16/12/20
Byun Baekhyun
- Baekhyun, możesz już wracać do domu. - Usłyszałem oświadczenie. Spojrzałem na współpracownika, który kończył wycierać szklanki za barem. Przytaknąłem i skończyłem wycierać blat, na który ktoś wylał jakiś słodki drink. Nie byłem pewny czy to któryś z nas czy z klientów.
Pożegnałem się ze wszystkimi i poszedłem do szatni. Zauważyłem, że było odrobinę po czwartej. Przebrałem się w moje codzienne ubrania i zabrałem plecak, po czym wyszedłem z szatni.
Green light było dość popularnym miejscem. Ponieważ było otwarte niemal codziennie, ludzie zawsze o nim pamiętali. W środku tygodnia rzadko zdarzał się tłum gości, wszyscy zwykle zbierali się przed drugą, ponieważ czwartek dla wielu był dniem pracowniczym. Do zamknięcia zostawali głównie studenci lub ci, którzy przyszli coś uczcić. Mimo to ostatnie godziny przeważnie były dużo lżejsze. Mieliśmy możliwość, aby zacząć szybciej ogarniać bar, za którym zwykle stałem. Czasem zajmowałem się pomocą na innych stanowiskach, ale przeważnie przygotowywaniem napojów.
Dziś również tak było.
Na zimowe powietrze wyszedłem z szalikiem w ręku. Nie lubiłem go nosić, ale kiedy poczułem chłodny wiatr od razu go założyłem. Przed barem przeważnie o tej godzinie było już pusto, ale kiedy wyszedłem z alejki prowadzącej z wyjścia dla pracowników na ulicę główną, zauważyłem, że przed drzwiami Green light wciąż stała grupa młodych mężczyzn. Zdawali się być w moim wieku, niektórzy odrobinę starsi, inni odrobinę młodsi. Oświetlało ich zielone, neonowe światło, dlatego zauważyłem ich spojrzenia kierowane w moją stronę.
Coś do siebie szeptali, kiedy minąłem ich i wybrałem ścieżkę prowadzącą do domu Chanyeola. Nie był zbyt daleko, znałem nawet skróty, ale wolałem iść przy ulicy, w razie, gdyby widocznie niezadowoleni mężczyźni postanowili ruszyć w moim kierunku.
Wydawało mi się, że któryś z nich faktycznie podbiegł kawałek za mną, ale reszta zawołała go do siebie. Kiedy znalazłem się w bezpiecznej odległości poczułem się dużo pewniej.
Pracowaliśmy nocą, w barze, wśród pijanych ludzi. Oczywiście zdarzały się małe awantury, bijatyki, wyzwiska kierowane w naszą stronę. Sam też czasami ich doświadczałem. Dlatego właśnie nie przepadałem za alkoholem. Zmieniał ludzi.
Dongho też zawsze za dużo pił. Nie znał swojego umiaru i jeśli wychodził z przyjaciółmi, od razu wiedziałem, że wróci pijany. Starałem się wtedy nie przebywać w mieszkaniu, ale następnego dnia i tak był zły i uważał, że go zdradzam. Później nocne wycieczki po mieście, które trwały wiele godzin, zamieniłem na udawanie, że śpię. Nie działało. Często "budził" mnie krzykiem. To był najgorszy okres mojego życia.
Zabawne, że najgorszy okres od razu zmieniłem na najlepszy. Różnica była ogromna.
Chanyeol nigdy mnie nie uderzył, nie krzyczał nawet podczas kłótni, uważał, aby mnie nie zranić, nawet kiedy był na mnie zły. Był zupełnie inny. Zawsze dbał o to, abym czuł się dobrze, abym czuł się zaopiekowany.
Na samą myśl o nim na moich ustach pojawił się uśmiech, a ja przyśpieszyłem, zmieniając chód w malutki trucht.
Chciałem już być w jego domu. Wiedziałem, że zawsze wyczekuje mojego powrotu. Nigdy nie powiedział o tym wprost, ale kiedy wracałem akurat pił wodę w kuchni, nie mógł spać czy obudziła go Melody.
Zapragnąłem być już w domu.
Zawsze przy Chanyeolu czułem się najlepiej.
Dotarłem do budynku po dziesięciu minutach. Światła przy głównych drzwiach były zapalone, zupełnie jak zawsze, kiedy pracowałem w nocy.
Wspiąłem się po schodach i po cichu wszedłem do środka.
Pierwsza znalazła się przy mnie Melody, którą wziąłem na ręce i ucałowałem lekko. Była zaspana.
Chwilę później u szczytu schodów pojawił się Chanyeol. Nie wyglądał na tak zaspanego. Miał lekki uśmiech na ustach, kiedy oparł się o barierkę.
- Zmarzłeś? - Zapytał niskim głosem.
- Odrobinkę, ale nie jest tak źle. Zapowiada się ciepły dzień.
- Pośpiesz się i idź do łóżka. - Poradził. Przytaknąłem i położyłem Melody na ziemi zanim nie zacząłem rozpinać kurtki. W domu było bardzo ciepło. Chanyeol zwykle nie lubił, gdy było za ciepło, więc pomyślałem, że wcześniej musiało być raczej chłodno.
- Dlaczego nie śpisz?
- Ktoś hałasował na zewnątrz.- Odparł swobodnie.
Zdjąłem buty, po czym zabrałem plecak i wszedłem po schodach na górę. Mijając Chanyeola poczułem, jak lekko dotyka mojej dłoni. Pozwoliłem mu na to, przystając obok. - Nie zabrałeś rękawiczek?
- Nah, to blisko.
- Powinieneś ubrać je dzisiaj.
- Jeśli będzie zimno. - Powiedziałem, na co zaśmiał się lekko. - Kupiłem coś do domu, jak szedłem do radia - Uprzedziłem, na co spojrzał na mnie zaskoczony i zmarszczył brwi. - Mieliśmy go dziś ozdobić, prawda?
- Tak, wrócę z salonu wcześniej, bo idę z samego rana. Możemy ozdobić dom po moim powrocie. Powinieneś wciąż być w domu.
- W porządku. - Oceniłem. Chanyeol uśmiechnął się i przepuścił mnie z cichym śpij dobrze. Życzyłem mu tego samego, zanim zamknąłem za sobą drzwi pokoju gościnnego. Po szybkim prysznicu rzuciłem się na łóżko. Było ciepłe i pachniało tym domem. Lubiłem ten zapach. Był delikatny i odprężający.
Szybko zasnąłem.
Kiedy się obudziłem była już dwunasta. Przeciągając się zauważyłem, że Melody leży tuż obok, skulona w malutką kulkę. Jeśli leżała w moim pokoju oznaczało to przeważnie, że Chanyeola nie było w domu. W przeciwnym razie byłaby w jego sypialni lub z ciekawością podążałaby za nim.
- Dzień dobry. - Szepnąłem do kotki, która na moment uchyliła powieki, spojrzała na mnie i z powrotem je zamknęła. Wciąż wyglądała na zmęczoną. Nie byłem pewny czym, ale możliwe, że to przez ogromną ilość zabawek, które dostała od Pani Park i Youbin. Zwykle była raczej leniwym, spokojnym kotem, ale wiedziałem, że niektóre wyjątkowo ją oczarowały.
Wstałem, po czym zszedłem schodami do kuchni. Po drodze zauważyłem, że w salonie leży duży karton, którego wcześniej nie było. Nie zajrzałem do środka, ale wnioskując po małej choince w rogu tektury, podejrzewałem, że Chanyeol przyniósł już ze strychu dekoracje świąteczne, prawdopodobnie chcąc sobie oszczędzić szukania po pracy.
Zamierzałem pojechać do schroniska i zabrać niektóre z psiaków na spacer do pobliskiego lasu, dlatego pośpiesznie zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i ubrałem się. Pożegnałem się z Melody, a kiedy wróciłem była już szesnasta. Chanyeola wciąż nie było, a ja pomyślałem, że mógłbym ugotować dla nas obiad. Nie robiłem tego wcześniej, nie jadaliśmy razem odkąd tu byłem, ale miałem czas i wiedziałem, że to doceni. Nie miałem jednak pojęcia co zrobić. Może preferencje Chanyeola zmieniły się w ciągu ostatniego roku. Nie był wybredny, ale może przestał coś lubić? Zainspirowany tymi myślami spędziłem nieco czasu szukając na stronach internetowych przepisów, które miały stworzyć dania smakujące wszystkim.
W końcu stwierdziłem, że zamówię pizze.
Ale potem znów wpadła do mojej głowy myśl, że on na pewno bardziej ucieszy się jeśli sam coś przygotuję.
Nie miałem wiele czasu, dlatego w końcu, po wielu długich minutach, postawiłem na bibimbap uznając, że jest tak elastyczny, że będzie mógł wyjąć składnik, którego nie lubi. Poza tym było to proste i szybkie.
Chanyeol pojawił się kiedy wciąż brakowało mi jednego elementu, ryżu.
- Wróciłeś. - Powiedziałem, kiedy zajrzał do kuchni, jednocześnie zdejmując kurtkę. Uśmiechnął się do mnie i przytaknął. Wszedł do pomieszczenia, już w swoich domowych ubraniach. Powiedział coś do mnie, a jego rozwiane włosy śmiesznie podskakiwały, próbując wrócić na swoje poprzednie, należyte miejsca. Jego dłonie były zaczerwienione, kiedy chwycił jedną z moich, aby spojrzeć na drobne nacięcie na skórze.
Pomyślałem, że wszystko wydaje się tak miłe i przyjazne, ale jednocześnie inne niż dawniej.
Dawniej na powitanie przyciągnąłby mnie do siebie, ucałował mój policzek, czoło, nos czy usta i powiedziałby, że bardzo za mną tęsknił albo, że myślał o mnie cały dzień. Potem ja objąłbym go w pasie i przez chwilę trzymał go blisko, witając się z jego ciepłem i zapachem. Zapytałby mnie o mój dzień, a ja powiedziałbym mu co robiłem, gdzie byłem i o tym, że chciałem wrócić do łóżka, kiedy poczułem jak zimna temperatura panuje na zewnątrz lub, że zmiana w pracy okropnie mi się dłużyła, bo od kilku godzin oczekiwałem chwili, kiedy znów się spotkamy.
Teraz wszystko uległo zmianie, mimo że moje uczucia wcale się nie zmieniły. Nasza relacja była tak okropnie dziwna, a ja w sercu czułem, że chciałbym ją naprawić.
Chciałem wrócić do dnia, w którym wszystko się zepsuło i...
I chyba w końcu byłem na to gotowy.
_____________
Dzień dobry Elfiki 👼
Co tam u was? Mam nadzieję, że wszystko dobrze. Ja miałam całkiem miły dzień. Myślę, że jutro w końcu pójdę kupić prezent dla mamy i pieska ^^ Niestety, jeśli jesteście tu dłużej, to wiecie, że moje święta to ja, mama, mój brat i Linki, więc raczej malutkie, ale jestem pewna, że nie tylko ja takie mam ^^
Zastanawiam się co powinniśmy obejrzeć w wigilię 😂 chyba Kevina 😂
Kocham was! 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro