24/12/20
Oh Sehun
- Wszystko spakowane? - Zapytałem spoglądając na walizkę, która stała już przy drzwiach wyjściowych. Obok nich leżały również prezenty, które zamierzaliśmy podarować innym, a które nie zmieściły się do niej. Nie braliśmy wielu rzeczy. Zamierzaliśmy spędzić dzisiejszy dzień z rodziną Jongina, zaś jutro pojechać do mojej. Nie chciałem psuć im tego dnia wiadomością, którą miałem do przekazania. Wiedziałem, że reakcje mogą być różne. Wolałem tym razem nie uczestniczyć w kolacji, z czego wymigałem się odwiedzinami u rodziny mojej dziewczyny. Zawsze spędzałem ten dzień z mamą i rodzeństwem, dlatego nieco dziwnie czułem się podczas przygotowań do tak innego wydarzenia.
Rodzina Jongina była bardzo otwarta i kochająca. Nigdy nie dawali mi poczuć, że być może woleliby kogoś innego dla swojego jedynego syna. Przyjęli mnie naprawdę ciepło i od samego początku czułem bijącą od nich akceptację.
Marzyłem, aby w niedalekiej przyszłości moja rodzina traktowała tak samo Jongina.
Jongin nie dawał poznać po sobie zdenerwowania.
Wydawał się optymistyczny, choć nie rozmawialiśmy wiele o mojej rodzinie. Nie byłem pewny jak powinienem go przedstawić, w jakiej okoliczności to zrobić. Od razu? W drzwiach? Może przy obiedzie albo wieczornym oglądaniu świątecznych filmów? Która sceneria będzie najlepsza do zrzucenia tak ciężkiej informacji?
- Kiedy powinienem to zrobić? - Zagadnąłem, kiedy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę do domu, w którym wychował się mój chłopak.
- Poczujesz kiedy będzie odpowiedni moment. - Zapewnił brunet. Wierzyłem mu. - Nie myśl o tym za dużo, bo sam się negatywnie nastawiasz. Założę się, że nie będzie źle.
- Tak myślisz?
- Jestem pewny, Sehun. Słyszę przecież jak rozmawiasz z mamą. Ona kocha cię nad życie. Nie znam jej, ale jestem pewny, że prędzej czy później zaakceptuje twój wybór. - Oświadczył, na co odetchnąłem głęboko i przytaknąłem.
Prawdopodobnie miał rację, ale bałem się, że będzie tym rozczarowana.
Mogła to zaakceptować, nawet wspierać, ale skrycie być rozczarowana moim kłamstwem i decyzją.
- Nie myśl o tym. - Powtórzył Jongin, prawdopodobnie widząc moją zmyśloną minę.
- Mówiłeś... Mówiłeś, że w tym roku będzie dużo gości, tak? - Zapytałem decydując się rozpocząć nowy temat. Musiałem odciągnąć myśli od tych negatywnych.
- Tak, w tym roku będzie więcej gości, myślę, że ponad dwadzieścia osób.
- Dwadzieścia?!
- Wiesz, że mamy dużą rodzinę. Nie martw się. Jesteśmy najmłodszymi dorosłymi, więc pewnie wcisną nam opiekę nad dzieciakami. Zwykle tak robią, ale to dobrze, bo ich tematy są nudne. - Zaśmiał się pod nosem. - Będą dziadkowie, rodzeństwo mojej mamy, mojego taty, ich dzieci. Ogólnie prócz moich sióstr będzie jeszcze szóstka dzieci.
- Wow.
- Nie przejmuj się, są - Przerwał, kiedy mój telefon nagle się rozdzwonił. - Grzeczne. Odbierz. - Dokończył, a ja sięgnąłem dłonią do schowka samochodowego, gdzie zawsze umieszczałem swój telefon, kiedy jechaliśmy.
Dzwonił Baekhyun.
- To Baek. - Poinformowałem mojego chłopaka, zanim nie odebrałem.
- Sehun pomocy. - Rzucił na wstępnie mój starszy ciałem, młodszy duchem przyjaciel.
- Co się dzieje? - Zapytałem odrywając wzrok od drogi, aby spojrzeć na siedzącego obok mężczyznę. Wyglądał śmiesznie w świątecznym swetrze, z czapką na głowie i czerwonymi policzkami. Ogrzewanie ostatnio się psuło, dlatego temperatura w pojeździe nie była idealna.
- Chanyeol powiedział, że w tym roku to tutaj będą.
- Kto taki?
- Jego rodzina, Hunnie. - Odparł, a jego głos drżał lekko ze zdenerwowania.
- Mówiłeś, że rodzina Chanyeola nie jest duża, jeśli dobrze pamiętam. - Odpowiedziałem nie odrywając wzroku od Jongina. Miał na twarzy lekki uśmiech. Był jedną z tych osób, które zawsze były szczęśliwe. Był pozytywny i dość optymistyczny, choć nie naiwny. Umiał czerpać szczęście z prostych rzeczy. Z tego, że jest zdrowy, że ma dokąd pojechać na świata, że ulice są białe od śniegu.
- Nie jest duża. - Potwierdził Baekhyun.
- Więc w czym problem? - Zapytałem, na co westchnął. Nie słyszałem wokół żadnych hałasów, dlatego podejrzewałem, że musiał przybywać w pokoju przydzielonym mu przez Chanyeola.
- Chciałem tu zostać na święta, ale...
- Chanyeol powiedział, że nie chce żebyś był w domu? - Dopytywałem zaskoczony, ponieważ Park był zupełnie zapatrzony w swojego byłego chłopaka i nie sądziłem, że zrobiłby cokolwiek co mogłoby go zranić.
- Nie, oczywiście, że tego nie powiedział. - Zapewnił natychmiast. - Chce, żebym był.
- Baekhyun czy ty znów sobie coś ubzdurałeś? - Zapytałem, po głębokim westchnięciu.
- To nie tak.
- A jak?
- Jestem jego byłym chłopakiem, Sehunnie. Nie powinno mnie tu być.
- To nie ty o tym decydujesz, Baek. Jeśli Chanyeol tego chce i jego rodzina nie ma nic przeciwko, a podejrzewam, że nie, skoro wciąż ich odwiedzasz, to powinieneś skorzystać z jego zaproszenia i spędzić razem święta. Zawsze spędzacie je razem. - Dodałem na koniec, doskonale wiedząc, że Baekhyun nie miał nikogo innego i co roku, od Poznania Chanyeola, spędzał święta z jego rodziną. - Wszyscy cię znają, na pewno ucieszą się na Twój widok.
- Tak myślisz?
- Jestem pewny.
- Czyli powinienem zostać tu na święta? - Mruknął ciszej, być może w obawie, że ktoś inny mógłby usłyszeć jego rozterki.
- Oczywiście. - Potwierdziłem. Zapadła dłuższa cisza. Wymieniłem spojrzenia z Jonginem, który prawdopodobnie wsyzstko słyszał, zarówno to co ja mówiłem i to co mówił Baekhyun, ponieważ siedzieliśmy bardzo blisko siebie. Mężczyzna przytaknął lekko, niemo popierając moje słowa. Od dawna był blisko z Chanyeolem, na dobrą sprawę bliżej chyba niż ja czy Sehun. Jeśli on uważał moje myśli za poprawne, to takimi musiały być.
- Okej... Tak zrobię. - Powiedział w końcu Baekhyun. Z pewnością wciąż nie był pewny tej decyzji, ale jednocześnie widziałem, że prawdopodobnie jej nie zmieni. - Zapytam go czy to na pewno w porządku i tak zrobię.
- Dobrze, Baekkie. - Oceniłem z lekkim uśmiechem.
- Wesołych świąt, Sehun. - Powiedział zaraz. - I Jongin. - Dodał, prawdopodobnie słysząc, że jesteśmy w samochodzie.
- Wesołych świąt, Baekhyun. - Odparliśmy oboje. Baekhyun zaśmiał się słysząc to.
- Napiszcie jutro jak poszło.
- Oczywiście. - Zapewniłem. Pożegnaliśmy się i po chwili schowałem telefon do kieszeni.
Droga była długa. Rodzina Jongina nie mieszkała zbyt blisko naszego miasta. Mieszkała dużo bliżej mojej własnej rodziny niż nas. Spędziliśmy w pojeździe dłuższy czas, na zewnątrz zdążyło się ściemnić, a my zdążyliśmy zupełnie zmarznąć. Po dwóch telefonach od mamy Jongina, w końcu dojechaliśmy do celu, do sporego, drewnianego domu, który cały ozdobiony był złotymi lampkami. Na zewnątrz stały cztery bałwany, które musieli ulepić goście wraz z Kimami. Byłem pewny, że Jiah, Jiwoo i Jiyoo bardzo ciszyły się mogąc to zrobić.
Każdy z nich był inny, ale idealny na swój własny sposób.
Jongin zaparkował przed domem, po czym posłał mi ostatni uśmiech i wyszedł z pojazdu. Zrobiłem to samo. Ruszyliśmy do bagażnika. Zabraliśmy walizkę na kółkach, które zaraz były całe w śniegu, oraz prezenty dla dziewczynek i drobne prezenty dla rodziców Jongina.
- To chyba chłopcy przyjechali. - Rzucił ktoś, kiedy tylko weszliśmy do budynku. Byłem pewny, że to głos mamy Jongina, ale nim ją zobaczyłem obok nas pojawiły się trzy dziewięciolatki. Jiah i Jiyoo od razu nas wyściskały mówiąc coś o krewnych, zaś Jiwoo, z natury bardziej nieśmiała, poczekała aż sami wyciągniemy do niej ramiona.
Później pojawiła się mama Jongina.
- Mój mąż pojechał po choinkę, musieliście się minąć. - Powiedziała od razu, po czym mocno uściskała Jongina. Widzieli się nie tak dawno temu, ponieważ to Jongin co roku zawieszał dekoracje w domu i przed nim.
- Miło Panią widzieć. - Powiedziałem, kiedy poczułem jak jej ramiona oplatają moje ciało. - Wesołych świąt.
- Wesołych świąt, skarbie. Zrobiłam dla was herbatę. Odnieście swoje rzeczy i zejdźcie na dół. Są już goście, ale jeszcze nie siadamy do stołu. - Mówiła idąc przodem w stronę schodów. Zatrzymała się przy nich, Jongin ruszył w górę, a ja spojrzałem na trzymane przeze mnie prezenty z zastanowieniem. - Chodź, pokaże ci gdzie je położyć. - Powiedziała widząc moje zawahanie. Jongin spojrzał w tył, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku.
Przytaknąłem lekko do Pani Oh, po czym ruszyłem za nią.
- Jak minęła wam droga? - Zapytała miło. Zawsze była miła i ciepła w stosunku do innych.
- Nie było źle. Był mały korek jak wyjeżdżaliśmy z miasta, ale im bliżej tym lepiej.
- Cieszę się, bałam się, że nie zdążycie.
- Na szczęście się udało. - Zaśmiałem się kładąc prezenty w wyznaczonym miejscu. Była tam już całkiem ładna sterta pakunków.
- Nawet jeśli by się nie udało, to poczekalibyśmy ile trzeba. - Zapewniła z uśmiechem. Wiedziałem, że mówi prawdę.
- Chodźmy napić się herbaty. - Powiedział Jongin dołączając do nas. - Gdzie są wszyscy?
- W pokojach, niektórzy się szykują, kilka osób pojechało po choinkę. - Wyjaśniła prowadząc nas do stołu. Stały na nim wciąż parujące kubki. - Pomożecie dzieciakom ozdobić pierniczki przed tym jak zajmiemy się choinką? - Zapytała jeszcze z nadzieją. - Zrobimy wam stację na stole w jadalni, a my skończymy dania.
- Oczywiście. - Odpowiedzieliśmy jednoczenie.
Później dołączyły do nas dziewczynki, a kiedy wypiliśmy ciepłe napoje, a reszta rodziny wróciła, zwołaliśmy wszystkie dzieci i zgodnie z prośbą zorganizowaliśmy im czas w jadalni.
Ponieważ wszyscy się dobrze bawili szybko zapomniałem o strachu wiążącym się z jutrzejszym dniem, który zbliżał się nie ubłagalnie.
_____________________
Dobry wieczór 💜💜
Co tam u was?
Wesołych świąt kochani! 🎄 👼 🎅 🤶
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro