Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

09/12/19

Park Chanyeol

- Myślę, że powinieneś wcisnąć tutaj.

- Co jeśli to zepsuję?

- Nie zepsujesz, Baek. - Zaśmiałem się, kiedy oślepiło mnie nagłe światło. Mój chłopak wydał z siebie okrzyk zachwytu, kiedy z polaroida trzymanego w dłoni wysunęło się zdjęcie.

- Naprawdę działa!

- Dlaczego miałoby nie działać? - Zapytałem wyciągając pustą dłoń do Baekhyuna, który podał mi urządzenie i sięgnął do zdjęcia. W drugiej ręce trzymałem ciastko, które pokruszyło się na lody czekoladowe leżące między nami.

Oboje byliśmy w piżamach. Była siódma rano, a ja pół godziny temu wróciłem do domu i zgodnie z prośbą mojego partnera obudziłem go. Myślałem, że oboje się położymy, ale w jakiś dziwny sposób skończyliśmy na podłodze w salonie, z litrem mocno czekoladowych lodów, ciastkami, które dostałem od jednej z klientek salonu oraz z polaroidem, który Baek zabrał z baru.

- Ktoś po prostu go zostawił i nigdy nie szukał. Hyung mówił, że minęły dwa miesiące, pewnie inaczej nie mógłbym go wziąć.

- Może poprzedni właściciel nie wiedział gdzie go zgubił. Właściwie dlaczego to ty go dostałeś?

- Wygrałem w papier, kamień, nożyce. - Odparł dumnie. Po czym pokazał mi zdjęcie. Byłem na nim szeroko uśmiechnięty i wyglądałem na rozluźnionego siedząc oparty o kanapę. - Mogę włożyć je do portfela?

- Oszalałeś? W portfelu nosi się zdjęcia dzieci. - Oświadczyłem głaskając Melody, która wślizgnęła się na kolana mojego chłopaka. To niesamowite jak bardzo go lubiła.

- Nie prawda. W portfeli nosi się zdjęcie osoby, którą się kocha. - Zdecydował pewnie, na co pokręciłem lekko głową ze śmiechem. - Mogę?

- Jeśli chcesz.

- Chcę. - Zapewnił, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, powodując, że małe oczy zmrużyły się do niewielkich szparek. Widząc to automatycznie podniosłem dłoń i również zrobiłem zdjęcie.

- W takim razie ja będę nosił twoje zdjęcie. - Powiedziałem zanim chociażby spojrzałem na dzieło. Baekhyun na moment spojrzał prosto w moje oczy, jakby szukając oznaki żartu. Zaraz jednak nachylił się nad Melody i delikatnie ucałował jej maleńką głowę.

Spojrzałem na zdjęcie, które uchwyciło ich dwójkę. Było naprawdę urocze i oddawało to, do czego pragnąłem wracać każdego dnia. Uśmiechniętego Byuna i rozleniwioną kotkę. Oboje wyglądali spokojnie i szczęśliwie, tak domowo. Brunet niemal topił się w beżowym swetrze, miał zaróżowione policzki i roztrzepane włosy, ale nigdy nie widziałem kogoś równie pięknego. Nigdy też nie czułem tak ogromnej potrzeby zatrzymania przy sobie kogokolwiek.

Jedną z większych zmian jakie nastąpiły po otwarciu własnego salonu były godziny pracy. Otwieraliśmy go o 10 rano, zaś zamykaliśmy o 20:00. Rano przychodziła osoba, która miała umówionych klientów. Wychodziła też wcześniej. Wciąż pracowaliśmy nad tym jak ułożyć godziny pracy, aby były jak najbardziej sprawiedliwe. Początkowo chcieliśmy zrobić dwie zmiany i zatrudnić jeszcze kogoś, żeby cały czas w salonie znajdowały się dwie osoby. Pomysł był jednak na tyle niedopracowany, że wciąż pozostawał tylko ideą. Póki co jakoś się dogadywaliśmy. W końcu był to nasz biznes i nikomu nie musieliśmy tłumaczyć się z tego jak podzieliliśmy się pracą. Każdy miał swój tydzień przychodzenia na wcześniejszą godzinę.

Traktowaliśmy to jednak luźno. Jeśli ktoś potrzebował rano więcej snu, prosił, aby ktoś inny zaczął wcześniej. Jeśli ktoś miał plany na wieczór, dogadywał się, aby skończyć szybciej. Byliśmy przyjaciółmi i kochaliśmy swoją pracę. Byliśmy względem niej elastyczni.

W tym tygodniu to ja otwierałem salon. W związku z tym już o osiemnastej wyszedłem z niego, żegnany przez Sehuna i Minseoka, w których ręce powierzałem nasze, bądź co bądź, wspólne dziecko.

Normalnie otrzymany czas spędziłbym z Baekhyunem. Może poszlibyśmy do nowo odkrytej, tajskiej restauracji niedaleko mojego domu, odprowadziłbym go do radia, dotrzymał towarzystwa Misaki. Może spędzilibyśmy te godziny w łóżku, z Melody za drzwiami. Może na kanapie, oglądając jakąś komedię czy słuchając Btob.

Tym razem miałem jednak inne plany.

Dahee.

Niestety nie mogłem powiedzieć, że cieszę się na spotkanie z siostrą. Właściwie to byłem nieco zdenerwowany. Bałem się tego co może nastąpić podczas rozmowy. Liczyłem na to, że opuściła już miasto i porozmawiamy dopiero na święta, kiedy już ochłonie.

Wyglądało na to, że nie zamierza po prostu odpuścić sprawy z Baekhyunem.

Nie wiedziałem jak potoczy się ten wieczór, ale jeszcze przed wejściem do restauracji obiecałem sobie, że nie ważne co powie, nie pozwolę, żeby jakkolwiek wpłynęło to na mój związek.

- Spóźniłeś się, Chanyeol.

- Musiałem dokończyć pracę. - Odparłem, kiedy zdejmując kurtkę przystanąłem przed stołem zajmowanym przez Dahee. Wyglądała dziś naprawdę ładnie, ale chyba niczego innego nie można oczekiwać od modelki. - Pisałem, że mogę być kilka minut później.

- Racja, zapomniałam. - Westchnęła. - Ostatnio bardzo mało rozmawialiśmy. Nie zapytałam nawet jak idzie z salonem.

- Jest w porządku. Niektórzy klienci przyszli za nami, inni mieszkają w okolicy. To dobra lokalizacja, nie możemy narzekać na ich brak. - Rzuciłem szczerze, zanim zająłem miejsce naprzeciwko. - Nasza przyjaciółka szkoli się na kosmetyczkę, więc myślimy o poszerzeniu działalności, żebyśmy mogli ją zatrudnić. Mamy jedno małe, nie używane pomieszczenie. Mogłaby mieć tam mały salonik. Robi naprawdę piękne paznokcie.

- Cieszę się, że dobrze ci się wiedzie. - Oświadczyła z uśmiechem. - To ulga. Kiedy tata powiedział o salonie myślałam, że oszalałeś.

- Nie martw się, dobrze to przemyśleliśmy. - Zapewniłem sięgając po kartę. - Zamówiłaś już coś?

- Herbatę. Chciałam poczekać na ciebie.

- Nie musiałaś. - Powiedziałem przeglądając menu. Właściwie nie miałem na nic ochotę, ale kiedy podeszła do nas kelnerka poprosiłem o jedno z bardziej popularnych dań i wodę. Kiedy odeszła wróciliśmy do rozmowy. - Właściwie to myślałem, że już wróciliście do Chin.

- Youngbin już wrócił. Nie czuł się tu zbyt dobrze. Mama cały czas pytała kiedy się ożeni.

- Biedaczek.

- Najwyższy czas, ma trzydzieści lat.

- Dlaczego nie pojechałaś z nim?

- Chciałam, ale bardzo stęskniłam się za domem i postanowiłam jeszcze trochę zostać. Kiedy zajdę w ciążę nie będę mogła zbyt często przyjeżdżać. Poza tym chciałam porozmawiać z tobą o Baekhyunie. - Wyznała szczerze, na co cicho westchnąłem. Byłem pewny, że spotkanie nie jest spowodowane tęsknotą, a właśnie pojawieniem się mojego chłopaka.

- Daj mu szansę. Przecież mówiłaś, że go polubiłaś.

- To było zanim dowiedziałam się kim jest. - Wyjaśniła. - Lubiłam go jako twojego przyjaciela. Nie możecie być razem, Chanyeol. Pomyśl o swojej przyszłości. To nie wyjdzie.

- Dlaczego?

- Zawsze chciałeś mieć dzieci. Będziesz samotny na starość. Kto się tobą zajmie?

- Wciąż możemy mieć dzieci. - Zapewniłem. Co prawda nigdy wcześniej nie myślałem o założeniu rodziny. Dawno już uznałem, że rodzicielstwo nie jest dla mnie, że nie jest czymś co uważam za konieczne w osiągnięciu szczęścia. - Istnieje adopcja.

- Nie dadzą dzieci dwóm facetom.

- Nie w Korei. Za granicą to w porządku. - Zapewniłem, patrząc jak przegryza wargę.

- Chanyeol, ty po prostu nie spotkałeś odpowiedniej dziewczyny.

- Dlatego, że nie podobają mi się dziewczyny. - Rzuciłem spokojnie. Właściwie to oboje byliśmy wyjątkowo spokojni. Byliśmy już dorosłymi ludźmi. Potrafiliśmy rozmawiać w sposób bardziej opanowany niż kiedyś.

- Poznasz kiedyś taką, w której się zakochasz. Będziesz miał z nią dzieci, ślub. Co ze ślubem? Nie weźmiecie go. Baekhyun nie jest z tobą w żaden sposób związany. Teraz wam to nie przeszkadza, ale co będzie potem? To bez przyszłości. On w każdej chwili może cię zostawić, bo nic nie będzie go powstrzymywać. Ani obrączka ani dzieci. Nic.

- Na szczęście nie planuje mnie zostawić. - Odparłem posyłając jej delikatny uśmiech. Dahee nie przestawała jednak drążyć tematu.

- Co ludzie powiedzą? - Wyciągnęła kolejną kartę. Wcale nie miałem ochoty tego słuchać, ale nie chciałem zostawić nierozwiązanej sprawy.

- Może powinnaś go lepiej poznać? Baekhyun naprawdę jest dobrą osobą. Wszyscy go uwielbiają.

- Chanyeol, ja ci pomogę. - Zapewniła nagle, co nieco mnie zaniepokoiło.

- Jak to pomożesz?

- Znajdę ci kogoś lepszego. - Obiecała. Westchnąłem kręcąc głową. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego i nagle uświadomiłem sobie, że w całej otoczce szczęścia i spełnienia przestałem oczekiwać akceptacji innych ludzi, przestałem zwracać na nich uwagę. To nie zmieniało jednak faktu, że wokół były osoby, które nas nie akceptowały. Były i będą już zawsze, ponieważ świat wciąż jest zbyt ograniczony, aby zrozumieć, że można kochać inaczej i nie ma w tym nic złego. Dotąd zwyczajnie to ignorowałem, ale teraz odrobinę mnie to zmartwiło. Sposób, w jaki mówiła moja siostra sugerował, że robiłem coś złego, jakbym wplątał się w niezły bajzel, który z trudem można rozwiązać. Nie chciałem, żeby tak myślała.

Nie było nikogo lepszego niż Baekhyun. Miałem nadzieję, że i Dahee pewnego dnia to zauważy.

________________
Ostatnio was zaniedbywałam. Nie miałam czasu edytować czy dopisywać rozdziałów. Co chwilę ktoś wyciąga mnie na miasto, miałam też zajęcia w szkole :(
Ale wszystko w porządku!
Co tam u was? Jak pogoda?
Co sądzicie o rodzeństwie Chanyeola?
Kocham was mocno, mocno. Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro