19/12/19
Oh Sehun
- Kolejne bombki? - Westchnąłem zabierając spory karton z dłoni zmarzniętego Minseoka. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, po czym przytaknął. Zdawał się zmęczony, ale i trochę niespokojny zupełnie, jakby potrzebował jakiś zajęć. - Po co więcej? Ostatnio ubraliśmy choinkę. Sam kupowałem dekoracje!
- Ty? Myślałem, że Chanyeol.
- Powiedział, że za rok zamierza zrobić to z Baekhyunem do ich wspólnego mieszkania, więc nie chce psuć sobie zabawy. Wiesz, nic za drugim razem nie jest tak fajne jak za pierwszym.
- W sumie racja. Wygląda na to, że naprawdę liczy na zamieszkanie razem.
- Prawda. - Odparłem szczerze. - Ale po co więcej bombek?
- Baekhyun uważa, że choinka jest odrobinę za skromna, więc stwierdziliśmy, że trochę dokupimy.
- Przecież pracujemy jeszcze tylko cztery dni. Mało kto ją zobaczy.
- Jest w oknie, więc ludzie będą ją widzieć cały miesiąc. To nie tak, że pozbędziemy się jej od razu po powrocie.
- Jeśli tak sądzicie. - Mruknąłem wzruszając ramionami. Na dobrą sprawę było mi to obojętne. - Myślisz, że mogę dziś wyjść nieco wcześniej? - Zapytałem, kiedy zbliżaliśmy się do drzwi salonu. Przez szybę mogliśmy zobaczyć, że Park pracuje nad fryzurą jakiegoś mężczyzny, zaś Baekhyun zajada się pierniczkami z chłopcem, który nie mógł mieć więcej niż dziesięć lat. Prawdopodobnie czekał na swojego rodzica.
- Pewnie. Później przyjdzie jeszcze dziewczyna na próbne uczesanie przed ślubem. Prócz niej nikt nie jest zapisany. Mi się nigdzie nie śpieszy. Wolę posiedzieć z Baekiem niż wracać do pustego domu.
- Dzięki.
- Właściwie to możesz się zbierać. - Powiedział, kiedy weszliśmy do salonu. Położyłem bombki na ziemi, tuż przy choince. Minseok zaraz zabrał się za zawieszanie ozdób.
- Chanyeol, ja wychodzę, w porządku?
- Tak, do jutra. - Odparł fryzjer, nawet nie odrywając spojrzenia od pracy. Przed wyjściem pożegnałem się też z pozostałymi. Było już dość późno, więc pewnie nie zobaczę już dziś nikogo, zważywszy na to, że Baekhyun miał dziś pracę w barze.
Upewniłem się, że wyglądam dość dobrze, po czym ponownie wyszedłem na chłodne, zimowe powietrze. Padał śnieg, a przed naszym salonem stał wysoki bałwan, którego ulepił Baekhyun wraz z Sojin, kiedy ta nas dziś odwiedziła. Minseok nie widywał często Misun. Ja i Byun mieszkaliśmy z nią, Chanyeol zaś często nas odwiedzał ze względu na swojego chłopaka. Kim z naszej grupy najczęściej spotykał się z Baekhyunem, ale przeważnie w jego przestronnym mieszkaniu. Nie przychodził często do tego naszego, dużo bardziej tłocznego i ciasnego. Z tego powodu Sojin czasem wpadała do nas, aby najstarszy mógł ją zobaczyć.
Minąłem bałwana, po czym wybrałem się w stronę klubu, przy którym nie tak dawno widziałem Luhana. Plan był prosty i raczej niedopracowany. Chciałem po prostu wejść do środka i upewnić się, że nie ma tam mojego byłego współlokatora. Nie miałem pojęcia co mnie tam zastanie ani jak na to zareaguję. Chciałem go zobaczyć, ale byłem też gotów na rozczarowanie, w końcu prawdopodobieństwo, że go tam znajdę nie było zbyt wysokie. Kolejna nieprzespana noc zmusiła mnie jednak do decyzji o odwiedzeniu tego miejsca. Musiałem być pewny. Nie chciałem spędzić kolejnych godzin rozmyślając co by się stało, gdyby mężczyzna jednak tam był. Potrzebowałem twardych faktów. Miałem już dość.
Rozdział zatytułowany imieniem Luhana powinien zostać dawno już zamknięty, a jednak wciąż istniały między nami niedopowiedzenia, które nieustannie mnie prześladowały. Czułem się winny tego jak skończyła się nasza historia. Z mojej winy ostatnie nasze miesiące nie były idealne. Chciałem go po prostu przeprosić. Przeze mnie opuścił kraj, prace, przyjaciół. Zmienił wszystkich tylko po to, aby mieć pewność, że już nigdy się nie spotkamy. To okropnie bolało. Chciałem poprosić go o wybaczenie. Nawet jeśli nie był nam pisany jakikolwiek ciąg dalszy, chciałem wiedzieć, że nie nosi w sobie złości na mnie oraz moje zachowanie, że choć odrobinę mnie rozumie.
Do klubu dostałem się bez problemu. W środku było pełno ludzi, było okropnie duszno, a w powietrzu unosił się zapach alkoholu i papierosów. Nie byłem osobą, która lubiła takie miejsca, ale nie miałem nic przeciwko nim. Po prostu lepiej czułem się z małą ilością zaufanych przyjaciół niż wśród ogromnego grona nieznajomych.
Wzrokiem szukałem Luhana wśród tańczących osób, przy barze oraz wśród pracowników. Niektórzy posyłali mi niezadowolone spojrzenia, jakby źli na to, że zajmuję miejsce na parkiecie, mimo że jedynie obserwuje okolice. Postanowiłem więc przenieść się bliżej siedzeń. Tam również nie znalazłem poszukiwanej osoby. Jakaś para całowała się w kącie, ktoś ku wiwatu znajomych wlewał w siebie przerażające ilości alkoholu, jakieś trzy dziewczyny płakały nad tłumem kieliszków. Głosy bardzo się mieszały, ale przez głośną muzykę przebił się śpiew, który zwabił moje spojrzenie. Wokół stolika stało kilka osób, które dość pijacko śpiewały sto lat dziewczynie siedzącej przed nimi. Zdawała się zadowolona z uwagi i klaskała sporej grupie, która zagłuszała muzykę. Wśród nich dostrzegłem cztery bardzo specyficznie ubrane osoby. Jedna z nich zdawała się niesamowicie znajoma moim oczom.
Zmierzyłem sylwetkę mężczyzny wzrokiem. Miał na sobie skórzane spodnie i koszulkę wykonaną przez solenizantkę. Jego odsłonięte ramiona lśniły od potu w świetle kolorowych świateł. Bez wątpienia osobą był nikt inni niż Kim Jongin, który pozwalał stojącej obok kobiecie obejmować go w pasie. Zdawała się zupełnie pijana, ale mój przyjaciel wyglądał na trzeźwego, kiedy wszyscy podnieśli się i ruszyli w stronę przestrzeni tanecznej.
Nigdy nie widziałem Jongina w podobnym miejscu. Myślę, że przez to niezdrowa ciekawość kazała mi usiąść przy barze, zamówić coś i poobserwować go nieco. Prędko zapomniałem o celu mojej wizyty.
Jongin był dobrą i rozważną osobą, zresztą tego właśnie oczekiwano od młodego pediatry. Wiedziałem doskonale, że ma dużo znajomych, bliższych czy dalszych. Był lubiany. Jego charakter był dość podobny do Baekhyuna, ale nie był z nim tak blisko jak ze mną czy Chanyeolem. Nie zmieniało to jednak faktu, że tak jak mniejszy naturalnie jednał sobie ludzi. Nie miałem jednak pojęcia jak często bywa w miejscach jak to. Czy pasował tutaj? O dziwo tak. Zachowywał się naturalnie i zdawał się pewny siebie.
Tańczył z dziewczyną, która wcześniej go obejmowała, ale później zaczepił go młody, niższy chłopak i to on stał się jego nowym partnerem tanecznym. Kobieta tylko się zaśmiała, po czym odsunęła i rzuciła coś do jednego z ich towarzyszy. Wyglądało na to, że zupełnie zapomniała o brunecie, kiedy zaczęła odważnie tańczyć z przyjaciółką.
Wiedziałem, że Kim lubi również ( może tylko?) mężczyzn. W końcu rok temu przyznał, że chciałby spróbować między nami czegoś więcej niż przyjaźni. Prawdopodobnie przez to czułem niepokój, kiedy coraz bardziej zbliżali się do siebie. Ich dotyki były coraz śmielsze, ale inicjowane przez nieznajomego mi Koreańczyka. Zdawał się nieco upojony alkoholem, kiedy lgnął do mojego najlepszego przyjaciela. W pewnej chwili musiałem odwrócić od nich wzrok, ponieważ czułem się jak podglądacz, którym po części właśnie byłem.
- Oszalałem. - Mruknąłem cicho. Ktoś dosiadł się obok mnie. Przedstawił się i spróbował rozpocząć jakiś temat, ale zupełnie nie byłem tym zainteresowany. Odszedł wyglądając na urażonego, co było mi obojętne. Miałem większy problem niż on.
Czy to co czułem to zazdrość? To nieznośne uczucie rozgrzewające moją klatkę piersiową w najmniej przyjemny z możliwych sposobów? Czy miałem prawo być zazdrosny o Kima?
Odważyłem się ponownie spojrzeć w ich kierunku, aby zauważyć jak mała pchła, która przypałętała się znikąd, próbuje przyciągnąć Jongina do pocałunku. To było za wiele.
Odszedłem od baru decydując się wyjść z klubu. To nie moja sprawa z kim Jongin spędza noc. Jest dorosłą osobą, która nie jest w związku. Może robić co chce.
Nosiłem jednak w głowie myśl, że chyba... Chciałbym być tą osobą, z którą spędza czas. Chciałbym być jak ten nieznajomy mi mężczyzna. Pewny siebie, wyzwolony i idący za swoim pragnieniem.
Wtedy spojrzenia moje i Jongina się spotkały. Wyższy brunet zdawał się zaskoczony, ale i przestraszony. Jakbym zobaczył coś, czego nie powinienem. Coś co w żadnym wypadku nie było przeznaczone dla moich oczu.
Nie myślałem nic, kiedy gwałtownie skręciłem i wszedłem prosto na parkiet. Wiedziałem jak wzrok mojego przyjaciela zmienia się z każdym moim krokiem, ale naprawdę się tym nie przejmowałem. Kiedy dotarłem do pary, a moje ręce spoczęły na ramionach nieznajomego, nie czułem się źle. Czułem się świetnie, mogąc odciągnąć go od Jongina.
- Nie dotykaj go. - Rzuciłem od razu. Może brzmiałem na obojętnego, ale w środku aż gotowałem się ze złości i poczucia niesprawiedliwości.
- Dlaczego? - Prychnął najmniejszy z nas. Był denerwujący, ale też chciałem choć raz takim być. Nie idealnym Sehunem, którego kreowałem od lat. Dlaczego nie mogłem być inny? Dlaczego nie mogłem pozwolić sobie na chwilę zapomnienia i zobaczyć jak to wszystko się potoczy, zaryzykować?
Mogłem.
- Bo jest we mnie zakochany. - Powiedziałem pewnie, ale moje policzki aż płonęły od wstydu i niepewności. Powiedziałem to. Powiedziałem to, na co miałem ochotę. Nie to, co powinienem powiedzieć. Zadziwiająco to nie było tak złe jak sądziłem.
- Ja... Um... - Mruknął Jongin zupełnie zaskoczony tą sytuacją. Kilku jego przyjaciół skupiło na nas swoje spojrzenia.
- Kochasz go? - Zapytał wprost nasz towarzysz. Nie wyglądał na złego, a na zwyczajnie zainteresowanego jak potoczy się ta dziwna sytuacja.
- Tak. - Rzucił mój przyjaciel. Nieznajomy przytaknął ze zrozumieniem, a ja ...
Pocałowałem Jongina.
________________
Przysięgam wam, ten rozdział był najbardziej problematycznym w mojej karierze 😂I nie, nie był trudny. Był bardzo łatwy i przyjemny do napisania, ale mój komputer odczytał go tylko raz. Za każdym razem jak próbowałam go dokończyć pisał, że rozdział ma jedno słowo albo wcale go nie wczytywał. W związku z tym od połowy pisałam go na telefonie. Powrót do dawnych sposobów 😂(kiedyś pisałam tylko na telefonie). Przepraszam za błędy iiiiiiii
Co sądzicie?
Kocham was!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro