drzwi. 

Na tarasie stały drewniane meble zrobione przez Pana Parka. Były proste, ale niezawodne. Drewniana ława i ławka. Był też malutki stoliczek zrobiony z grubego pnia drzewa, a na ścianie był prosty, stary kinkiet. Nie zapaliliśmy go, ponieważ cały taras ozdobiony był złotymi lampkami. Od dwóch dni na drzwiach wejściowych wisiał wianek, który Pani Park zrobiła na zajęciach florystycznych. Nie potrzebowała go, ponieważ w mieszkaniu zawiesiła ten, który zrobiła ciocia Youbin. W ogródku przed domem stał złoty renifer, którego Chanyeol przywlókł z targów świątecznych, które odwiedziliśmy.

Było już ciemno kiedy usiedliśmy na ławce i zarzuciliśmy na siebie kurtki oraz koce, które młodszy musiał przynieść wcześniej. Czekolada parowała gęstym dymem, a my siedzieliśmy skuleni czekając, aż nieco się ochłodzi.

Kiedyś często tak razem spędzaliśmy czas. Zresztą nie tylko my. Spotkałem się tak nie raz z jego mamą czy Panem Parkiem, kiedy jego zdrowie na to pozwalało. 

Żadne z tych spotkań nie uwzględniało jednak najlepszej na świecie gorącej czekolady, którą przyrządzał Chanyeol. Nawet Pani Park nie umiała jej zrobić w tak idealny sposób jak on. 

- Cieszysz się, że jutro wyjeżdżamy? - Zapytał Chanyeol w ciemność. Ulice były puste, ponieważ wciąż trwały święta.

- Tak, dawno nie byłem na żadnych wakacjach. W tym roku nigdzie nie pojechaliśmy.

- Szkoda, prawda? Zawsze wyjeżdżamy na wakacje grupowe.

- Prawda.

- Może... Może szybciej byśmy się porozumieli? - Mruknął w zastanowieniu. - Gdybyśmy gdzieś razem wyjechali.

- Być może. - Odparłem odnajdując w tym trochę zgodności. Być może jeśli wcześniej ktoś zmusiłby nas do rozmowy lub sami byśmy się do niej przekonali, udałoby nam się dogadać już latem. Nie byłem jednak tego pewny, wtedy nie miałem jeszcze tak wiele siły ile miałem dzisiaj. Bardzo możliwe, że stchórzyłbym i usprawiedliwiając się chorobą zostałbym w domu, kiedy oni bawiliby się w jakimś słonecznym miejscu. 

Wierzyłem, że tak musiało być. Musiałem znaleźć się w tym miejscu o tym czasie, aby odnowić naszą znajomość.

- Trochę tego żałuję.

- Dlaczego? - Zapytałem, a on westchnął. Przez dłuższy moment trwała cisza, a przed domem przejechał samochód, z którego dobiegły śmiechy młodych ludzi. Siedzieliśmy przy lekko uchylonym oknie, więc słyszeliśmy też dramatyczną przerwę, zanim Pani McCallister wykrzyknęła "Kevin!" w towarzystwie Pani Park i Youbin. 

- Wiesz, Baek. - Odparł na co zmarszczyłem brwi, ponieważ wcale nie wiedziałem. Chyba to zrozumiał. - Być może teraz byłoby między nami lepiej.

- Przecież nie jest źle.

- Nie jest. - Potwierdził od razu z lekkim śmiechem. Wciąż wpatrywałem się w niego oczekując wyjaśnień, ale on nie śpieszył się, kiedy powoli upił nieco czekolady i mruknął w przestrzeń. - Ale może byłoby lepiej, może byłoby jak dawniej. - Westchnął w końcu.

Tym razem od razu wiedziałem o co mu chodzi. Chciałem opuścić wzrok, ale w tej samej chwili Chanyeol połączył nasze spojrzenia. Jego oczy były nieco lśniące, pewnie od zimnego, grudniowego powietrza.

- Wiesz, że wciąż cię kocham. - Powiedział, a ja zastygłem. - Naprawdę wciąż cię kocham, Baekhyun. - Dodał. - Tak samo mocno, jak tamtego dnia.

Ja ciebie też wciąż kocham, nigdy nie przestałem i prawdopodobnie nigdy nie przestanę, pomyślałem, ale nie potrafiłem powiedzieć tego na głos. Zamiast tego zerwałem kontakt wzrokowy i spojrzałem na swoje drżące dłonie.

Nie drżały od zimna.

Chciałem powiedzieć mu jak wiele dla mnie znaczy, ale nie byłem gotów. To nie było dobre miejsce ani dobry moment, nie były dobre okoliczności, a ja naprawdę nie czułem się na siłach.

Chanyeol jednak wciąż zdawał się mieć nadzieję, że się odezwę, dlatego w końcu zdecydowałem się to zrobić.

- Te zdjęcie, które nosisz w portfelu. - Mruknąłem i ponownie podniosłem na niego wzrok. Oczy Chanyeola rozszerzyły się w zaskoczeniu, a policzki zaczerwieniły ze wstydu. - Te zdjęcie, moje i Melody. - Dodałem precyzyjniej. W końcu powiedziałem jedyne, na co było mnie stać, mając nadzieję, że mój były chłopak zrozumie to, co chce mu tym przekazać. - Ja wciąż.. Też wciąż mam twoje zdjęcie. - Rzuciłem.

Chanyeol wpatrywał się we mnie przez chwilę, analizując moje słowa, aż w pewnym momencie nagle zaśmiał się radośnie i schował twarz w dłoniach, abym nie mógł zobaczyć emocji, które były na niej widoczne.

Uśmiechnąłem się.

Zrozumiał.

Ja też nigdy nas nie skreśliłem.

________________
Dzień dobry kochani!
Już prawie koniec świąt... Szybko minęło, prawda? Dla mnie bardzo haha
Mam nadzieję, że mieliście dobry dzień, hm? Jak było?
Kocham was! Do jutra 💕💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro