Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24/12/20

Oh Sehun

- Wszystko spakowane? - Zapytałem spoglądając na walizkę, która stała już przy drzwiach wyjściowych. Obok nich leżały również prezenty, które zamierzaliśmy podarować innym, a które nie zmieściły się do niej. Nie braliśmy wielu rzeczy. Zamierzaliśmy spędzić dzisiejszy dzień z rodziną Jongina, zaś jutro pojechać do mojej. Nie chciałem psuć im tego dnia wiadomością, którą miałem do przekazania. Wiedziałem, że reakcje mogą być różne. Wolałem tym razem nie uczestniczyć w kolacji, z czego wymigałem się odwiedzinami u rodziny mojej dziewczyny. Zawsze spędzałem ten dzień z mamą i rodzeństwem, dlatego nieco dziwnie czułem się podczas przygotowań do tak innego wydarzenia.

Rodzina Jongina była bardzo otwarta i kochająca. Nigdy nie dawali mi poczuć, że być może woleliby kogoś innego dla swojego jedynego syna. Przyjęli mnie naprawdę ciepło i od samego początku czułem bijącą od nich akceptację.

Marzyłem, aby w niedalekiej przyszłości moja rodzina traktowała tak samo Jongina.

Jongin nie dawał poznać po sobie zdenerwowania.
Wydawał się optymistyczny, choć nie rozmawialiśmy wiele o mojej rodzinie. Nie byłem pewny jak powinienem go przedstawić, w jakiej okoliczności to zrobić. Od razu? W drzwiach? Może przy obiedzie albo wieczornym oglądaniu świątecznych filmów? Która sceneria będzie najlepsza do zrzucenia tak ciężkiej informacji?

- Kiedy powinienem to zrobić? - Zagadnąłem, kiedy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę do domu, w którym wychował się mój chłopak.

- Poczujesz kiedy będzie odpowiedni moment. - Zapewnił brunet. Wierzyłem mu. - Nie myśl o tym za dużo, bo sam się negatywnie nastawiasz. Założę się, że nie będzie źle.

- Tak myślisz?

- Jestem pewny, Sehun. Słyszę przecież jak rozmawiasz z mamą. Ona kocha cię nad życie. Nie znam jej, ale jestem pewny, że prędzej czy później zaakceptuje twój wybór. - Oświadczył, na co odetchnąłem głęboko i przytaknąłem.

Prawdopodobnie miał rację, ale bałem się, że będzie tym rozczarowana.
Mogła to zaakceptować, nawet wspierać, ale skrycie być rozczarowana moim kłamstwem i decyzją.

- Nie myśl o tym. - Powtórzył Jongin, prawdopodobnie widząc moją zmyśloną minę.

- Mówiłeś... Mówiłeś, że w tym roku będzie dużo gości, tak? - Zapytałem decydując się rozpocząć nowy temat. Musiałem odciągnąć myśli od tych negatywnych.

- Tak, w tym roku będzie więcej gości, myślę, że ponad dwadzieścia osób.

- Dwadzieścia?!

- Wiesz, że mamy dużą rodzinę. Nie martw się. Jesteśmy najmłodszymi dorosłymi, więc pewnie wcisną nam opiekę nad dzieciakami. Zwykle tak robią, ale to dobrze, bo ich tematy są nudne. - Zaśmiał się pod nosem. - Będą dziadkowie, rodzeństwo mojej mamy, mojego taty, ich dzieci. Ogólnie prócz moich sióstr będzie jeszcze szóstka dzieci.

- Wow.

- Nie przejmuj się, są - Przerwał, kiedy mój telefon nagle się rozdzwonił. - Grzeczne. Odbierz. - Dokończył, a ja sięgnąłem dłonią do schowka samochodowego, gdzie zawsze umieszczałem swój telefon, kiedy jechaliśmy.
Dzwonił Baekhyun.

- To Baek. - Poinformowałem mojego chłopaka, zanim nie odebrałem.

- Sehun pomocy. - Rzucił na wstępnie mój starszy ciałem, młodszy duchem przyjaciel.

- Co się dzieje? - Zapytałem odrywając wzrok od drogi, aby spojrzeć na siedzącego obok mężczyznę. Wyglądał śmiesznie w świątecznym swetrze, z czapką na głowie i czerwonymi policzkami. Ogrzewanie ostatnio się psuło, dlatego temperatura w pojeździe nie była idealna.

- Chanyeol powiedział, że w tym roku to tutaj będą.

- Kto taki?

- Jego rodzina, Hunnie. - Odparł, a jego głos drżał lekko ze zdenerwowania.

- Mówiłeś, że rodzina Chanyeola nie jest duża, jeśli dobrze pamiętam. - Odpowiedziałem nie odrywając wzroku od Jongina. Miał na twarzy lekki uśmiech. Był jedną z tych osób, które zawsze były szczęśliwe. Był pozytywny i dość optymistyczny, choć nie naiwny. Umiał czerpać szczęście z prostych rzeczy. Z tego, że jest zdrowy, że ma dokąd pojechać na świata, że ulice są białe od śniegu.

- Nie jest duża. - Potwierdził Baekhyun.

- Więc w czym problem? - Zapytałem, na co westchnął. Nie słyszałem wokół żadnych hałasów, dlatego podejrzewałem, że musiał przybywać w pokoju przydzielonym mu przez Chanyeola.

- Chciałem tu zostać na święta, ale...

- Chanyeol powiedział, że nie chce żebyś był w domu? - Dopytywałem zaskoczony, ponieważ Park był zupełnie zapatrzony w swojego byłego chłopaka i nie sądziłem, że zrobiłby cokolwiek co mogłoby go zranić.

- Nie, oczywiście, że tego nie powiedział. - Zapewnił natychmiast. - Chce, żebym był.

- Baekhyun czy ty znów sobie coś ubzdurałeś? - Zapytałem, po głębokim westchnięciu.

- To nie tak.

- A jak?

- Jestem jego byłym chłopakiem, Sehunnie. Nie powinno mnie tu być.

- To nie ty o tym decydujesz, Baek. Jeśli Chanyeol tego chce i jego rodzina nie ma nic przeciwko, a podejrzewam, że nie, skoro wciąż ich odwiedzasz, to powinieneś skorzystać z jego zaproszenia i spędzić razem święta. Zawsze spędzacie je razem. - Dodałem na koniec, doskonale wiedząc, że Baekhyun nie miał nikogo innego i co roku, od Poznania Chanyeola, spędzał święta z jego rodziną. - Wszyscy cię znają, na pewno ucieszą się na Twój widok.

- Tak myślisz?

- Jestem pewny.

- Czyli powinienem zostać tu na święta? - Mruknął ciszej, być może w obawie, że ktoś inny mógłby usłyszeć jego rozterki.

- Oczywiście. - Potwierdziłem. Zapadła dłuższa cisza. Wymieniłem spojrzenia z Jonginem, który prawdopodobnie wsyzstko słyszał, zarówno to co ja mówiłem i to co mówił Baekhyun, ponieważ siedzieliśmy bardzo blisko siebie. Mężczyzna przytaknął lekko, niemo popierając moje słowa. Od dawna był blisko z Chanyeolem, na dobrą sprawę bliżej chyba niż ja czy Sehun. Jeśli on uważał moje myśli za poprawne, to takimi musiały być.

- Okej... Tak zrobię. - Powiedział w końcu Baekhyun. Z pewnością wciąż nie był pewny tej decyzji, ale jednocześnie widziałem, że prawdopodobnie jej nie zmieni. - Zapytam go czy to na pewno w porządku i tak zrobię.

- Dobrze, Baekkie. - Oceniłem z lekkim uśmiechem.

- Wesołych świąt, Sehun. - Powiedział zaraz. - I Jongin. - Dodał, prawdopodobnie słysząc, że jesteśmy w samochodzie.

- Wesołych świąt, Baekhyun. - Odparliśmy oboje. Baekhyun zaśmiał się słysząc to.

- Napiszcie jutro jak poszło.

- Oczywiście. - Zapewniłem. Pożegnaliśmy się i po chwili schowałem telefon do kieszeni.

Droga była długa. Rodzina Jongina nie mieszkała zbyt blisko naszego miasta. Mieszkała dużo bliżej mojej własnej rodziny niż nas. Spędziliśmy w pojeździe dłuższy czas, na zewnątrz zdążyło się ściemnić, a my zdążyliśmy zupełnie zmarznąć. Po dwóch telefonach od mamy Jongina, w końcu dojechaliśmy do celu, do sporego, drewnianego domu, który cały ozdobiony był złotymi lampkami. Na zewnątrz stały cztery bałwany, które musieli ulepić goście wraz z Kimami. Byłem pewny, że Jiah, Jiwoo i Jiyoo bardzo ciszyły się mogąc to zrobić.
Każdy z nich był inny, ale idealny na swój własny sposób.

Jongin zaparkował przed domem, po czym posłał mi ostatni uśmiech i wyszedł z pojazdu. Zrobiłem to samo. Ruszyliśmy do bagażnika. Zabraliśmy walizkę na kółkach, które zaraz były całe w śniegu, oraz prezenty dla dziewczynek i drobne prezenty dla rodziców Jongina.

- To chyba chłopcy przyjechali. - Rzucił ktoś, kiedy tylko weszliśmy do budynku. Byłem pewny, że to głos mamy Jongina, ale nim ją zobaczyłem obok nas pojawiły się trzy dziewięciolatki. Jiah i Jiyoo od razu nas wyściskały mówiąc coś o krewnych, zaś Jiwoo, z natury bardziej nieśmiała, poczekała aż sami wyciągniemy do niej ramiona.
Później pojawiła się mama Jongina.

- Mój mąż pojechał po choinkę, musieliście się minąć. - Powiedziała od razu, po czym mocno uściskała Jongina. Widzieli się nie tak dawno temu, ponieważ to Jongin co roku zawieszał dekoracje w domu i przed nim.

- Miło Panią widzieć. - Powiedziałem, kiedy poczułem jak jej ramiona oplatają moje ciało. - Wesołych świąt.

- Wesołych świąt, skarbie. Zrobiłam dla was herbatę. Odnieście swoje rzeczy i zejdźcie na dół. Są już goście, ale jeszcze nie siadamy do stołu. - Mówiła idąc przodem w stronę schodów. Zatrzymała się przy nich, Jongin ruszył w górę, a ja spojrzałem na trzymane przeze mnie prezenty z zastanowieniem. - Chodź, pokaże ci gdzie je położyć. - Powiedziała widząc moje zawahanie. Jongin spojrzał w tył, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku.
Przytaknąłem lekko do Pani Oh, po czym ruszyłem za nią.

- Jak minęła wam droga? - Zapytała miło. Zawsze była miła i ciepła w stosunku do innych.

- Nie było źle. Był mały korek jak wyjeżdżaliśmy z miasta, ale im bliżej tym lepiej.

- Cieszę się, bałam się, że nie zdążycie.

- Na szczęście się udało. - Zaśmiałem się kładąc prezenty w wyznaczonym miejscu. Była tam już całkiem ładna sterta pakunków.

- Nawet jeśli by się nie udało, to poczekalibyśmy ile trzeba. - Zapewniła z uśmiechem. Wiedziałem, że mówi prawdę.

- Chodźmy napić się herbaty. - Powiedział Jongin dołączając do nas. - Gdzie są wszyscy?

- W pokojach, niektórzy się szykują, kilka osób pojechało po choinkę. - Wyjaśniła prowadząc nas do stołu. Stały na nim wciąż parujące kubki. - Pomożecie dzieciakom ozdobić pierniczki przed tym jak zajmiemy się choinką? - Zapytała jeszcze z nadzieją. - Zrobimy wam stację na stole w jadalni, a my skończymy dania.

- Oczywiście. - Odpowiedzieliśmy jednoczenie.
Później dołączyły do nas dziewczynki, a kiedy wypiliśmy ciepłe napoje, a reszta rodziny wróciła, zwołaliśmy wszystkie dzieci i zgodnie z prośbą zorganizowaliśmy im czas w jadalni.

Ponieważ wszyscy się dobrze bawili szybko zapomniałem o strachu wiążącym się z jutrzejszym dniem, który zbliżał się nie ubłagalnie.

_____________________

Dobry wieczór 💜💜
Co tam u was?
Wesołych świąt kochani! 🎄 👼 🎅 🤶

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro