Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26/12/19

Oh Sehun


Dom rodzinny zawsze powinien kojarzyć się z ciepłem i wzajemną miłością. Każdy powinien szanować siebie nawzajem i myśleć o tym miejscu jako takim, do którego zawsze może wrócić. Myślę, że tak właśnie działało to u mnie. Może z rodzeństwem nie zawsze się dogadaliśmy, ale przyjęli mnie do swoich, kiedy zjawiłem się tu jako samotne, zagubione dziecko, które nie miało niczego. Dogadywaliśmy się. Nawet, jeśli nie byliśmy związani więzami krwi, wpuścili mnie do swojej rodziny. Zawsze będę im za to wdzięczny.
Widziałem, że mama odrobine mnie rozpieszcza. Byłem tym dzieckiem, które musiało nauczyć się im zaufać, nauczyć się ich kochać. Początkowo wszyscy traktowali mnie nieco inaczej. Co chwilę słyszałem pytania czy wszystko w porządku, czy niczego mi nie brakuje. Zależało im, żebym czuł się tu dobrze.
Pokochanie tej rodziny naprawdę nie było trudne. Robili wszystko, abym poczuł się ich synem, bratem. Czasami miałem myśli, że jestem inny. Nie byłem zbyt podobny do mojego rodzeństwa, którzy naturalnie wyglądali radośnie i promiennie. Wystarczyło jedno spojrzenie, jeden moment, aby odsunąć mnie od nich i powiedzieć "ten jest inny". Byłem inny, ale oni nigdy nie dawali mi tego poznać. Bardzo zależało mi na nich wszystkich.
Mama była specjalna. Chyba w sercu każdego znajduje się specjalnie miejsce przeznaczone tylko dla matki. Zawsze wspierają, zawsze się martwią, zawsze chcą dla ciebie jak najlepiej, mimo że często zaczynasz to zauważać dopiero w dorosłym życiu. To jedyna osoba, która nigdy cię nie odrzuci i niezależnie od tego co zrobisz będzie cię kochać.
Widziałem to bardzo dobrze. Moja mama była aniołem w ludzkiej skórze. Przygarneła sierote i nigdy nie dała jej poczuć, że jest gorsza, mniej ważna.
Chciałem żeby była ze mnie dumna. Żeby uważała, że jestem idealny. Nie chciałem, żeby widziała we mnie jakikolwiek błąd. Kreowałem swoje życie zgodnie z tym czego mogłaby po mnie oczekiwać. Nie mówiła co mam robić i jak prowadzić swoją egzystencje. Nigdy nie byłaby mną rozczarowana, ale miewałem te dziwne myśli, że mogę być w jej oczach lepszy. Najlepszy.
Nie byłem najlepszy. Było we mnie coś, co prawdopodobnie spowodowałoby, że już nigdy nie spojrzałaby na mnie tak samo. Podobał mi się mężczyzna.
- Czemu tak wzdychasz, kochanie? - Zapytał obiekt moich przemyśleń. Kobieta pojawiła się tuż obok w schludnym ubraniu i upiętej fryzurze. Zamierzaliśmy wszyscy zjeść razem pożegnalny obiad, ponieważ wielu z gości zamierzało dziś wrócić do swoich domów. Wszyscy się szykowali lub pomagali w tym dzieciakom. Sam nie potrzebowałem wiele czasu. Zawsze w obecności rodziny starałem się wyglądać jak najlepiej, więc teraz potrzebowałem tylko kilku poprawek. - Nie wyspałeś się?
- To nie to. - Odparłem z delikatnym uśmiechem, którym próbowałem przekonać ją, że wszystko w porządku, a moja głowa wcale nie jest przepełniona tymi wszystkimi nieznośnymi zmartwieniami. - Wszystko w porządku.
- Jestem twoją matką, Sehun. Widzę, że coś nie jest w porządku. - Zaśmiała się cicho, po czym przysiadła tuż obok na kanapie. W telewizji leciały Mean Girls. Ostatnio oglądałem to z Baekhyunem, ale nie przeszkadzała mi powtórka. Nie chciałem siedzieć w ciszy ani przy jakimś smutnym dramacie. - Co się stało? - Rzuciła mama wpatrując się w moją twarz. Próbowałem uniknąć jej wzroku, ale nie potrafiłem. Miałem wrażenie, że to mogłoby ją wyjątkowo zranić. W końcu dotąd mówiliśmy sobie wszystko. No, prawie wszystko, ponieważ czasami zdarzało mi się nagiąć prawdę względem niektórych tematów. Zwłaszcza tych związkowych.
- Jest ktoś, kto jest we mnie zakochany. - Powiedziałem wpatrując jej reakcji. Była skąpa i ograniczyła się do przytaknięcia.
- To dobrze. Powinieneś znaleźć kogoś, komu będzie na tobie zależeć.
- Nie wiem czy mi na tej osobie zależy.
- Rozumiem. - Mruknęła. Przez moment pogrążyła się w przemyśleniach, cichnąc całkowicie. - To dobra dziewczyna? Lubisz ją?
- Bardzo. Jesteśmy przyjaciółmi. - Odparłem z delikatną niepewnością. Jongin nie był dziewczyną, ale to chyba nic wielkiego. To znaczy nic wielkiego względem tej rozmowy.
- Myślisz, że mógłbyś ją pokochać?
- Z pewnością. - Wyznałem bez zawachania. Nie byłem pewny jak powinna wyglądać prawdziwa miłość. Zakochałem się w życiu tylko raz i nie skończyło się to dobrze. Byłem w stanie zrobić dla Luhana wiele, tylko nie tą jedną rzecz, której pragnął. Kochałem go, ale miałem wrażenie, że nie było to tak silne, abym potrafił rzucić wszystko i postawić całe swoje życie na jedną kartę. Myślałem o tym wcześniej już wiele razy. W ciągu tego roku poświęciłem na dane przemyślenia wiele godzin, aby dojść do wniosku, że tak. Mógłbym pokochać Jongin tak, jak dotąd kochałem Luhana. Bałem się. Potwornie się bałem, zupełnie jak poprzednim razem. Nie chciałem nikogo rozczarować. Nie obchodzili mnie nieznajomi, ale moja rodzina, która zawsze będzie numerem jeden w mojej hierarchii wartości. Jeśli Jongin znalazłby się w niej poza kategorią przyjaciół, nie mam pojęcia czy odważyłbym się powiedzieć o tym mamie.
Mimo wszystko przez te dwa lata naszej znajomości zdarzało mi się pomyśleć, że chyba zaczyna mi za bardzo na nim zależeć. Wtedy trochę się odsuwałem. Ograniczałem nasze spotkania i rozmowy aż do momentu, w którym poczułem się bezpieczniej. Gdyby tak zluzować, pozwolić sobie na kontynuowanie sytuacji, która mnie przerażała, mógłbym się zakochać. Nie miałem co do tego wątpliwość.
- Więc dlaczego się wahasz, skarbie?
- Nie wiem. - Odpowiedziałem, choć nie było to do końca szczere. To ona była osobą, która powstrzymywała mnie przed zawarciem stałej relacji, przed miłością. Kochałem ją z całego serca, a myśl, że mogłaby być mną rozczarowana paraliżowała mnie, boleśnie odbierając oddech.
- Powinieneś spróbować.
- Tak sądzisz?
- Oczywiście. Jeśli zależy ci na tej dziewczynie, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyście się związali. Widzę, że ci na niej zależy, a miłość przyjdzie z czasem. Kto wie, może już tam kiełkuje? - Zapytała zaczepnie dzgając mnie palcem w klatkę piersiową w okolicy serca. - Daj wam szansę.
- Dziękuję za radę. - Odparłem na moment przyciągając ją do uścisku. Czułem, że tu było moje miejsce. W tym domu i w jej ramionach. Tu czułem się najbezpieczniej, ale może w końcu nadszedł czas, aby zaryzykować. Nie miałem pojęcia jak potoczy się moje życie, ale wiedziałem, że dużo czasu minie zanim wyjawie mamie prawdę.
Miałem nadzieję, że nie będę w tym sam.

_______________
Baekhyunowy rozdział był smutny, więc mam nadzieję, że te z serii SeKai nieco wam to wynagrodzą 💕
Niestety ten i kolejne rozdziały pisałam na telefonie. Mam nadzieję, że wyłapałam wszystkie błędy stworzone przez autokorekte, ale jeśli jakieś się znajdą, to wybaczcie :(
Co tam u was? Mi wszyscy pieją o wyprzedażach, które zaczną się po światach. Omo już nie mogę tego słuchać 😂
Kocham was, buzi!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro