25/12/20
Oh Sehun
- Przyjedźcie niedługo.
- Przyjedziemy.
- I złóżcie Minseokowi i Jongdae najlepsze życzenia ode mnie.
- Spróbujemy nie zapomnieć.
- Ode mnie też, koniecznie.
- Oczywiście, tato.
- Jedźcie bezpiecznie, droga może być śliska.
- Będziemy uważać.
- Oh, Jongin! Pozdrów też Chanyeola i podziękuj mu jeszcze raz za ostatnią pomoc.
- Dobrze, mamo. - Mówił spokojnie Jongin, z drobnym uśmiechem na ustach kierowanym w stronę rodziców. Całą czwórką staliśmy przy jego samochodzie, jednocześnie żegnając się. Zamierzaliśmy ponownie odwiedzić to miejsce w nowym roku, kiedy śnieg nieco stopnieje, wszyscy goście wyjadą, a dom zostanie odrobinę bardziej pusty, ale mimo to wciąż pełen życia przez trójkę dziewcząt, które nigdzie się stąd nie wybierały.
- Sehun, powodzenia z rodziną.
- Dziękuję.
- Na pewno będzie dobrze. - Zapewnił mnie Pan Oh, klepiąc lekko moje ramię. Jego dłoń była duża, ale już niezbyt silna przez to, że od pewnego czasu był na emeryturze i nie pracował już fizycznie. - Jeśli coś będzie nie tak to wracajcie prosto do nas. Nie jedźcie do miasta o zmroku.
- Tak zrobimy, nie martwcie się. - Powiedział starszy, po czym ostatni raz schował w uścisku matkę. - Musimy już jechać, nie chcemy się spóźnić. Zadzwonię o was wieczorem, dobrze?
- Tak, będziemy czekać na wieści. - Zapewniła starsza kobieta. Ostatni raz się uściskaliśmy, po czym wraz z Jonginem weszliśmy do samochodu, w obawie, że jeszcze trochę a ktoś z gości lub trojaczki, wyjdą na zewnątrz i zatrzymają nas na jeszcze dłużej.
W końcu ruszyliśmy w drogę. Powoli się ściemniało, ponieważ Pani Oh nie chciała wypuścić nas bez śniadania, zaś dzieciaki zaangażowały nas we wspólną budowę bałwana. Był największy ze wszystkich, z szalikiem, czapką i rękawicami kuchennymi tworzącymi dłonie. Nie ważne jak dobrze się bawiliśmy, straciliśmy dużo czasu.
Chciałem mieć już to wszystko za sobą. Wiedzieć na czym stoję i jak będzie wyglądała moja przyszłość, kto w niej będzie, a kogo zabraknie.
Nasze rodziny mieszkały bliżej siebie, niż my którejkolwiek z nich. Mój dom rodzinny znajdował się odrobinę bliżej naszego miejsca zamieszkania oraz bardziej na wschód.
Droga trwała godzinę. Nie była zbyt zimna, ulice były właściwie puste przez to jaki dzień wybraliśmy. Podczas jazdy Jongin cicho podśpiewywał świąteczne piosenki z playlisty, która wysłał mu Baekhyun, zaś ja myślałem o nadchodzącym czasie, próbując opanować mocno bijące serce i drżące dłonie.
Kim na pewno to zauważył, ale nie skomentował. Cieszyłem się, ponieważ wiedziałem, że żadne słowo mnie teraz nie uspokoi, a jedynie zdenerwuje czy zaniepokoi jeszcze bardziej.
Obawiałem się tego momentu całe dorosłe życie. Wiedziałem, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy będę musiał powiedzieć prawdę.
Nawet będąc z Luhanem zawsze ukrywałem to jak wygląda nasza relacja.
Ale Jongin nie był jak Luhan.
Jongin był kimś, kto miał zostać przy mnie na długo. Nie mogłem go stracić tak, jak straciłem Luhana. Nie mogłem pozwolić, aby strach kierował moim życiem.
Znałem w końcu aż za dobre przykłady tego jak potrafił je zniszczyć.
- Poczuję, kiedy będzie odpowiedni moment, tak? - Zapytałem cicho mijając dom, w którym kiedyś mieszkała rodzina z dzieckiem w moim wieku. Mama mówiła mi, że rodzice zginęli w wypadku, a chłopiec nie mieszkał tu dłużej.
Znała dobrze tych ludzi, ten teren, a ponieważ i ja go kojarzyłem, oznaczało to, że jesteśmy już bardzo blisko mojego rodzinnego domu.
- Tak.
- A jeśli nie? - Dopytywałem. Rozglądałem się po ulicy, w pamięci przywołując wspomnienia związane z poszczególnymi miejscami. Naprawdę rzadko tu bywałem. Za rzadko.
- To nie musisz tego powiedzieć, okej? Nie będę zły, jeśli nic nie powiesz. Jeśli nie poczujesz, że to odpowiedni moment możemy spróbować kiedy indziej, za rok, dwa, kiedy tylko będziesz gotowy. - Zapewnił, na co lekko się uśmiechnąłem. To był właśnie mój Jongin. - A teraz powiedz mi czy to gdzieś niedaleko, bo GPS już się wyłączył.
- Jeszcze kawałek tą ulicą. Pamiętasz? To taki duży, biały dom.
- Pamiętam mniej więcej, byłem tu jak już się ściemniało, dwa lata temu. Moja pamięć nie jest tak dobra. - Zaśmiał się, przywołując moment kiedy odebrał mnie od matki przez to, że mój samochód się zepsuł. Zabrał głos ponownie, nim zdążyłem odpowiedzieć. - To tu, prawda?
- Tak. - Odparłem, kiedy naszym oczom ukazał się mój dom rodzinny. Nie odwiedziłem go ani razu od wakacji, ale niewiele się zmienił. Zdawało mi się, że jedno z drzewek jest nowe, a przy ścieżce prowadzącej do domu stoi nowa, wyższa lampa. Prócz tego wszystko wyglądało tak samo, jak pół roku temu.
W oknie na piętrze widziałem jakąś sylwetkę. Podejrzewałem, że to mama mnie wyczekuje.
Miałem trójkę rodzeństwa i mamę. Była niewiele młodsza od rodziców Jongina, a w domu na co dzień pomagała jej moja najstarsza siostra, jej mąż i kilkuletni syn. Miałem też średnią siostrę, która wciąż nie założyła rodziny, ale od nie dawna umawiała się z nauczycielem, który uczył w tej samej szkole co ona. Miałem również brata, najmłodszego z rodzonych dzieci mamy. Był trzy lata starszy ode mnie i miał cztery koty.
- Idziemy? - Zapytał Jongin, kiedy zaparkował przed domem. W garażu były już prawdopodobnie dwa samochody, dlatego zaparkował przed nim.
- Tak, chodźmy. - Powiedziałem odpinając pasy. Zanim wysiadłem drzwi domu otworzyły się, a ze środka wypadła moja mama z niechlujnie założoną kurtką i w kapciach.
- Sehun! - Krzyknęła radośnie rzucając się w moim kierunku. Z budynku wyszły kolejne osoby, ale nie zwracałem na nich uwagi, uważając, aby złapać mamę, zanim upadnie na ziemię. Obróciłem nas wokół mojej osi i postawiłem ją na odśnieżonej części chodnika.
- Daj mi na siebie spojrzeć. - Zaśmiałem się, odsuwając się nieco. Wyglądała jak zawsze przepięknej ze swoimi czarnymi, farbowanymi włosami, bladą, małą twarzą i niewielką sylwetką. Wyglądała, jakby zatrzymała się w czasie kilka lat temu. - Tęskniłem za tobą.
- To ja tęskniłam za tobą! Jak śmiesz nie odwiedzać matki?! Tak zachowuje się idealny syn?! - Mówiła zaczepiając mnie dłonią w okolicy rękawa.
Prawdopodobnie po dzisiejszym dniu nie będę już jej idealnym synem, pomyślałem gorzko.
- Przepraszam, miałem dużo na głowie.
- To dzieciak, mamo, on musi się jeszcze wyszaleć. - Skomentowała starsza z sióstr, podchodząc bliżej, aby mnie uściskać. Zaraz młodsza również podtruchtała, aby przyłączyć się do uścisku.
- Aish, jesteście tacy dramatyczni. - Rzucił Jinho stojąc nieco z boku, kiedy wszystkie kobiety stały tuż przy mnie.
- Jongin! - Powiedziała nagle moja mama, a ja spojrzałem w stronę mojego partnera, który powoli zamknął za sobą drzwi samochodu, uznając, że to odpowiedni moment, aby z niego wyjść.
- Dzień dobry, Pani Oh. - Odparł uśmiechając się lekko. Jego zaczerwienione od zimna policzki zaokrągliły się, a oczy nieco zmrużyły. Poczułem na sobie wzrok jednej z sióstr, dlatego oderwałem od niego spojrzenie.
- Dwa lata temu powiedziałeś, że mnie odwiedzisz, trochę ci to zajęło. - Oceniała moja mama, a kiedy Jongin podszedł nieco bliżej, objęła i jego.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Wiedziałem, że już ostatnim razem go polubiła, zresztą w tamtym czasie kilka razy o niego pytała czy kazała go pozdrowić.
Drzwi znów się uchyliły, a na tarasie stanął mój siostrzeniec wraz z ojcem.
- Przepraszam, nie było okazji.
- A jaka jest dziś? - Zapytała z uśmiechem, spoglądając wyżej, na jego promienną twarz. Wydawała się szczęśliwa, on też, choć na jego twarzy można było wyczytać niepokój. Spojrzał w moim kierunku z pytaniem w oczach.
Czy to ten moment, o którym mówił? Rozejrzałem się wokół, wszyscy przyszli nas przywitać nie zważając na zimno. Zdawali się zadowoleni i w dobrych humorach. Patrzyli między nami wyczekująco, a ich twarze z każdą sekundą zdawały się coraz bardziej zaciekawione. Jeśli to nie jest dobry moment, to nie wiem, który nim będzie. Sam czułem się spokojnie, opanowanie i... Chyba tym razem miałem w sobie wystarczająco odwagi. Zróbmy to szybko i niech się dzieje wola nieba.
- Chciałem, żebyście wszyscy poznali Jongina, ponieważ - Uciąłem i wziąłem głęboki oddech. Jak ubrać w słowa coś tak prostego i trudnego zarazem? - Jongin i ja... - Kontynuowałem zbierając ponaglające spojrzenia. Błagam, nie znienawidzcie mnie za to. Nie mogę dłużej tego ukrywać. Kocham go za bardzo, aby dużej trzymać to w sekrecie. - S-spotykamy się. - Zakończyłem. Nagle poczułem się dużo lrzej. - Jako para. Jest... Jongin jest moim chłopakiem. - I kocham was za bardzo, aby dłużej was okłamywać.
Zapadła cisza.
Wszyscy zamarli, a ja wymieniłem spojrzenia z Jonginem. Widziałem w jego oczach zaskoczone, nawet niedowierzanie, ale i dumę. Lekko się uśmiechnął i przytknął. Nie byłem pewny czy do mnie, do siebie czy mojej rodziny.
Rozejrzałem się po ich twarzach.
Nikt nie mówił nic przez dłuższą chwilę. Z ust mamy zniknął uśmiech a zastąpiła go zaskoczona mina, mój brat podszedł bliżej, siostry spojrzały po sobie, zabawka, którą Kimin trzymał w dłoni upadła na ziemię, kiedy jego ojciec podniósł go z zimnego, tarasowego drewna.
Zamknąłem oczy kiedy dotarło do mnie co zrobiłem. Przywiozłem do nich, podczas świat, mężczyznę, o którym nie mieli pojęcia, którego mogli nie zaakceptować i znienawidzić, mogłem zepsuć te święto i wykreślić się z rodziny, którą kochałem, tak małym, nie przemyślanym ruchem.
Ale wtedy usłyszałem Jinho.
- Miło cię poznać, Jongin. Nazywam się Jinho, jestem starszym bratem Sehuna. - Powiedział, a ja gwałtownie otworzyłem oczy i spojrzałem na niego w momencie, w którym podał dłoń mojemu partnerowi. - Wiem, że bywa nieznośny, ale dbaj o niego. - Dodał z uśmiechem. Jongin zaśmiał się swobodnie.
- Robię co w mojej mocy. - Zapewnił, a ja widziałem jak wiele szczerości w tym jest.
- Poznaliśmy się już, ale w innych okolicznościach, więc... - Mruknęła moja mama obejmując go. - Dziękuję, że jesteś, Jongin. Nie powiem, że nic nie podejrzewałam, ale-
- Podejrzewałaś? - Wtrąciłem cicho, a ona wypuściła z mocnego uścisku mojego partnera.
- Oczywiście, że tak, Sehun. Jestem twoją matką, wiedziałam, że coś między wami jest kiedy przywiozłeś Jongina ostatnim razem. - Rzuciła z prychnięciem, po czym ponownie spojrzała na mojego partnera. - Chodźmy do środka, Jongin, na pewno bardzo zmarzłeś. Dobrą mieliście drogę? - Zapytał prowadząc go w stronę domu. Posłał mi ostatnie krótkie spojrzenie, kiedy zniknęli w środku.
Jinho ruszył zaraz za nimi, a w przejściu zaczepnie szturchnął męża mojej siostry, który machnął do mnie krótko i wszedł do środka razem z synem.
- Niezła niespodzianka. - Rzuciła starsza z moich sióstr.
- Dokładnie, niezła. Wygląda jak model, gdzie go znalazłeś, Sehun? - Zaśmiała się młodsza, ale zaraz zacisnęła dłoń na moim przedramieniu i zaciągnęła mnie w stronę domu. - Albo nie, chodźmy do środka, tam opowiesz nam wszystko, mama na pewno też chce posłuchać.
- A tak właściwie to co się stało z Jiwoo? - Zapytała starsza, kiedy wypuściłem wstrzymywanie w napięciu powietrze i wzruszyłem ramionami.
- Zniknęła. - Powiedziałem wchodząc do ciepłego domu. Słyszałem śmiech Jongina i mamy oraz głośny głos mojego brata, który opowiadał coś związanego ze wczorajszym dniem.
- Słuchajcie, to chyba czas na jakąś historię miłosną! - Krzyknęła moja siostra wbiegając do środka i przeciskając się do salonu.
- Chodź Sehun, masz z czego się tłumaczyć. - Powiedziała druga puszczając w moim kierunku oczko, które szybko wyśmiałem.
Odetchnąłem głęboko i ruszyłem za nią do salonu.
Chyba strach naprawdę ma wielkie oczy.
_________________
Dobry wieczór, kochani! 👼
Jak się macie? 🤔
Ja nieźle, choć dziś jakoś depresyjnie.
Ogarniacie, że jutro już po świętach?!
Wtf...
Kocham was, buziaki, do jutra! 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro