19/12/20
Park Chanyeol
Nie istniała prosta miłość. Istniało wiele jej rodzajów, miłość do partnera, rodziców, rodzeństwa, dziecka, przyjaciół, ale żadna z nich nie była prosta. Każda z nich wymagała wyrzeczeń, każda powodowała zmartwienia czy nawet łzy. To nie było proste uczucie. Pojawiało się w życiu każdego, ale jednocześnie było niemal niemożliwe do zdefiniowania, ponieważ każdy widział ją na swój własny, wyjątkowy sposób.
Ale wciąż, każdy chciał kochać i być kochanym. Wiedzieliśmy jak ogromny ból mogła ze sobą nieść miłość, ale i tak jej pragnęliśmy. Nie raz w jej imię dawaliśmy się ranić, psychicznie czy fizycznie, zbyt zdesperowani, aby wypuścić ją ze swoich sideł. Zbyt przerażeni, że już nigdy jej nie poczujemy lub nigdy już nie będzie tak silna i szczera, jak aktualna.
Kiedyś sądziłem, że nigdy nie mógłbym pozwolić odejść Baekhyunowi. Myślałem, że znaczy dla mnie zbyt wiele, abym umiał ułożyć sobie życie bez niego. Sądziłem, że zatrzymam go przy sobie niezależnie od sytuacji.
Teraz nauczyłem się, że mógłbym wypuścić go ze swoich ramion.
Nie ze swojego serca, ale ze swojego uchwytu, jeśli spowodowałoby to jego szczęście.
Chyba moja miłość dojrzała razem ze mną. Postrzegałem ją inaczej niż wcześniej.
Nigdy wcześniej nie wiedziałem, że tak bardzo boli.
Jednocześnie na myśl, że mógłbym pokochać równie mocno kogoś innego odczuwałem zmieszanie. Nikt nigdy nie był dla mnie tak ważny jak Baekhyun i nie sądziłem, że ktokolwiek będzie potrafić zająć jego miejsce w stu procentach. To wydawało się niemożliwe.
Dlatego czekałem i trzymałem się resztek nadziei na to, że wszystko między nami wróci do normy, w której byliśmy razem, a nasze jutro nie było jednym wielkim znakiem zapytania, ponieważ wiedzieliśmy, że kiedy już nadejdzie, my wciąż będziemy obok siebie.
- Muszę już kończyć, Dahee. - Powiedziałem wpatrując się w telefon, gdzie po drugiej stronie linii znajdowała się moja siostra. Kobieta westchnęła cicho i odgarnęła swoje długie, ciemne włosy z ramion. W ostatnich miesiącach naszło ją sporo problemów, przy czym największym wciąż była walka o ciążę, której nie mogła utrzymać. Zmalała, jej oczy były smutniejsze niż dawniej, a na ustat rzadziej pojawiał się uśmiech. Ten problem nie był częścią jej idealnego, zaplanowanego życia i chyba nie do końca umiała sobie z tym poradzić.
- Coraz rzadziej ze mną rozmawiasz. - Mruknęła. Wiedziałem, że nudzi się dłuższą przerwą w pracy, dlatego nie chciałem się rozłączać, ale rozmawialiśmy już pół godziny, podczas której nasłuchałem się o tym jak jej mąż zwleka z remontem kuchni, mimo że obiecał, że zaczną go w tym roku. Trochę pocieszające, że nie tylko moje życie nie układa się tak, jakbym tego pragnął.
- Ostatnio nie mam wiele czasu. - Powiedziałem. Wcześniej rozmawialiśmy odrobinę częściej, ale ostatnio bardziej zajmował mnie Baekhyun i jego powrót do mojego życia. Byłem tym podekscytowany, ale jednocześnie nieco zdenerwowany myślą, że to może być ostatni raz, kiedy nasze interakcje były tak łatwe.
- Czym się zajmujesz?
- To tym, to tamtym.
- Powinieneś niedługo nas odwiedzić. Youngbin też za tobą tęskni. - Zasugerowała, a ja przytaknąłem. Nie odwiedzałem ich często, ale nie chciałem zaniedbać naszych relacji. Mimo wszystko byli moim przyrodnim rodzeństwem. Dziećmi mojego zmarłego ojca, w pewien sposób nosili w sobie jego cząstkę.
- Może latem, teraz nie mam czasu. Zbliża się ślub moich przyjaciół.
- Ah, faktycznie, wspominałeś coś o nim. - Powiedziała. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, znów zabrała głos. Teraz był bardziej zdziwiony i zaciekawiony. - Ktoś przeszedł za tobą? - Zapytała, na co zsunąłem jedną z słuchawek z ucha i spojrzałem za siebie. W kuchni stał zaspany Baekhyun, który powoli mieszał łyżką w kubku z kawą, której aromat dopiero zauważyłem w powietrzu. Uśmiechnąłem się na jego widok, patrząc jak jego małe, niezdarne kroki kierują go w stronę schodów. Zwykle o tej godzinie jeszcze spał, a teraz musiał dopiero wstać, na co wskazywała jego zupełnie rozczochrana, poranna fryzura i nie wyjściowe dresy, w których spał, kiedy temperatura bardziej spadała.
Odpiąłem słuchawki uznając, że i tak już go nie obudzę.
- To Baekhyun. - Odparłem swobodnie. Gdyby Baekhyun był szczeniakiem, jego uszy na pewno teraz stałyby postawione na dźwięk swojego imienia, ale nie był nim, więc w zamian spojrzał w moim kierunku swoimi równie szczenięcymi oczami.
- Baekhyun!? Przecież zerwaliście! - Zakrzyknęła zaskoczona, aż podnosząc się z kanapy, na której siedziała. Jej twarz znalazła się nagle blisko telefonu, jakby próbując dojrzeć co było za ekranem. Na co dzień była poważna, dlatego teraz rozbawiło mnie jej zachowanie.
- Tak, ale ... Ale jest. Mamy dobry kontakt. - Powiedziałem. Spojrzałem w kierunku mojego byłego chłopaka, który przystanął z jedną nogą na pierwszym stopniu. Nie ukrywał, że wyczekiwał jej dalszych słów.
- To Dahee? - Zapytał cicho. Tak cicho, że z trudem wyłapałem jego słowa. Wiedziałem, że nie byli w dobrej relacji, ale nie miałem pojęcia dlaczego zdawał się aż tak poruszony.
- Tak. - Odparłem do niego. Nie ruszył się nawet o milimetr, myśląc nad czymś głęboko.
- Baekhyun naprawdę jest u ciebie? - Dopytywała Dahee, a jej głos był dużo bardziej emocjonalny niż chwilę temu. Nagle powiedziała coś, co zupełnie zaskoczyło nas obu. - Tak się cieszę, że wszystko sobie wyjaśniliście. Bałam się, że nie wybaczyłeś mi tego co zrobiłam, ale skoro znów jesteście razem, to wszystko gra, prawda?
- Tego co... Zrobiłaś? - Zapytałem ze zmarszczonymi oczami. Tym razem do moja siostra zdawała się zaskoczona. W końcu przegryzła dolną wargę, spojrzała na zegarek na nadgarstku i nieco teatralnie westchnęła.
- Muszę lecieć, Chanyeol. Pozdrów ode mnie Baekhyuna! - Rzuciła, zanim połączenie zostało zerwane. Przez chwilę jeszcze patrzałem na urządzenie, jakby rozmowa magicznie miała powrócić na ekran, po czym przeniosłem wzrok na bruneta.
- Co takiego zrobiła?
- Nie wiem co miała na myśli, muszę zbierać się do pracy. - Powiedział zanim nie rzucił się schodami na piętro. Usłyszałem tylko jak zatrzaskuje za sobą drzwi.
Siedziałem przez moment próbując zrozumieć tę sytuację.
Po rozmowie, wciąż mając ją w swoim umyśle, posprzątałem nieco, a później wyszedłem do pracy. Kiedy wróciłem Baekhyuna już nie było. Wyglądało na to, że wyszedł wcześniej. Była sobota, więc musiał mieć zaplanowane jakieś aktywności przed pracą. Nie dziwiło mnie to. Był osobą, która zwykle była w ruchu.
Chciałem czasem, żeby został ze mną na dłużej, ale nie mówiłem tego na głos uznając, że to nie czas, aby czegokolwiek od niego oczekiwać.
Nie wrócił przed audycją w ForLife.
Wieczór spędziłem z Melody na kolanach, słuchając jego głosu. Dziś leciały typowo świąteczne hity, które miały przygotować słuchaczy do świąt.
Ja już byłem gotowy.
W ogrodzie stał już złoty, lśniący renifer, a w oknach paliły się kolorowe lampki, które zawiesił Baekhyun, a dzięki którym mogłem przez dłuższą chwilę stać blisko, asekurując jego ciało, bez strachu, że uzna mnie za nachalnego.
Na stole jadalnym stała świąteczną gwiazda betlejemska, obok niej stał ceramiczny, biały anioł. Na kanapie leżały zielono-czerwone, świąteczne poduszki. Niedaleko telewizora, przy ścianie, tuż obok okna, stała choinka. Miała głównie złote i czerwone bombki.
Podobało mi się to, jak wyglądał teraz dom. Nawet poręcze przy schodach były ozdobione.
Wyglądał tak... Zamieszkale.
Odrobinę zawstydzającym było jak pusty był mój nowy dom. Dom, w którym pierwotnie marzyłem zamieszkać z Baekhyunem. Zabawne, że po dwóch latach próśb owszem, zamieszkałem z Baekhyunem, ale dopiero kiedy nic już nas nie łączyło.
W domu nie było wielu przedmiotów, zupełnie, jakbym pojawił się tu kilka dni temu lub za kilka dni miał stąd zniknąć. Chyba wewnętrznie podczas minionego roku oczekiwałem dnia, w którym drobne ciało gorzej drugą część materaca.
Umiałem pozwolić, aby Baekhyun odszedł, ale niezależnie co nie chciałem pozwolić odejść mu na zawsze. Zamierzałem czekać na niego tak długo, jak będzie to konieczne, ponieważ jeżeli wierzyłem w cokolwiek, to właśnie w to, że Baekhyun jest moim przeznaczeniem.
Mój telefon zadzwonił kilka minut po północy. Jeszcze nie spałem, choć leżałem już w łóżku i przeglądałem popularne aplikacje mobilne.
Widząc imię Baekhyuna uśmiechnąłem się lekko, ale zaraz dopadło mnie zmartwienie.
- Baekhyun? - Zapytałem, kiedy odebrałem połączenie. Po drugiej stornie słyszałem muzykę i rozmowy, które były dziwnie zagłuszone.
- Hej. - Zaśmiał się, a jego głos brzmiał smutno. - Wiem, że już późno, ale mógłbyś po mnie przyjechać? Mogę zadzwonić po taksówkę, ale-
- Będę za dziesięć minut. - Odparłem bez zawahania, po czym podniosłem się z łóżka. Wychodząc z pokoju minąłem Melody, która patrzyła na mnie wielkimi, zaskoczonymi oczami.
Ja również byłem zaskoczony.
_________________
Dobry wieczór! 🥰
Co to za opowiadanie bez choć jednego, polsatowego momentu?
Niedobre opowiadanie 😂
Jak się macie?
Mi udało się zaliczyć historie. Dostałam 4+, więc nie ma tragedii. Jutro mam kolokwium z podstaw prawoznawstwa.. Tego obawiam się bardziej...
Przepraszam, że nie wszystkim wczoraj odpisałam, późniejsze komentarze pojawiły się, kiedy byłam już zajęta T3T
Ale kocham was bardzo! Do jutra ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro