14/12/20
Kim Minseok
Tego dnia wyjątkowo miałem spędzić wieczór sam. Zwykle w domu był Jongdae, ale ponieważ został poproszony o spotkanie w wydawnictwie miałem całe mieszkanie dla siebie. Początkowo chciałem wykorzystać ten czas na odpoczynek, może obejrzeć jakiś film z Leo. Koniec końców usiadłem przed niewielkim, starannie zapisanym notesem, a pies zajął się jedną ze swoich piszczących zabawek. Co jakiś czas podskakiwał na jej pisk, co było całkiem ciekawym zjawiskiem. Wciąż był młody i głupiutki, ale zdecydowanie wniósł do naszych żyć jedynie pozytywne emocje. Powodował, że te ciche mieszkanie w końcu nieco ożyło i był najlepszym, najwierniejszym towarzyszem dnia.
Byłem wdzięczny, że się pojawił.
Notatnik, który chwyciłem, przeglądałem co kilka dni. Chciałem być pewny, że nie pominąłem żadnego aspektu zbliżającego się wydarzenia.
Nie stresowałem się ślubem. Wiedziałem, że nie zmieni nic między mną a Jongdae.
Zasugerowała go rodzina Jongdae, o dziwo. Początkowo nie byli przekonani do naszego związku, zawsze chcieli, aby Jongdae poślubił naszą partnerkę, a kiedy ta znikła, porzucili te nadzieję. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale któregoś dnia oświadczyli, że chcieliby od nas ślubu, aby potwierdzić trwałość naszego związku i w pełni go zaakceptować. Kochali Jongdae i mimo swoich tradycyjnych poglądów, poważnego stylu bycia, chcieli, aby był szczęśliwy.
Było to ponad pół roku temu.
Wybraliśmy Szwecję. Była daleko, ale i tak znajdowała się na naszej liście miejsc do odwiedzenia. Chcieliśmy zrobić to zimą.
Początkowo nie zamierzaliśmy nikogo w to mieszać, ale nasi przyjaciele, jeden po drugim, wyrażali chęć uczestnictwa w wyjeździe. Nie mieliśmy nic przeciwko, nawet jeśli małżeństwo było dla nas tylko formalnością. Wiedzieliśmy, że ich obecność umili ten dzień.
Nie traktowaliśmy tego poważnie do momentu, kiedy zauważyliśmy jak nieubłagalnie zbliża się ten dzień. Dopiero z początkiem zimy zrozumiałem, że naprawdę planuję ślub z Jongdae.
Niesamowite jak wszystko się zmienia.
Zaledwie rok temu nawet tego nie braliśmy pod uwagę.
A potem wszystko się zmieniło.
- Co jest, Leo? - Zapytałem, kiedy pies podniósł głowę i zastygł nieruchomo. Oderwałem wzrok od notesu w chwili, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Uśmiechnąłem się lekko i wstałem ze swojego miejsca z podejrzeniem tego kto może być niezapowiedzianym gościem. Zwykle była to jedna, konkretna osoba. Mało kto odwiedzał nasze mieszkanie bez zapowiedzi.
Otworzyłem drzwi, mój wzrok padł na drżącego z zimna bruneta.
- Wyglądasz jak bałwan, Baek. - Zaśmiałem się wpuszczając go do środka.
- To jakaś śnieżyca. Myślałem nawet czy nie zawrócić do domu. - Odparł zdejmując zaśnieżoną czapkę i kurtkę. Znów nie miał szalika, zauważyłem, kiedy zsunął ze stóp buty i ubrał kapcie. Miał tu swoje własne zważywszy na to jak często mnie odwiedzał. Były czerwone z pomponem na środku. Kupił je na damskiej sekcji, korzystając jak małe były jego stopy, a uznając, że na męskiej wszystkie kapcie są brzydkie. Sam miałem takie same, ale zielone. - Jest Jongdae?
- Nie. - Rzuciłem wchodząc do kuchni, aby przygotować mu herbaty.
Baekhyun dołączył do mnie chwilę później, po czułym przywitaniu się z Leo, który uciekał przed jego lodowatymi dłońmi po całym salonie, aby w końcu położyć się na plecach i pozwolić na chwilę miziania.
- Chcesz bluzę?
- Nah, zaraz się ogrzeję. Twoje mieszkanie zawsze jest cieplutkie. - Powiedział bawiąc się przydługimi rękawami swetra, który miał na sobie.
- Nie pisałeś, że przyjdziesz, coś się stało?
- Niekoniecznie, ale... - Mamrotał podchodząc bliżej. - Pomyślałem, że może powinniśmy dać wspólnemu mieszkaniu kolejną szansę? - Zasugerował cicho, na co zmarszczyłem brwi i zalałem nasze napoje. Podałem jeden Baekhyunowi i wróciłem na kanapę. Zaraz mój przyjaciel usiadł naprzeciwko.
- Chanyeol coś zrobił?
- Nie ,ale... Wydaje mi się, że ta sytuacja nie wyjdzie nam na dobre.
- Proszę, przejdź do sedna. - Powiedziałem zainteresowany jego sytuacją. Oczywiście pisaliśmy i dzwoniliśmy do siebie każdego dnia, wiedziałem co kiedy go martwiło, ale dzień wcześniej nie sugerował mi, że prowadzi przemyślenia na taki temat. Jasne, od początku nie był przekonany tym pomysłem, ale zdawało mi się, że odkąd zamieszkał z Chanyeolem był raczej zadowolony. Lubił Chanyeola i jego towarzystwo, niezależnie czy jako jego chłopak czy przyjaciel.
- Nie daję rady. - Wyznał cicho, jakby przyznając się do porażki. Westchnąłem słysząc to. Wiedziałem dobrze, że ten czas nadejdzie. Baekhyun nie raz mówił, że nie czuje się gotowy na walkę o nich. Sam nie wiedział jeszcze po jakiej stronie stoi, przyjaźni czy miłości, a tak przynajmniej utrzymywał, choć wszyscy wiedzieliśmy, że nigdy nie zmienił zdania co do tego jak ważny jest dla niego Chanyeol. Problemem było to jak wiele czasu trwało dojście do tego stanu gotowości na rozmowę i rozprawienie się z przeszłością. - Nie mogę tam zostać.
- Jongdae -
- Nie będę się z nim więcej kłócił, obiecuję! Przemyślałem to i mogę go nawet przeprosić jeśli chcesz.
- Nie chcę ranić twojej dumy. - Zaśmiałem się, ale on kontynuował.
- Będę cichutko, mogę cały czas siedzieć w pokoju, a po pracy... Będę wracał taksówką, żeby go nie denerwować i... I mogę się krócej kąpać kiedy śpicie i mogę nawet gotować albo sprzątać! Możemy to wypracować, Seok. - Zapewniał mocniej samego siebie nakręcając. Przerwał dopiero słysząc moje westchnięcie.
- Tu nie chodzi o Jongdae, Baekkie. Jongdae to Jongdae, on zawsze będzie narzekał. - Przyznałem śmiertelnie szczerze. Mój chłopak bywał zrzędliwy, ale wiedziałem, że jest to kierowane wyłącznie troską, dlatego nawet nie próbowałem tego zmienić. To część jego charaktery, każdy ma jakieś wady.
- Więc mogę wrócić? - Zapytał głosem przepełnionym nadzieją. Jego dłonie zacisnęły się wokół kubka z herbatą, kiedy wpatrywał się we mnie oczekując odpowiedzi.
- Wiesz, że bardzo cię kocham -
- Tak!
- Dlatego nie, Baek, nie możesz wrócić. - Powiedziałem obserwując jak jego nadzieja upada, a na twarz wstępuje rozczarowanie i zmartwienie. Przytaknął nie oczekując wyjaśnień. Zawsze umiał zaakceptować zdanie drugiej osoby i nie był kimś, kto się narzucał. Wręcz przeciwnie, raczej się wycofywał czując, że wkracza na jakikolwiek niebezpieczny (w jego mniemaniu) temat.
Uciekał.
- Chodź tu. - Westchnąłem odkładając kubek i otwierając dla niego swoje ramiona. Baekhyun widząc to odłożył i swój napój, po czym przysunął się bliżej, aby wpaść w moje ręce. Zawsze wydawał się mały, kiedy go obejmowałem. Jongdae był przecież podobnego rozmiaru, zresztą ja również, ale Baekhyun zawsze wydawał się tym bardziej kruchym. - Nie zgadzam się, ale robię to dla ciebie. Wiesz dlaczego? - Zapytałem, na co on pokręcił głową schowaną w mojej szyi. - Bo wszyscy wiemy, że go kochasz, Baek. Wszyscy widzimy, że wciąż kochasz swojego byłego chłopaka. - Powiedziałem, a on nawet nie otworzył ust, aby zaprzeczyć. Nie poruszył się nawet o milimetr. Nie zamierzał tego skomentować. - I ty też to wiesz, Baekhyun.
____________________
Hejo, Elfiki!
Ekspresowo dodaję i ekspresowo pytam, co tam u was?♥ ♥
Okej, opublikowałam to o 21:00 nie mam pojęcia, dlaczego się nie opublikowało, przepraszam jeśli czekaliście ;^; Teraz wchodzę i zastanawiam się czemu tu tak cicho, a widzę, że wcale to nie wyszło 💔 💔
Kocham was! 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro