Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17/12/19

   Park Chanyeol

   Baekhyun był bardzo troskliwą osobą. W jego hierarchii wartości to przyjaciele zajmowali najwyższą pozycję. Nie miał prócz nich nikogo innego. Stąd też bardzo ciężko przychodziły mu rozstania. To ludzie, których kochał byli dla niego najważniejsi. Bardzo ich doceniał i zawsze starał się wszystkim wokół pomagać jak tylko mógł. Stawiał ich ponad siebie samego, co zawsze mnie martwiło. Dużo przez to tracił, ale taką właśnie był osobą. 

W związku z tym wcale nie byłem zaskoczony, kiedy pięknego, wtorkowego popołudnia zastałem go przed wynajmowanym mieszkaniem z malutką Misun na rękach i ogromną torbą przewieszoną przez ramię. Zdawali się spędzać razem dobry czas. Mój chłopak zawsze dobrze z nią wyglądał. Wiedzieliśmy oboje, że sami prawdopodobnie nigdy nie doczekamy się dzieci. Być może właśnie przez to brunet uwielbiał momenty, które mógł spędzić z małą.

 Baekhyun spacerował wokół, pokazując jej różne rzeczy nawet, jeśli nie rozumiała żadnego z jego słów. Jej wielkie oczy śledziły jego dłoń, kiedy dotykał żywopłotu czy malutkiego bałwana, którego dzieci sąsiadów postanowiły ulepić. Cicho opowiadał jej o czymś. Niestety nie potrafiłem zrozumieć co mówi, dopóki nie odwrócił się w moim kierunku.

- Chanyeol! - Rzucił radośnie. - Patrz Misun, wujek przyszedł!

- Hej. - Zaśmiałem się delikatnie całując czoło mojego chłopaka zanim nie przejąłem od niego dziewczynki. Nie miałem pojęcia ile czasu jest na zewnątrz, ale Misun swoje ważyła. Mogłem zobaczyć jak jego ramiona odrobinę drżą pod jej ciężarem. Kochał spędzać z nią czas, ale nie miał w tym umiaru. Wiedzieliśmy, że będąc z nim Misun nie grozi choćby najmniejsza krzywda. Brunet jednak traktował ją jak szkło. Przesadzał, nieraz narażając się na ból. - Cześć, mała. - Mruknąłem do Koreanki, której głowa spoczęła w okolicy moich obojczyków. - Co robicie na zewnątrz? 

- Spacerujemy. Sojin była zmęczona, więc zaproponowałem, że zajmę się Sun, kiedy będzie spała. 

- A ty nie jesteś zmęczony? - Zapytałem, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę, że według swojej codziennej rutyny wciąż powinien odsypiać nocną zmianę. 

- O dziwo nie. - Rzucił poprawiając czapkę dziewczynki, ponieważ zsunęła się na jej duże, okrągłe oczy. Misun wciąż była malutka, nie miała nawet roku, ale z każdym dniem mogliśmy obserwować u niej cechy upodabniające ją do matki. Miała tak samo głębokie, ale bardzo radosne spojrzenie. Poza tym była dość drobna w porównaniu do innych dzieci w jej wieku. Sama Sojin była średniego wzrostu i miała bardzo szczupłą, smukłą budowę ciała. Miały też takie same usta w śmiesznym, okrągłym kształcie. Nigdy nie widziałem jej ojca. Niespecjalnie interesowało go wychowywanie dziecka w tak młodym wieku. Było to naprawdę przykre. Potrafił rozkochać w sobie naszą przyjaciółkę oraz pozostawić po sobie trwały ślad, ale nie zamierzał wziąć za to żadnej odpowiedzialności mimo, że początkowo zapewnił Sojin o nieprzemijającej miłości do niej. Kobieta wspomniała mi, że w szpitalu odwiedził ją tylko raz, z mamą, która była dużo bardziej podekscytowana niż on. Poza nim widział dziewczynkę dwa razy, tylko przez chwilę. Nie zdawał się interesować jej losem. - Nie mogę się doczekać aż zacznie chodzić i mówić. - Rzucił mężczyzna, patrząc na malutką istotkę w moich ramionach. 

- Powinniście nacieszyć się, póki tego nie robi. W mieszkaniu będzie bardzo głośno, kiedy zacznie dorastać.

- Lubię hałas.

- Lubisz też spokój.

- Prawda. Jestem prosty. - Zaśmiał się. Nie mógłbym się z tym zgodzić. Czasami naprawdę pragnąłem wejść na moment do jego umysłu i dowiedzieć się dlaczego podejmuje różne decyzje, których sam nie odważyłbym się podjąć. Chociażby zajmowanie się Misun. Robił to samotnie już dwa tygodnie po jej narodzinach. Nie bał się i dał jej tyle miłości, ile sam nie byłbym w stanie wykrzesać. Ja musiałem poczekać, aż nieco podrośnie, żeby zgodzić się zostać z nią na piętnaście minut samotnie. Zwyczajnie bałem się, że jej nie dopilnuję i coś się stanie. Baekhyun zawsze uważał, że wszystko będzie w porządku. Podobnie z pracą. Nie wahał się, kiedy dostał propozycję nocnej pracy w dość niebezpiecznym miejscu. To inni martwili się o niego. Byun sądził, że nic mu nie będzie. 

Dlaczego wspólne mieszkanie nie przychodziło mu tak łatwo? Tego też pragnąłem się dowiedzieć, aby potwierdzić swoje przypuszczenia.

- Nie jesteś. - Odparłem dość cicho, po czym spojrzałem na jego twarz. Zdawał się zamyślony, kiedy wpatrywał się w moją sylewetkę. - Co jest? - Zapytałem głośniej, a on jakby wyrwany z transu drgnął i uśmiechnął się szeroko. 

- Co tu robisz? Nie umawialiśmy się dzisiaj.

- Nie mogę przyjść bez okazji? - Zaśmiałem się, kiedy ruszyliśmy z miejsca, aby jeszcze nieco pochodzić z małą. Stanie w miejscu z pewnością nie było dla niej zbyt ciekawe zważywszy na to jak lubiła oglądać otaczający ją świat. Byłem pewny, że wyrośnie na ciekawską osobę. 

- Oczywiście, że możesz. - Odparł bez zachowania. - Ale zwykle piszesz zanim przyjdziesz.

- Jakoś tak... Zatęskniłem za tobą. 

- Widzieliśmy się wczoraj. - Rzucił, a ja mogłem zauważyć, że delikatny rumieniec na jego policzkach odrobinę się pogłębia. Byliśmy ze sobą już dwa lata, ale Baekhyun wciąż miewał momenty, w których potrafił zawstydzić się nawet najprostszymi słowami. Zwykłą uwagą czy zapewnieniem, że jest ważny. To było urocze, ale też nieco niepokojące. Przecież przez wiele lat był w związku. Jak zły naprawdę był, skoro mężczyzna wciąż nie potrafił docenić samego siebie? Sam chciałem mu dzień w dzień powtarzać, że jest najpiękniejszą i najbardziej wartościową osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. Czy Dongho naprawdę tak nie uważał?

- Lubię spędzać z tobą czas. - Wyjawiłem z małym uśmiechem patrząc, jak ucieka wzrokiem na wysokie drzewo, które mijaliśmy.

- Ja też lubię spędzać z tobą czas. - Mruknął przysuwając się nieco bliżej mnie. Zaraz jego zadbana dłoń pogładziła plecy dziewczynki w moich ramionach. - Bardzo.

- To znaczy, że wszystko z nami w porządku. - Baekhyun przytaknął energicznie. Przez chwilę szliśmy w swobodniej ciszy zanim znów zabrał głos.

- Moje życie jest dużo lepsze odkąd się w nim pojawiłeś. Nie chcę, żeby cokolwiek się zmieniło. Nigdy nie było piękniejsze.  - Jego głos był zniżony, ale doskonale słyszałem każde jego zdanie, które swoim znaczeniem ogrzewało moje nieco zmarznięte ciało. 

Cieszyłem się, że myśli tak samo jak ja. 

Moje życie nigdy nie było tak idealne, jak od pojawienia się w nim Baekhyuna. Miałem nadzieję, że już nigdy nie zabraknie go w mojej codzienności, ponieważ pasował do niej jak dawno zaginiony puzzel. Uzupełniał ją.  Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale wiedziałem, że jeśli istnieje przeznaczenie, to dla mnie był nim Baek. 

______________________________

Taki krótki rozdzialik. Muszę skończyć resztę rozdziałów, które mi zostały i jestem trochę przerażona XD

Co tam u was? Jak spędziliście dzień? Wgl kiedy macie wolne od szkoły? Już od piątku?

Kocham was, buziaki!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro