Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04/12/20

Kim Minseok

   Znałem Baekhyuna czwarty rok. Traktowałem go jak młodszego brata, ponieważ często jego styl życia oraz jego charakter sprawiały, że ludzie automatycznie patrzyli na niego jak na dziecko, mimo że miał już dwadzieścia osiem lat i gdzieś pod skorupą uśmiechniętego, naiwnego chłopca był dorosłą, dojrzałą osobą, która odczuwała wszystko jak każdy inny mężczyzna w podobnym wieku.

Początkowo było to naprawdę mylące. Często osoby z bardziej luźnym podejściem do życia uznawane były za niedojrzałe. Wrzucano ich do wora z ludźmi, którzy nie chcieli wziąć za siebie odpowiedzialności, którzy zrzucali ją na innych.
Baekhyun taki nie był.

Odpowiedzialnością za swoje życie obarczał tylko siebie i nawet jeśli dla osoby postronnej jego codzienność była wyłącznie chaosem, to on umiał go uporządkować. 

Jego " dziecinne" podejście do życia spowodowane było strachem, na czego zauważenie każdy z nas potrzebował nieco czasu.

Baekhyun mimo pierwszego otwartego i bardzo przyjaznego wrażenia, było osobą, do której wyjątkowo ciężko było się zbliżyć. 

Na początku wszystko szło niesamowicie szybko a potem nagle spotykano się ogromną ścianę budowaną przez lata samokrytyki, niepewności i zwyczajnego strachu, który pojawiał się za każdym razem, gdy spotykał kogoś, kto potencjalnie mógłby wedrzeć się do jego malutkiego światka. 

Do tego światka nigdy nie został wpuszczony Jongdae.

To właśnie stanowiło moje największe zmartwienie, kiedy Baekhyun pojawił się w naszym apartamencie z walizką u boku i pełnym sztucznej radości uśmiechem, który pojawił się na jego twarzy natychmiast, kiedy jego spojrzenie spotkało mojego narzeczonego. 

Jongdae nie popierał przygarnięcia Baekhyuna pod nasz dach. Nie byłem z siebie dumny, ale zagrałem kartą "chcesz żeby poszedł pod most", aby się zgodził, zupełnie świadom, że Kim nie wybaczyłby sobie, gdyby faktycznie tak się stało. To jak wyrzucić dziecko w środku zimy, a tegoroczna była naprawdę chłodna.

Tak znaleźliśmy się w sytuacji, gdzie młodszy bez przerwy rzucał nieco iskrzący wzrok w stronę Jongdae, który odwdzięczał mu się dokładnie tym samym. Teoretycznie Baekhyun mieszkał z nami od wczoraj, ale dopiero teraz pojawił się w domu na więcej niż pięć minut. Nie byłem pewny kto zaczął aktualnie trwającą wojnę na spojrzenia, ale czułem się trochę jak matka próbująca stworzyć przyjaźń między własnym synem a synem męża. Od dawna zastanawiałem się jak się za to zabrać, ale lata mijały niesamowicie szybko, a oni wciąż stali na niezbyt przyjaznym polu.

To było dziwne. Wiedziałem, że czuli względem siebie pewien... Obowiązek? Zobowiązanie?

Gdyby nie to to prawdopodobnie dawno rzuciliby się sobie do gardeł. Powstrzymywała ich obecność moja, Chanyeola oraz reszty naszej małej ferajny. Każdy dogadywał się z każdym, nawet Chanyeol z Sojin, którą podejrzewał o romansowanie ze swoim ówczesnym chłopakiem. Tylko między tą dwójką sprawy nie potrafiły ułożyć się tak jak byśmy tego chcieli

(może nie tylko między nimi, bo każdy z nas oczekiwał wielkiego powrotu ChanBaeka).

To okropnie dziwne zobowiązanie było nieco fascynujące. Może to przez to, że byliśmy w tej samej grupie znajomych, może przez to, że znali się tyle lat, ale... Nie odmówiliby sobie pomocy. Tak było, kiedy przygarnęliśmy pod dach psa czy kiedy Baekhyun potrzebował pocieszenia po zerwaniu z Chanyeolem. To Kim był tym, który w przeciwieństwie do naszego delikatnego pocieszania, kazał mu się ogarnąć. To on znalazł mu nową pasję, jaką był kanał na youtube, gdzie Baekhyun wstawiał własne covery ulubionych piosenek, za co początkowo Jongdae dostał ochrzan od Sojin (" On i tak nie ma wcale wolnego czasu! Chcesz go wykończyć!), a co postawiło Baekhyuna na nogi. Był pracowity i tym razem okazało się, że ta pracowitość i zaangażowanie w coś nowego pomogły mu odciągnąć myśli od złamanego serca.

Wszyscy nauczyliśmy się rozróżniać kłamstwo Baekhyuna. Mówił "już się pozbierałem", ale było to chyba tylko i wyłącznie spowodowane zakłopotaniem, że ktokolwiek mógłby się nim martwić. Nie lubił tego. 

- Więc... - Rzuciłem widząc jak Baek ściąga buty i posyła mi swój niewinny, dziecinny uśmiech. Chanyeol sprawiał podobne wrażenie kiedy był szczęśliwy. Może przez to cała nasza grupa traktowała ich jak najmłodszych, mimo że oficjalnie to Sehun i Jongin powinni być otoczeni opieką z tego tytułu. - Będziesz spał w gościnnym, jak zawsze. Posprzątałem już, może być trochę chłodno, bo zapomniałem zamknąć okna, ale szybko się nagrzewa. 

- Okej, dziękuję Minseok, jestem naprawdę bardzo, bardzo wdzięczny! Postaram się nie sprawić ci żadnego problemu! - Powiedział radośnie, co cicho wyśmiałem, bo brzmiał oficjalnie jak nigdy. 

- Ja też tu jestem.

- Słyszałeś jakiegoś ogra, Seok? - Zapytał kiedy powoli wszedł do pomieszczenia, które miało być jego postojem na kilka najbliższych dni, może tygodni. Nie przeszkadzałoby mi, gdyby zatrzymał się tu nawet na stałe, był moją bratnią duszą, najlepszym przyjacielem, fajnie byłoby mieć go przy sobie cały czas. Wiedziałem jednak, że i tak mocno naginam wytrzymałość Jongdae, który sądził, że faworyzuję Baekhyuna.

- Bądź dla niego miły, Baekkie. Pamiętaj, że to jego apartament.

- Twój też.

- Ale to on w głównej mierze go opłaca.

- Racja. - Westchnął brunet. Ostatnio postanowił ściąć włosy. Trochę tego żałował, bo tęsknił za przedziałkiem na środku, ale z grzywką wyglądał naprawdę ładnie. Uroczo i młodo, co nieco go rozczarowało, bo chciał wyglądać poważniej. Efekt był odwrotny. Fryzur podkreśliła jego pulchne policzki i szczenięce oczy.

Patrzyłem jak Baekhyun niemrawo odkłada torbę przygotowaną do pracy na bok, pozwalając na moment wstąpić zmartwieniu na bladą twarz. 

- Po prostu spróbuj się z nim nie kłócić. - Zasugerowałem kiedy rzucił się na łóżko i poklepał miejsce obok. Zająłem podobną pozycję i schowałem go w ramionach, objął mnie właściwie natychmiast, zatrzymując swoje ręce w okolicy mojego pasa. 

- Na pewno dam radę. - Rzucił całując mnie lekko w policzek, na co zareagowałem śmiechem. - Dziękuję, Minseok.

- Przecież wiesz, że zawsze ci pomogę.

- Wiem, jesteś niezastąpiony. - Zapewnił. Był zmęczony. Czułem to, ponieważ jego ciało stało się ciężkie i niezdarne, kiedy nieco się rozluźnił. - Kocham cię.

- Ja ciebie też głupolu. - Odparłem. Minęło jakieś dwadzieścia minut. Czułem, że dryfuję na granicy snu, zanim nagle Baekhyun nie westchnął. Wyswobodził się z moich ramion, a jego ciało ponownie stało się czujne. 

- Muszę iść do pracy.

- Dopiero skończyłeś naukę tej dziewczynki.

- Muszę iść do radia. - Wyjaśnił. Nie brzmiał na zbyt zadowolonego. To zawsze nieco mnie zastanawiało, ponieważ  calutki harmonogram swojego dnia zapełniał najróżniejszymi, nieraz wręcz wymuszonymi przez siebie aktywnościami. Musiał czuć się potrzebny i wszyscy byliśmy tego świadomi zupełnie jak on sam, ale miałem wrażenie, że powinien znaleźć nieco spokoju i czasu dla siebie. 

- W porządku. - Rzuciłem kiedy zaczął się przebierać. Po jego ubraniach mogłem zauważyć, że nie ma planu wczesnego powrotu do domu. Przypomniałem sobie, że prawdopodobnie od razu po radiu pójdzie do baru. 

- Gdzie idziecie? - Jongdae podniósł na nas wzrok znad laptopa, kiedy tylko wyszliśmy z pokoju, a Baekhyun zaczął z powrotem ubierać buty. Nigdy nie wchodził w nich do mieszkania. 

- Baek ma pracę.

- O której wróci? - Zapytał kierując te pytanie do mnie, zupełnie jakby mój przyjaciel wcale nie znajdował się w pomieszczeniu. On sam zresztą nawet nie spojrzał w kierunku mojego narzeczonego. Podejrzewałem, że ignorowanie siebie nawzajem było ich formą akceptacji towarzystwa drugiego. Zwykle tak się zachowywali. Czasem rozmawiali niemal jak dobrzy znajomi, dzieląc się przemyśleniami na jakiś temat. To zdarzało się bardzo rzadko, niemal odświętnie. 

- Um...

- Nad ranem. Po czwartej. - Wtrącił Baekhyun. 

- Po czwartej. - Powtórzył do siebie Jongdae. Poczułem lekkie ciepło na sercu, kiedy wyczułem w jego głosie zmartwienie. Jongdae miał dużą, kochającą rodzinę i to prawdopodobnie spowodowało, że wyrósł na bardzo troskliwą osobę. Wcześniej tego tak nie zauważałem, ale kiedy tylko nasz związek zmniejszył się do dwóch osób troska Kima stała się bardzo silna. Wolnymi wieczorami odbierał mnie z pracy, w ciągu dnia wysyłał dziesiątki wiadomości. Przeciętną osobę z pewnością by to denerwowało. Ja jednak lubiłem czuć się otoczony opieką.

W zupełnym przeciwieństwie do Baekhyuna. 

- Może bliżej piątej jeśli będzie dużo sprzątania.

- Weźmiesz taksówkę?

- To blisko. Piętnaście minut drogi. - Odparł Byun zbity z tropu. Jego rozmowy z Jongdae rzadko nie były kłótnią. 

- Piętnaście minut w środku zimowej nocy. Brawo, Baehyun, bardzo inteligentnie. - Podsumował. Widziałem jak dłonie Baekhyuna lekko się zaciskają, a na jego policzkach pojawia się delikatny rumieniec wstydu. Westchnąłem.

- Daj mu spokój, Jongdae. To nie twoja sprawa. - Rzuciłem cicho. Jongdae westchnął, ale przytaknął.

- Po prostu nikogo nie obudź. Minseok ma jutro prace. 

- Okej. - Mruknął cicho młodszy, zanim nie podszedłem bliżej. Chwyciłem zapasową parę kluczy, po czym poinstruowałem go który pasuje do drzwi na klatce, a który do wejściowych. - Dziękuję, że pozwoliliście mi tu zostać. - Powtórzył któryś raz z kolei. - I tobie też, Jongdae.

- Idź już, szczeniaku. Spóźnisz się. -  Odparł Jongdae bezlitośnie, ale ja widziałem, że próbuje ukryć uśmiech satysfakcji.

- Racja. Pa Minseok. - Powiedział całując mnie w policzek. - Pa, ogrze! - Dodał. Chwilę później usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych.

Jongdae nie odzywał się przez dłuższy czas. Uśmiech zgasł, a jego palce zastygły na klawiaturze. Wykorzystałem ten krótki moment na podejście do kanapy. 

- Co jest? - Zapytałem wciskając się na miejsce obok niego, aby objąć rękoma jego ramię. 

- Nie podoba mi się, że będzie wracał w środku nocy.

- Aw, martwisz się o niego! - Oświadczyłem. To był krok o przodu w ich relacji, tak przynajmniej wierzyłem czy też chciałem wierzyć. Marzyłem, żeby w końcu zaczęli się dogadywać. 

- Oczywiście, że tak. To idiota. 

_________________

Dobry wieczór, dobry wieczór
Czy wy też macie dziś taką depresję? Nawet nie mam o czym wam powiedzieć, bo cały dzień spędziłam w łóżku nie mając siły na nic :(
Mam nadzieję, że wy mieliście lepszy dzień :(
Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro