Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30/12/19


Park Chanyeol

- Więc to tak?

- Mhm.

- Dobrze, że mi powiedziałeś. - Westchnęła Haseul, gładząc delikatnie materiał sukienki, który spoczywał na jej kolanach. - Lepiej wiedzieć niż robić sobie nadzieję.

- Nie jesteś zła?

- Na ciebie? Nie. Trochę na Dahee. - Odparła ponownie wzdychając. Podniosła na mnie swoje spojrzenie. Zatrzymała je na mojej twarzy, po czym delikatnie się uśmiechnęła i sięgnęła po kawę stojącą między nami. - Domyślałam się, że coś jest nie tak. To było podejrzane.

- Naprawdę?

- Tak, ale ucieszyłam się, kiedy powiedziała, że nas umówi. Naprawdę mi się podobasz. Wydajesz się porządnym facetem. - Powiedziała upijając trochę napoju. - Tacy zawsze są zajęci. To właśnie było podejrzane. - Dodała. Wydawała się bardziej rozluźniona niż kiedykolwiek wcześniej w moim towarzystwie. Dziwnym było widzieć ją taką. Była pewniejsza siebie, śmielsza. Nie tak niepewna jak zwykle. - Jeszcze przez faceta... Eh... Nie zrozum mnie źle, sama jestem biseksualna, ale przegrać z mężczyzną o serce innego mężczyzny. To boli trochę bardziej.

- Przepraszam.

- To nie twoja wina. Będę musiała wyjaśnić to z twoją siostrą.

- Nie gniewaj się na nią. - Poprosiłem cicho. - Ona jest po prostu trochę zbyt pewna swoich pomysłów. Chciałaby, żeby wszystko było idealne i niemal filmowe. Stara się wszystko wokół doprowadzić do perfekcji. Zależy jej za bardzo, ale to też moja wina, że doszło do takiej sytuacji. Wiem jaka jest, a mimo to powiedziałem jej o swojej orientacji.

- Masz dwadzieścia siedem lat. Sama by się domyśliła. - Zapewniła moja towarzyszka. Poczułem się przez to nieco lepiej.

Zapadło między nami kilka minut ciszy, podczas których kończyliśmy swoje napoje.

- Baekhyun, tak? - Zapytała nagle Haseul, powodując, że niemal udusiłem się herbatą. Blondynka cicho to wyśmiała.

- Skąd wiesz?

- Ostatnio jak was spotkałam... Hm, sama nie wiem. Miałam przeczucie, że coś jest na rzeczy, ale szczerze mówiąc myślałam, że Baekhyun się w tobie podkochuje, a ty o tym nie wiesz. Nawet jeśli udawał, że go to nie rusza, to co chwilę czułam na sobie jego podejrzliwe spojrzenie.

- Zaborcze?

- Zmartwione. - Poprawiła mnie, zanim wstała. - Cóż, będę się zbierać. Muszę być za piętnaście minut w pracy. Dziękuję, że mi to powiedziałeś i mam nadzieję, że wciąż możemy się przyjaźnić?

- Oczywiście. - Zapewniłem z uśmiechem. Czułem ulgę kiedy wychodziła z kawiarni. Zupełnie jakby ogromny ciężar został mi zdjęty z ramion. Chwilę później i ja opuściłem budynek, po czym wybrałem się na krótki spacer w stronę mieszkania. Haseul pracowała naprawdę blisko mojego domu, więc nie miałem problemu, aby namówić ją na szybkie spotkanie, zanim pójdzie do przedszkola. Czułem się niemal rozgrzeszony. Było mi dużo łatwiej.

Niedługo później i ja poszedłem do pracy, z której wróciłem nieco przed dwudziestą drugą.

Światło w moim mieszkaniu było zapalone. Nie zdawało mi się, że takim je pozostawiłem, dlatego od razu zacząłem wypatrywać Baekhyuna. Pomyślałem, że widocznie mój dzień może być jeszcze lepszy, ale wtedy go zobaczyłem.

Brunet siedział na ziemi, tuż przy kanapie. Miał na sobie szeroki sweter i obejmował ramionami swoje kolana. Wyglądał naprawdę krucho. Tuż obok niego leżał karton, który bez wątpienia wypełniony był jego własnymi rzeczami. Na stoliku obok leżał klucz, który podarowałem mu jakiś czas temu. Poczułem, że moje serce niemal stanęło z przerażenia.

- Baek? - Zapytałem cicho. Mniejszy podniósł na mnie swoje spojrzenie, którego nie widziałem od powrotu ze świąt spędzonych z moją rodziną. Był blady, ale jego oczy były wyraźnie zaczerwienione. Policzki były mokre od łez, które spływały po jego twarzy, usta spierzchnięte i uchylone w bezgłośnym szlochu. - Co się stało? - Zapytałem łagodnie, wyciągając do niego dłoń. Wstał bez mojej pomocy.

Starał się tego nie pokazywać, ale wiedziałem, że Baekhyun był zagubiony. Od dłuższego czasu zachowywał się inaczej niż zwykle. Był przestraszony i niepewny, ale nigdy nie sądziłem, że jego zagubienie doprowadzi do tego, co usłyszałem chwilę później.

- Musimy zerwać, Chanyeol. - Powiedział głosem zmęczonym i ochrypłym, jakby przepłakał wiele długich godzin przed moim powrotem do domu.

- Słucham? - Zapytałem zupełnie nie przygotowany na takie wyzwanie. - O czym ty mówisz, Baekhyun?

- Potrzebuję przerwy. - Wyjaśnił drżąc delikatnie. Nie byłem pewny czy od zimna czy emocji, które go przytłaczały.

Nie sądziłem, że dwa słowa mogą tak bardzo boleć. Czułem to niemal fizycznie, w sercu. Czułem na sobie niepewny wzrok mojego ( byłego?) chłopaka. Był przestraszony. Nie wiedział jakiej reakcji powinien się po mnie spodziewać. Sam tego nie wiedziałem, ponieważ nigdy nie odszedł ode mnie ktoś, kogo tak mocno kochałem.

- Co jest nie tak? - Zapytałem w końcu, głosem tak stabilnym i silnym, że sam siebie nie potrafiłem poznać. - Dlaczego chcesz to zrobić?

- To jest to co czuję. - Rzucił, ale po jego twarzy nie przestawały płynąć łzy, zupełnie, jakby mówił jedno, ale czuł coś zupełnie innego.

- To co czujesz? - Prychnąłem, na co mniejszy drgnął. - Nie rozśmieszaj mnie, Baekhyun. Oboje wiemy, że to nie prawda. Kochasz mnie. Wiem to tak samo dobrze, jak wiesz to ty.

- Tu nie chodzi o miłość.

- Więc o co?

- O rozsądek. - Wyznał, na co cicho westchnąłem. Rozmawialiśmy o tym. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie, a on wciąż nie potrafił zrozumieć. Nie potrafił docenić tego jak wartościową osobą jest. Nie potrafił spojrzeć na siebie w sposób, w jaki patrzyli na niego inni. Potrafił tylko i wyłącznie się krytykować, porównywać do innych w sposób tak bolesny, że aż niemożliwy.

- Chodź. - Mruknąłem ponownie wyciągając do niego dłoń. - Odłożymy twoje rzeczy i porozmawiamy o tym na spokojnie.

- Nie, Chanyeol. - Powiedział ignorując moją rękę, zupełnie tak jak wcześniej. Jego dłoń, która zaledwie kilka dni temu trzymała moją własną, teraz nieśmiało zaciskała się na skrawku swetra.

- Posłuchaj. - Zacząłem dotykając jego brody, aby zmusić go do spojrzenia wyżej, na moją twarz, ponieważ dotąd jego wzrok błądził po pomieszczeniu zupełnie zagubiony. - Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz? Nie pozwolę ci odejść dopóki nie powiesz, że przestałeś mnie kochać.

- To podłe.

- Ty jesteś podły, Baek. Podły i niesprawiedliwy. Próbujesz zniszczyć to, na co tak długo pracowaliśmy.

- Tu nie chodzi o to ile pracy włożyliśmy w nasz związek. To już nie działa między nami.

- Co nie działa?

- Wszystko.

- Nie prawda. Kilka dni temu wszystko było w porządku. Teraz nagle nie działa? - Zapytałem starając się pozostać spokojnym, kiedy Byun dość gwałtownie się ode mnie odsunął. Wziął głęboki wdech i mocno przetarł swoje zaczerwienione policzki, zanim schylił się po karton. Pozwoliłem mu go podnieść, mimo że miałem ochotę wyrwać wszystko z jego dłoni i kazać mu się uspokoić.

- Nie rozumiesz.

- To mi wytłumacz.

- Po prostu daj mi odejść. - Poprosił ciszej. Nie krzyczał. Bał się krzyku i tylko przez to wciąż nie podniosłem głosu. Tylko dlatego chciałem pozostać spokojny.

Mimo to Baekhyun skulił się, kiedy wyciągnąłem swoją rękę, aby złapać jego ramię. Skulił się i zadrżał posyłając mi to samo spojrzenie, jakie niegdyś słał w kierunku Dongho. Strach, niepokój, niepewność względem mojej reakcji. Bał się, że go uderzę. Znowu się mnie bał. To wystarczyło, aby mnie ostudzić.

- Baekhyun.

- Pozwól mi. - Powtórzył przymykając oczy. Westchnąłem cicho, po czym delikatnie go objąłem, przyciągając do siebie. Czułem jak drżenie się uspokaja z każdą chwilą spędzoną bliżej mnie. Strach był dla niego naturalny. Uczył się go przez wiele lat, ale wiedziałem, że mi ufa. Polega na mnie dlatego mimo ogromnego bólu, jaki odczuwałem, wypuściłem go z moich ramion.

- Usiądź, zamówię taksówkę. Jest zbyt ciemno, żebyś wracał sam. - Powiedziałem odbierając od niego karton. Ułożyłem go na kanapie. Zaraz obok przysiadł zapłakany Baekhyun, który oddychając głęboko próbował się uspokoić.

Zgodnie ze swoimi słowami zadzwoniłem po taksówkę. Mogłem odwieźć go sam, ale nie sądziłem, że teraz czułby się z tym komfortowo.

Czekając na pojazd wróciłem do salonu, po czym ukucnąłem naprzeciw Baekhyuna, zmuszając go do nawiązania ze mną kontaktu wzrokowego. Nie miałem pojęcia co doprowadziło do tej sytuacji, ale wciąż był dla mnie najważniejszy i nie zamierzałem go sobie odpuścić, jedynie odsunąć się na moment.

- To przerwa, Baek. Nie rozstanie. Zrywamy, ale wierzę, że za jakiś czas nasze drogi znów się splotą, dobrze? Teraz idź, odpocznij i przemyśl to wszystko. Wrócimy do tej rozmowy kiedy ty o tym zdecydujesz, jasne? Ty masz zdecydować co będzie z nami dalej.

- Dobrze. - Szepnął Baekhyun, kiedy oboje się podnieśliśmy.

- Pamiętaj, że bardzo cię kocham i będę na ciebie czekał. - Poprosiłem ostatni raz go obejmując. Wierzyłem, że Baekhyun potrzebuję po prostu oddechu, chwilowej wolności i czasu na poukładanie sobie wszystkiego. Byłem pewny, że nie zrezygnuje z naszego związku.

Chciałem iść za radą Dahee. Pozwolić mu odejść i zobaczyć czy kocha mnie na tyle, aby wrócić i walczyć o to wszystko, co było między nami.

- Ja ciebie też kocham. - Powiedział cicho mój oficjalnie już, były chłopak. Baekhyun oddał mój uścisk, zanim podniósł karton i pożegnał się z Melody, która podczas naszej kłótni niespokojnie wędrowała między pokojami.

Ostatni raz spojrzeliśmy w swoim kierunku. Mniejszy zdawał się zupełnie nieprzekonany i niepewny, kiedy chwycił za klamkę i otworzył drzwi wejściowe. W końcu zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Baekhyun uśmiechnął się delikatnie, jakby zyskując pewność, że podjął dobrą decyzję. Nie miałem pojęcia jakie wybory miał, ale chyba był z siebie dumny, mimo że jednocześnie bardzo smutny i na skraju płaczu.

- Do zobaczenia, Baekhyun.

- Do zobaczenia, Chanyeol.

Kiedy wróciłem do salonu, usiadłem na kanapie i chwyciłem się za głowę zupełnie załamany, uświadomiłem sobie, że w tym wszystkim Dahee dopięła tego, czego pragnęła.

Ja i Baekhyun nie byliśmy dłużej razem.








________________
Jak bardzo źli na mnie jesteście? 🥺🥺🥺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro